- Rodzi się pytanie, co będzie dalej. Prezydent możliwości ma trzy. Wydaje się jednak, że scenariusz zatwierdzony przez Jarosława Kaczyńskiego przewiduje tylko jedno rozwiązanie – pisze o sprawie tzw. „lex TVN” Witold Gintowt-Dziewałtowski, poseł kilku kadencji, były senator i prezydent Elbląga w latach 1994-1998.
Sejm RP działając „poza jakimkolwiek trybem” odrzucił poprawki Senatu RP do ustawy, potocznie nazwanej „Lex TVN” i skierował ją do podpisu Prezydenta RP. W międzyczasie złamano przepisy Regulaminu Sejmu, nie uwzględniając sprzeczności przepisów ustawy z co najmniej trzema artykułami Konstytucji RP oraz przepisami prawa międzynarodowego i przeprowadzono dowód na to, że uchwalona ustawa ma służyć właściwie tylko jednemu, a mianowicie likwidacji TVN.
Tryb uchwalania tej ustawy, jej treść i próba rzeczywistej likwidacji resztek wolnych mediów w Polsce spotkały się z powszechnym oburzeniem i krytyką amerykańskich właścicieli stacji, stowarzyszeń dziennikarskich, organizacji pozarządowych monitorujących niezależność mediów w Polsce i Europie, rządu USA i Komisji Europejskiej oraz grubo ponad 2 mln Polaków, protestujących na ulicach miast i podpisujących apel o zawetowanie ustawy przez Prezydenta.
Co nieco dziwne, ustawy nie poparł Łukaszenka, nie poparł Putin ani nawet Orban, choć poparła Krystyna Pawłowicz – mimo że prawo zabrania jej zajmowania publicznego stanowiska w podobnych sprawach.
Rodzi się pytanie, co będzie dalej. Prezydent możliwości ma trzy. Wydaje się jednak, że scenariusz zatwierdzony przez Jarosława Kaczyńskiego przewiduje tylko jedno rozwiązanie. Prezes oczywiście gardzi Prezydentem i bardzo rzadko przymusza się do bezpośrednich z nim kontaktów. Zapewne i tym razem poprzez posłańców poinformował „głowę państwa”, że podjęta została decyzja o skierowaniu ustawy do Trybunału mgr Julii Przyłębskiej. Prezydent oczywiście może zwlekać swoje 21 dni, w międzyczasie uczestnicząc np. w egzotycznych podróżach zagranicznych bądź szusując po wybranych stokach narciarskich w towarzystwie swoich ochroniarzy.
Skierowanie do Trybunału z punktu widzenia interesów Prezesa wydaje się optymalne. W Trybunale ustawa może czekać na rozpatrzenie latami, ale w każdej chwili może być osądzona. Nie jest to, co prawda, „miecz Damoklesa”, ale Prezes ma nadzieję, że w „strachu i niepewności” TVN i inni złagodnieją, przestaną opisywać realne życie PiS i jego akolitów, że i KE, i USA też zaczną przejawiać skłonność do ułożenia relacji po myśli aktualnie sprawujących dyktatorską władzę w RP.
Bo tak naprawdę Jarosław Kaczyński chce być dyktatorem. Już prawie jest. Żadna istotna decyzja Sejmu, Trybunału, Sądu Najwyższego, Narodowego Banku Polskiego, Prokuratury, Policji i wielu, wielu pozostałych instytucji podporządkowanych władzy wykonawczej nie może zapaść bez aprobaty ze strony Nowogrodzkiej.
Prezesowi spokojny sen mącą wciąż jeszcze odporne na PiS sądy powszechne, coraz mniej liczne, ale wciąż niezależne media, samorządy terytorialne, no i te miliony Polaków, których wciąż nie udaje się przekupić.
Witold Gintowt-Dziewałtowski,
poseł RP w latach 1997-2011, senator RP w latach 2011-2015
i prezydent Elbląga w latach 1994-1998.
Tytuł pochodzi od redakcji