Jako osoba związana z zagorzałym kibicem od pewnego czasu obserwuję przy Agrykola DZIWNY mecz. Na jednej połowie boiska mamy zawodników, na drugiej trenera. Jedna i druga strona próbuje „strzelić gola” przeciwnikowi.
Pierwsze minuty tego meczu nie zapowiadały walki na noże – zawodnicy niezadowoleni z twardej ręki trenera, szkoleniowiec stający na stanowisku, że ci albo są za słabi, albo nie dają z siebie 100 procent możliwości. Minuty mijają i gra się zaostrza, trener nie ustępuje i usiłuje opornych sprowadzić na jedyną słuszną drogę. Druga strona nie rozumie lub nie chce zrozumieć wytycznych szkoleniowca i jeszcze bardziej „staje okoniem”. Jednak w tym meczu nikt nie chce remisu – zasada jest prosta, zwycięzca bierze wszystko.
Kolejne minuty i mamy dwie groźne sytuacje po jednej z każdej strony. Trener otwarcie i publicznie wypowiada się o braku profesjonalizmu i niewykonywaniu jego poleceń (sześciu wytypowanych do gry drużynie rezerw nie stawia się na mecz). Zawodnicy przeprowadzają szybką kontrę, informują Zarząd i media, że nic nie wiedzieli o konieczności stawienia się na meczu rezerw. Akcja mogła mieć szansę powodzenia, ale piłkę zmierzającą do bramki wybijają obrońcy. Pojawiają się kontroświadczenia drugiego trenera i trenerów drużyny rezerw informujące, że wytypowani zawodnicy zostali poinformowani o konieczności gry w rezerwach. Piłka trafia pod nogi trenera. Ten z piłką przy nodze bierze udział w telewizyjnej nagonce na graczy i Zarząd stojący do tej pory za linią boczną boiska i mający być Arbitrem tego meczu. Trener, przepychając się łokciami, wpada w pole karne, ale nie dane mu jest umieścić piłkę w siatce. Rozjuszeni tą akcją zawodnicy konstruują atak, tym razem atak rozpaczy ze złamaniem kilku przepisów – chamskie zachowanie wobec przedstawicieli mediów to jedno z przewinień.
Rozlega się gwizdek. To Arbiter w osobie Zarządu prosi do siebie obie strony. Zbiera się skład sędziowski i rozdziela kary. Trzy czerwone kartki, cztery żółte i cztery upomnienia słowne dla drużyny zawodników. Drużyna Trenera dostaje ostrzeżenie słowne. Niesprawiedliwie – ktoś może powiedzieć. Czas pokaże... Arbiter zadecydował.
W tym miejscu pojawia się refleksja, czy Arbiter nie powinien wcześniej przerwać meczu, aby nie zaostrzać gry? Być może powinien, ale przecież wiemy, że sędziowie piłkarscy kierują się często zasadą ducha gry i sportowej walki i „puszczają” sytuacje sporne. Ważne, że mecz został przerwany, zanim przeistoczył się w pojedynek bokserski na oczach kibiców.
PS: Jakby tego wszystkiego było mało, zawodników i sztab szkoleniowy dopada dziwna choroba bez nazwy objawiająca się zanikiem pamięci i problemami z liczeniem do czterech. W prawdziwym meczu (nie w tym dziwnym, o którym mowa powyżej) gra nieuprawniony zawodnik. Efekt – walkower za ostatni mecz...
Oby gwizdek Sędziego był kończącym to żenujące ze wszechmiar widowisko. Czas najwyższy na to, aby i zawodnicy i trenerzy stanęli po jednej stronie i od dzisiaj strzelali bramki rywalom z tabeli II ligi, a nie sobie nawzajem!
Kolejne minuty i mamy dwie groźne sytuacje po jednej z każdej strony. Trener otwarcie i publicznie wypowiada się o braku profesjonalizmu i niewykonywaniu jego poleceń (sześciu wytypowanych do gry drużynie rezerw nie stawia się na mecz). Zawodnicy przeprowadzają szybką kontrę, informują Zarząd i media, że nic nie wiedzieli o konieczności stawienia się na meczu rezerw. Akcja mogła mieć szansę powodzenia, ale piłkę zmierzającą do bramki wybijają obrońcy. Pojawiają się kontroświadczenia drugiego trenera i trenerów drużyny rezerw informujące, że wytypowani zawodnicy zostali poinformowani o konieczności gry w rezerwach. Piłka trafia pod nogi trenera. Ten z piłką przy nodze bierze udział w telewizyjnej nagonce na graczy i Zarząd stojący do tej pory za linią boczną boiska i mający być Arbitrem tego meczu. Trener, przepychając się łokciami, wpada w pole karne, ale nie dane mu jest umieścić piłkę w siatce. Rozjuszeni tą akcją zawodnicy konstruują atak, tym razem atak rozpaczy ze złamaniem kilku przepisów – chamskie zachowanie wobec przedstawicieli mediów to jedno z przewinień.
Rozlega się gwizdek. To Arbiter w osobie Zarządu prosi do siebie obie strony. Zbiera się skład sędziowski i rozdziela kary. Trzy czerwone kartki, cztery żółte i cztery upomnienia słowne dla drużyny zawodników. Drużyna Trenera dostaje ostrzeżenie słowne. Niesprawiedliwie – ktoś może powiedzieć. Czas pokaże... Arbiter zadecydował.
W tym miejscu pojawia się refleksja, czy Arbiter nie powinien wcześniej przerwać meczu, aby nie zaostrzać gry? Być może powinien, ale przecież wiemy, że sędziowie piłkarscy kierują się często zasadą ducha gry i sportowej walki i „puszczają” sytuacje sporne. Ważne, że mecz został przerwany, zanim przeistoczył się w pojedynek bokserski na oczach kibiców.
PS: Jakby tego wszystkiego było mało, zawodników i sztab szkoleniowy dopada dziwna choroba bez nazwy objawiająca się zanikiem pamięci i problemami z liczeniem do czterech. W prawdziwym meczu (nie w tym dziwnym, o którym mowa powyżej) gra nieuprawniony zawodnik. Efekt – walkower za ostatni mecz...
Oby gwizdek Sędziego był kończącym to żenujące ze wszechmiar widowisko. Czas najwyższy na to, aby i zawodnicy i trenerzy stanęli po jednej stronie i od dzisiaj strzelali bramki rywalom z tabeli II ligi, a nie sobie nawzajem!
k