Po pierwszej kwarcie środowego (30 października) meczu Elbasketu z Uniwersytetem Gdańskim Treflem Sopot mogło się wydawać, że elblążanie nie będą mieli problemu z pokonaniem rywala. W kolejnych kwartach goście się jednak postawili, dzięki czemu w elbląskiej hali można było obejrzeć ciekawe spotkanie. Zobacz zdjęcia.
Uniwersytet Gdański Trefl Sopot był dzisiejszym (30 października) rywalem Energi Basketballu Elbląg. Studenci to faktycznie trzecia drużyna aktualnego mistrza Polski Trefla Sopot. Druga drużyna gra w I lidze pod nazwą Bears Uniwersytet Gdański Trefl Sopot. Skomplikowane, ale taki urok polskiej koszykówki.
Elblążanie w mecz weszli „z drzwiami i futryną“. Rozpoczął Mateusz Stawiak pięknym rzutem „za trzy“, a potem rozpoczęła się demolka gości. Minutę przed końcem pierwszej kwarty podopieczni Arkadiusza Majewskiego prowadzili 17 punktami. Gospodarze nie pozwalali młodym koszykarzom z Sopotu na wiele, ostatecznie tę część meczu wygrali 16 oczkami.
Można się było spodziewać, że w drugiej części meczu pójdą za ciosem i będą zwiększać przewagę. Tymczasem Studenci stawili opór i na parkiecie trwała dość wyrównana walka. W 16. minucie Dominik Pawlak trafił z wyskoku „za dwa“ i gospodarze mieli 18 punktów przewagi. Trzy minuty przed przerwą sopoccy koszykarze zaczęli dość niespodziewanie zmniejszać przewagę gospodarzy. Po 20 minutach mieli już „tylko“ 12 punktów do odrobienia. Trzeba jednak zauważyć, że w drugiej kwarcie podstawowi koszykarze Elbasketu siedzieli na ławce. Z wyjątkiem Przemysława Zamojskiego, który zanotował kolejny mecz, w którym trener „zapomniał“, że uczestnikowi igrzysk olimpijskich też można dać chwilę oddechu. Przemek Zamojski dawał swoim kolegom pewność i cenne wskazówki.
Po wznowieniu gry gospodarze potrzebowali trochę ponad 4 minuty, by znów wypracować 18 punktów przewagi. A potem elbląscy zawodnicy przypomnieli kibicom, dlaczego koszykówka to taka emocjonująca i zadbali o to, żeby ci za szybko nie uwierzyli w zwycięstwo. A wszystko z powodu małego festiwalu nieskuteczności i kontry gości, którzy na niespełna dwie minuty przed końcem zniwelowali prowadzenie Elbasketu do 10 punktów. I taką też przewagą podopiecznych Arkadiusza Majewskiego skończyła się trzecia kwarta.
Dogonią nas czy nie dogonią - można się było zastanawiać przed ostatnią częścią meczu. W 34. min. Oskar Życzkowski trafił za trzy i elblążanie prowadzili już 19 punktami - to najwyższe prowadzenie Elbasketu w środowym spotkaniu. Studenci jednak nie mieli zamiaru składać broni i na minutę przed końcem zniwelowali przewagę gospodarzy do 12 punktów. W odpowiedzi Dominik Pawlak trafił „za dwa“. I tym sposobem Elbasket wygrał kolejny mecz.
Oskar Życzkowski zanotował double-double: 16 punktów i 10 zbiórek. Kluczem do zwycięstwa były wygrane przez elblążan zbiórki: 51 do 32. Gospodarze wykorzystali swoje warunki fizyczne i wyszarpali piłki, które odbijały się od tablicy. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną statystykę. Elblążanie oddali 59 rzutów z gry, trafili 30 (24 na 37 „za dwa“ i 6 na 22 „za trzy); sopocianie - 73, z czego trafili tylko 23 (21 na 45 „za dwa“ i 2 na 28 „za trzy“).
W najbliższą sobotę podopieczni Arkadiusza Majewskiego zagrają w Międzychodzie z miejscowym Mana Lake Sokół Marbo. Po 7. kolejkach Elbasket w tabeli II ligi zajmuje 10. miejsce.
Energa Basketball Elbląg - Uniwersytet Gdański Trefl Sopot 78:64 (26:10, 16:20, 16:18, 20:16)
Basketball Elbląg: Życzkowski 16 (2), Zamojski 16 (2), Pawlak 12, Jastrzębski 10, Lebiedziński 8, Stawiak 8 (1), Budziński 5, Szuszkiewicz 3 (1), Prokurat, Szarszewski