Piłkarki ręczne Startu przegrały bardzo ważny mecz z Eurobud JKS Jarosław 26:29. Przegrana spowodowała, że dystans pozostałych drużyn do zespołów walczących o najlepszą szóstkę znacznie się zmniejszył.
Mecz Startu z Eurobud JKS Jarosław był ogromnie ważny dla obu zespołów, które walczą o bycie w najlepszej szóstce. Elbląska drużyna się w niej znajduje, jarosławianki natomiast marzą o awansie w ligowej tabeli. Gospodynie dobrze rozpoczęły potyczkę z JKS, jednak na przerwę zeszły z jednobramkową stratą. Po zmianie stron wyszły na prowadzenie, które utrzymywały do 48. minuty. Końcówkę lepiej rozegrały rywalki i to one zwyciężyły 29:26 i zmniejszyły dystans do Startu do czterech punktów.
- Pierwsza połowa pokazała, jaki ciężar gatunkowy miało to spotkanie. Oba zespoły wiedziały, ze zwycięstwo przedłuża ich szanse i możliwości grania w pierwszej szóstce. To odbiło się na grze zwłaszcza w pierwszej połowie, gdzie oba zespoły zrobiły sporą liczbę błędów, które teoretycznie nie przystoją zespołom na poziomie Superligi - mówił po meczu trener JKS Michał Kubisztal.
- Od około 48. minuty to my zaczęłyśmy nadawać ton spotkaniu i nie bez kozery mówi się, że mecze wygrywa się obroną i ostatnimi piętnastoma minutami i dzięki temu wygrałyśmy. Pokazałyśmy troszeczkę więcej wytrzymałości, zimnej głowy i w końcówce to się opłaciło. Parę zespołów walczy, żeby wejść do pierwszej szóstki, tak samo Elbląg. To był mecz za sześć punktów i bardzo cieszę się, że to my dziś jesteśmy zwycięskie i dalej otwieramy sobie drogę ku temu, by do tej szóstki awansować - dodała kołowa JKS Sylwia Matuszczyk.
Mimo porażki trener EKS Roman Mont był zadowolony z postawy swoich zawodniczek. - Generalnie jestem dumny z zespołu, bo było to, czego w poprzednich meczach nie było. Była walka o każdy fragment boiska, zaangażowanie. W końcówce zaważyła skuteczność. Bramkarka JKS odbiła piłki, nasza nie, chociaż miała trudne rzuty do obrony. Zrobiliśmy krok do przodu. Omówiliśmy z zespołem i zarządem to, co się ostatnio działo. Jestem zadowolony z reakcji zespołu na to, co robiliśmy w ostatnim tygodniu. Jeśli będziemy w stanie to utrzymać, to jeszcze niejednemu przeciwnikowi napsujemy krwi w tej lidze. Był to mecz o sześć punktów, jednak nam zależałoby się podnieść z tego, co spotkało nas w ostatnich tygodniach. Mimo że mamy szesnaście zawodniczek, to w Piotrkowie mieliśmy tak naprawdę dwie przygotowane na 100% rozgrywające, bo reszta chorowała. Dzień przed meczem wypadła nam Wiktoria Tarczyluk, a Marta Gęga grała z blokadą w kolanie, nie trenując cały tydzień, tak samo w tym. Robi wszystko, żeby nam pomóc w tych meczach. To się przekłada na wynik, bo niektóre zawodniczki nie są w stanie wytrzymać całego meczu. Muszę szukać, rotować, trafiać ze zmianami. W meczu z Piotrkowem nie udało się rotować składem, żeby utrzymać poziom gry. Z Jarosławiem się udało, niestety trochę zabrakło do wygrania - podsumował Roman Mont.
- To było dobre spotkanie w naszym wykonaniu. Generalnie przez cały tydzień mocno skupiałyśmy się na defensywie i ciężko trenowałyśmy do tego spotkania, dlatego jest mi przykro, że nie zdobyłyśmy trzech punktów. Ostatnie dziesięć minut zdecydowało o tym, jaki jest wynik. Może zabrakło nam sił i stąd wzięły się te trzy bramki przewagi - dodała skrzydłowa Startu Weronika Weber.
Zobacz tabelę i terminarz PGNiG Superligi kobiet.
Start kolejny mecz zagra w Elblągu 5 lutego z KPR Gminy Kobierzyce.