
Jerzy Wilk nie jest człowiekiem z mojej politycznej bajki. Wydawał się być jednak pewnym kandydatem do zajęcia pierwszego miejsca w wyścigu do prezydenckiego fotela. Od czasu przyspieszonych wyborów półtora roku temu cudów nie zdziałał, bo nie mógł, ale udało mu się spełnić parę obietnic (a parę nie) i zgrabnie odciąć kupony od dokonań poprzedników. Miał niezły kontakt z mieszkańcami, uniknął grzechu arogancji i dostawał silne wsparcie od samego prezesa Prawa i Sprawiedliwości.
Być może to spowodowało, że znalazł się na celowniku jednego z elbląskich portali powiązanego skądinąd z konkurencyjnym kandydatem. Używając retoryki prezesa partii, do której należy prezydent Wilk, można powiedzieć, że doszło do obrzydliwej manipulacji. Metoda jest bardzo prosta. Wystarczy zrobić relację z placu budowy domu Jerzego Wilka. A skoro buduje, to za czyje i jak zdobyte pieniądze? No bo skąd niby ktoś miałby po czterdziestu latach pracy pieniądze na zbudowanie domu?! Wiadomo...Takie insynuacje w naszym społeczeństwie zawsze znajdują grupę wdzięcznych odbiorców, którym bliskie jest postbolszewickie myślenie.
Dzielni dziennikarze wspomnianego portalu poruszeni do głębi brakiem płotu na budowie wykonali jeszcze obywatelski donos do nadzoru budowlanego, ale i ten cios w kandydata Jerzego Wilka nie okazał się jednak nokautujący, więc uderzono poniżej pasa. Pojawiły się oskarżenia o rzekomą przemoc w rodzinie i alkoholizm, do tego przypisano kandydatowi jakieś dziecko. Takie tam zwyczajowe wyciąganie brudów, za które wyrokiem sądu przyjdzie przepraszać autorom tych historyjek. Pozostał jeszcze jeden, niezdementowany i niezaskarżony przez Jerzego Wilka zarzut - pozostawanie w niesakramentalnym związku małżeńskim i co gorsza, nie bacząc na to, przyjmowanie komunii świętej. Żeby było śmieszniej zarzut stawiany ze świętym oburzeniem na ustach przez dziennikarza, o którym w wielu komentarzach można przeczytać, że z prawem boskim i ludzkim bywał trochę na bakier.
Osobiście wolałbym, żeby kandydat na prezydenta miał wizję rozwoju miasta i pomysł na zmniejszenie zadłużenia, niż ślub kościelny. Nietrudno mi jest sobie wyobrazić dobrego prezydenta, który „żyje w grzechu” i złego, który gorliwie przestrzega wszystkich przykazań. Jerzy Wilk stał się jednak zakładnikiem swojego elektoratu, dla którego zasady wiary są bardzo ważne, a pole tolerancji bardzo ograniczone. To cena przynależności do partii, które bardzo mocno identyfikują się z kościołem i przyjmują wszystkie jego reguły za swoje.
Na ile zwolennicy Jerzego Wilka wytrwali w wierze w przestrzeganie przez niego tych reguł przekonamy się już wkrótce po przeliczeniu wyborczych głosów.
Szkoda tylko, że mieszkańcy Elbląga po raz drugi stracili już szansę na kampanię wyborczą, w której kandydaci będą walczyć wyłącznie na argumenty i prześcigać się w pomysłach na rozwój miasta. Trudno się oprzeć wrażeniu, że ktoś próbuje nami obrzydliwie manipulować.
Dzielni dziennikarze wspomnianego portalu poruszeni do głębi brakiem płotu na budowie wykonali jeszcze obywatelski donos do nadzoru budowlanego, ale i ten cios w kandydata Jerzego Wilka nie okazał się jednak nokautujący, więc uderzono poniżej pasa. Pojawiły się oskarżenia o rzekomą przemoc w rodzinie i alkoholizm, do tego przypisano kandydatowi jakieś dziecko. Takie tam zwyczajowe wyciąganie brudów, za które wyrokiem sądu przyjdzie przepraszać autorom tych historyjek. Pozostał jeszcze jeden, niezdementowany i niezaskarżony przez Jerzego Wilka zarzut - pozostawanie w niesakramentalnym związku małżeńskim i co gorsza, nie bacząc na to, przyjmowanie komunii świętej. Żeby było śmieszniej zarzut stawiany ze świętym oburzeniem na ustach przez dziennikarza, o którym w wielu komentarzach można przeczytać, że z prawem boskim i ludzkim bywał trochę na bakier.
Osobiście wolałbym, żeby kandydat na prezydenta miał wizję rozwoju miasta i pomysł na zmniejszenie zadłużenia, niż ślub kościelny. Nietrudno mi jest sobie wyobrazić dobrego prezydenta, który „żyje w grzechu” i złego, który gorliwie przestrzega wszystkich przykazań. Jerzy Wilk stał się jednak zakładnikiem swojego elektoratu, dla którego zasady wiary są bardzo ważne, a pole tolerancji bardzo ograniczone. To cena przynależności do partii, które bardzo mocno identyfikują się z kościołem i przyjmują wszystkie jego reguły za swoje.
Na ile zwolennicy Jerzego Wilka wytrwali w wierze w przestrzeganie przez niego tych reguł przekonamy się już wkrótce po przeliczeniu wyborczych głosów.
Szkoda tylko, że mieszkańcy Elbląga po raz drugi stracili już szansę na kampanię wyborczą, w której kandydaci będą walczyć wyłącznie na argumenty i prześcigać się w pomysłach na rozwój miasta. Trudno się oprzeć wrażeniu, że ktoś próbuje nami obrzydliwie manipulować.