W sobotę (1 kwietnia) Olimpia Elbląg przegrała drugi mecz ligowy w tym roku. Lepsi od żółto-biało-niebieskich okazali się piłkarze GKS -u Bełchatów, którzy na A8 wygrali 2:1 (2:0). Po meczu poprosiliśmy trenera Adama Borosa i piłkarzy Olimpii o komentarz na temat meczu.
- Pierwsze 45 minut przespaliśmy. Byliśmy pasywni, jeżeli chodzi o pressing, zwalnialiśmy grę, robiliśmy wszystko na odwrót. Stałe fragmenty gry wykonywaliśmy niedbale. Wszystko robiliśmy nie tak jak sobie zakładaliśmy, nie tak jak gramy do tej pory. I strata tych 45 minut, w sensie czasu, ale też straconych dwóch bramek spowodowała, że tak się to skończyło – mówił Adam Boros, trener Olimpii Elbląg.
Na drugą połowę wyszła zupełnie inna drużyna. Ambitna i walcząca. Chociaż w składzie zmieniły się tylko dwie postaci.
- W drugiej połowie, mimo niekorzystnego wyniku, podnieśliśmy się. Szczęście nie dopisało przy niektórych sytuacjach. Mówi się trudno, ale nie poddajemy się i walczymy dalej o punkty w drugiej lidze. W przerwie zmobilizowaliśmy się sami w sobie, kapitan i trener powiedzieli parę słów od siebie. Wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie wyrównać i byliśmy blisko – tymi słowami Bartłomiej Danowski, piłkarz Olimpii ocenił drugą połowę meczu z GKS Bełchatów.
- Staraliśmy się ten mecz jeszcze odwrócić. Myślę, że sytuacja wyglądałaby inaczej, gdybyśmy strzelili bramkę wcześniej. Czasami w takich momentach potrzeba szczęścia. Byliśmy w stanie to odwrócić. Pokazało to drugie 45 minut meczu - dodał Adam Boros.
Na boisko po kontuzji wrócił Paweł Piceluk. Wrócił w samą porę, bo Łukasz Pietroń strzelił swoją jedenastą bramkę w sezonie. A sportowa rywalizacja na bramki pomiędzy czołowymi strzelcami II ligi Olimpii wychodziła tylko na zdrowie.
- Dostałem o trenera szansę, którą chciałem wykorzystać. Chciałem pomóc drużynie w odniesieniu przynajmniej remisu. Troszeczkę przespaliśmy pierwszą połówkę, w drugiej połowie gra się całkowicie zmieniła, aczkolwiek zabrakło nam szczęścia – mówił Paweł Piceluk, napastnik żółto-biało-niebieskich.
- Te kilkanaście minut [kiedy Paweł Piceluk był na boisku – przyp. red.] będzie powodowało korzyść dla niego w następnych meczach. Ale dziś trudno było oczekiwać, że te pierwsze minuty, które rozegrał po przerwie będą takie decydujące dla drużyny. Dzisiaj [sobota - red.] potrzebowaliśmy zawodników, którzy pociągną grę w ofensywie i dla Pawła było to trochę za wcześnie – trener Olimpii ocenił grę napastnika swojego zespołu.
W najbliższą sobotę (8 kwietnia) Olimpia powalczy o trzy punkty w Wejherowie z tamtejszym Gryfem.
Na drugą połowę wyszła zupełnie inna drużyna. Ambitna i walcząca. Chociaż w składzie zmieniły się tylko dwie postaci.
- W drugiej połowie, mimo niekorzystnego wyniku, podnieśliśmy się. Szczęście nie dopisało przy niektórych sytuacjach. Mówi się trudno, ale nie poddajemy się i walczymy dalej o punkty w drugiej lidze. W przerwie zmobilizowaliśmy się sami w sobie, kapitan i trener powiedzieli parę słów od siebie. Wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie wyrównać i byliśmy blisko – tymi słowami Bartłomiej Danowski, piłkarz Olimpii ocenił drugą połowę meczu z GKS Bełchatów.
- Staraliśmy się ten mecz jeszcze odwrócić. Myślę, że sytuacja wyglądałaby inaczej, gdybyśmy strzelili bramkę wcześniej. Czasami w takich momentach potrzeba szczęścia. Byliśmy w stanie to odwrócić. Pokazało to drugie 45 minut meczu - dodał Adam Boros.
Na boisko po kontuzji wrócił Paweł Piceluk. Wrócił w samą porę, bo Łukasz Pietroń strzelił swoją jedenastą bramkę w sezonie. A sportowa rywalizacja na bramki pomiędzy czołowymi strzelcami II ligi Olimpii wychodziła tylko na zdrowie.
- Dostałem o trenera szansę, którą chciałem wykorzystać. Chciałem pomóc drużynie w odniesieniu przynajmniej remisu. Troszeczkę przespaliśmy pierwszą połówkę, w drugiej połowie gra się całkowicie zmieniła, aczkolwiek zabrakło nam szczęścia – mówił Paweł Piceluk, napastnik żółto-biało-niebieskich.
- Te kilkanaście minut [kiedy Paweł Piceluk był na boisku – przyp. red.] będzie powodowało korzyść dla niego w następnych meczach. Ale dziś trudno było oczekiwać, że te pierwsze minuty, które rozegrał po przerwie będą takie decydujące dla drużyny. Dzisiaj [sobota - red.] potrzebowaliśmy zawodników, którzy pociągną grę w ofensywie i dla Pawła było to trochę za wcześnie – trener Olimpii ocenił grę napastnika swojego zespołu.
W najbliższą sobotę (8 kwietnia) Olimpia powalczy o trzy punkty w Wejherowie z tamtejszym Gryfem.
Sebastian Malicki