Piłkarki ręczne EKS prowadziły z Galiczanką Lwów 14:11. Potem straciły siedem bramek z rzędu i nie zdołały już odrobić start. Ukrainki wygrały w Elblągu 34:27. Zobacz zdjęcia.
Przed spotkaniem Start i Galiczankę dzieliły trzy punkty. Elblążanki miały na swoim koncie dziewięć punktów, rywalki sześć i mogło się wydawać, że to nasza drużyna miała większą szansę na zwycięstwo. - Uważam, że jeśli nie zachłyśniemy się dobrymi wynikami w ostatnich meczach i nie zabraknie najważniejszej dla sportowca cechy, czyli pokory, to jesteśmy w stanie ten mecz wygrać. Galiczanka najlepiej w superlidze wykorzystuje błędy własne, więc jeśli będzie ich stosunkowo niewiele, to korzystny wynik jest w zasięgu - mówił w zapowiedzi przedmeczowej trener EKS.
Mecz Startu z Galiczanką od pierwszych minut był bardzo wyrównany, a bramki dla naszej drużyny zdobywała Iga Dworniczuk na zmianę z Weroniką Weber. Wspomniana skrzydłowa w 7. minucie zdobyła już swoją trzecią bramkę i gospodynie prowadziły 5:3. Kilka błędów przyjezdnych umożliwiły gospodyniom powiększyć przewagę do trzech goli. Niestety, długo się z niego nie cieszyły, bo rywalki zaraz zdobyły bramkę kontaktową. Od tego czasu gra się wyrównała, bramki padały naprzemiennie, a w szeregach EKS skuteczna na kole była Nikola Głębocka.
Warto nadmienić, że znów dobrze między słupkami spisywała się Aleksandra Hypka. Po jednej z jej interwencji, kontrę wykorzystała Aleksandra Zabielny i Start prowadził 14:11. Chwilę później o przerwę poprosił trener EKS. Niestety po przerwie decydowanie lepiej prezentowały się zawodniczki ze Lwowa. Ukrainki grały twardo w obronie i przeprowadzał kontrataki, bądź zdobywał bramki z ataków pozycyjnych. Podopieczne Vitallego Andronova rzuciły siedem bramek z rzędu i zeszły na przerwę przy prowadzeniu 18:14. Start przez osiem minut nie potrafił zdobyć gola.
Niemoc Startu w końcu przełamała Paulina Stapurewicz. Elblążanki odważnie rozpoczęły drugą odsłonę zawodów i gdy zbliżyły się do rywalek na dwie bramki, wydawało się, że je dogonią. Ukrainki wiedziały jednak, jak przechytrzyć defensywę miejscowych i zaraz znów odskoczyły na cztery trafienia. Gra bramka za bramkę nie stawiała naszej drużyny w komfortowej sytuacji. Kolejne błędy przy podaniach szybko się zemściły i w 39. minucie Galiczanka prowadziła 25:19. Przyjezdne kontrolowały przebieg meczu i nie pozwoliły elblążankom zbliżyć się na więcej niż cztery trafienia. W ostatnich minutach meczu lwowianki imponowały skutecznością, zdobywały gole z różnych pozycji, by ostatecznie wygrać w Elblągu 34:27.
EKS Strat Elbląg - Galiczanka Lwów 27: 34 (14:18)
Start: Hypka, Ciąćka - Weber 6, Głębocka 5, Stapurewicz 4, Dworniczuk 3, Gęga 3, Costa 2, Zabielny 2, Kostuch 2, Knezević, Tarczyluk, Stefańska.
Galiczanka: Poliak M., Valiieva, Saltaniuk - Markevych 8, Poliak T. 8, Dmytryshyn 6, Kozak 5, Konovalova 5, Diachenko, 1 Prokopiak 1, Sorokina, Holinska, Slobodian, Tkach, Martyniuk, Melekestseva.
Zobacz tabelę i terminarz PGNiG Superligi kobiet.
Kolejny mecz elblążanki zagrają 20 października na wyjeździe z KPR Gminy Kobierzyce.