Do konkursu na dyrektora Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2 przystąpiło dwoje kandydatów. Ten, który zdawał się być „pewniakiem”, konkurs przegrał. To się zdarza, ale chyba jeszcze nigdy w Elblągu takie zdarzenie nie wywołało tak wielkich emocji.
Dlaczego Andrzej Korpacki przegrał konkurs na dyrektora Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2? Nie wiem na pewno, ale mogło być tak: konkurs nieco zbagatelizował, wszak był „pewniakiem”, może nawet nie przypuszczał, że zgłosi się kontrkandydat. Agnieszka Jurewicz wygrała, bo się do konkursu przygotowała. Nie ma żadnych dowodów, by przyjmować, że komisja konkursowa kierowała się innymi przesłankami niż przedstawione jej koncepcje obu kandydatów.
Andrzej Korpacki był pewnie przez dwie kadencje dobrym dyrektorem ZSO nr 2, skoro jego przegrana wywołała „pospolite ruszenie” jego podwładnych (nauczycieli), uczniów szkoły i ich rodziców, choć przecież są wakacje - okres najmniej sprzyjający organizowaniu się szkolnej społeczności. Jako dziennikarz i współzałożyciel Elbląskiego Forum Obywatelskiego obserwowałem tę grupę na czwartkowej (25 czerwca) sesji Rady Miejskiej z dużą przyjemnością. Jednym z głównych celów EFO jest przecież budzenie świadomości obywatelskiej elblążan, by potrafili się organizować i rozmawiać z władzą o ważnych dla nich sprawach. Oni to potrafili - ponad stuosobowa delegacja złożona w przeważającej części z młodzieży jasno wyraziła swoje racje i zachowała się w ratuszu nienagannie.
Później satysfakcja nieco ustąpiła, gdy zacząłem czytać fora internetowe. Tam bowiem wstawiennictwo za Andrzejem Korpackim zbyt często przeradzało się w nagonkę na Agnieszkę Jurewicz, której „wina” polega wyłącznie na tym, że wygrała ten konkurs. Ze wstydem przyznaję, że niektóre elbląskie media tę nagonkę podsycały.
Wszystkiemu winna jest władza...
Znowu? - zapyta ktoś. Tak, znowu. Konkretnie - niechęć władzy do jawności życia publicznego, jej skłonność do utajniania wszystkiego (nie mam tu na myśli nikogo konkretnego, lecz władzę jako taką - i szczebla samorządowego, i państwowego).
Brak jakiegokolwiek komunikatu, choćby sentencji werdyktu komisji konkursowej, nie mówiąc już o upublicznieniu koncepcji zaprezentowanych przez oboje kandydatów, spowodował, że spór o dyrektora ZSO nr 2 nie mógł być merytoryczny, więc stał się sporem personalnym. Okrągłe formułki wygłaszane do kamery przez Annę Korzeniowską, naczelnik Wydziału Edukacji Urzędu Miasta niewiele tu wniosły.
Natomiast brak jasnych przesłanek co tego, kiedy Wydział Oświaty UM ogłasza konkurs na dyrektora, a kiedy urzędującemu przedłuża umowę na kolejną kadencję, upoważnia do podejrzeń, że tylko dyrektorzy „zaprzyjaźnieni” z władzą mogą w Elblągu konkursu uniknąć, pozostając na stanowiskach.
I w końcu... Dziś ogłoszono wyniki matur. Ich utajnienie przez Minister Edukacji szybko pokazało skutek przeciwny do zamierzonego. Zamierzony był z pozoru „szlachetny”, byśmy nie porównywali wyników szkół, których szanse nie są równe. Nie wierzę jednak, by ktoś przytomny porównywał wyniki szkoły z centralnej dzielnicy Warszawy i tej z małego miasteczka na Żuławach, i wyłącznie na podstawie porównania wyników oceniał pracę żuławskich nauczycieli.
Jaki więc jest skutek utajnienia? A no taki: niechętni Agnieszce Jurewicz podważają jej kompetencje nauczycielskie, a ja nie mogę sprawdzić, jak jej uczniowie zdali maturę z języka polskiego. Niechętni Andrzejowi Korpackiemu piszą, że ZSO nr 2 wcale nie jest taką dobrą szkołą, jeśli chodzi o wyniki. A ja nie mogę sprawdzić, jak zdali maturę uczniowie ZSO nr 2 choćby na tle innych elbląskich szkół.
Dlatego wszystkiemu winna jest władza.
W obronie konkursów
Konkursy na stanowiska publiczne to jedna z ważnych zdobyczy demokracji, dlatego nie można się na nie obrażać, gdy „nasi” przegrywają. Można jedynie wówczas, gdy ma się uzasadnione podejrzenia, że są one przeprowadzane nieuczciwie. A im bardziej są one jawne, tym mniejsze pole dla takich podejrzeń.
Konkursy na dyrektorów szkół powinny się więc odbywać zawsze. Tym bardziej, że wciąż nie ma w Elblągu szkoły, którą miasto mogłoby się szczycić tak jak Gdynia swoim III LO. ZSO nr 2 też nie jest szkołą wybitną, jest podobną do I LO, III LO - szkołą na przyzwoitym, jak na ponad stutysięczne miasto, poziomie.
Swoim dzisiejszym oświadczeniem Agnieszka Jurewicz wielce ułatwiła sprawę prezydentowi Henrykowi Słoninie. Prezydent, przynajmniej na razie, nie musi robić nic. Prawo obliguje Prezydenta do nominowania na stanowisko dyrektora zwyciężczynię konkursu, jeśli ta się nominacji nie zrzeka.
Mam nadzieję, że tę „bezczynność” Prezydent wykorzysta na przyjrzenie się swojej administracji oświatowej oraz konkursom na stanowiska kierownicze. I uwierzy, że tylko jawność życia publicznego uchroni Go przed problemami, jakie przeżywa dzisiaj. A jeżeli będą spory i kontrowersje (bo takie będą zawsze), to będą miały one charakter merytoryczny, ponieważ On wyposażył adwersarzy w argumenty.
Mam również nadzieję, że stronnicy Andrzeja Korpackiego, także on sam, podejmą dialog z Agnieszką Jurewicz, do którego zaprosiła w dzisiejszym (może zbyt oschłym) oświadczeniu. I że może z tego wszystkiego wyniknie coś dobrego dla elbląskiej oświaty. Niezależnie od tego, jak spór o dyrektora II LO się zakończy.
Andrzej Korpacki był pewnie przez dwie kadencje dobrym dyrektorem ZSO nr 2, skoro jego przegrana wywołała „pospolite ruszenie” jego podwładnych (nauczycieli), uczniów szkoły i ich rodziców, choć przecież są wakacje - okres najmniej sprzyjający organizowaniu się szkolnej społeczności. Jako dziennikarz i współzałożyciel Elbląskiego Forum Obywatelskiego obserwowałem tę grupę na czwartkowej (25 czerwca) sesji Rady Miejskiej z dużą przyjemnością. Jednym z głównych celów EFO jest przecież budzenie świadomości obywatelskiej elblążan, by potrafili się organizować i rozmawiać z władzą o ważnych dla nich sprawach. Oni to potrafili - ponad stuosobowa delegacja złożona w przeważającej części z młodzieży jasno wyraziła swoje racje i zachowała się w ratuszu nienagannie.
Później satysfakcja nieco ustąpiła, gdy zacząłem czytać fora internetowe. Tam bowiem wstawiennictwo za Andrzejem Korpackim zbyt często przeradzało się w nagonkę na Agnieszkę Jurewicz, której „wina” polega wyłącznie na tym, że wygrała ten konkurs. Ze wstydem przyznaję, że niektóre elbląskie media tę nagonkę podsycały.
Wszystkiemu winna jest władza...
Znowu? - zapyta ktoś. Tak, znowu. Konkretnie - niechęć władzy do jawności życia publicznego, jej skłonność do utajniania wszystkiego (nie mam tu na myśli nikogo konkretnego, lecz władzę jako taką - i szczebla samorządowego, i państwowego).
Brak jakiegokolwiek komunikatu, choćby sentencji werdyktu komisji konkursowej, nie mówiąc już o upublicznieniu koncepcji zaprezentowanych przez oboje kandydatów, spowodował, że spór o dyrektora ZSO nr 2 nie mógł być merytoryczny, więc stał się sporem personalnym. Okrągłe formułki wygłaszane do kamery przez Annę Korzeniowską, naczelnik Wydziału Edukacji Urzędu Miasta niewiele tu wniosły.
Natomiast brak jasnych przesłanek co tego, kiedy Wydział Oświaty UM ogłasza konkurs na dyrektora, a kiedy urzędującemu przedłuża umowę na kolejną kadencję, upoważnia do podejrzeń, że tylko dyrektorzy „zaprzyjaźnieni” z władzą mogą w Elblągu konkursu uniknąć, pozostając na stanowiskach.
I w końcu... Dziś ogłoszono wyniki matur. Ich utajnienie przez Minister Edukacji szybko pokazało skutek przeciwny do zamierzonego. Zamierzony był z pozoru „szlachetny”, byśmy nie porównywali wyników szkół, których szanse nie są równe. Nie wierzę jednak, by ktoś przytomny porównywał wyniki szkoły z centralnej dzielnicy Warszawy i tej z małego miasteczka na Żuławach, i wyłącznie na podstawie porównania wyników oceniał pracę żuławskich nauczycieli.
Jaki więc jest skutek utajnienia? A no taki: niechętni Agnieszce Jurewicz podważają jej kompetencje nauczycielskie, a ja nie mogę sprawdzić, jak jej uczniowie zdali maturę z języka polskiego. Niechętni Andrzejowi Korpackiemu piszą, że ZSO nr 2 wcale nie jest taką dobrą szkołą, jeśli chodzi o wyniki. A ja nie mogę sprawdzić, jak zdali maturę uczniowie ZSO nr 2 choćby na tle innych elbląskich szkół.
Dlatego wszystkiemu winna jest władza.
W obronie konkursów
Konkursy na stanowiska publiczne to jedna z ważnych zdobyczy demokracji, dlatego nie można się na nie obrażać, gdy „nasi” przegrywają. Można jedynie wówczas, gdy ma się uzasadnione podejrzenia, że są one przeprowadzane nieuczciwie. A im bardziej są one jawne, tym mniejsze pole dla takich podejrzeń.
Konkursy na dyrektorów szkół powinny się więc odbywać zawsze. Tym bardziej, że wciąż nie ma w Elblągu szkoły, którą miasto mogłoby się szczycić tak jak Gdynia swoim III LO. ZSO nr 2 też nie jest szkołą wybitną, jest podobną do I LO, III LO - szkołą na przyzwoitym, jak na ponad stutysięczne miasto, poziomie.
Swoim dzisiejszym oświadczeniem Agnieszka Jurewicz wielce ułatwiła sprawę prezydentowi Henrykowi Słoninie. Prezydent, przynajmniej na razie, nie musi robić nic. Prawo obliguje Prezydenta do nominowania na stanowisko dyrektora zwyciężczynię konkursu, jeśli ta się nominacji nie zrzeka.
Mam nadzieję, że tę „bezczynność” Prezydent wykorzysta na przyjrzenie się swojej administracji oświatowej oraz konkursom na stanowiska kierownicze. I uwierzy, że tylko jawność życia publicznego uchroni Go przed problemami, jakie przeżywa dzisiaj. A jeżeli będą spory i kontrowersje (bo takie będą zawsze), to będą miały one charakter merytoryczny, ponieważ On wyposażył adwersarzy w argumenty.
Mam również nadzieję, że stronnicy Andrzeja Korpackiego, także on sam, podejmą dialog z Agnieszką Jurewicz, do którego zaprosiła w dzisiejszym (może zbyt oschłym) oświadczeniu. I że może z tego wszystkiego wyniknie coś dobrego dla elbląskiej oświaty. Niezależnie od tego, jak spór o dyrektora II LO się zakończy.
Piotr Derlukiewicz