Tradycyjnie zostałem zaproszony na obchody Dnia Zwycięstwa do Kaliningradu. To mój chyba szósty raz, jak zająłem miejsce na trybunie... trochę szkoda, że po prawej stronie, bo wolę siedzieć za orkiestrą po lewej. Zobacz zdjęcia.
W tym roku delegacja Stowarzyszenia Lastadia* została rozszerzona. W jej skład weszli: prof. Zbigniew Karpus, wybitny badacz losów radzieckich żołnierzy wziętych do niewoli w wojnie 1920 roku; dr Henryk Składanowski, naukowo zajmujący się m.in. stosunkami polsko-sowieckimi w programach nauczania i podręcznikach historii w szkole powszechnej; płk Ryszard Klim, elbląski radny, którego chyba przedstawiać nie trzeba; red. Andrzej Nitka specjalizujący się w problematyce współczesnych zbrojeń morskich, współpracownik wielu periodyków o tematyce militarnej.
8 i 9 maja to w Rosji czas szczególny. Na chwilę milknie cały uliczny zgiełk i znikają irytujące korki. Rosjanie, na co dzień zabiegani, przystają, mają czas na spotkania z rodzinami i przyjaciółmi. Najczęściej opuszczają miasta, aby rozpocząć sezon na daczach.
Zazdroszczę Rosjanom ich dumy, której nam brakuje. My swoich kombatantów podzieliliśmy na tych właściwych, tj. zachodnich i tych właściwych inaczej, tj. walczących u boku armii radzieckiej. Kiedyś ci ze wschodu zbierali laury, a w roku 1990 wszystko się odwróciło. I dziś ci nieliczni z zachodu i powstańcy warszawscy (ale tylko z AK) są przyjmowani na salonach, a reszta tkwi w zapomnieniu, choć tak samo walczyli i przelewali krew za Polskę.
W Rosji są jedni weterani Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i 9 maja to naprawdę ich święto. Tego dnia starsze panie i panowie (jedni w mundurach, inni bez) na ulicach są wręcz oblegani i zupełnie obcy, młodzi ludzie składają im życzenia i dają kwiaty. Nawet w sklepach są obsługiwani poza kolejnością. Szkoda, że u nas nie ma takiego zwyczaju. Wojskowym (nawet tym młodszym) również składa się życzenia. Jest to swoista rekompensata za zlikwidowanie święta Armii Czerwonej i Floty (w zamian jest Dzień Obrońcy Ojczyzny).
Lubię defilady. U nas w Polsce nie ma takich jak w Rosji i chyba nigdy nie będzie. Co prawda, sprzęt tam pokazywany nie jest jakiś najnowszy. W Kaliningradzie czołgi i inny ciężki sprzęt pokazuje się tylko na transporterach kołowych…. Zresztą w tym roku go nie było. Ale mam wrażenie, że kaliningradczykom taki pokaz siły jest potrzebny dla pielęgnowania tożsamości. Inaczej, będąc półenklawą, mogłyby im do głów wpadać pomysły o autonomii?
Oczywiście defilady w Kaliningradzie nie są takie, jak w Moskwie. Tu z ruchu kołowego wyłącza się prawie całe centrum i obowiązuje tam tylko ruch pieszy. Szkoda, że byli prezydenci nie zawracali sobie głowy, aby w takich ważnych świętach uczestniczyć. Rosjanie są bardzo czuli na gesty (w tym wypadku ich brak) i słabe zainteresowanie naszych włodarzy, wydaje mi się, będzie miało znaczenie dla dalszych kontaktów, także tych gospodarczych.
Jak pan Wilk zmieni jeszcze nazwę ronda Kaliningrad (nie Kalinina), aby przypodobać się grupce dziwaków, którym imponuje kopanie Rosjan po kostkach i pobrzękiwanie szabelką, to o kontaktach i szansach, jakie możemy mieć na wschodzie, możemy zapomnieć.
*Stowarzyszenie Lastadia zajmuje się zachowywaniem dziedzictwa morskiego oraz wspiera naukową działalność w obrębie nautologii. Do tej porty przed piecami hutniczymi uratowaliśmy kuter rakietowy OPR Władysławowo (dziś w Kołobrzegu, choć mógł być eksponowany w Elblągu), najstarszy motorowy lodołamacz Lampart (dziś na Odrze), przeprowadziliśmy digitalizację prac prof. Samka, wybitnego naukowca zajmującego się na co dzień bioniką, ale także kreatora polskiego modelarstwa morskiego.
8 i 9 maja to w Rosji czas szczególny. Na chwilę milknie cały uliczny zgiełk i znikają irytujące korki. Rosjanie, na co dzień zabiegani, przystają, mają czas na spotkania z rodzinami i przyjaciółmi. Najczęściej opuszczają miasta, aby rozpocząć sezon na daczach.
Zazdroszczę Rosjanom ich dumy, której nam brakuje. My swoich kombatantów podzieliliśmy na tych właściwych, tj. zachodnich i tych właściwych inaczej, tj. walczących u boku armii radzieckiej. Kiedyś ci ze wschodu zbierali laury, a w roku 1990 wszystko się odwróciło. I dziś ci nieliczni z zachodu i powstańcy warszawscy (ale tylko z AK) są przyjmowani na salonach, a reszta tkwi w zapomnieniu, choć tak samo walczyli i przelewali krew za Polskę.
W Rosji są jedni weterani Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i 9 maja to naprawdę ich święto. Tego dnia starsze panie i panowie (jedni w mundurach, inni bez) na ulicach są wręcz oblegani i zupełnie obcy, młodzi ludzie składają im życzenia i dają kwiaty. Nawet w sklepach są obsługiwani poza kolejnością. Szkoda, że u nas nie ma takiego zwyczaju. Wojskowym (nawet tym młodszym) również składa się życzenia. Jest to swoista rekompensata za zlikwidowanie święta Armii Czerwonej i Floty (w zamian jest Dzień Obrońcy Ojczyzny).
Lubię defilady. U nas w Polsce nie ma takich jak w Rosji i chyba nigdy nie będzie. Co prawda, sprzęt tam pokazywany nie jest jakiś najnowszy. W Kaliningradzie czołgi i inny ciężki sprzęt pokazuje się tylko na transporterach kołowych…. Zresztą w tym roku go nie było. Ale mam wrażenie, że kaliningradczykom taki pokaz siły jest potrzebny dla pielęgnowania tożsamości. Inaczej, będąc półenklawą, mogłyby im do głów wpadać pomysły o autonomii?
Oczywiście defilady w Kaliningradzie nie są takie, jak w Moskwie. Tu z ruchu kołowego wyłącza się prawie całe centrum i obowiązuje tam tylko ruch pieszy. Szkoda, że byli prezydenci nie zawracali sobie głowy, aby w takich ważnych świętach uczestniczyć. Rosjanie są bardzo czuli na gesty (w tym wypadku ich brak) i słabe zainteresowanie naszych włodarzy, wydaje mi się, będzie miało znaczenie dla dalszych kontaktów, także tych gospodarczych.
Jak pan Wilk zmieni jeszcze nazwę ronda Kaliningrad (nie Kalinina), aby przypodobać się grupce dziwaków, którym imponuje kopanie Rosjan po kostkach i pobrzękiwanie szabelką, to o kontaktach i szansach, jakie możemy mieć na wschodzie, możemy zapomnieć.
*Stowarzyszenie Lastadia zajmuje się zachowywaniem dziedzictwa morskiego oraz wspiera naukową działalność w obrębie nautologii. Do tej porty przed piecami hutniczymi uratowaliśmy kuter rakietowy OPR Władysławowo (dziś w Kołobrzegu, choć mógł być eksponowany w Elblągu), najstarszy motorowy lodołamacz Lampart (dziś na Odrze), przeprowadziliśmy digitalizację prac prof. Samka, wybitnego naukowca zajmującego się na co dzień bioniką, ale także kreatora polskiego modelarstwa morskiego.
dr Michał Glock