Jaka przyszłość czeka miasteczko handlowe przy czołgu? Prowadzących tutaj własny biznes ubywa, choć nie wszyscy narzekają na brak klientów. Urzędnicy twierdzą, że dzierżawcy nie chcą angażować się w modernizację tego miejsca, a sam ratusz nie planuje wydać na ten cel ani złotówki. Zobacz zdjęcia.
Miasteczko handlowe przy ul. Armii Krajowej powstało w 1996 roku. Zbudowali je z własnych środków członkowie stowarzyszenia „Gildia Kupców Elbląskich” oraz „Zielony skwer”. Dzisiaj tym terenem administruje Zarząd Budynków Komunalnych, a właściciele boksów płacą ZBK comiesięczną dzierżawę za grunt. Z roku na rok rola miasteczka handlowego maleje. Na 87 pawilonów 25 jest całkowicie zamkniętych, część pełni rolę magazynów, klienci mogą korzystać głównie z boksów od strony ul. Pestalozziego i Powstańców Warszawskich, środek miasteczka praktycznie świeci pustkami.
- Od dłuższego czasu chcę zamknąć interes, ale nie mogę, bo nie mam chętnych, którzy przejęliby ode mnie pawilon, nawet za darmo, jedynie za opłaty za media. Nie mogę pawilonu oddać ZBK, bo nie chcą, rozebrać też nie mam jak – narzeka jeden z właścicieli boksów od strony ul. Powstańców Warszawskich, który sprzedaję m.in. pościel. - Sytuacja z handlem w tym miejscu zaczęła się pogarszać od czasu, gdy przebudowywano ulicę Armii Krajowej. Zlikwidowali przejście dla pieszych, które przebiegało na wprost miasteczka i od tego czasu mniej ludzi do nas trafia.
Nie wszyscy jednak z handlujących do dzisiaj w miasteczku narzekają. - Mam stałych klientów, obroty mi nie spadają – opowiada właściciel pawilonu sprzedający m.in. papierosy. - Ci, którym nie szło, nie byli zadowoleni, rzeczywiście pozamykali boksy, wielu wyjechało za granicę. Ja sobie radzę – przyznaje mężczyzna.
- Jestem na emeryturze, dzięki temu sklepowi sobie dorabiam. Po co mam siedzieć w domu, jak tu mam kontakt z ludźmi. Pracuję już w sumie 54 lata i czuję, że żyję – śmieje się właścicielka boksu ze słodyczami. - Wydzierżawiłam pawilon od właściciela, niedawno nawet zainwestowałam w elewację, by ładniej wyglądała. Mam stałych klientów, jestem zadowolona, choć koszty związane z tym pawilonem, szczególnie ogrzewania zimą są naprawdę duże, zimą płacę nawet 1700 złotych miesięcznie.
Czy miasteczko handlowe czeka powolne „umieranie”? Osoby, które do dzisiaj tutaj handlują mają nadzieję, że nie. Nikt jednak z handlujących, ani władz miasta, nie ma pomysłu, jak ożywić to miejsce.
- Gdyby nam grunt oddali na własność, to można by tu inwestować – stwierdza jeden z handlujących.
Artur Adamczuk, dyrektor Zarządu Budynków Komunalnych, przypomina, że w 2016 roku podczas spotkań z dzierżawcami proponował im wydzierżawienie terenu miasteczka za symboliczną złotówkę, była też rozważana propozycja przejęcia miasteczka w zarządzanie przez zarządcę nieruchomości wybranego przez właścicieli pawilonów. - Żadna z tych propozycji nie spotkała się z aprobatą i zainteresowaniem dzierżawców – informuje w odpowiedzi na nasze pytania. - „Brak konsolidacji kupców we wspólnych sprawach działalności miasteczka handlowego, konkurencja sklepów zlokalizowanych w pobliżu oferujących niższe ceny, a także ogólna poprawa na rynku pracy, w tym za granicą, jest powodem „odchodzenia” wielu osób od handlu na tym terenie” - uważa Artur Adamczuk. - „Obecnie kliku dzierżawców złożyło oświadczenie o zaprzestaniu działalności handlowej i zamiarze rozwiązania umowy dzierżawy gruntu pod swoim pawilonem, co wiąże się z koniecznością jego rozbiórki we własnym zakresie i na własny koszt. Pomimo podanych warunków dokonania przedmiotowej rozbiórki żaden z zainteresowanych dzierżawców nie podjął się rozpoczęcia prac rozbiórkowych” - dodaje w piśmie do naszej redakcji.
Sprawę przyszłości miasteczka przy czołgu na ostatniej sesji poruszyła radna Maria Kosecka. - „Mieszkańcy i odwiedzający nasze miasto ze zdumieniem odnotowują dużą ilość zlokalizowanych na terenie Elbląga sklepów wielkopowierzchniowych. Ich duża koncentracja na obszarze zwartej zabudowy miejskiej skutkuje zamieraniem drobnego handlu. Po likwidacji Gildii przy ul. Płk. Dąbka, gdzie swoje punkty handlowe prowadziły rzesze kupców, taki sam los spotkał przedsiębiorców z miasteczka handlowego „za czołgiem” przy ul. Pestalozziego. Na dzień dzisiejszy teren ten straszy pustymi boksami i stanowi enklawę dla degustatorów mocnych trunków na świeżym powietrzu – pisała w swojej interpelacji do prezydenta Elbląga. - Drobny biznes przegrywa walkę z supermarketami. Proszę o informację, jakie plany na najbliższą przyszłość ma pan prezydent w zakresie udzielania pozwoleń na lokalizację kolejnych sieciowych marketów wielkopowierzchniowych na terenie miasta? Proszę również o wyjaśnienie, jakie są plany wykorzystania opuszczonych terenów miasteczka handlowego?
Z odpowiedzi, jaką do naszej redakcji przysłał ZBK, wynika, że miasto nie ma planów modernizacji terenu miasteczka przy czołgu.
- Więcej ludzi by tu przyjeżdżało na zakupy, gdyby mieli gdzie zaparkować. Prosiliśmy władze miasta o budowę dodatkowych miejsc postojowych, bezskutecznie - dodaje jeden z właścicieli pawilonów.
- Od dłuższego czasu chcę zamknąć interes, ale nie mogę, bo nie mam chętnych, którzy przejęliby ode mnie pawilon, nawet za darmo, jedynie za opłaty za media. Nie mogę pawilonu oddać ZBK, bo nie chcą, rozebrać też nie mam jak – narzeka jeden z właścicieli boksów od strony ul. Powstańców Warszawskich, który sprzedaję m.in. pościel. - Sytuacja z handlem w tym miejscu zaczęła się pogarszać od czasu, gdy przebudowywano ulicę Armii Krajowej. Zlikwidowali przejście dla pieszych, które przebiegało na wprost miasteczka i od tego czasu mniej ludzi do nas trafia.
Nie wszyscy jednak z handlujących do dzisiaj w miasteczku narzekają. - Mam stałych klientów, obroty mi nie spadają – opowiada właściciel pawilonu sprzedający m.in. papierosy. - Ci, którym nie szło, nie byli zadowoleni, rzeczywiście pozamykali boksy, wielu wyjechało za granicę. Ja sobie radzę – przyznaje mężczyzna.
- Jestem na emeryturze, dzięki temu sklepowi sobie dorabiam. Po co mam siedzieć w domu, jak tu mam kontakt z ludźmi. Pracuję już w sumie 54 lata i czuję, że żyję – śmieje się właścicielka boksu ze słodyczami. - Wydzierżawiłam pawilon od właściciela, niedawno nawet zainwestowałam w elewację, by ładniej wyglądała. Mam stałych klientów, jestem zadowolona, choć koszty związane z tym pawilonem, szczególnie ogrzewania zimą są naprawdę duże, zimą płacę nawet 1700 złotych miesięcznie.
Czy miasteczko handlowe czeka powolne „umieranie”? Osoby, które do dzisiaj tutaj handlują mają nadzieję, że nie. Nikt jednak z handlujących, ani władz miasta, nie ma pomysłu, jak ożywić to miejsce.
- Gdyby nam grunt oddali na własność, to można by tu inwestować – stwierdza jeden z handlujących.
Artur Adamczuk, dyrektor Zarządu Budynków Komunalnych, przypomina, że w 2016 roku podczas spotkań z dzierżawcami proponował im wydzierżawienie terenu miasteczka za symboliczną złotówkę, była też rozważana propozycja przejęcia miasteczka w zarządzanie przez zarządcę nieruchomości wybranego przez właścicieli pawilonów. - Żadna z tych propozycji nie spotkała się z aprobatą i zainteresowaniem dzierżawców – informuje w odpowiedzi na nasze pytania. - „Brak konsolidacji kupców we wspólnych sprawach działalności miasteczka handlowego, konkurencja sklepów zlokalizowanych w pobliżu oferujących niższe ceny, a także ogólna poprawa na rynku pracy, w tym za granicą, jest powodem „odchodzenia” wielu osób od handlu na tym terenie” - uważa Artur Adamczuk. - „Obecnie kliku dzierżawców złożyło oświadczenie o zaprzestaniu działalności handlowej i zamiarze rozwiązania umowy dzierżawy gruntu pod swoim pawilonem, co wiąże się z koniecznością jego rozbiórki we własnym zakresie i na własny koszt. Pomimo podanych warunków dokonania przedmiotowej rozbiórki żaden z zainteresowanych dzierżawców nie podjął się rozpoczęcia prac rozbiórkowych” - dodaje w piśmie do naszej redakcji.
Sprawę przyszłości miasteczka przy czołgu na ostatniej sesji poruszyła radna Maria Kosecka. - „Mieszkańcy i odwiedzający nasze miasto ze zdumieniem odnotowują dużą ilość zlokalizowanych na terenie Elbląga sklepów wielkopowierzchniowych. Ich duża koncentracja na obszarze zwartej zabudowy miejskiej skutkuje zamieraniem drobnego handlu. Po likwidacji Gildii przy ul. Płk. Dąbka, gdzie swoje punkty handlowe prowadziły rzesze kupców, taki sam los spotkał przedsiębiorców z miasteczka handlowego „za czołgiem” przy ul. Pestalozziego. Na dzień dzisiejszy teren ten straszy pustymi boksami i stanowi enklawę dla degustatorów mocnych trunków na świeżym powietrzu – pisała w swojej interpelacji do prezydenta Elbląga. - Drobny biznes przegrywa walkę z supermarketami. Proszę o informację, jakie plany na najbliższą przyszłość ma pan prezydent w zakresie udzielania pozwoleń na lokalizację kolejnych sieciowych marketów wielkopowierzchniowych na terenie miasta? Proszę również o wyjaśnienie, jakie są plany wykorzystania opuszczonych terenów miasteczka handlowego?
Z odpowiedzi, jaką do naszej redakcji przysłał ZBK, wynika, że miasto nie ma planów modernizacji terenu miasteczka przy czołgu.
- Więcej ludzi by tu przyjeżdżało na zakupy, gdyby mieli gdzie zaparkować. Prosiliśmy władze miasta o budowę dodatkowych miejsc postojowych, bezskutecznie - dodaje jeden z właścicieli pawilonów.
RG