W październiku przy Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej rozpocznie działalność Instytut Informatyki Stosowanej. Rozmowa z rektorem PWSZ Zbigniewem Walczykiem na temat przedsięwzięcia, z którym miasto wiąże tak wielkie nadzieje.
Na jakim etapie są obecnie przygotowania do otwarcia Instytutu Informatyki Stosowanej przy PWSZ?
Przygotowania idą do przodu. Masmedia widzą tylko część problemu – ostatnio skupiły się na problemie związanym z otrzymaniem pomieszczeń w budynku po urzędzie wojewódzkim. Idziemy do przodu – Instytut Informatyki Stosowanej będzie bez względu na wszystko.
W tej chwili Ministerstwo Edukacji Narodowej zostało o przedsięwzięciu poinformowane. Natomiast procedura jest trochę dłuższa. Uruchomienie nowej specjalności trwa nierzadko cały rok. W Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej mamy jedną specjalność informatyczną, a ponieważ wszystkie specjalności, które planujemy uruchomić będą wyrastały z jednego pnia, przyjmujemy na tę specjalność kierunki profilowe, które zostaną przebudowane w specjalności. Mamy już wszystko, co jest potrzebne do powołania Instytutu Informatyki Stosowanej. A mianowicie: zgodę Senatu uczelni, zgodę Konwentu i kadrę. Przy czym kadra jest zakontraktowana od października i od tej chwili zostanie powołany instytut.
Jakiś czas temu rozmawialiśmy z Florianem Romanowskim, szefem OPeGieKa, który niechętnie wypowiadał się o zamieszaniu związanym z uzyskaniem pomieszczeń w budynku byłego urzędu wojewódzkiego.
Ja też na ten temat nie chcę mówić, bo spory polityków to nie nasza sprawa, ale dziwię się sposobem, w jaki one się odbywają. Wydaje mi się, że powołanie Instytutu Informatyki Stosowanej nie zmieni niczego jeśli chodzi o zatrudnienie w innych firmach. Wręcz przeciwnie. Walczymy o to, aby jak najwięcej ludzi mogło mieć pracę.
Jaki firmy zaangażowały się już w tworzenie instytutu?
Rozmawiamy z wieloma firmami, ale nie u wszystkich jest zrozumienie dla sprawy. Ale tak jest zawsze. Firmy patrzą na siebie nawzajem, jestem jednak przekonany, że w momencie uruchomienia projektu ten proces zaskoczy. W tej chwili zaangażowały się: OPeGieKa, Alstom Power oraz przede wszystkim EB w konglomeracie ze spółką inwestycyjną, której prezesem jest pan Borowski.
Czy nie jest tak, że szkoła będziecie kształcić poszukiwanych na rynku specjalistów, a obce firmy – właściwie za darmo – będą tych specjalistów, mówiąc brzydko, połykały?
Tak by to wyglądało. Natomiast przedsięwzięcie jest szerzej pomyślane. Szkoła będzie kształcić w określonym profilu dla potrzeb miejscowych, ale nie tylko, ponieważ będzie musiała spełniać też inne ambicje młodzieży – być może u nas będą uczyli się także ci, którzy będą chcieli kontynuować naukę na studiach magisterskich. Dlatego nie rezygnujemy ze specjalności pedagogicznej. Tym bardziej, że z jednego tylko instytutu PWSZ dzisiaj już mamy trzy specjalności kompatybilne ze specjalnościami na Uniwersytecie Gdańskim – co do innych instytutów nie otrzymałem jeszcze odpowiedzi. W Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim mamy uznane wszystkie specjalności, oprócz dwóch – anglistyki i elektrotechniki z informatyką, których ten uniwersytet nie ma.
Wspomniał pan o kadrze...
W wyniku ogłoszonego przez nas konkursu mamy cztery osoby, o których istnieniu dotąd nawet nie wiedzieliśmy. Jedna osoba jest ze Szczecina i będzie to szef instytutu. Chodzi o profesor dr hab. inż. Antoniego Wilińskiego. Pracą w Elblągu zainteresowało się też trzech doktorów – dwóch z Gdańska i jeden z Gliwic. Do Elbląga zaczynają przyjeżdżać ludzie. W chwili tworzenia PWSZ zdawałem sobie sprawę, że będzie to proces długi, ale wydaje mi się, że ten proces właśnie się rozpoczął.
Miasto dysponuje obecnie sześcioma mieszkaniami dla nauczycieli języka angielskiego. Jednak nie ma chętnych na taka posadę w Elblągu. Jak udało się panu przyciągnąć kadrę do tworzonego instytutu?
Polega to na tym – jeżeli w Elblągu równolegle z Instytutem Informatyki Stosowanej nie powstanie Centrum Informatyczne, to będę miał kadrę na rok lub dwa. Ci specjaliści muszą zarabiać pieniądze. Oni zgłosili się na ofertę łączoną – pracy w Instytucie i Centrum. I tylko w ten sposób. Dodatkowoplanowane są jeszcze domki dla kadry. To się miastu opłaca. Teraz wydamy 200-250 tys. złotych, ale za jakiś czas tantiemy z tej inwestycji będą nieporównywalnie większe. Można zadać pytanie następujące: Ile można wybudować mieszkań dla bezrobotnych za 250 tys. zł? Dwa?..
Jak ocenia pan współpracę z władzami miasta?
Współpraca z władzami miasta jest bardzo dobra - przede wszystkim z prezydentem Henrykiem Słoniną bardzo mocno zaangażowanym w tworzenie Centrum Informatyki i rozumiejącym problemy aglomeracji elbląskiej, jak i Radą Miejską w Elblągu. Współpracujemy także z władzami wojewódzkimi: marszałkiem sejmiku Andrzejem Ryńskim, wicemarszałkami sejmiku i wojewodą Zbigniewem Babalskim.
Czyli ponad podziałami politycznymi.
Każdy z nas ma własne poglądy, ale zdajemy sobie sprawę, że osobistych poglądów nie wolno włączać w taką sprawę. Trzeba próbować współpracować ze wszystkimi. Demokracja polega przecież na konstruktywnej współpracy.
Jak ocenia pan szansę na powtórzeniu w Elblągu sukcesu z Ronneby, skąd zaczerpnięto pomysł utworzenia Instytutu i Centrum?
Mamy szansę na powtórzenie sukcesu z Ronneby. Wszystkie warunki na starcie zostały spełnione, aby przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem. Dopóki chcemy współpracować ze sobą i widzimy cele społeczne tworzenia instytutu, dopóty będzie dobrze.
W Gdańsku swoje siedziby ma wiele firm związanych z informatyką, a w specjalnej strefie ekonomicznej w Tczewie lokują się firmy produkcyjne związane z tą dziedziną gospodarki. Czy nie obawia się pan, że wykształceni specjaliści odpłyną z Elbląga właśnie tam?
Wszyscy którzy się urodzili w Elblągu, mieszkać w tym mieście nie mogą. Takie jest życie. Jeżeli młodzi ludzie nie będą mieli atrakcyjnego zawodu, zostaną w Elblągu na pewno... Chodzi o to, aby dać wiedzę i dyplomy, aby młodzieży dać prace nawet u obcego pracodawcy, bądź aby ci młodzi ludzie założyli własne firmy tutaj. W tym przypadku chodzi o pojemność infrastruktury. Jeśli infrastruktura będzie wzmacniana, to absolwenci instytutu informatyki zostaną w Elblągu. A taki są prognozy. Działalność informatyczna ma swoją specyfikę – produkt przemieszcza się bardzo szybko, niezależnie o tego, gdzie powstał.
PWSZ rozwija się bardzo dynamicznie. Czy mamy w Elblągu szansę na studia magisterskie. Albo inaczej – jakie są założone granice rozwoju uczelni?
Jest bardzo trudno rokować o zmianach jakościowych, ponieważ często nie mamy na to wpływu. Obecnie możemy kształcić na poziomie licencjackim. Jeżeli się zmienia przepisy, to możemy spróbować kształcić inaczej. Ostatnio krytykowane jest szkolnictwo dwuetapowe – najpierw zawód, potem magisterium. Jednak na świecie właśnie taki model szkolnictwa zrobił karierę i się utrzymuje. Niemiecki personel przemysłowy w 75 procentach jest wykształcony właśnie na poziomie licencjackim. To o czymś świadczy. W przypadku nauk politechnicznych uważam, że każdy magister powinien być najpierw inżynierem. Oczywiście są kierunki kształcenia, gdzie tego się nie da zrobić. Są to kierunki przede wszystkim uniwersytecki, jak prawo, fizyka itp.
Taka szkoła, jak nasza, powinna działać w systemie kształcenia pierwszego stopnia po to, aby młodzież mogła w tańszy sposób kształcić się na miejscu, a potem pójść dalej albo podjąć pracę. Uważam, że ten profil jest dobry. O magisterium w Elblągu na razie nie chciałbym mówić, aby nie być posądzonym o megalomanię...
PWSZ został powołany z kilkoma podobnymi uczelniami. Jak wypadamy na ich tle?
Zostaliśmy powołani w gronie ośmiu innych szkół. Idziemy mniej więcej równo. Mamy tę przewagę, że wyspecjalizowaliśmy się w pewnych problemach i ministerstwo już teraz dyskutuje z nami pewne sprawy dotyczące prowadzenia takiej szkoły, co daje nam dodatkową satysfakcję.
Przeczytaj także rozmowę, jaką przeprowadziliśmy z Florianem Romanowskim, szefem OPeGieKa
Przygotowania idą do przodu. Masmedia widzą tylko część problemu – ostatnio skupiły się na problemie związanym z otrzymaniem pomieszczeń w budynku po urzędzie wojewódzkim. Idziemy do przodu – Instytut Informatyki Stosowanej będzie bez względu na wszystko.
W tej chwili Ministerstwo Edukacji Narodowej zostało o przedsięwzięciu poinformowane. Natomiast procedura jest trochę dłuższa. Uruchomienie nowej specjalności trwa nierzadko cały rok. W Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej mamy jedną specjalność informatyczną, a ponieważ wszystkie specjalności, które planujemy uruchomić będą wyrastały z jednego pnia, przyjmujemy na tę specjalność kierunki profilowe, które zostaną przebudowane w specjalności. Mamy już wszystko, co jest potrzebne do powołania Instytutu Informatyki Stosowanej. A mianowicie: zgodę Senatu uczelni, zgodę Konwentu i kadrę. Przy czym kadra jest zakontraktowana od października i od tej chwili zostanie powołany instytut.
Jakiś czas temu rozmawialiśmy z Florianem Romanowskim, szefem OPeGieKa, który niechętnie wypowiadał się o zamieszaniu związanym z uzyskaniem pomieszczeń w budynku byłego urzędu wojewódzkiego.
Ja też na ten temat nie chcę mówić, bo spory polityków to nie nasza sprawa, ale dziwię się sposobem, w jaki one się odbywają. Wydaje mi się, że powołanie Instytutu Informatyki Stosowanej nie zmieni niczego jeśli chodzi o zatrudnienie w innych firmach. Wręcz przeciwnie. Walczymy o to, aby jak najwięcej ludzi mogło mieć pracę.
Jaki firmy zaangażowały się już w tworzenie instytutu?
Rozmawiamy z wieloma firmami, ale nie u wszystkich jest zrozumienie dla sprawy. Ale tak jest zawsze. Firmy patrzą na siebie nawzajem, jestem jednak przekonany, że w momencie uruchomienia projektu ten proces zaskoczy. W tej chwili zaangażowały się: OPeGieKa, Alstom Power oraz przede wszystkim EB w konglomeracie ze spółką inwestycyjną, której prezesem jest pan Borowski.
Czy nie jest tak, że szkoła będziecie kształcić poszukiwanych na rynku specjalistów, a obce firmy – właściwie za darmo – będą tych specjalistów, mówiąc brzydko, połykały?
Tak by to wyglądało. Natomiast przedsięwzięcie jest szerzej pomyślane. Szkoła będzie kształcić w określonym profilu dla potrzeb miejscowych, ale nie tylko, ponieważ będzie musiała spełniać też inne ambicje młodzieży – być może u nas będą uczyli się także ci, którzy będą chcieli kontynuować naukę na studiach magisterskich. Dlatego nie rezygnujemy ze specjalności pedagogicznej. Tym bardziej, że z jednego tylko instytutu PWSZ dzisiaj już mamy trzy specjalności kompatybilne ze specjalnościami na Uniwersytecie Gdańskim – co do innych instytutów nie otrzymałem jeszcze odpowiedzi. W Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim mamy uznane wszystkie specjalności, oprócz dwóch – anglistyki i elektrotechniki z informatyką, których ten uniwersytet nie ma.
Wspomniał pan o kadrze...
W wyniku ogłoszonego przez nas konkursu mamy cztery osoby, o których istnieniu dotąd nawet nie wiedzieliśmy. Jedna osoba jest ze Szczecina i będzie to szef instytutu. Chodzi o profesor dr hab. inż. Antoniego Wilińskiego. Pracą w Elblągu zainteresowało się też trzech doktorów – dwóch z Gdańska i jeden z Gliwic. Do Elbląga zaczynają przyjeżdżać ludzie. W chwili tworzenia PWSZ zdawałem sobie sprawę, że będzie to proces długi, ale wydaje mi się, że ten proces właśnie się rozpoczął.
Miasto dysponuje obecnie sześcioma mieszkaniami dla nauczycieli języka angielskiego. Jednak nie ma chętnych na taka posadę w Elblągu. Jak udało się panu przyciągnąć kadrę do tworzonego instytutu?
Polega to na tym – jeżeli w Elblągu równolegle z Instytutem Informatyki Stosowanej nie powstanie Centrum Informatyczne, to będę miał kadrę na rok lub dwa. Ci specjaliści muszą zarabiać pieniądze. Oni zgłosili się na ofertę łączoną – pracy w Instytucie i Centrum. I tylko w ten sposób. Dodatkowoplanowane są jeszcze domki dla kadry. To się miastu opłaca. Teraz wydamy 200-250 tys. złotych, ale za jakiś czas tantiemy z tej inwestycji będą nieporównywalnie większe. Można zadać pytanie następujące: Ile można wybudować mieszkań dla bezrobotnych za 250 tys. zł? Dwa?..
Jak ocenia pan współpracę z władzami miasta?
Współpraca z władzami miasta jest bardzo dobra - przede wszystkim z prezydentem Henrykiem Słoniną bardzo mocno zaangażowanym w tworzenie Centrum Informatyki i rozumiejącym problemy aglomeracji elbląskiej, jak i Radą Miejską w Elblągu. Współpracujemy także z władzami wojewódzkimi: marszałkiem sejmiku Andrzejem Ryńskim, wicemarszałkami sejmiku i wojewodą Zbigniewem Babalskim.
Czyli ponad podziałami politycznymi.
Każdy z nas ma własne poglądy, ale zdajemy sobie sprawę, że osobistych poglądów nie wolno włączać w taką sprawę. Trzeba próbować współpracować ze wszystkimi. Demokracja polega przecież na konstruktywnej współpracy.
Jak ocenia pan szansę na powtórzeniu w Elblągu sukcesu z Ronneby, skąd zaczerpnięto pomysł utworzenia Instytutu i Centrum?
Mamy szansę na powtórzenie sukcesu z Ronneby. Wszystkie warunki na starcie zostały spełnione, aby przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem. Dopóki chcemy współpracować ze sobą i widzimy cele społeczne tworzenia instytutu, dopóty będzie dobrze.
W Gdańsku swoje siedziby ma wiele firm związanych z informatyką, a w specjalnej strefie ekonomicznej w Tczewie lokują się firmy produkcyjne związane z tą dziedziną gospodarki. Czy nie obawia się pan, że wykształceni specjaliści odpłyną z Elbląga właśnie tam?
Wszyscy którzy się urodzili w Elblągu, mieszkać w tym mieście nie mogą. Takie jest życie. Jeżeli młodzi ludzie nie będą mieli atrakcyjnego zawodu, zostaną w Elblągu na pewno... Chodzi o to, aby dać wiedzę i dyplomy, aby młodzieży dać prace nawet u obcego pracodawcy, bądź aby ci młodzi ludzie założyli własne firmy tutaj. W tym przypadku chodzi o pojemność infrastruktury. Jeśli infrastruktura będzie wzmacniana, to absolwenci instytutu informatyki zostaną w Elblągu. A taki są prognozy. Działalność informatyczna ma swoją specyfikę – produkt przemieszcza się bardzo szybko, niezależnie o tego, gdzie powstał.
PWSZ rozwija się bardzo dynamicznie. Czy mamy w Elblągu szansę na studia magisterskie. Albo inaczej – jakie są założone granice rozwoju uczelni?
Jest bardzo trudno rokować o zmianach jakościowych, ponieważ często nie mamy na to wpływu. Obecnie możemy kształcić na poziomie licencjackim. Jeżeli się zmienia przepisy, to możemy spróbować kształcić inaczej. Ostatnio krytykowane jest szkolnictwo dwuetapowe – najpierw zawód, potem magisterium. Jednak na świecie właśnie taki model szkolnictwa zrobił karierę i się utrzymuje. Niemiecki personel przemysłowy w 75 procentach jest wykształcony właśnie na poziomie licencjackim. To o czymś świadczy. W przypadku nauk politechnicznych uważam, że każdy magister powinien być najpierw inżynierem. Oczywiście są kierunki kształcenia, gdzie tego się nie da zrobić. Są to kierunki przede wszystkim uniwersytecki, jak prawo, fizyka itp.
Taka szkoła, jak nasza, powinna działać w systemie kształcenia pierwszego stopnia po to, aby młodzież mogła w tańszy sposób kształcić się na miejscu, a potem pójść dalej albo podjąć pracę. Uważam, że ten profil jest dobry. O magisterium w Elblągu na razie nie chciałbym mówić, aby nie być posądzonym o megalomanię...
PWSZ został powołany z kilkoma podobnymi uczelniami. Jak wypadamy na ich tle?
Zostaliśmy powołani w gronie ośmiu innych szkół. Idziemy mniej więcej równo. Mamy tę przewagę, że wyspecjalizowaliśmy się w pewnych problemach i ministerstwo już teraz dyskutuje z nami pewne sprawy dotyczące prowadzenia takiej szkoły, co daje nam dodatkową satysfakcję.
Przeczytaj także rozmowę, jaką przeprowadziliśmy z Florianem Romanowskim, szefem OPeGieKa
przyg. M