Rozmowa z Darkiem Stosikiem z Komendy Hufca ZHP w Elblągu i Juliuszem Markiem, redaktorem naczelnym Telewizji Elbląskiej.
Joanna Ułanowska-Horn: Właściwie już można podsumować tegoroczny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jak orkiestra grała w Elblągu?
Darek Stosik: Myślę, że grała bardzo mocno, chyba lepiej niż w tamtym roku. Nie było zbyt wielu imprez, ale chyba wszystko było przygotowane trochę lepiej.
J.U.: Jak było z zaangażowaniem zespołów, które występowały na scenach? Słyszałam, że o tym, kto wystąpi, dowiadywaliście się dosłownie na kilka dni przed Finałem?
D.S.: Ludzie zaczynają myśleć o Orkiestrze dopiero po Świętach i Nowym roku. Wiemy, że nie ma się co denerwować, bo zespoły i tak się zgłoszą. W tym roku zdarzyło się nawet, że dla niektórych zabrakło miejsca.
J.U.: A jak oceniasz zainteresowanie elblążan akcją Wielkiej Orkiestry?
D.S.: Przewinęło się bardzo wiele osób. Ja byłem właściwie w sztabie, więc nie obserwowałem tego na bieżąco, ale ktoś mi mówił, że na "Światełku do nieba" było nawet około 5 tysięcy osób.
J.U.: Juliuszu, a jak ty oceniasz tegoroczny Finał w Elblągu?
Juliusz Marek: Zawsze jest niedosyt, bo zawsze można powiedzieć, że chciałoby się lepiej. Jednak jesteśmy miastem powiatowym, tu nie ma oddziału telewizji publicznej, która jest organizatorem Wielkiej Orkiestry. Telewizja Polska do wielu miejsc pojechała ze sprzętem, z pieniędzmi i z wykonawcami. Telewizja Polska to nie wolontariusze. My musimy oddzielić to, co robi się u nas i to co robi się instytucjonalnie. Elbląskie instytucje jakoś uciekają w tym dniu, zamykają się, biorą jakieś urlopy... Dlatego u nas nie można przebijać się pieniędzmi, bo gdzie indziej włączają się do licytacji lokalne firmy. U nas zdecydowana większość zebranych pieniędzy to są pieniądze od ludzi.
J.U.: A co musielibyśmy zrobić, by zaistnieć w telewizji ogólnopolskiej? Przecież ekipa Telewizji Polskiej była w mieście i nawet filmowała (Orkiestrę w Elblągu pokazywała gdaska Panorama - dop. red.).
J.M.: Przede wszystkim sami musimy rozmawiać i lepiej wszystko zaplanować. My, jako Telewizja Elbląska nie mamy zbyt wiele czasu, by się przygotować do orkiestry. Telewizja Polska ma wielkie pieniądze i cały sztab ludzi, którzy mogą wszystko przygotować. Na pewno w przyszłym roku będziemy grali już w sobotę przed niedzielnym finałem. Przygotujemy licytacje i całą sobotę poświęcimy temu, by zachęcić ludzi do wyjścia w miasto. I być może Jedenasty finał będzie wyglądał tak, że sobota będzie telewizyjna, niedziela w mieście, a poniedziałek radiowy (w poniedziałek po finale odbyła się w Radiu El licytacja złotego serduszka - dop. red.).
J.U.: Ile na dzisiaj pieniędzy zebrano?
D.S.: Cały czas liczymy i podajemy szacunkowo, ale na dzisiaj to jest ponad 85 tysięcy zł. Są jeszcze monety najróżniejszych państw. Nie mamy obowiązku przeliczania tych pieniędzy, więc zapakowaliśmy je w worek i wysłaliśmy do NBP. Dla mnie najważniejsze jest to, że zebraliśmy wspólnie 200 kilogramów. Była też moneta z XIV wieku, z 1606 roku, do tego biżuteria srebrna i złota, komplet kolczyków z brylantami i szafirem. To przedstawia wartość 2648 zł. Były też bony towarowe, a nawet talon na mundur policyjny. Zebraliśmy też mnóstwo maskotek.
J.U.: Czy za rok uda nam się w Elblągu zebrać 100 tysięcy zł?
D.S.: Jesteśmy cały czas przekonani, że to się nam uda. Tym bardziej, że słyszę już zapowiedzi, że przyszłoroczny finał otrzyma solidną pomoc od mediów.
J.M.: Możemy tę sumę przekroczyć, ale konieczna jest umiejętność wciągnięcia do zabawy firm. Trzeba się do tego solidnie przygotować i poszukać wsparcia w organizacjach samorządowych. Tylko pytanie: czy my gramy o liczby. Czy nie jest jednak fantastyczne to, że w niedzielę trudno spotkać człowieka, który nie ma czerwonego serduszka przyklejonego na kurtce. Ta akcja jednoczy społeczeństwo i daje nadzieję.
Wywiady studia El emitowane są w Telewizji Elbląskiej w każdy wtorek i piątek po Wiadomościach o 17.15.
Zobacz fotoreportaż w finału Orkiestry w Elblągu
Darek Stosik: Myślę, że grała bardzo mocno, chyba lepiej niż w tamtym roku. Nie było zbyt wielu imprez, ale chyba wszystko było przygotowane trochę lepiej.
J.U.: Jak było z zaangażowaniem zespołów, które występowały na scenach? Słyszałam, że o tym, kto wystąpi, dowiadywaliście się dosłownie na kilka dni przed Finałem?
D.S.: Ludzie zaczynają myśleć o Orkiestrze dopiero po Świętach i Nowym roku. Wiemy, że nie ma się co denerwować, bo zespoły i tak się zgłoszą. W tym roku zdarzyło się nawet, że dla niektórych zabrakło miejsca.
J.U.: A jak oceniasz zainteresowanie elblążan akcją Wielkiej Orkiestry?
D.S.: Przewinęło się bardzo wiele osób. Ja byłem właściwie w sztabie, więc nie obserwowałem tego na bieżąco, ale ktoś mi mówił, że na "Światełku do nieba" było nawet około 5 tysięcy osób.
J.U.: Juliuszu, a jak ty oceniasz tegoroczny Finał w Elblągu?
Juliusz Marek: Zawsze jest niedosyt, bo zawsze można powiedzieć, że chciałoby się lepiej. Jednak jesteśmy miastem powiatowym, tu nie ma oddziału telewizji publicznej, która jest organizatorem Wielkiej Orkiestry. Telewizja Polska do wielu miejsc pojechała ze sprzętem, z pieniędzmi i z wykonawcami. Telewizja Polska to nie wolontariusze. My musimy oddzielić to, co robi się u nas i to co robi się instytucjonalnie. Elbląskie instytucje jakoś uciekają w tym dniu, zamykają się, biorą jakieś urlopy... Dlatego u nas nie można przebijać się pieniędzmi, bo gdzie indziej włączają się do licytacji lokalne firmy. U nas zdecydowana większość zebranych pieniędzy to są pieniądze od ludzi.
J.U.: A co musielibyśmy zrobić, by zaistnieć w telewizji ogólnopolskiej? Przecież ekipa Telewizji Polskiej była w mieście i nawet filmowała (Orkiestrę w Elblągu pokazywała gdaska Panorama - dop. red.).
J.M.: Przede wszystkim sami musimy rozmawiać i lepiej wszystko zaplanować. My, jako Telewizja Elbląska nie mamy zbyt wiele czasu, by się przygotować do orkiestry. Telewizja Polska ma wielkie pieniądze i cały sztab ludzi, którzy mogą wszystko przygotować. Na pewno w przyszłym roku będziemy grali już w sobotę przed niedzielnym finałem. Przygotujemy licytacje i całą sobotę poświęcimy temu, by zachęcić ludzi do wyjścia w miasto. I być może Jedenasty finał będzie wyglądał tak, że sobota będzie telewizyjna, niedziela w mieście, a poniedziałek radiowy (w poniedziałek po finale odbyła się w Radiu El licytacja złotego serduszka - dop. red.).
J.U.: Ile na dzisiaj pieniędzy zebrano?
D.S.: Cały czas liczymy i podajemy szacunkowo, ale na dzisiaj to jest ponad 85 tysięcy zł. Są jeszcze monety najróżniejszych państw. Nie mamy obowiązku przeliczania tych pieniędzy, więc zapakowaliśmy je w worek i wysłaliśmy do NBP. Dla mnie najważniejsze jest to, że zebraliśmy wspólnie 200 kilogramów. Była też moneta z XIV wieku, z 1606 roku, do tego biżuteria srebrna i złota, komplet kolczyków z brylantami i szafirem. To przedstawia wartość 2648 zł. Były też bony towarowe, a nawet talon na mundur policyjny. Zebraliśmy też mnóstwo maskotek.
J.U.: Czy za rok uda nam się w Elblągu zebrać 100 tysięcy zł?
D.S.: Jesteśmy cały czas przekonani, że to się nam uda. Tym bardziej, że słyszę już zapowiedzi, że przyszłoroczny finał otrzyma solidną pomoc od mediów.
J.M.: Możemy tę sumę przekroczyć, ale konieczna jest umiejętność wciągnięcia do zabawy firm. Trzeba się do tego solidnie przygotować i poszukać wsparcia w organizacjach samorządowych. Tylko pytanie: czy my gramy o liczby. Czy nie jest jednak fantastyczne to, że w niedzielę trudno spotkać człowieka, który nie ma czerwonego serduszka przyklejonego na kurtce. Ta akcja jednoczy społeczeństwo i daje nadzieję.
Wywiady studia El emitowane są w Telewizji Elbląskiej w każdy wtorek i piątek po Wiadomościach o 17.15.
Zobacz fotoreportaż w finału Orkiestry w Elblągu
przyg. Joanna Ułanowska-Horn (Radio Olsztyn)