Sondaż portElu
Jak oceniasz dwa lata pracy prezydenta Witolda Wróblewskiego?
Bardzo dobrze | 13.9% |
Dobrze | 21.5% |
Ani dobrze, ani źle | 22.3% |
Źle | 14.6% |
Bardzo źle | 19.8% |
Nie mam zdania | 8.0% |
Liczba głosów: 1465. Sondaż został zakończony.
Witold Wróblewski 5 grudnia osiągnie półmetek swojej kadencji jako prezydent Elbląga. Kadencji, która upływa pod znakiem budżetowych oszczędności i - niestety - coraz częstszych zgrzytów z radnymi i nawet poszczególnymi urzędnikami. Najlepszym dowodem na nieakceptowany przez wiele osób prezydencki styl zarządzania kadrami jest powstanie w ratuszu po raz pierwszy w historii związku zawodowego "Solidarność".
Prezydent na minus
Pierwsze 12 miesięcy kadencji prezydenta Witolda Wróblewskiego oceniliśmy rok temu. Co przez ten czas się zmieniło? Z pewnością atmosfera w samym urzędzie i to na gorsze. Pracownicy ratusza w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że z Witoldem Wróblewskim ciężko się współpracuje, że mają problemy, by się do niego dostać w ważnych sprawach, że często bywa apodyktyczny i nie przyjmuje argumentów swoich podwładnych.
Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież takie jest prawo szefa i to szef ma zawsze rację. Być może, ale do swoich racji też trzeba umieć przekonywać, co w ostatnim czasie Witoldowi Wróblewskiemu niezbyt cię udaje. Efektem prezydenckiego stylu zarządzania kadrami są przegrane przez miasto sprawy sądowe z kilkoma zwolnionymi urzędnikami, którzy wrócili do pracy w ratuszu, dobrowolne odejścia młodszych stażem pracowników czy wreszcie założenie przez urzędników – po raz pierwszy w historii ratusza – związku zawodowego "Solidarność".
Oliwy do ognia dolał głośny konflikt prezydenta z dyrektor Muzeum Archeologiczno-Historycznego, która zdobyła (co prawda bez zgody Witolda Wróblewskiego) 10 milionów złotych na remont budynku Gimnazjum z konkursu unijnego ogłoszonego przez marszałka. Problem w tym, że muzeum nie ma 1,8 mln złotych na wkład własny, a prezydent nie chce go dać, tłumacząc swoją decyzję niesubordynacją pani dyrektor i niezaplanowaniem tej kwoty w miejskim budżecie.
Witold Wróblewski nie chce w tej sprawie ustąpić i nie pomagają ani głosy radnych z koalicyjnej PO, ani rozmowy z doradcą Piotrem Żuchowskim, który był przecież jeszcze ponad rok temu wiceministrem kultury. Wygląda na to, że prezydent po prostu się uparł i nie wie, jak wyjść z twarzą z tej sytuacji. A kompromisowe rozwiązanie jest potrzebne, bo straty 10 milionów złotych, które mogą zasilić Elbląg, wyborcy Witoldowi Wróblewskiemu nie zapomną, o czym może przekonać się za dwa lata podczas kampanii wyborczej.
„Ukarać” prezydenta za politykę kadrową i brak współpracy z największym klubem w Radzie Miejskiej próbowali też radni PiS, którzy w czerwcu podczas głosowania za absolutorium zgodnie podnieśli ręce na „nie”. Głosowanie było nieważne z mocy prawa, o czym sami radni PiS doskonale wiedzieli, a co później potwierdził wojewoda, unieważniając uchwałę. Była to więc demonstracja siły i żółta kartka dla prezydenta. Im bliżej wyborów, tym częściej podobne sytuacje będą się zdarzać. Najbliższa okazja – grudniowa dyskusja nad budżetem na przyszły rok. Już nawet radni z koalicji narzekają, że prezydent nie uwzględnił ich wniosków, przygotowując projekt budżetu.
Prezydent na plus
Prezydent trzyma się swojej wyborczej obietnicy – systematycznie zmniejsza zadłużenie miasta, nie zaciąga nowych zobowiązań, zwiększa nadwyżkę budżetową, by Elbląg miał pieniądze na wkład własny do unijnych projektów. Inwestycje Anno Domini 2017 mają wynieść 57 mln złotych, to prawie 10 procent budżetu (w tym roku będzie ok. 7 proc.). Największymi będzie budowa torowiska w ciągu ul. Grota Roweckiego i 12 Lutego oraz rozpoczęcie budowy wiaduktu na Zatorze. Trzeba też przyznać, że Witold Wróblewski wie, jak i skąd pozyskiwać zewnętrzne środki na inwestycje. Dzięki temu do wielu z nich (m.in. modernizacji basenu przy ul. Robotniczej czy budowy toru na Agrykoli) dołożył się i minister sportu i marszałek.
Na plus prezydentowi trzeba również zapisać rozpoczęcie procedury łączenia dwóch miejskich szpitali przy ul. Żeromskiego i Komeńskiego. Nie udało się to jego poprzednikom, choć próbowali. Pomogły dopiero: powołanie przez Witolda Wróblewskiego 31-osobowego zespołu, który krok po kroku wypracował zasady łączenia i czas, jaki poświęcono na dyskusje w tej sprawie. Gdy już wszyscy się wygadali, łatwiej było podjąć niełatwą przecież decyzję. 24 radnych było „za”, jeden się wstrzymał i szpitale mogły rozpocząć procedurę łączenia. Stawką są nie tylko oszczędności czy sprawne funkcjonowanie nowej placówki, ale także szansa na pozyskanie ponad 40 milionów złotych na jej modernizację. Tyle może otrzymać Elbląg na ten cel z tak zwanych Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. ZIT to zresztą będzie słowo klucz w najbliższych pięciu latach. Elbląg powinien otrzymać z tego źródła około 30 milionów euro na swoje projekty, to pieniądze niemal podane na tacy, od determinacji prezydenta i urzędników będzie zależeć, czy miasto dobrze je wyda.
Prezydent rozbudził też nadzieje związane z rewitalizacją kąpieliska przy ul. Spacerowej. Zorganizował konkurs, powołał sąd, który wybrał zwycięską pracę. Na dniach mają się rozpocząć negocjacje z firmą-laureatem pierwszej nagrody. Jeśli do końca kadencji uda się mu wbić pierwszą łopatę, zostanie zapamiętany tak jak Jerzy Wilk, który zaryzykował i postawił na budowę CRW Dolinka zamiast stadionu.
Czkawką natomiast może się odbić budowa toru łyżwiarsko-wrotkarskiego. Jeśli w najbliższych dniach nie uda się przykryć toru betonem, to mróz może zniszczyć całą instalację, a wtedy straty sięgną setek tysięcy złotych i spór z wykonawcą przeniesie się prawdopodobnie na salę sądową.
Największym jednak testem dla Witolda Wróblewskiego będzie to, co Elblągowi i innym samorządom zgotuje rząd i to już w przyszłym roku. Miasto czeka wielki bałagan organizacyjny związany z reformą oświaty: likwidacją gimnazjów, przeprowadzką szkół, zwolnieniami nauczycieli. Warto przypomnieć, że prezydencka próba reorganizacji elbląskiej oświaty w ubiegłym roku napotkała zdecydowany opór rodziców i pedagogów. Teraz reforma jest wprowadzana odgórnie. Pytanie tylko, czy rodzicie i pedagodzy będą psioczyć na rząd za taki „prezent” czy właśnie na prezydenta, używając argumentów, że „w tej sytuacji się nie sprawdził”.
A jak Czytelnicy oceniają połowę kadencji Witolda Wróblewskiego? Zapraszamy do dyskusji i udziału w sondzie, która potrwa do 10 grudnia.
Pierwsze 12 miesięcy kadencji prezydenta Witolda Wróblewskiego oceniliśmy rok temu. Co przez ten czas się zmieniło? Z pewnością atmosfera w samym urzędzie i to na gorsze. Pracownicy ratusza w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że z Witoldem Wróblewskim ciężko się współpracuje, że mają problemy, by się do niego dostać w ważnych sprawach, że często bywa apodyktyczny i nie przyjmuje argumentów swoich podwładnych.
Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież takie jest prawo szefa i to szef ma zawsze rację. Być może, ale do swoich racji też trzeba umieć przekonywać, co w ostatnim czasie Witoldowi Wróblewskiemu niezbyt cię udaje. Efektem prezydenckiego stylu zarządzania kadrami są przegrane przez miasto sprawy sądowe z kilkoma zwolnionymi urzędnikami, którzy wrócili do pracy w ratuszu, dobrowolne odejścia młodszych stażem pracowników czy wreszcie założenie przez urzędników – po raz pierwszy w historii ratusza – związku zawodowego "Solidarność".
Oliwy do ognia dolał głośny konflikt prezydenta z dyrektor Muzeum Archeologiczno-Historycznego, która zdobyła (co prawda bez zgody Witolda Wróblewskiego) 10 milionów złotych na remont budynku Gimnazjum z konkursu unijnego ogłoszonego przez marszałka. Problem w tym, że muzeum nie ma 1,8 mln złotych na wkład własny, a prezydent nie chce go dać, tłumacząc swoją decyzję niesubordynacją pani dyrektor i niezaplanowaniem tej kwoty w miejskim budżecie.
Witold Wróblewski nie chce w tej sprawie ustąpić i nie pomagają ani głosy radnych z koalicyjnej PO, ani rozmowy z doradcą Piotrem Żuchowskim, który był przecież jeszcze ponad rok temu wiceministrem kultury. Wygląda na to, że prezydent po prostu się uparł i nie wie, jak wyjść z twarzą z tej sytuacji. A kompromisowe rozwiązanie jest potrzebne, bo straty 10 milionów złotych, które mogą zasilić Elbląg, wyborcy Witoldowi Wróblewskiemu nie zapomną, o czym może przekonać się za dwa lata podczas kampanii wyborczej.
„Ukarać” prezydenta za politykę kadrową i brak współpracy z największym klubem w Radzie Miejskiej próbowali też radni PiS, którzy w czerwcu podczas głosowania za absolutorium zgodnie podnieśli ręce na „nie”. Głosowanie było nieważne z mocy prawa, o czym sami radni PiS doskonale wiedzieli, a co później potwierdził wojewoda, unieważniając uchwałę. Była to więc demonstracja siły i żółta kartka dla prezydenta. Im bliżej wyborów, tym częściej podobne sytuacje będą się zdarzać. Najbliższa okazja – grudniowa dyskusja nad budżetem na przyszły rok. Już nawet radni z koalicji narzekają, że prezydent nie uwzględnił ich wniosków, przygotowując projekt budżetu.
Prezydent na plus
Prezydent trzyma się swojej wyborczej obietnicy – systematycznie zmniejsza zadłużenie miasta, nie zaciąga nowych zobowiązań, zwiększa nadwyżkę budżetową, by Elbląg miał pieniądze na wkład własny do unijnych projektów. Inwestycje Anno Domini 2017 mają wynieść 57 mln złotych, to prawie 10 procent budżetu (w tym roku będzie ok. 7 proc.). Największymi będzie budowa torowiska w ciągu ul. Grota Roweckiego i 12 Lutego oraz rozpoczęcie budowy wiaduktu na Zatorze. Trzeba też przyznać, że Witold Wróblewski wie, jak i skąd pozyskiwać zewnętrzne środki na inwestycje. Dzięki temu do wielu z nich (m.in. modernizacji basenu przy ul. Robotniczej czy budowy toru na Agrykoli) dołożył się i minister sportu i marszałek.
Na plus prezydentowi trzeba również zapisać rozpoczęcie procedury łączenia dwóch miejskich szpitali przy ul. Żeromskiego i Komeńskiego. Nie udało się to jego poprzednikom, choć próbowali. Pomogły dopiero: powołanie przez Witolda Wróblewskiego 31-osobowego zespołu, który krok po kroku wypracował zasady łączenia i czas, jaki poświęcono na dyskusje w tej sprawie. Gdy już wszyscy się wygadali, łatwiej było podjąć niełatwą przecież decyzję. 24 radnych było „za”, jeden się wstrzymał i szpitale mogły rozpocząć procedurę łączenia. Stawką są nie tylko oszczędności czy sprawne funkcjonowanie nowej placówki, ale także szansa na pozyskanie ponad 40 milionów złotych na jej modernizację. Tyle może otrzymać Elbląg na ten cel z tak zwanych Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. ZIT to zresztą będzie słowo klucz w najbliższych pięciu latach. Elbląg powinien otrzymać z tego źródła około 30 milionów euro na swoje projekty, to pieniądze niemal podane na tacy, od determinacji prezydenta i urzędników będzie zależeć, czy miasto dobrze je wyda.
Prezydent rozbudził też nadzieje związane z rewitalizacją kąpieliska przy ul. Spacerowej. Zorganizował konkurs, powołał sąd, który wybrał zwycięską pracę. Na dniach mają się rozpocząć negocjacje z firmą-laureatem pierwszej nagrody. Jeśli do końca kadencji uda się mu wbić pierwszą łopatę, zostanie zapamiętany tak jak Jerzy Wilk, który zaryzykował i postawił na budowę CRW Dolinka zamiast stadionu.
Czkawką natomiast może się odbić budowa toru łyżwiarsko-wrotkarskiego. Jeśli w najbliższych dniach nie uda się przykryć toru betonem, to mróz może zniszczyć całą instalację, a wtedy straty sięgną setek tysięcy złotych i spór z wykonawcą przeniesie się prawdopodobnie na salę sądową.
Największym jednak testem dla Witolda Wróblewskiego będzie to, co Elblągowi i innym samorządom zgotuje rząd i to już w przyszłym roku. Miasto czeka wielki bałagan organizacyjny związany z reformą oświaty: likwidacją gimnazjów, przeprowadzką szkół, zwolnieniami nauczycieli. Warto przypomnieć, że prezydencka próba reorganizacji elbląskiej oświaty w ubiegłym roku napotkała zdecydowany opór rodziców i pedagogów. Teraz reforma jest wprowadzana odgórnie. Pytanie tylko, czy rodzicie i pedagodzy będą psioczyć na rząd za taki „prezent” czy właśnie na prezydenta, używając argumentów, że „w tej sytuacji się nie sprawdził”.
A jak Czytelnicy oceniają połowę kadencji Witolda Wróblewskiego? Zapraszamy do dyskusji i udziału w sondzie, która potrwa do 10 grudnia.