Nic nie może wiecznie trwać i nawet najlepsza passa kiedyś się kończy. Olimpia w ostatnim czasie nie przegrywała, ale w meczu z Hutnikiem zaprezentowała się poniżej oczekiwań i ostatecznie wraca z Krakowa bez punktów.
Znane były przedmeczowe problemy kadrowe Olimpii, ale dzięki temu otworzyła się furtka dla zmienników. Trener Gomułka musiał skorzystać z zawodników z szerokiego składu, była możliwość na przegląd kadr. Mniej grający piłkarze mogli zbudować przekonanie u szkoleniowca, że warto częściej na nich stawiać.
Gdy już wybrzmiał pierwszy gwizdek to po chwili zrobiło się 1:0. Już w 9 minucie Patryk Kieliś zdecydował się na strzał zza pola karnego i po rykoszecie od Bartłomieja Mruka piłka wturlała się do bramki. Zaczęło się fatalnie, od początku trzeba było gonić wynik. Hutnik po stracie gola ustawiał się głęboko na swojej połowie. Ich granie w niskim pressingu pozwalało Olimpii na posiadanie piłki, ale konstrukcja akcji nie przynosiła zagrożenia. Aktywnością wykazywał się Yatsenko, ale okazji na wyrównanie nie było.
Ogólnie pierwsza połowa w walorach artystycznych pozostawiła wiele do życzenia. Emocje jak na grzybach, oglądaliśmy więcej żółtych kartek niż sytuacji bramkowych. Zapewne najsprawiedliwszym wynikiem byłby bezbramkowy remis, jednak szczęście po 45. minutach było po stronie gospodarzy.
Z początkiem drugiej połowy oglądaliśmy dwóch nowych zawodników w Olimpii. Mruka i Łabeckiego zastąpili Filipczyk i Sangowski. Ten drugi w ostatnim czasie robił różnice w rezerwach, zaliczał asysty i strzelał bramki. Można było mieć nadzieję, że pojawia się impuls na lepszą grę.
Obraz spotkania niewiele się jednak zmienił. Wiało nudą i jedynie można uciekać do karkołomnych chwytów retorycznych dla próby uatrakcyjnienia tego meczu. Wszystko wskazywało na to, że siedmiomeczowa passa bez przegranej Olimpii zostanie przerwana. Poza tym bliżej strzelenia bramki był Hutnik, który miał swój moment po 80. minucie, kiedy stworzył dwie groźne sytuacje, ale za pierwszym razem Witan był na posterunku, później gospodarze uderzyli w słupek.
W końcówce z dobrej strony pokazał się Sangowski, który zaprezentował swój największy atut, czyli rajd z piłką, przedryblował kilku przeciwników, po czym wpadł w pole karne, ale po strzale piłka poszybowała nad poprzeczką. Patrząc prawdzie w oczy, była to najgroźniejsza sytuacja Olimpii. Zdecydowanie za mało, żeby myśleć o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej.
Spotkanie bez większej historii, które niewątpliwie nie zapisze się złotymi zgłoskami w dziejach piłki nożnej. Wobec ostatniej przyzwoitej formy Olimpii, dyspozycja w meczu z Hutnikiem pozostawia niesmak. Kolejne spotkanie 28 października o godzinie 14. Do Elbląga przyjedzie Sandecja Nowy Sącz.
.
Hutnik Kraków - Olimpia Elbląg 1:0 (1:0)
bramki: 1:0 Mruk - samobójcza (9. min.)
.
Olimpia: Witan - Jakubczyk (84' Wierzba), Sarnowski, Szczudliński, Mruk (46' Filipczyk), Bartoś (72' Gabrych), Łabecki (46' Sangowski), Spychała, Jóźwicki, Yatsenko (63' Sienkiewicz), Żak
Patronem medialnym ZKS Olimpii Elbląg jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl