Olimpia Elbląg w dobrym stylu zrewanżowała się tarnobrzeskiej Siarce za jesienną porażkę 1:4. O komentarze po sobotnim meczu zapytaliśmy trenera Adama Borosa i strzelca trzeciej bramki Rafała Lisieckiego.
1 października 2016 roku Olimpia Elbląg przegrała w Tarnobrzegu z tamtejszą Siarką 1:4. Część osób uważała, że taki wynik nie odzwierciedlał sytuacji na boisku. Okazja do rewanżu zdarzyła się w sobotę. Podopieczni Adama Borosa w pełni ją wykorzystali, wygrywając 3:0.
Wynik meczu w 44. minucie spotkania otworzył Jakub Bojas, który wykorzystał rzut karny po faulu na sobie. Był to już 13. rzut karny, podyktowany dla zespołu Olimpii. Na szczęście, „trzynastka” nie okazała się pechowa i Jakub Bojas zdobył swoją dziewiątą bramkę w sezonie. Warto też wspomnieć, że pomocnik Olimpii pokonał bramkarza rywali w czwartym meczu „z rzędu”. „Etatowy” wykonawca rzutów karnych w elbląskim zespole – Łukasz Pietroń, tym razem musiał pauzować za żółte kartki.
- W pierwszej części spotkania mieliśmy różne momenty w grze. Przeciwnik nastawił się na grę z kontry. Były momenty, kiedy byliśmy zmuszeni do prowadzenia ataku pozycyjnego, wiadomo z czym to się wiąże – komentował Adam Boros.
W drugiej połowie olimpijczycy strzelili Karolowi Dybowskiemu jeszcze dwie bramki i pewnie zainkasowali trzy punkty. - W mojej ocenie ta druga bramka mocno dodała nam spokoju i wiary. Początek drugiej połowy i podwyższenie na dwa i trzy do zera, zmieniło sytuację na boisku, dodało więcej pewności siebie – mówił trener Olimpii.
Bramki strzelali zmiennicy: Anton Kolosov potrzebował pięciu minut na boisku, żeby pokonać bramkarza Siarki. Rafałowi Lisieckiemu pokonanie Karola Dybowskiego zajęło jeszcze mniej czasu. - Nasz sztab szkoleniowy często mówi o tym, że zawodnicy rezerwowi są bardzo ważnym ogniwem. W tym meczu to potwierdziliśmy i fajnie, że tak się potoczyła druga połowa – mówił Rafał Lisiecki, jeden z jokerów w talii Adama Borosa.
Dla Rafała Lisieckiego była to pierwsza bramka w tym sezonie. Anton Kolosov zaliczył piąte trafienie. Razem żółto-biało-niebiescy mają już 51 bramek na koncie, co czyni ich trzecią drużyną II ligi pod względem skuteczności. Liderem klasyfikacji strzelców pozostaje Łukasz Pietroń z 13 golami, Paweł Piceluk ma ich 10, a Jakub Bojas – 9.
Powodem do zadowolenia jest wygrana bez straty gola, ostatni taki mecz zdarzył się w listopadzie ubiegłego roku, gdy Olimpia grała z Rakowem Częstochowa. - Kilka razy straciliśmy piłkę w środkowej strefie boiska i przeciwnik starał się to wykorzystać. Przypominam, że mogliśmy stracić bramkę po rzucie rożnym, ale to była jedyna sytuacja, gdzie Siarka mogła zdobyć bramkę – mówił po meczu Adam Boros.
- Naszą małą bolączką jest to, że mamy dwie różne połowy. Czasami układa się tak, że w pierwszej połowie gramy bardzo dobre zawody, w drugiej części brakuje nam impetu. Fajnie, że w tym meczu było na odwrót i skończyło się dla nas szczęśliwie – dodał Rafał Lisiecki.
Zwycięstwo nad Siarką i porażka Radomiaka Radom z Polonią Warszawa spowodowała, że do miejsca barażowego Olimpia traci cztery punkty. Ofensywna filozofia gry preferowana przez zespół Adama Borosa każe oczekiwać, że za tydzień w Radomiu żółto-biało-niebiescy powalczą o zmniejszenie różnicy punktowej do czołówki ligi.
Wynik meczu w 44. minucie spotkania otworzył Jakub Bojas, który wykorzystał rzut karny po faulu na sobie. Był to już 13. rzut karny, podyktowany dla zespołu Olimpii. Na szczęście, „trzynastka” nie okazała się pechowa i Jakub Bojas zdobył swoją dziewiątą bramkę w sezonie. Warto też wspomnieć, że pomocnik Olimpii pokonał bramkarza rywali w czwartym meczu „z rzędu”. „Etatowy” wykonawca rzutów karnych w elbląskim zespole – Łukasz Pietroń, tym razem musiał pauzować za żółte kartki.
- W pierwszej części spotkania mieliśmy różne momenty w grze. Przeciwnik nastawił się na grę z kontry. Były momenty, kiedy byliśmy zmuszeni do prowadzenia ataku pozycyjnego, wiadomo z czym to się wiąże – komentował Adam Boros.
W drugiej połowie olimpijczycy strzelili Karolowi Dybowskiemu jeszcze dwie bramki i pewnie zainkasowali trzy punkty. - W mojej ocenie ta druga bramka mocno dodała nam spokoju i wiary. Początek drugiej połowy i podwyższenie na dwa i trzy do zera, zmieniło sytuację na boisku, dodało więcej pewności siebie – mówił trener Olimpii.
Bramki strzelali zmiennicy: Anton Kolosov potrzebował pięciu minut na boisku, żeby pokonać bramkarza Siarki. Rafałowi Lisieckiemu pokonanie Karola Dybowskiego zajęło jeszcze mniej czasu. - Nasz sztab szkoleniowy często mówi o tym, że zawodnicy rezerwowi są bardzo ważnym ogniwem. W tym meczu to potwierdziliśmy i fajnie, że tak się potoczyła druga połowa – mówił Rafał Lisiecki, jeden z jokerów w talii Adama Borosa.
Dla Rafała Lisieckiego była to pierwsza bramka w tym sezonie. Anton Kolosov zaliczył piąte trafienie. Razem żółto-biało-niebiescy mają już 51 bramek na koncie, co czyni ich trzecią drużyną II ligi pod względem skuteczności. Liderem klasyfikacji strzelców pozostaje Łukasz Pietroń z 13 golami, Paweł Piceluk ma ich 10, a Jakub Bojas – 9.
Powodem do zadowolenia jest wygrana bez straty gola, ostatni taki mecz zdarzył się w listopadzie ubiegłego roku, gdy Olimpia grała z Rakowem Częstochowa. - Kilka razy straciliśmy piłkę w środkowej strefie boiska i przeciwnik starał się to wykorzystać. Przypominam, że mogliśmy stracić bramkę po rzucie rożnym, ale to była jedyna sytuacja, gdzie Siarka mogła zdobyć bramkę – mówił po meczu Adam Boros.
- Naszą małą bolączką jest to, że mamy dwie różne połowy. Czasami układa się tak, że w pierwszej połowie gramy bardzo dobre zawody, w drugiej części brakuje nam impetu. Fajnie, że w tym meczu było na odwrót i skończyło się dla nas szczęśliwie – dodał Rafał Lisiecki.
Zwycięstwo nad Siarką i porażka Radomiaka Radom z Polonią Warszawa spowodowała, że do miejsca barażowego Olimpia traci cztery punkty. Ofensywna filozofia gry preferowana przez zespół Adama Borosa każe oczekiwać, że za tydzień w Radomiu żółto-biało-niebiescy powalczą o zmniejszenie różnicy punktowej do czołówki ligi.
Sebastian Malicki