Nie w taki sposób wyobrażali sobie kibice Olimpii ostatni występ swoich pupili w meczu ze Stalą Rzeszów. Po najsłabszym meczu w rundzie wiosennej żółto-biało-niebiescy przegrali z rzeszowianami 0:1 i spadli na 13. miejsce w tabeli II ligi grupy wschodniej. To druga z rzędu porażka, a pierwsza przed własną publicznością w 2010 roku. Zobacz fotoreportaż z meczu. W najbliższą środę Olimpia postara się zrehabilitować, bo do Elbląga przyjeżdża Przebój Wolbrom, z którym jesienią wygrała na wyjeździe 4:2. Początek meczu o godz. 17.
Czarnoskóry suweren środka pola
Rozpatrując przyczyny porażki Olimpii można wskazać kilka czynników. Po pierwsze w zespole Tomasza Arteniuka zabrakło głównego filaru linii defensywnych Krzysztofa Sobieraja, który musiał pauzować po czwartej żółtej kartce obejrzanej w Łowiczu. Z każdą upływającą minutą ta absencja była bardziej widoczna. Drugim powodem bez wątpienia było przegranie przez Olimpię walki w środku pola. Tu rządził i dzielił wysoki czarnoskóry pomocnik z Burkina Faso Serges Kema, który wygrał chyba wszystkie pojedynki główkowe i brał udział w większości akcji ofensywnych Stali. Po meczu opiekun stalowców Andrzej Szymański bardzo komplementował swojego podopiecznego podkreślając przy okazji, że to dopiero pierwszy mecz Kiemy, w którym zagrał na oczekiwanym poziomie i być może jest to przełamanie wysokiego pomocnika. Jedno jest pewne, w sobotę filigranowi pomocnicy Olimpii Andrzej Matwijów i Honorat Stróż byli bez szans w starciach z afrykańskim olbrzymem.
Miłe złego początki
Początek spotkania był dla Olimpii bardzo obiecujący, bo już w 2. minucie Krzysztof Biegański mógł otworzyć wynik. Niestety nie wykorzystał dokładnego podania Łukasza Pietronia i posłał piłkę obok słupka. Nie minęły trzy kolejne minuty, a w dogodnej sytuacji znalazł się Dawid Ambroziak (tym razem Biegański asystował), ale „Ambro” oddał mizerny strzał, który bez problemów wyłapał Tomasz Wietecha. Stal na początku dała się jakby „wyszumieć” gospodarzom, a w miarę upływu czasu zaczęła sobie śmielej poczynać. Głównym orężem gości były kontrataki i stałe fragmenty gry w postaci rzutów wolnych sprzed pola karnego Dominika Sobańskiego, którymi rzeszowian hojnie nagradzał arbiter zawodów Mariusz Śledź. Tak było między innymi w 27. minucie, kiedy to sędzia podarował po raz kolejny wolnego w pobliżu pola karnego Olimpii (szósty taki stały fragment gry w przeciągu kilkunastu minut) i to, jak się później okazało, było gwoździem do trumny Olimpii. Bardzo dobrze w pole karne zacentrował Ireneusz Gryboś, a tam największą szybkością i sprytem wykazał się niezwykle doświadczony, bo 37-letni Krzysztof Majda (kiedyś m.in. ekstraklasowe Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski i Arka Gdynia). Majda dopadł do piłki na piątym metrze uprzedzając Mateusza Kołodziejskiego i nie miał problemów z pokonaniem golkipera Olimpii.
Po strzeleniu gola biało-niebiescy z Rzeszowa cofnęli się na własną połowę, grali skomasowaną obroną, a jedynym pomysłem na grę były bardzo groźne kontry. Olimpia była częściej w posiadaniu piłki, rozgrywała ją w ataku pozycyjnym, ale z przodu brakowało jej armat, bo ani Biegański, ani Ambroziak meczu ze Stalą do udanych nie mogą zaliczyć. Goście sporadycznie przedostawali się pod bramkę Sobańskiego, ale jeśli już to czynili, byli szalenie niebezpieczni. Tak jak choćby w 39. minucie, kiedy to Gryboś wymanewrował Rafała Lodę i strzelił tuż przy słupku. Tuż przed przerwą Olimpia miała szansę na wyrównanie, świetną indywidualną akcją popisał się Pietroń, ale Wietecha zdołał wybronić strzał pomocnika Olimpii.
Dowieźli do końca
Druga część meczu była bardzo podobna do pierwszej, to Olimpia była dłużej przy piłce, ale grała bez pomysłu, zbyt schematycznie i czytelnie dla rywala, przez co w każdym miejscu boiska napotykała na mur, którego nie potrafiła sforsować. Stal zadowolona z prowadzenia wyczekiwała jedynie okazji na szybkie przedostanie się na przedpole elbląskiej bramki. Znów dwa razy ta sztuka się gościom udała, ale zmarnowali obie wyśmienite sytuacje, które stworzyli po błyskawicznych kontrach. W drugiej połowie goście mieli również sprzymierzeńca w osobie arbitra głównego, który jeśli się mylił, to niestety wyłącznie na ich korzyść. Swoimi niezrozumiałymi decyzjami wprowadził jedynie chaos na boisku oraz wywołał gniew i złość poirytowanych kibiców na trybunach. Mimo tego elblążanie ambitnie do ostatniego gwizdka walczyli o zmianę niekorzystnego wyniku i odwrócenie losów meczu, ale tym razem szczęście uśmiechnęło się do ich rywali, którzy po zakończeniu meczu odtańczyli na środku boiska szalony taniec radości. Mają z czego się cieszyć – wygrali mecz „o sześć” punktów, nie dość że zrównali się z Olimpią punktami, to jeszcze przeskoczyli ekipę z Agrykola w ligowej klasyfikacji. Tym w pewien sposób skomplikowali realizację celu czyli utrzymania Olimpii w gronie drugoligowców.
W środę do Elbląga przyjeżdża walczący o życie Przebój Wolbrom, który w tej kolejce pauzował i to może być handicapem dla gości. W maratonie meczy co trzy dni tygodniowa pauza, to luksus, który może, ale nie musi przełożyć się na postawę i formę na boisku. Wierzyć trzeba, że Olimpia będzie w stanie już w środę podnieść się po dwóch kolejnych porażkach i odniesie zwycięstwo.
Trenerzy o meczu
Andrzej Szymański (trener Stali Rzeszów) – Przyjechaliśmy z wiarą odniesienia sukcesu, nie ukrywam że interesowało nas wyłącznie zwycięstwo i trzy punkty, bo remis nic nam nie dawał. Udało się zdobyć bramkę po stałym fragmencie gry i ten mecz wygraliśmy. Myślę, że rozegraliśmy niezłe spotkanie, a mecz był ciekawy i mógł się podobać. Zarówno Olimpia, jak i my mieliśmy jeszcze kilka dogodnych sytuacji, ale niestety nie udało nam się strzelić kolejnych goli. Cieszę się jednak, bo to bardzo ważne punkty dla nas. Ten mecz wygraliśmy przede wszystkim walką, ale także umiejętności, które zaprezentował dziś mój zespół nie były małe i nasza wygrana jest zasłużona. Jako były sędzia drugoligowy oceniam, że sędziowanie było co najmniej dobre, nie widziałem żadnych kontrowersji czy wypaczeń. Podsumowując bardzo dobra praca sędziów. Teraz mecze z czołówką, walczymy o utrzymanie i nie mamy zamiaru się poddać, co chyba pokazują nasze wyniki. Jeśli zespół będzie walczył jak dziś, to się utrzymamy. Co do Kiemy, to jest to zawodnik z Burkina Faso sprowadzony przez mojego poprzednika Czesława Palika. Dziś zagrał bardzo dobrze, zasłużył na wyróżnienie. Wcześniej nie spisywał się tak, jak tego od niego wymagaliśmy, był zagubiony, wolny. Teraz pokazał, że potrafi grać w piłkę i tak jak tego od niego oczekuję.
Tomasz Arteniuk (trener Olimpii Elbląg) – Z mojego punktu widzenia przegraliśmy ten mecz ze strony wolicjonalnej. Tak jak tu trener podkreślił goście byli bardzo agresywni i grali bardzo ostro. Gol stracony po stałym fragmencie gry, identycznie jak z Pelikanem Łowicz. Uważam, że zabrakło w tym momencie koncentracji. Przed nami kolejne mecze i kolejne możliwości sięgania po zdobycze punktowe. Do kolejnych spotkań musimy jednak podejść zupełnie poważnie. Dziś było bardzo dobrze widoczne, jak ważny dla tego zespołu jest Krzysztof Sobieraj. Pracy sędziów nie oceniam, ale chcę jasno powiedzieć, że w ostatnich dwóch meczach jesteśmy wykartkowani, i to wykartkowani, nie boję się tego powiedzieć, z dokładnością. W meczu z Pelikanem sędzia polował na Sobańskiego, kartkę też otrzymał Sobieraj, potem zresztą Sobański też. W tamtym meczu zobaczyliśmy bodajże siedem żółtych kartek, a rywal bodajże dwie. Wyglądać zatem może na to, że drużyna Olimpii stała się niezwykle brutalnie grającym zespołem. Dziś nie liczyłem kartek, ale podejrzewam, że mój zespół dostał minimum trzy, a goście tylko jedną. Według mojej oceny poziom agresji na boisku był przynajmniej równomierny, a nie znalazło to żadnego odzwierciedlenia w orzeczeniach i karach sędziowskich. Mam swoje informacje, myślę tu także o walkowerach jakie na nas nałożono, wiem że jesteśmy na cenzurowanym. Można się mylić, można różnie interpretować fakty, rozumiem to, ale wymagam rzetelności na boisku. W tej chwili jesteśmy drużyną, która jest trzebiona kartkami i to jest dla mnie porażające. Jednak bez względu na to co się dzieje i co jeszcze będzie się działo powtarzam, obiecuję i dotrzymam słowa – ten zespół utrzyma się w II lidze. Niestety absencja zawodników zaczyna być zatrważająca i mamy coraz więcej zawodników, którzy muszą z tym brzemieniem grożącego zawieszenia grać. Co do Fedosova, nie zamierzam tej sytuacji komentować. W dodatku dziś z uwagi na kontuzję wcześniej opuścił pole gry Kołodziejski i mamy coraz węższe pole manewru. Zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności i tego, że to wszystko idzie na moje konto, wolałbym mieć do dyspozycji zawodnika zdobywającego bramki, a niestety musiał wyjechać i przedłużyć wizę. Nie straciłem do nikogo zaufania, taki jest bóg futbolu, przegraliśmy w Łowiczu po dwóch strzałach, dziś w dość dramatycznych okolicznościach przegraliśmy po raz pierwszy wiosną na własnym boisku. Nie ma sensu tego rozpamiętywać teraz skupiamy się już na najbliższym meczu z Wolbromiem. Musimy przygotować się przede wszystkim z punktu widzenia mentalnego, wraca Krzysiu Sobieraj, największy ból głowy ze skrzydłami, bo chyba wypadnie Kołodziejski, a na pewno nie zjedzie jeszcze Fedosov. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność, nie ma powodów do paniki. Dziś jak na dłoni było widoczne, że ten zespół jest naznaczony Sobierajem. Brak tego zawodnika na boisku wpłynął na ten zespół demobilizująco, to od razu było odczuwalne. Jestem spokojny o Wolbrom i stabilność naszą w obronie. Do zastanowienia dla mnie kwestia defensywnego pomocnika. Jeśli chodzi o absencję trenera Marusy na ławce, to dziś miał inne zadania, był na trybunach i robił szczegółową analizę meczu.
Olimpia Elbląg – Stal Rzeszów 0:1 (0:1)
0:1 – Majda (27.)
Olimpia: Sobański – Loda, Stankiewicz, Dremliuk, Byrski, Matwijów, Stróż, Kołodziejski (67. Hricov), Pietroń, Ambroziak (61. Rożnik), Biegański (84. Teśman)
Stal: Wietecha – Solecki (63. Sikorski), Duda, Rzucidło, Hus, Krauze, Iwanicki, Kiema, Majda (76. Kloc), Wolański (79. Szala), Gryboś (72. Fabianowski)
Żółte kartki: Ambroziak, Rożnik, Biegański (Olimpia) – Wolański (Stal)
Sędziował: Mariusz Śledź (Biała Podlaska)
Widzów: 1 179
Polecamy przejrzenie relacji live z tego meczu.
Nieznośna aura, przełożone mecze
W niedzielę kibice z Elbląga z niecierpliwością oczekiwali wieści z Rzeszowa, gdzie inna rzeszowska ekipa Resovia miała zmierzyć się z jednym z rywali elblążan w walce o ligowy byt, GKS Jastrzębie. Miała, ale nie zmierzyła, bo z uwagi na potężne opady deszczu spotkanie to jeszcze w sobotę zostało przeniesione na 2 czerwca. Podobnie jak drugi niedzielny mecz, w którym LKS Nieciecza podejmie Start Otwock. Trzeba wierzyć, że na początku czerwca w lidze nie będzie jeszcze „pozamiatane” i resoviacy będą mieli o co walczyć do ostatniego ligowego występu. W przeciwnym wypadku ułatwiłoby to sprawę zespołowi z Górnego Śląska. Więcej szczęścia mieli w niedziele piłkarze Ruchu Wysokie Mazowieckie i Jezioraka Iława. Ich mecz również ucierpiał z uwagi na deszcz, ale pomimo przerwy, udało się go dograć do końca i Ruch sięgnął po trzy punkty.
Komplet wyników 30. kolejki II ligi gr. wschodniej w sezonie 2009/10: Olimpia Elbląg – Stal Rzeszów 0:1, Ruch Wysokie Mazowieckie – Jeziorak Iława 2:1, Wigry Suwałki – Okocimski Brzesko 0:1, OKS 1945 Olsztyn – Concordia Piotrków Trybunalski 0:2, Pelikan Łowicz – Kolejarz Stróże 2:1, Hetman Zamość – Przebój Wolbrom 0:3 (walkower), Świt Nowy Dwór Mazowiecki – Sokół Aleksandrów Łódzki 3:1. Mecze Resovia – GKS Jastrzębie Zdrój i LKS Nieciecza – Start Otwock zostały przełożone.
Rozpatrując przyczyny porażki Olimpii można wskazać kilka czynników. Po pierwsze w zespole Tomasza Arteniuka zabrakło głównego filaru linii defensywnych Krzysztofa Sobieraja, który musiał pauzować po czwartej żółtej kartce obejrzanej w Łowiczu. Z każdą upływającą minutą ta absencja była bardziej widoczna. Drugim powodem bez wątpienia było przegranie przez Olimpię walki w środku pola. Tu rządził i dzielił wysoki czarnoskóry pomocnik z Burkina Faso Serges Kema, który wygrał chyba wszystkie pojedynki główkowe i brał udział w większości akcji ofensywnych Stali. Po meczu opiekun stalowców Andrzej Szymański bardzo komplementował swojego podopiecznego podkreślając przy okazji, że to dopiero pierwszy mecz Kiemy, w którym zagrał na oczekiwanym poziomie i być może jest to przełamanie wysokiego pomocnika. Jedno jest pewne, w sobotę filigranowi pomocnicy Olimpii Andrzej Matwijów i Honorat Stróż byli bez szans w starciach z afrykańskim olbrzymem.
Miłe złego początki
Początek spotkania był dla Olimpii bardzo obiecujący, bo już w 2. minucie Krzysztof Biegański mógł otworzyć wynik. Niestety nie wykorzystał dokładnego podania Łukasza Pietronia i posłał piłkę obok słupka. Nie minęły trzy kolejne minuty, a w dogodnej sytuacji znalazł się Dawid Ambroziak (tym razem Biegański asystował), ale „Ambro” oddał mizerny strzał, który bez problemów wyłapał Tomasz Wietecha. Stal na początku dała się jakby „wyszumieć” gospodarzom, a w miarę upływu czasu zaczęła sobie śmielej poczynać. Głównym orężem gości były kontrataki i stałe fragmenty gry w postaci rzutów wolnych sprzed pola karnego Dominika Sobańskiego, którymi rzeszowian hojnie nagradzał arbiter zawodów Mariusz Śledź. Tak było między innymi w 27. minucie, kiedy to sędzia podarował po raz kolejny wolnego w pobliżu pola karnego Olimpii (szósty taki stały fragment gry w przeciągu kilkunastu minut) i to, jak się później okazało, było gwoździem do trumny Olimpii. Bardzo dobrze w pole karne zacentrował Ireneusz Gryboś, a tam największą szybkością i sprytem wykazał się niezwykle doświadczony, bo 37-letni Krzysztof Majda (kiedyś m.in. ekstraklasowe Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski i Arka Gdynia). Majda dopadł do piłki na piątym metrze uprzedzając Mateusza Kołodziejskiego i nie miał problemów z pokonaniem golkipera Olimpii.
Po strzeleniu gola biało-niebiescy z Rzeszowa cofnęli się na własną połowę, grali skomasowaną obroną, a jedynym pomysłem na grę były bardzo groźne kontry. Olimpia była częściej w posiadaniu piłki, rozgrywała ją w ataku pozycyjnym, ale z przodu brakowało jej armat, bo ani Biegański, ani Ambroziak meczu ze Stalą do udanych nie mogą zaliczyć. Goście sporadycznie przedostawali się pod bramkę Sobańskiego, ale jeśli już to czynili, byli szalenie niebezpieczni. Tak jak choćby w 39. minucie, kiedy to Gryboś wymanewrował Rafała Lodę i strzelił tuż przy słupku. Tuż przed przerwą Olimpia miała szansę na wyrównanie, świetną indywidualną akcją popisał się Pietroń, ale Wietecha zdołał wybronić strzał pomocnika Olimpii.
Dowieźli do końca
Druga część meczu była bardzo podobna do pierwszej, to Olimpia była dłużej przy piłce, ale grała bez pomysłu, zbyt schematycznie i czytelnie dla rywala, przez co w każdym miejscu boiska napotykała na mur, którego nie potrafiła sforsować. Stal zadowolona z prowadzenia wyczekiwała jedynie okazji na szybkie przedostanie się na przedpole elbląskiej bramki. Znów dwa razy ta sztuka się gościom udała, ale zmarnowali obie wyśmienite sytuacje, które stworzyli po błyskawicznych kontrach. W drugiej połowie goście mieli również sprzymierzeńca w osobie arbitra głównego, który jeśli się mylił, to niestety wyłącznie na ich korzyść. Swoimi niezrozumiałymi decyzjami wprowadził jedynie chaos na boisku oraz wywołał gniew i złość poirytowanych kibiców na trybunach. Mimo tego elblążanie ambitnie do ostatniego gwizdka walczyli o zmianę niekorzystnego wyniku i odwrócenie losów meczu, ale tym razem szczęście uśmiechnęło się do ich rywali, którzy po zakończeniu meczu odtańczyli na środku boiska szalony taniec radości. Mają z czego się cieszyć – wygrali mecz „o sześć” punktów, nie dość że zrównali się z Olimpią punktami, to jeszcze przeskoczyli ekipę z Agrykola w ligowej klasyfikacji. Tym w pewien sposób skomplikowali realizację celu czyli utrzymania Olimpii w gronie drugoligowców.
W środę do Elbląga przyjeżdża walczący o życie Przebój Wolbrom, który w tej kolejce pauzował i to może być handicapem dla gości. W maratonie meczy co trzy dni tygodniowa pauza, to luksus, który może, ale nie musi przełożyć się na postawę i formę na boisku. Wierzyć trzeba, że Olimpia będzie w stanie już w środę podnieść się po dwóch kolejnych porażkach i odniesie zwycięstwo.
Trenerzy o meczu
Andrzej Szymański (trener Stali Rzeszów) – Przyjechaliśmy z wiarą odniesienia sukcesu, nie ukrywam że interesowało nas wyłącznie zwycięstwo i trzy punkty, bo remis nic nam nie dawał. Udało się zdobyć bramkę po stałym fragmencie gry i ten mecz wygraliśmy. Myślę, że rozegraliśmy niezłe spotkanie, a mecz był ciekawy i mógł się podobać. Zarówno Olimpia, jak i my mieliśmy jeszcze kilka dogodnych sytuacji, ale niestety nie udało nam się strzelić kolejnych goli. Cieszę się jednak, bo to bardzo ważne punkty dla nas. Ten mecz wygraliśmy przede wszystkim walką, ale także umiejętności, które zaprezentował dziś mój zespół nie były małe i nasza wygrana jest zasłużona. Jako były sędzia drugoligowy oceniam, że sędziowanie było co najmniej dobre, nie widziałem żadnych kontrowersji czy wypaczeń. Podsumowując bardzo dobra praca sędziów. Teraz mecze z czołówką, walczymy o utrzymanie i nie mamy zamiaru się poddać, co chyba pokazują nasze wyniki. Jeśli zespół będzie walczył jak dziś, to się utrzymamy. Co do Kiemy, to jest to zawodnik z Burkina Faso sprowadzony przez mojego poprzednika Czesława Palika. Dziś zagrał bardzo dobrze, zasłużył na wyróżnienie. Wcześniej nie spisywał się tak, jak tego od niego wymagaliśmy, był zagubiony, wolny. Teraz pokazał, że potrafi grać w piłkę i tak jak tego od niego oczekuję.
Tomasz Arteniuk (trener Olimpii Elbląg) – Z mojego punktu widzenia przegraliśmy ten mecz ze strony wolicjonalnej. Tak jak tu trener podkreślił goście byli bardzo agresywni i grali bardzo ostro. Gol stracony po stałym fragmencie gry, identycznie jak z Pelikanem Łowicz. Uważam, że zabrakło w tym momencie koncentracji. Przed nami kolejne mecze i kolejne możliwości sięgania po zdobycze punktowe. Do kolejnych spotkań musimy jednak podejść zupełnie poważnie. Dziś było bardzo dobrze widoczne, jak ważny dla tego zespołu jest Krzysztof Sobieraj. Pracy sędziów nie oceniam, ale chcę jasno powiedzieć, że w ostatnich dwóch meczach jesteśmy wykartkowani, i to wykartkowani, nie boję się tego powiedzieć, z dokładnością. W meczu z Pelikanem sędzia polował na Sobańskiego, kartkę też otrzymał Sobieraj, potem zresztą Sobański też. W tamtym meczu zobaczyliśmy bodajże siedem żółtych kartek, a rywal bodajże dwie. Wyglądać zatem może na to, że drużyna Olimpii stała się niezwykle brutalnie grającym zespołem. Dziś nie liczyłem kartek, ale podejrzewam, że mój zespół dostał minimum trzy, a goście tylko jedną. Według mojej oceny poziom agresji na boisku był przynajmniej równomierny, a nie znalazło to żadnego odzwierciedlenia w orzeczeniach i karach sędziowskich. Mam swoje informacje, myślę tu także o walkowerach jakie na nas nałożono, wiem że jesteśmy na cenzurowanym. Można się mylić, można różnie interpretować fakty, rozumiem to, ale wymagam rzetelności na boisku. W tej chwili jesteśmy drużyną, która jest trzebiona kartkami i to jest dla mnie porażające. Jednak bez względu na to co się dzieje i co jeszcze będzie się działo powtarzam, obiecuję i dotrzymam słowa – ten zespół utrzyma się w II lidze. Niestety absencja zawodników zaczyna być zatrważająca i mamy coraz więcej zawodników, którzy muszą z tym brzemieniem grożącego zawieszenia grać. Co do Fedosova, nie zamierzam tej sytuacji komentować. W dodatku dziś z uwagi na kontuzję wcześniej opuścił pole gry Kołodziejski i mamy coraz węższe pole manewru. Zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności i tego, że to wszystko idzie na moje konto, wolałbym mieć do dyspozycji zawodnika zdobywającego bramki, a niestety musiał wyjechać i przedłużyć wizę. Nie straciłem do nikogo zaufania, taki jest bóg futbolu, przegraliśmy w Łowiczu po dwóch strzałach, dziś w dość dramatycznych okolicznościach przegraliśmy po raz pierwszy wiosną na własnym boisku. Nie ma sensu tego rozpamiętywać teraz skupiamy się już na najbliższym meczu z Wolbromiem. Musimy przygotować się przede wszystkim z punktu widzenia mentalnego, wraca Krzysiu Sobieraj, największy ból głowy ze skrzydłami, bo chyba wypadnie Kołodziejski, a na pewno nie zjedzie jeszcze Fedosov. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność, nie ma powodów do paniki. Dziś jak na dłoni było widoczne, że ten zespół jest naznaczony Sobierajem. Brak tego zawodnika na boisku wpłynął na ten zespół demobilizująco, to od razu było odczuwalne. Jestem spokojny o Wolbrom i stabilność naszą w obronie. Do zastanowienia dla mnie kwestia defensywnego pomocnika. Jeśli chodzi o absencję trenera Marusy na ławce, to dziś miał inne zadania, był na trybunach i robił szczegółową analizę meczu.
Olimpia Elbląg – Stal Rzeszów 0:1 (0:1)
0:1 – Majda (27.)
Olimpia: Sobański – Loda, Stankiewicz, Dremliuk, Byrski, Matwijów, Stróż, Kołodziejski (67. Hricov), Pietroń, Ambroziak (61. Rożnik), Biegański (84. Teśman)
Stal: Wietecha – Solecki (63. Sikorski), Duda, Rzucidło, Hus, Krauze, Iwanicki, Kiema, Majda (76. Kloc), Wolański (79. Szala), Gryboś (72. Fabianowski)
Żółte kartki: Ambroziak, Rożnik, Biegański (Olimpia) – Wolański (Stal)
Sędziował: Mariusz Śledź (Biała Podlaska)
Widzów: 1 179
Polecamy przejrzenie relacji live z tego meczu.
Nieznośna aura, przełożone mecze
W niedzielę kibice z Elbląga z niecierpliwością oczekiwali wieści z Rzeszowa, gdzie inna rzeszowska ekipa Resovia miała zmierzyć się z jednym z rywali elblążan w walce o ligowy byt, GKS Jastrzębie. Miała, ale nie zmierzyła, bo z uwagi na potężne opady deszczu spotkanie to jeszcze w sobotę zostało przeniesione na 2 czerwca. Podobnie jak drugi niedzielny mecz, w którym LKS Nieciecza podejmie Start Otwock. Trzeba wierzyć, że na początku czerwca w lidze nie będzie jeszcze „pozamiatane” i resoviacy będą mieli o co walczyć do ostatniego ligowego występu. W przeciwnym wypadku ułatwiłoby to sprawę zespołowi z Górnego Śląska. Więcej szczęścia mieli w niedziele piłkarze Ruchu Wysokie Mazowieckie i Jezioraka Iława. Ich mecz również ucierpiał z uwagi na deszcz, ale pomimo przerwy, udało się go dograć do końca i Ruch sięgnął po trzy punkty.
Komplet wyników 30. kolejki II ligi gr. wschodniej w sezonie 2009/10: Olimpia Elbląg – Stal Rzeszów 0:1, Ruch Wysokie Mazowieckie – Jeziorak Iława 2:1, Wigry Suwałki – Okocimski Brzesko 0:1, OKS 1945 Olsztyn – Concordia Piotrków Trybunalski 0:2, Pelikan Łowicz – Kolejarz Stróże 2:1, Hetman Zamość – Przebój Wolbrom 0:3 (walkower), Świt Nowy Dwór Mazowiecki – Sokół Aleksandrów Łódzki 3:1. Mecze Resovia – GKS Jastrzębie Zdrój i LKS Nieciecza – Start Otwock zostały przełożone.
BAR