UWAGA!

Tomasz Maksymowicz: Najmłodszy mistrz świata w ultra triathlonie

 Elbląg, Tak na 20 km do mety dotarło to do mnie, miałem wówczas godzinę przewagi nad drugim zawodnikiem - mówi Tomasz Maksymowicz
Tak na 20 km do mety dotarło to do mnie, miałem wówczas godzinę przewagi nad drugim zawodnikiem - mówi Tomasz Maksymowicz (fot. Anna Dembińska)

- Uważam, że w konkurencjach ultra mentalność i przygotowanie fizyczne liczy się na równi, 50 na 50 procent. Ostatnią część wyścigu, czyli bieganie, robi się głową praktycznie, bo wycieńczenie organizmu jest na tyle duże, że po prostu liczy się psychika – mówi elblążanin Tomasz Maksymowicz, który niedawno został triathlonowym mistrzem świata w potrójnym Iromanie.

- Gratuluję sukcesu. Start w mistrzostwach świata w potrójnym Ironmanie w niemieckim Lensahn – jak czytałem na serwisie patronite, na którym zbierałeś fundusze na przygotowania do imprezy – był Twoim marzeniem. W debiucie od razu sięgnąłeś po mistrzostwo świata...

- Jechałem do Lensahn sprawdzić swój organizm. Mam dopiero 23 lata, moi rówieśnicy ścigają się na sprintach, dla wielu nierealnym jest nawet Ironman. Bliscy mówili mi „po co porywam się na potrójnego Ironmana, po co takie długie dystanse”, ale pojechałem sprawdzić sam siebie. Moją ekipą wspierającą była moja narzeczona i rodzice, którzy podawali mi na trasie jedzenie i picie. Nie mamy kamperów pełnych sprzętu, spałem w zwykłym namiocie. Niemal do końca nie dopuszczałem do głowy, że walczę o tytuł mistrza świata. Tak na 20 km do mety dotarło to do mnie, miałem wówczas godzinę przewagi nad drugim zawodnikiem.

 

- Trzykrotny Ironman to ponad 10 km pływania, 540 km na rowerze i trzykrotny dystans maratoński biegiem. Miałeś chociaż za sobą wcześniej pojedynczego Ironmana?

- Miesiąc wcześniej zrobiłem Ironmana, bo przepisy tego wymagały. We wcześniejszych wyścigach najdłuższy dystans to była połówka Ironmana, chyba nawet w Elblągu.

 

- I tak łatwo było Ci się przestawić z połówki na pełen, a potem na potrójny dystans?

- Uważam, że w konkurencjach ultra mentalność i przygotowanie fizyczne liczy się na równi, 50 na 50 procent. Ostatnią część wyścigu, czyli bieganie, robi się głową praktycznie, bo wycieńczenie organizmu jest na tyle duże, że po prostu liczy się psychika. Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, to trenuję od najmłodszych lat. Od 5 roku życia trenuję pływanie, uczyłem się w szkole mistrzostwa sportowego.

 

- Skąd zainteresowanie triathlonem?

- Dzięki Bogusławowi Tołwińskiemu, który zabrał mnie kiedyś na pierwsze moje zawody w aquatlonie, czyli połączenie pływania z bieganiem. Okazało się, że mam talent do biegania, więc trener stwierdził, że nadam się też do triathlonu. Później starał się nawet mnie hamować, bo ja zawsze ambitnie podchodzę do wszystkiego i chciałbym od razu góry przenosić. W Elblągu skończyłem gimnazjum, zacząłem liceum, ale potem przeniosłem się do szkoły mistrzostwa sportowego w Warszawie. Okazało się te metody treningowe nie są dla mnie, rzuciłem triathlon, zdecydowałem się wrócić tylko do kolarstwa, gdzie ścigałem się dwa lata, ale ostatecznie wróciłem do trathlonu, zmotywowany sukcesami Roberta Karasia. Robert obiecał mi pomoc w treningach i słowa dotrzymał. Układał mi treningi, był takim w cudzysłowie katem, który pilnował, bym zrealizował plan.

 

- Jak w takim razie odbierasz to wszystko, co się wokół Roberta Karasia obecnie dzieje? Chodzi mi oczywiście o sprawę dopingu i zamieszanie wokół niej.

- Nie chciałbym się wypowiadać. Robert jest moim kolegą. Stało się, co się stało. Trzeba za wszystko odpowiedzieć. Myślę, że wszystko rozwiąże się w swoim czasie.

 

- Traktujesz triathlon jako pasję czy sposób zarabiania na życie?

- Pracuję zawodowo w handlu. Obecnie mieszkam w Toruniu, wyjechałem za narzeczoną. Na pewno wrócę do Elbląga, bardzo lubię tereny wokół, są idealne do trenowania triathlonu, moje wyniki też stąd się wzięły.

Nie mogę się nazwać zawodowym triathlonistą, choć o tym marzę. Stąd pomysł, by wystartować w mistrzostwach świata. Liczę, że ten wynik pozwoli mi się trochę wypromować, by zająć się triathlonem chociaż półzawodowo.

 

- Jakie w takim razie są twoje plany? Chcesz iść śladem Roberta Karasia i startować w kolejnych odsłonach Ironmana – dwu, trzy-, pięciokotnego i bić rekordy? Czy jednak poprawiać wyniki na pojedynczym Ironmanie?

- W Ironmanie na pewno wystartuję, bo jakiś talent do tego mam, ale na pewno chcę uderzać dłuższe dystanse. Nie chodzi o to, by być porównywany do Roberta, ale będę chciał bić te rekordy świata. Jestem na tyle młody, że mogę otwarcie o tym powiedzieć. Przede mną bardzo długa droga. Nawet jeśli nie za rok czy dwa, to za trzy, cztery będę w stanie to zrobić. Moją misją jest po prostu pokazywać młodym osobom, że w bardzo młodym wieku da się znaleźć coś, w czym możesz być naprawdę bardzo dobry. By skupić się na tym, rozwijać się w danej dziedzinie, kochać, to co robisz do końca życia.

Zostałem najmłodszym w historii mistrzem świata w ultra, na żadnym dystansie tytułu nie wywalczyła tak młoda osoba. To fajne wyróżnienie- nie tyle mistrzostwo świata, ale to, że ukończyłem ten wyścig w tak młodym wieku.

 

- Najbliższe plany startowe to...

- W tym roku już raczej odpuszczę starty. Miałem robić podwójnego Ironmana, ale stwierdziłem, że nie będę wykańczał swojego organizmu. W lutym chciałbym wystartować w Ironmanie na Saharze, później start w podwójnym Ironmanie na mistrzostwach świata, a potem chciałbym zaatakować rekord świata na pięciokrotnym Ironmanie.

 

- Jak wyglądają Twoje treningi, by to wszystko wytrzymać?

- Moje przygotowania opierają się na około 6 godzinach dziennie treningu plus osiem godzin pracy. Tu buduje się ten mój „mental”. Nie mam praktycznie czasu prywatnego. Są cięższe chwile, ale staram się z tym walczyć. Co do samego treningu, to mam pięć jednostek rowerowych, cztery pływackie i cztery, pięć biegowych w tygodniu. Biegowe opierają się na dystansie około 20-30 km na jednej jednostce. Jednostki kolarskie zajmują około 3 do 5 godzin za jednym razem, a pływackie około 4 km każda jednostka.

„Mental” staram się budować najczęściej na rowerze, bo jemu muszę poświęcić najwięcej czasu podczas startu. Stawiam sobie trenażer w pokoju i pięć godzin jeżdżę, patrząc w ścianę. Staram się zamknąć drzwi, by żadne dźwięki z zewnątrz do mnie nie dochodziły i się wyłączam. Dlaczego trenażer? Bo to bezpieczniejsza opcja, a druga sprawa – trening można wykonać bardziej jakościowo. Oczywiście jak mam możliwość, to wyjeżdżam na rower w trasę, ale ze względu na pracę to nie mam na to aż tyle czasu, szczególnie gdy szybko robi się ciemno.

 

- A jak na to wszystko w takim razie patrzy Twoja narzeczona?

- Liczy na to, że się w tym sporcie spełnię. Patrzymy na to, że w przyszłości triathlon może na zapewnić byt. Widzi, że bardzo kocham tę dyscyplinę i też się poświęca. To duże poświęcenie z jej strony.

 

- Mówisz o startach w potrójnym czy pięciokrotnym Ironmanie. Jako młody sportowiec nie marzysz o starcie na mistrzostwach świata na Hawajach czy w igrzyskach olimpijskich?

- Na Ironmanie mam wynik 9 godzin i 28 minut, szedłem na lepszy, ale nie wyszło do końca. Mam jednak dużo czasu na jego poprawę, mówią że mam talent (uśmiech). Start w pro na Hawajach to bardzo trudna sprawa, potrzebna jest rzesza sponsorów, bardzo duże poświęcenie czasowe. Na razie ani mnie na to nie stać, nie mam też tyle czasu na przygotowania.

Na pewno wystartuję jeszcze w Ironmanie i ten wynik mój mogę poprawić nawet do 8 godzin i 20 minut. To około 40 minut wolniej niż aktualny rekord Polski Roberta Wilkowieckiego. Ale wszystko dopiero przede mną.


Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama