UWAGA!

Jak to Olimpia z Łodzią rywalizowała

 Elbląg, Józef Bujko, jeden z bohaterów jesieni 1966 r.
Józef Bujko, jeden z bohaterów jesieni 1966 r. (fot. Witold Sadowski, arch. portEl.pl)

Rundę wiosenną sezonu 2019/20 Olimpia Elbląg rozpocznie meczem z Widzewem Łódź. W 1966 r. Olimpijczycy też grali z łódzką drużyną - ich rywalem w pierwszej rundzie Pucharu Polski był Start Łódź. Wówczas też mało osób wierzyło w sukces elblążan. Przypominamy tamtą historię.

Niewesołe nastroje panowały na początku lata 1966 r. w środowisku działaczy piłkarskich w Elblągu. Olimpia w sezonie 1965/66 nie wywalczyła sobie miejsca w utworzonej właśnie III lidze międzywojewódzkiej, co oznaczało, że żółto-biało-niebiescy następny sezon spędzą na czwartym poziomie rozgrywkowym.

Oczekuje ich ponowna i niezbyt atrakcyjna młócka o mistrzowskie punkty w znanym aż na wylot gronie ligi okręgowej. Kibiców nie zdobędą – nie ma się czemu dziwić – oby jednak wyrwali się z trapiącej ich od dawna już stagnacji i wywalczyli na koniec awans upragniony zarówno przez nich, jak i przez zawiedzionych sympatyków „kopanej”. Czy się to powiedzie zależy nie tylko od „olimpijczyków”, ale w dużej mierze od władz Elbląga. Głównie od sportowych władz. Sprawą dużej wagi jest na pewno stworzenie wokół elbląskiego sportu odpowiedniej atmosfery – a więc twórczej, mobilizującej, życzliwej. Jeżeli bowiem nadal będzie ją cechować obojętność, brak zainteresowania, to na nic zdadzą się syzyfowe wysiłki piłkarzy i ich trenera, a nadzieje po marsz elblążan po ligowych szczeblach, będą niczym więcej jak po prostu mrzonką wybujałej wyobraźni” - pisał Dziennik Bałtycki przed sezonem 1966/67

Trenerem Olimpii był w tym czasie Witold Kamieński, z klubem związany od lat. Nadrzędnym celem drużyny był awans do III ligi międzywojewódzkiej. Ale, jak się jednak później okazało, los sprawił Olimpii psikusa. Sezon 1966/67 okazał się bardzo interesujący. Ciekawie zaczęło się już w okresie przygotowawczym. Jednym ze sparingowych rywali była czechosłowacka Slavia Brno – wówczas występująca w II lidze. Interesujący mecz zakończył się zwycięstwem Olimpii 3:1 (1:1) po bramkach Jerzego Steliny, Teofila Nahorskiego i Józefa Bujki. Honorowego gola dla gości strzelił Brychta.

To widowiskowe i atrakcyjne spotkanie przypadło do gustu licznie zebranej publiczności, bo prowadzone było w szybkim tempie, obfitowało w wiele spięć podbramkowych. W pierwszej połowie meczu Olimpia grała raczej ostrożnie i asekuracyjnie, chcąc rozpoznać silnego przeciwnika. Druga połowa była całkiem odmienna od pierwszej. Słuszne zmiany, ustawienia i dyrektywy spowodowały, że Olimpia ruszyła do huraganowych ataków, przy których nawet tak renomowany przeciwnik nie miał nic do powiedzenia. Atak za atakiem sunął na bramkę Slavii. W tym czasie padły też dwie bramki. Piłkarze Slavii stojąc przed możliwością wysokiej porażki zaczęli nie przebierać w środkach walki o piłkę. Optyczna tez przewaga w ostatnich fragmentach meczu przez Slavię powodowana była właśnie nadużywaniem siły. Pod względem techniki i kultury gry zawodnicy Olimpii przewyższali drugoligową Slavię wieloma względami.” - tak ten mecz opisywał Dziennik Bałtycki.

A to był dopiero przedsmak piłkarskich emocji w Elblągu. W lipcu Olimpia rozpoczęła rywalizację o Wojewódzki Puchar Polski. Pucharowa przygoda skończyła się najlepiej jak mogła – zwycięskim finałem w Elblągu. Lokalna prasa wspomina o  silnym i porywistym wietrze  w dniu finału. Na boisko przy ul. Krakusa (A8 była w remoncie)  wyszły jedenastki Olimpii i gdańskiej Gedanii. Bohaterem finału został Józef Bujko, który do przerwy strzelił dwie bramki. Po przerwie dołożył jedną, na listę strzelców wpisał się też Teofil Nahorski i było jasne, kto w tym sezonie zdobędzie trofeum. Gedanię stać było tylko na honorowe trafienie z rzutu karnego.

„Drużyna Olimpii w tym meczu zaprezentowała się z jak najlepszej strony. Zaraz po gwizdku sędziego olimpijczycy narzucili bardzo ostre tempo spychając Gedanię do głębokiej defensywy. W tym czasie przeprowadzono szereg pomysłowych akcji, zakończonych dwoma bramkami zdobytymi przez Józefa Bujko. Po przerwie trener Kamieński zmienił układ gry w zespole, co jeszcze bardziej uwidoczniło przewagę Olimpii. Potwierdzeniem tego są dwie dalsze bramki zdobyte przez Bujkę i Nahorskiego. Bramkę honorową Gedania uzyskała z rzutu karnego. Przyznać trzeba, że zespół Olimpii powrócił do dawnej formy, aby nie zapeszyć – potrafi grać dobrze taktycznie i technicznie. Za bezbłędną taktykę gry należą się słowa uznania trenerowi, a za wielką ambicję – wszystkim zawodnikom.” - to znów Dziennik Bałtycki.

Olimpia - Gedania 4:1. O tym, że pucharowe zwycięstwo nie było przypadkiem, można się było przekonać w kolejną niedzielę. W Gdańsku, Olimpia potwierdziła przewagę i kolejny raz pokonała gdańszczan 2:0. To był drugi Wojewódzki Puchar Polski zdobyty przez Olimpię. Pierwszy raz elblążanie triumfowali w tych rozgrywkach w 1961r., kiedy w finale pokonali 3:1 (1:1) Zatokę Puck. Wówczas również wywalczyli prawo gry w rozgrywkach centralnych Pucharu Polski. Ale o tym wszyscy w Elblągu woleliby zapomnieć. Wówczas w pierwszej rundzie Olimpia została znokautowana przez II – ligowe wówczas Szombierki Bytom 0:8 (0:2)

W 1966 r. w pierwszej rundzie Pucharu Polski wystartowali zdobywcy pucharów w okręgach oraz drużyny z II ligi. Razem: 36 zespołów. Los skojarzył Olimpię z drugoligowym Startem Łódź. „Czego zatem można oczekiwać po spotkaniu „Start” Łódź - „Olimpia”? Czy należy uznać łodzian jako zdecydowanych faworytów, a elblążan postawić na straconej pozycji. Wiele okoliczności przemawia za tym, że ostateczny wynik tego pojedynku jest sprawą otwartą i że „Olimpia” absolutnie nie musi kapitulować przed walką. Po pierwsze – własne boisko. Wprawdzie – ze względu na remont stadionu Agrykola - „Olimpia” jest pozbawiona własnego boiska , ale w tym wypadku istotniejsza od murawy jest własna widownia. A kibice, jak sądzimy, nie sprawią zawodu i wypełnią stadion do ostatniego stojącego miejsca (miejsc siedzących na stadionie przy ul. Krakusa niestety nie ma) i gorącym dopingiem zagrzewać będą swych pupilów do zwycięstwa. Druga okoliczność dopuszczająca optymizm przy stawianiu horoskopów, to fakt, że rozgrywki o Puchar Polski nie cieszą się w naszym kraju takim prestiżem, jak np. w Anglii i kluby znacznie wyżej cenią sobie młóckę ligową, aniżeli walki pucharowe. Często się więc zdarza, że potentaci ligowi desygnują do składu przeciwko skazanym na pożarcie słabeuszom garnitur rezerwowy, znacznie ustępujący poziomem swych umiejętności kolegom z I drużyny. Bywa też tak, że na boisku outsidera składa się pierwszy skład ligowca, ale grając nonszalancko i na zwolnionych obrotach, nieoczekiwanie kończy pucharową karierę, a do następnej rundy awansuje nikomu nieznany nowicjusz. - pisał Głos Zamechu.

Start był postrzegany jako faworyt pojedynku, łodzianie wszak grali dwie klasy wyżej niż Olimpia, byli zespołem bardziej doświadczonym. W tabeli II ligi planowali się mniej więcej w środku. Tuż przed pucharową potyczką z Olimpią, w II lidze przegrali 1:2 z MZKS-em Gdynia (tak wówczas nazywała się Arka). Mecz w Elblągu miał być okazja do poprawienia sobie humoru przez łodzian. Nie można powiedzieć, że Start zlekceważył drużynę z ligi okręgowej. Goście przyjechali w najsilniejszym zestawieniu z Szewiało, Wieleskim, Adamskim, Stempkowskim i Kuchnickim. Ich trenerem był były reprezentant Polski Władysław Soporek. Kolejkę przed meczem pucharowym Olimpia w lidze wygrała z rezerwami MZKS 5:0.

„Dla odmiany Olimpia reprezentuje drużynę rutynowaną, dojrzałą taktycznie, nie do końca jednak wykorzystującą swój potencjał i niekonsekwentną. Właśnie ten nie w pełni wykorzystany potencjał i spora rutyna zamechowkich piłkarzy jest źródłem naszego optymizmu. Ostateczna decyzja co do składu na spotkanie ze Startem należy do trenera i kierownictwa sekcji, tym niemniej nie ulega wątpliwości, że aktorów niedzielnego pojedynku należy upatrywać wśród tych najbardziej doświadczonych zawodników.” - pisał Dziennik Bałtycki.

Pewną ciekawostką były pogłoski, że mecz ze Startem miał zostać rozegrany w Starogardzie Gdańskim. Ostatecznie z tych planów nic nie wyszło (na szczęście) i Olimpijczycy mogli się zmierzyć ze Startem.

Od pierwszego gwizdka sędziego drużyna Olimpii rozpoczęła zdecydowany atak nadając ton grze i spychając drużynę przeciwnika do głęboko cofniętej obrony. Przewaga naszego zespołu udokumentowana została piękna bramką strzeloną przez Walkowiaka w 19. minucie gry, po wzorowo przeprowadzonej, szybkiej akcji z głębi pola lewą stroną. Do końca pierwszej połowy meczu trwają ataki Olimpii, strzały padają często, lecz nie znajdują drogi do bramki przeciwnika. Po przerwie Start próbuje kontratakować, zdobywając w 64. minucie wyrównująca bramkę, co trochę deprymuje nasz zespół. Szybko jednak otrząsa się on z depresji i rusza do zdecydowanego ataku. Ponowne natarcie przyniosło zwycięską bramkę ze strzału głową Nahorskiego z dokładnego podania Walkowiaka. Licznie zebrani na meczu kibice gorąco dziękowali swej drużynie za piękną grę, a nawet nie obyło się bez tradycyjnego „sto lat”- tak triumf Olimpii opisywał Głos Zamechu.

Sensacja stała się faktem. Olimpia po bramkach Sylwestra Walkowiaka i Teofila Nahorskiego wygrała 2:1. W drugiej rundzie los przydzielił Legię Warszawa, ale to już inna opowieść.

 

Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl jest patronem medialnym ZKS Olimpia Elbląg

oprac. SM

Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama