Pan Janek pił i bił swoją konkubinę. Często z jego mieszkania dobiegały odgłosy awantur. Obrzucał tę kobietę wyzwiskami, krzyczał do niej „ty k….”, „bo ci przypier…..”. Wielokrotnie wzywaliśmy policję. Później widywaliśmy, jak ta pani za ciemnymi okularami ukrywała siniaki. Tak w sądzie zeznawali sąsiedzi 57-letniego Jana G., który jest oskarżony o znęcanie się nad konkubiną oraz o jej śmiertelne pobicie.
Jan G. już na pierwszej rozprawie szybko wycofał swoje przyznanie się do winy i chęć dobrowolnego poddania się każe 6,5 roku więzienia. Stwierdził, że nie znęcał się nad swoją konkubiną Janiną H. – nie wyzywał jej, ani nie bił. Uderzył ją tylko raz, ale gdy następnego dnia rano wychodził do pracy, ona żyła.
Jego słów nie potwierdzają sąsiedzi, którzy dziś (16 grudnia) składali zeznania w sądzie. Według nich, Jan G. często był pod wpływem alkoholu. W jego mieszkaniu zaś była melina. Zaglądał tam „podejrzany element” i wszyscy pili, także Janina H.
- Nie raz były tam awantury, nie raz wzywaliśmy policję – mówił mężczyzna, którego mieszkanie sąsiaduje z mieszkaniem zajmowanym przez Jana G. – Były tam libacje alkoholowe, przychodziły różne obce osoby, nawet jeden bezdomny. Były też kłótnie z wyzwiskami – kontynuował świadek. - Słychać było, jak pan Jan krzyczał do swojej konkubiny „bo ci przepier…”. Chciał też od niej pieniędzy – sam pracował dorywczo, a kobieta otrzymywała rentę. Po awanturze nie raz Janina chodziła w okularach przeciwsłonecznych, nawet w pochmurne dni – dodał. – Widać było jednak sińce na jej twarzy.
Co prawda nikt nie widział, jak Jan G. bił swoją konkubinę, ale ślady jego ciężkiej ręki zauważyło kilku sąsiadów. Jeden nawet zeznał, że słyszał, jak z mieszkania Jana G. dobiegały krzyki kobiety „nie bij”. Następnego dnia chodziła już w ciemnych okularach.
Oskarżony korzystał z prawa do zadawania pytań świadkom: - To nie prawda, Janina nie miała takich okularów przeciwsłonecznych – mówił. Albo: - W mieszkaniu piętro niżej słyszał pan jak ja krzyczę?
Tu świadek oświadczył, że odgłosy awantury były tak głośne, że słyszało je wielu sąsiadów.
Przez ścianę wyraźnie wyzwiska i krzyki słyszała 14-letnia dziewczynka.
- Krzyczał raczej pan Janek – mówiła. – Z tego powodu była wzywana policja i to nie raz. Wielokrotnie widziałam też pijanego i pana Janka i tę panią – kontynuowała. – Widziałam także jej limo pod okiem.
Z Janem G. mieszkał także jego dorosły syn, ale sąsiedzi zgodnie przyznali, że nie brał on udziału w libacjach. W zasadzie rzadko bywał w domu, częściej nocował u swojej dziewczyny.
Termin kolejnej rozprawy został wyznaczony na styczeń 2010 r.
Jego słów nie potwierdzają sąsiedzi, którzy dziś (16 grudnia) składali zeznania w sądzie. Według nich, Jan G. często był pod wpływem alkoholu. W jego mieszkaniu zaś była melina. Zaglądał tam „podejrzany element” i wszyscy pili, także Janina H.
- Nie raz były tam awantury, nie raz wzywaliśmy policję – mówił mężczyzna, którego mieszkanie sąsiaduje z mieszkaniem zajmowanym przez Jana G. – Były tam libacje alkoholowe, przychodziły różne obce osoby, nawet jeden bezdomny. Były też kłótnie z wyzwiskami – kontynuował świadek. - Słychać było, jak pan Jan krzyczał do swojej konkubiny „bo ci przepier…”. Chciał też od niej pieniędzy – sam pracował dorywczo, a kobieta otrzymywała rentę. Po awanturze nie raz Janina chodziła w okularach przeciwsłonecznych, nawet w pochmurne dni – dodał. – Widać było jednak sińce na jej twarzy.
Co prawda nikt nie widział, jak Jan G. bił swoją konkubinę, ale ślady jego ciężkiej ręki zauważyło kilku sąsiadów. Jeden nawet zeznał, że słyszał, jak z mieszkania Jana G. dobiegały krzyki kobiety „nie bij”. Następnego dnia chodziła już w ciemnych okularach.
Oskarżony korzystał z prawa do zadawania pytań świadkom: - To nie prawda, Janina nie miała takich okularów przeciwsłonecznych – mówił. Albo: - W mieszkaniu piętro niżej słyszał pan jak ja krzyczę?
Tu świadek oświadczył, że odgłosy awantury były tak głośne, że słyszało je wielu sąsiadów.
Przez ścianę wyraźnie wyzwiska i krzyki słyszała 14-letnia dziewczynka.
- Krzyczał raczej pan Janek – mówiła. – Z tego powodu była wzywana policja i to nie raz. Wielokrotnie widziałam też pijanego i pana Janka i tę panią – kontynuowała. – Widziałam także jej limo pod okiem.
Z Janem G. mieszkał także jego dorosły syn, ale sąsiedzi zgodnie przyznali, że nie brał on udziału w libacjach. W zasadzie rzadko bywał w domu, częściej nocował u swojej dziewczyny.
Termin kolejnej rozprawy został wyznaczony na styczeń 2010 r.