O, a mi się przydarzyła identyczna sytuacja w Jantarze kilka lat temu. Po rozłożeniu koca, z dziecka nie spuszczałem wzroku. Wolno mu było samodzielnie podejść do wody, ale już nie wejść do wody. W tym czasie smarowałam drugie dziecko kremem do opalania i dosłownie na pół minuty spuściłam wzork. W tym czasie tata miał dziecko obserwować. Tyle wystarczyło, żeby kilkulatek we wściekle pomarańczowych kąpielówkach, w czerwonej czapce, przepadł bez śladu.
Tak że nie trzeba "sebów" i "dżesik", ani nawet przykleić się do telefonu, żeby doszło do takiej sytuacji.