UWAGA!

Adam Nocoń: Nieważne jak, ale punkty trzeba zdobywać

 Elbląg, Adam Nocoń poprowadził Olimpię do utrzymania
Adam Nocoń poprowadził Olimpię do utrzymania (fot. Michał Skroboszewski, arch. portEl.pl)

- Drużyna była podłamana, do tego nałożyła się duża liczba kontuzji. Na treningach było widać dużą determinację i zaangażowanie u zawodników. Było nas mało, ale byliśmy kolektywem – tak Adam Nocoń wspomina początek swojej pracy na Agrykola 8. Przeczytaj, jak wyglądała droga do utrzymania z punktu widzenia szkoleniowca żółto-biało-niebieskich.

- Emocje po niedzielnym meczu już trochę opadły. Przed spotkaniem z Elaną było wiadomo, że będzie niesamowicie ciężko. Spodziewał się Pan takiego przebiegu?
       - Spodziewałem się każdego scenariusza. Elana walczyła o awans , my o utrzymanie, takie spotkania różnie się układają. Aczkolwiek to, że decydującą bramkę wywalczymy w ostatnich sekundach meczu – tego się chyba nikt nie spodziewał.
      
       - Przyszedł Pan do Olimpii w momencie, kiedy zespół był na dnie. Dwa zwycięstwa, dziewięć porażek. Bilans bramkowy 4:18. Co Pan zobaczył w szatni?

       - Po tylu porażkach było widać, że kolorowo nie jest. Drużyna była podłamana, do tego nałożyła się duża ilość kontuzji. Na treningach było widać dużą determinację i zaangażowanie u zawodników. Było nas mało, ale widać było, że jest kolektyw. Zobaczyłem furtkę, dzięki, której mogliśmy powalczyć.
      
       - W Pana debiucie wywalczyliśmy remis ze Zniczem Pruszków. Do zwycięstwa zabrakło niewiele.
       - Trochę też w Pruszkowie mieliśmy szczęścia. Znicz w pierwszej połowie miał swoje sytuacje. Bramkę strzeliliśmy po ładnej akcji. Co było w szatni, to już nie pamiętam, ale byliśmy zmobilizowani. Było pytanie, jak zespół po tylu porażkach zareaguje na zmianę trenera. Czy się już poddał, czy chce powalczyć? I było widać, że chcą, że pomimo tylu kłopotów są zdeterminowani. Byliśmy blisko tego zwycięstwa, aczkolwiek czegoś zabrakło.
      
       - Tydzień później był mecz ze Stalą Stalowa Wola w Elblągu. Moim zdaniem jeden z najważniejszych meczów jeżeli chodzi o morale piłkarzy. Drużyna zdołała wygrać, mimo że stosunkowo szybko straciła pierwszą bramkę. Olimpijczycy zdołali doprowadzić do wyniku 2:1, a kiedy rywale wyrównali, strzelili gola na 3:2.
      
- Na pewno. Piłkarze długo czekali na to zwycięstwo. Być może to był moment zwrotny tego sezonu. Gdybyśmy wtedy przegrali przed własną publicznością, to nie wiem czy drużyna wyszłaby z tego dołka. Gdybyśmy wtedy nie zdobyli trzech punktów, to różnica punktowa z resztą tabeli byłaby już bardzo duża. Wtedy drużyna uwierzyła, ze może wygrywać w lidze.
      
       - W tym meczu zadebiutował bramkarz Sebastian Madejski. Moim zdaniem jeden z bohaterów tego sezonu i jeden z głównych architektów utrzymania. Skąd on się wziął i jaki cudem taki bramkarz nie miał klubu?
       - Czemu był bez klubu, tego nie wiem. Tutaj zadziałał prezes, który po meczu ze Zniczem zadzwonił i powiedział, że Sebastian Madejski jest do wzięcia. Z bramkarzami był kłopot. Dawid Kapłon spisywał się dobrze, ale w takim trudnym momencie brakowało mu doświadczenia. Mimo to uważam, że to bardzo utalentowany bramkarz, podobnie jak Paweł Rutkowski.
       Sebastiana Madejskiego pamiętam z Podbeskidzia, gdzie dobrze bronił. Obejrzałem jego mecze w Wiśle Puławy, gdzie też sprawował się bez zarzutu. Podjęliśmy decyzję, że go bierzemy. I trzeba przyznać, w swoim debiucie bronił fantastycznie.
      
       - W wywiadzie po rundzie jesiennej powiedział Pan, że plusem jest fakt utrzymania kontaktu zresztą ligi, ale do walki o utrzymanie potrzebne są wzmocnienia. Jak Pan je oceni?
       - Zimą nie jest tak prosto wzmocnić zespół, jest wielu zawodników z kontraktami. Dla nas ważne było, że nasi zawodnicy wyleczyli się z kontuzji. Dało to duży bodziec w drużynie, ponieważ zwiększyła się rywalizacja na pozycjach. Okres zimowy to dobry okres dla trenera, bo jest duża liczba sparingów i jednostek treningowych, tak więc wtedy można zespół przygotować. W sparingach nasza gra nie wyglądała najlepiej, ale już w pierwszym meczu z Radomiakiem... Ten mecz nam wyszedł. To był taki znak, że jest nieźle – na tle lidera i drużyny, która przygotowywała się we Włoszech zaprezentowaliśmy się całkiem dobrze. Odniosłem wtedy takie wrażenie, że powalczymy o utrzymanie.
      
       - Nie udało się w zimowym okresie transferowym znaleźć bramkostrzelnego napastnika. Michał Fidziukiewicz szarpał, walczył, ale jego dorobek bramkowy jest skromny: tylko pięć bramek. Rozczarowanie?
      
- Nie. Z mojej strony to nie jest rozczarowanie. Na pewno Michał Fidziukiewicz powinien strzelić więcej bramek. Moim zdaniem miał jednak dobrą rundę jeżeli chodzi o grę. Proszę wziąć pod uwagę choćby mecz z Elaną, gdzie był często przy piłce, brał grę na siebie, głębiej schodził po piłkę, kiedy widział, że potrzebna jest pomoc. Jego doświadczenie dało nam dużo korzyści. A że nie strzelał... Nie zawsze jest tak, że napastnik strzela, ważna jest jak gra, jakie wyniki osiąga zespół. Uważam, że rozczarowaniem nie jest, bramek jednak powinien strzelić trochę więcej. Ale ogólnie grał dobrze i w jego grze widać było poprawę.
      
       - Podczas rundy wiosennej odniosłem takie wrażenie, że wygramy utrzymanie obroną. Parafrazując sportowe porzekadło: „Mecze wygrywa się atakiem, utrzymanie obroną”. Na ile się Pan zgodzi z moja tezą?
      
- Nie mogliśmy sobie pozwolić na jakieś ofensywne harce. Mieliśmy takie hasło: „Nieważne jak, ale punkty trzeba zdobywać”. Nasza gra obronna była na niezłym poziomie. Jak przychodziłem, Olimpia była drużyną z największą liczbą straconych bramek, oraz najmniejszym dorobkiem strzeleckim. Nie ulega wątpliwości, że grę obronną całym zespołem poprawiliśmy. Jednak w kilku meczach można było lepiej grać w defensywie. Np. z Widzewem, gdzie prowadząc, straciliśmy bramkę po szybkim ataku, co się nie powinno zdarzyć. Mimo że w tym meczu graliśmy dobrze. Nie chciałem, aby na wiosnę miała miejsce sytuacja z rundy jesiennej, gdzie z początku kilka porażek było wysokich. Myślę, że było na co popatrzeć w naszej grze: chociażby w meczu z Radomiakiem, z Olimpią Grudziądz, z Widzewem, z Górnikiem Łęczna. To na pewno były mecze na wysokim poziomie, zarówno jeżeli chodzi o defensywę, jak i ofensywę.
      
       - Jak Pan oceni 12 żółtych kartek Tomasza Lewandowskiego?
       - Wiadomo jak Tomek gra, jest zawsze zaangażowany, „pod prądem”. Ma bardzo dobrą rundę za sobą, ale myślę, że on sam dobrze o tym wie, że parę kartek można było uniknąć. Nie mam o to do niego pretensji, to jest stoper, który gra bardzo agresywnie. Te kartki są nieuniknione, ale kilka z nich było niepotrzebnych, zostały pokazane m.in. za dyskusje z sędzią.
      
       - 12. kartkę Tomasz Lewandowski otrzymał w meczu z Resovią. Oznaczało to absencję w spotkaniu z Elaną. Jak Michał Kiełtyka zareagował na to, że ma grać na stoperze. Chyba nigdy wcześnie nie grał na tej pozycji.
      
- Żółta kartka Tomka trochę nas osłabiła. Dodatkowo nie mógł grać Michał Kuczałek. Zawsze wykluczenie jakiegoś zawodnika poprzez kartki i to jeszcze w takim momencie jest osłabieniem. Michał Kiełtyka na grę na pozycji stopera zareagował bardzo spokojnie. Trenowaliśmy takie ustawienie przez cały tydzień i z dnia na dzień wyglądało to coraz lepiej. Były jakieś obawy, ale ze swojej roli wywiązał się bardzo dobrze. Nie było po nim widać, że to jego debiut, zachowywał się tak, jakby od zawsze był stoperem. „Grał” na Filipa Kozłowskiego, bardzo dobrego zawodnika i nie dał mu rozwinąć skrzydeł. W parze z Kamilem Wengerem wyglądało to dobrze. Ale w tym duża zasługa Kamila, który mu podpowiadał. Mimo wszystko w Toruniu zagraliśmy szczelnie. Elana strzela dużo bramek, tymczasem w meczu z nami nie stworzyła sobie wielu sytuacji.
      
       - Nie czuł Pan rozczarowania po meczu z Resovią, gdzie można było sobie zapewnić utrzymanie przed własną publicznością i do Torunia jechać „na spokojnie”?
       - Już po meczu z Gryfem czułem rozczarowanie. Mieliśmy wtedy tyle sytuacji, że szkoda było tego meczu nie zakończyć zwycięstwem. Potem, analizując ten mecz, chłopcy się za głowę łapali, jak można było nie strzelić jeszcze kilku bramek. Ten mecz powinniśmy wygrać. Co do Resovii – to był dziwny mecz, mieliśmy tam lekki kryzys. Spodziewałem się trudnego meczu, rzeszowski zespół na wyjazdach gra bardzo defensywnie. Byłem zdziwiony, że po utracie bramki drużyna spanikowała. Tymczasem w Rybniku, po stracie bramki zagrała bardzo dobrze. Mecz z Resovią był rozczarowaniem, ale czasami jak się bardzo chce, to nie wychodzi.
      
       - Był jakiś mecz, o którym może pan powiedzieć, że był decydujący, przełomowy w kontekście walki o utrzymanie?
       - ROW 1964 Rybnik. Gdybyśmy tam przegrali, to po następnej porażce z Resovią, do Torunia nie mielibyśmy po co jechać. Mimo wszystko, wówczas drużyna bardzo dobrze zareagowała na stratę bramki. Druga połowa była chyba najlepsza w naszym wykonaniu jeżeli chodzi o mecze wyjazdowe. Nie mogliśmy sobie pozwolić, aby znów spaść pod kreskę. Tyle pracy włożyliśmy w to, żeby wyjść ze strefy spadkowej, że szkoda byłoby to zaprzepaścić. W kontekście utrzymania, to był bardzo ważny mecz.
      
       - Jakie macie plany na okres po sezonie?
       - W tym tygodniu [z trenerem rozmawialiśmy 21 maja – przyp. red.] jeszcze trenujemy. Potem zawodnicy dostaną prawie miesiąc urlopu. Do treningów wrócimy 17 czerwca. Zawodnicy dostaną rozpiski, co mają robić, ale najlepiej jakby trochę o piłce zapomnieli. Mają za sobą bardzo ciężki sezon, każdy mecz „na adrenalinie” - trzeba wygrać, trzeba walczyć. Słowa uznania dla nich za ten sezon.
      
       - A jak Pan oceni całą II ligę?
       - Bardzo wyrównany poziom. To była bardzo mocna liga w tym sezonie. Silne zespoły spadły z I ligi: Olimpia Grudziądz, Górnik Łęczna, Ruch Chorzów, który nie ukrywał, że będzie walczył o powrót na zaplecze ekstraklasy. Drużyny z przeszłością w ekstraklasie. Weszły mocne zespoły: Widzew, Elana i Resovia. Poziom tej ligi był w tym sezonie bardzo wysoki. Świadczy o tym fakt, że walka o utrzymanie i o awans trwała do ostatniej kolejki. Nie było łatwych meczów. Wyrównany poziom, ale moim zdaniem znacznie się podniósł w porównaniu z poprzednimi.
      
       - Dziękuję za rozmowę

      
       Zobacz tabelę II ligi
      
      
Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl jest patronem medialnym ZKS Olimpia Elbląg
rozmawiał Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Olimpia

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Zaraz jakiś wielki monument przy A8 mu wystawią. Pomnik ojca sukcesu, utrzymania w II lidze. Słowa uznania za cud w Toruniu. Dokonali tego ale ślizgać się w dole tabeli cały sezon nie wypada.
  • Autor artykułu nie zapytał o najważniejsze. Jacy piłkarze odchodzą i co dalej z trenerem? Słuchy chodzą że wszystko wisi na włosku czy zostanie. Czemu mając taką okazję nie są zadawane takie pytania?
  • Szukasz kwadratowych jaj? Utrzymał zespół. Tyle w temacie. Jak rozpocznie nowy sezon po swoich przygotawaniach drużyny do sezonu, po sześciu, siedmiu kolejkach wyjdzie jakim jest trenerem. Cieszmy się z tego co mamy bo mogło być gorzej. Dużo gorzej. Jak na razie to trener na plus.
  • Słuchy chodzą że zostanie. Ale wiadomo, jak trzon zespołu się rozpadnie to i trener może zacząć szukać nowego klubu.
  • Czekam na modernizację mojej PROSTEJ na A8 panie Wróblewski!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
  • redaktor @ave_pdg - Niewiele jeszcze wiadomo, trzymamy rękę na pulsie.
  • Sezon zakończony i już po temacie. Wzmocnienia, stadion, trener. .. .sie zobaczy. .
  • Jak dojdziecie do ekstraklasy to można pomyśleć o stadionie, póki co zdecydowana większość mieszkańców jest przeciwna wywalaniu kasy na stadion.
  • @Arrek - A skad to wiesz? jestes większoscią mieszkanców?
  • Pomyśleć o stadionie to można w każdej chwili, tylko, że ma to mało wspólnego z jego budową. Swoją drogą jak to jest, że miasta dużo mniejsze od Ega, budują obiekty sportowe, posiadają normalną komunikację, baseny, amfiteatry. U nas nawet szlak pieszy w lesie miejskim trzeba zamykać, bo nie ma kasy na rewitalizację. Na to kasy nie ma, a. .. .. Po co nam taka władza. Naprawdę mam ich dość.
  • Brawo Adam, brawo pilkarze, brawo prezes Paweł. Dziękujemy
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    6
    14
    Rumcajs(2019-05-24)
  • Ksionc powinien zwolac konferencje prasową dzień po ostatnim meczu i przedstawić cele na najblizsze lata oraz ponformować wstępnie o planowanych ruchach transferowych i innych planach organizacyjnych klubu np co do stadionu, a tymczasem znó masmyu wielką niewiadomą co dalej i czy zespół znów się nie rozpadnie.
Reklama