Do naszej redakcji napłynęły dziesiątki maili z informacjami i zdjęciami Czytelników o wycince drzew na terenie Wysoczyzny Elbląskiej z prośbą o interwencję. Chociaż ten temat podejmowaliśmy już niejednokrotnie, to wracamy do niego. Tym razem na miejsce wycinek wybraliśmy się z Janem Piotrowskim, rzecznikiem prasowym Nadleśnictwa Elbląg, prosząc o wyjaśnienie tej sprawy. Zdjęcia.
„To są lasy gospodarcze”
Z Janem Piotrowskim wybraliśmy się w okolice Łęcza (gmina Tolkmicko), to z tego terenu napłynęło najwięcej próśb od naszych Czytelników o interwencje. Jak wyjaśnia rzecznik Nadleśnictwa Elbląg, lasy które nas otaczają, od Elbląga do Fromborka, czyli teren całej Wysoczyzny Elbląskiej, jak i Mierzei Wiślanej są to tzw. lasy gospodarcze.
- Na tym obszarze mamy takie formy ochrony przyrody jak: Park Krajobrazowy Wysoczyzny Elbląskiej, rezerwaty przyrody, obszary chronionego krajobrazu, użytki ekologiczne, strefy wokół gniazd ptasich i różne inne formy ochrony przyrody, regulowane przez polskie prawo. Jednocześnie cały ten las jest także lasem gospodarczym. W parkach narodowych obowiązują inne zasady odnośnie wyrębu, jednak na naszym terenie nie ma takiej formy ochrony przyrody - mówi leśnik.
„Ten las już ktoś kiedyś wyciął”
Jak wyjaśnia Jan Piotrowski las, w którym jesteśmy razem z nim, już kiedyś leśnicy wycięli.
- Wycięli, posadzili, potem minęło 150 lat i ponownie go wycięli, by znów potem go posadzić. Minęło kolejnych 150 lat leśnicy ponownie go wycieli i ponownie posadzili. I właśnie teraz jesteśmy mniej więcej na etapie, że minęło kolejnych 150 lat i my go znowu wycinamy i sadzimy. W naszym nadleśnictwie jest 18 tys. hektarów lasów i mamy około 15 procent gruntów wyłączonych z produkcji leśnej. To są obszary, na których w ogóle nie wycinamy drzew. 2,5 hektara lasu mamy na tym całym obszarze, którego w ogóle nie tkniemy, nie wchodzimy tam z piłą. Nie pozyskujemy tam drewna. To są rezerwaty przyrody, strefy wokół gniazd, czy kępy ekologiczne, które zostawiamy. Są też tzw. powierzchnie referencyjne i my jako leśnicy mamy swoje wewnętrzne zasady, w ramach których, staramy się chronić te cenne obszary lasu. Staramy się chronić na przykład obszary, które są wzdłuż potoków, czy małe dolinki. Są to cenne przyrodniczo rzeczy, więc my ich nie ruszamy. Na powierzchniach referencyjnych są czasami prowadzone przez nas badania naukowe, a takich miejsc jest sporo. Mamy miejsca w lasach, gdzie pozyskujemy drewno, gdzie tylko robimy przecinki, mamy miejsca, gdzie wycinamy drzewa i sadzimy nowe – wyjaśnia Jan Piotrowski.
Czytelnicy: to jest rzeź drzew
Jak piszą nasi Czytelnicy, las od Łęcza do Kadyn wygląda niczym „rzeź drzew”. Dlaczego tutaj była prowadzona wycinka?
- Stoimy tutaj i co widzimy? Widzimy wycięte drzewa, ale co jeszcze widzimy? Drzewa, które stoją i rosną, a jak spojrzymy na horyzont to zobaczymy tam las, wszędzie wokół nas jest las. Przed nami jest kawałek otwartej przestrzeni, to 30 arów i to jest przestrzeń, która została wycięta. Jednak to jest tylko 30 arów, ale jak wspomnieliśmy mamy 18 tys. hektarów lasu w Nadleśnictwie Elbląg. Mamy tutaj las w wieku około 130 lat. To oznacza, że jest to moment, w którym drzewa są jeszcze na tyle „sprawne”, by wytwarzać zdrowe nasiona, które mogą się obsiać, i z których może powstać nowy las. Potem te drzewa zaczynają się starzeć, rok, czy dwa później nie ma problemu. Jednak 30 lat, czy 50 lat później te nasiona mogą być dużo słabsze. Za kolejnych sto lat mogą w ogóle nie wytwarzać nasion, albo nasiona, które są płonne, czyli w środku puste. Nowy las z nich już nie powstanie. Naukowcy wypracowali taką metodę, by las jak najdłużej trwał, ale jednocześnie drewno, które pozyskujemy, nadawało się do użytku i żeby las był w stanie się odnowić w tym miejscu. Co nam po takim drewnie, które będzie stare, chore, wyniszczone przez grzyby, z niego nic nie zrobimy: nawet tego przysłowiowego stolika? Nikt nie wykona sobie konstrukcji dachowej z drewna porośniętego grzybami – mówi Jan Piotrowski.
„Wiek rębny”
Jak wyjaśnia Jan Piotrowski, wiek rębny drzew zależy od gatunku. - Dla dębu mamy od 140 do 180 lat, dla buka jest to około 130 lat, dla sosny od 80 do 120 lat. Park krajobrazowy jest to taką formą ochrony przyrody, która ma na celu zachowanie krajobrazu, ale ma też takie założenie, że będzie się w nim odbywało się zrównoważone wykorzystanie terenów. Nie zakazujemy w nim uprawy roli, nie zakazujemy w nim rozbudowy wsi, czy domów, nie zakazujemy w nim pozyskania drewna, ale jednocześnie to pozyskanie drewna ma być podporządkowane takim zasadom, żeby nie wyciąć lasu i zrobić tam blokowiska, tylko zachowujemy tam krajobraz. Oczywiście pozyskujemy drewno i oczywiście ten las się zmienia. Ludzie patrzą na las z perspektywy swojego życia, czyli chwili obecnej. A my zajmując się lasem, patrzymy na las w perspektywie 120-letniej i dalszej – wyjaśnia Jan Piotrowski.
Rzecznik twierdzi, że to co dziś robią leśnicy w lesie jest perspektywą dalekowzroczną, sięgającą dalej niż życie człowieka.
Jak to jest z nasadzeniami?
Stoimy obok czegoś, co Jan Piotrowski nazywa stożkiem wzrostu. - Tutaj wcześniej nie było drzew. Obsiały się one samodzielnie, najprawdopodobniej zostało wycięte przez leśniczego drzewo, po to, żeby las mógł się obsiewać sam. Gdy mamy taki malutki lasek dwu, trzymetrowy, to żeby dalej mógł się on rozrastać naturalnie, trzeba było dać mu więcej przestrzeni. Musi dostać więcej światła, aby nasiona, które tam spadną mogły się rozrosnąć. Jeśli są duże drzewa, tak jak w miejscu, w którym stoimy, to pod spodem nie ma młodych drzew. Jeśli się obsiewają, to zaraz umierają, ponieważ nie mają światła i wody, bo korzenie, które rosną gęsto wokół nich mają silny system i tę wodę zabierają – wyjaśnia Jan Piotrowski.
Nowe drzewa można, jak twierdzi Jan Piotrowski, zasadzić po około 5 latach od wycinki.
- To wynika z różnych czynników. Dlaczego nie dzisiaj? Dlaczego nie od razu? Po wycięciu drzewa jego pień wytwarza zapach świeżego drewna, to przyciąga owady. Jak posadzimy młode drzewka i tych owadów przyleci dużo, to one nie mają na czym żerować, więc żerują na małych drzewkach. My posadzimy od razu drzewka, a one wszystkie zginą. Owady je po prostu zjedzą. Czekamy więc 2 czy 3 lata, aż ten zapach wywietrzeje, pnie już trochę obeschną i wówczas już owady nie przylatują – wyjaśnia rzecznik Nadleśnictwa Elbląg.
„Zwierzęta nie mają adresu”
Czytelnicy zadają nam pytania, co ze zwierzętami, które zamieszkiwały wycięty las?
- Zwierzęta nie mieszkają pod konkretnym adresem. Lisy budują sobie norę, ale jednocześnie korzystają z kilku różnych nor. Identycznie borsuki, jak budują, to cały system nor. Zwierzę z jednego miejsca korzysta przede wszystkim wtedy, kiedy się rozmnaża, aby czuło się bezpiecznie. Zwierzęta się po prostu przemieszczają po lesie. Ptaki też korzystają z dziupli w okresie lęgowym potem już także przemieszczają się po lesie. Przypomnę, że nie istnieje coś takiego jak zakaz wycinki drzew w okresie lęgowym. Zgodnie z przepisami w okresie lęgowym można ciąć, ale trzeba mieć pewność, że w danym miejscu nie ma ptaków. Jeśli chodzi o miasta, to tam zwracamy szczególną uwagę na to. Miasto to miejsce, gdzie przyroda istnieje w bardzo ograniczonym zakresie. Tam staramy się zadbać o każde jedno drzewo. W lesie, nawet w miejscu gdzie stoimy, czyli na wycince, to widzimy także dużo drzew i ptaki mają gdzie bytować Przed każdym pozyskaniem drewna planujemy to w czasie. Przykładowo: rok czy dwa lata wcześniej chodzimy po lesie i planujemy. Leśniczy musi na mapę nanieść wszystkie drzewa gdzie są dziuple. Nawet jeśli nie ma w niej ptaka, bo on to robi zimą, to jeśli widzi dziuplę, zaznacza ją sobie na mapkę. Potem jeszcze raz przed wejściem do lasu, gdy wysyła już tam drwali, by rozpoczęli wycinkę to jeszcze raz ma obowiązek wejść i sprawdzić gdzie są dziuple, by czegoś nie pominął – podkreśla Jan Piotrowski.
„Co z tym drewnem?”
- Chodzi o to, czy drewno jedzie do Chin? To jest taki temat, który budzi emocje. Ludzie mówią, że nie dość że wycinamy, to nie zostanie ono w Polsce. My tam wozimy mniej niż 5 procent drewna, które jest pozyskiwane. W tym roku było to około 1,5 proc. Jako leśnicy nie jesteśmy w stanie odpowiadać za to, co się dzieje dalej z drewnem. Pozyskujemy je i sprzedajemy je na platformach elektronicznych. Nie jesteśmy w stanie odpowiadać za to, kto je kupuje. Kupić może każdy. Większość są to firmy polskie, a do tego jeszcze przemysł drzewny twierdzi, że my pozyskujemy drewna za mało. Na przykład w Skandynawii wykorzystują 100 procent przyrostu – wyjaśnia Jan Piotrowski.
Jak zaznacza rzecznik, drewno jedzie do firm, które przerabiają je na różnorodne produkty. - Jest to cały system sprzedaży elektronicznej, jest on ujednolicony w całych Lasach Państwowych, w formie przetargu. To jest nasze główne źródło naszego dochodu. Z czego innego mamy się utrzymywać? Utrzymywać się jako przedsiębiorstwo, ale też za drogi, którymi drewno wozimy. Musimy je remontować, płacić za budowę szlaków turystycznych czy infrastruktury turystycznej – wyjaśnia Jan Piotrowski.
Jak podają Lasy Państwowe, co roku surowiec od nich kupuje około 7000 krajowych firm. W 2019 roku Lasy Państwowe sprzedały 41 mln m3 drewna, w 2018 roku było to 37,5 mln m3 - wynika ze sprawozdania zamieszczonego na www.lasy.gov.pl. Przychody Lasów Państwowych, jak czytamy w sprawozdaniu zamieszczonym na ich stronie, osiągnęły wartość 15,2 mld zł. Udział ze sprzedaży drewna stanowił 89,2 proc. przychodów Lasów Państwowych.
Do sprawy wrócimy.