Szkoda słów jesteście poplecznikami prokuratorów stanu wojennego i tak samo wiarygodni jak TW BALBINA (czytaj mlaskacz), który o tej porze dnia w stanie wojennym jeszcze spał, a o wprowadzonym stanie dowiedział się o 11.00 z ambony w kościele. Potem była wycieczka na komendę, jedzenie pączków z milicjantami i po dwóch godzinach "internowania" powrót do mamy i kota. Ot i wszystko.