UWAGA!

Zawsze chciałem zbudować coś wielkiego (Elblążanie z pasją, odcinek 38)

 Elbląg, Marcin Bogiel - jego miłościa są komputery
Marcin Bogiel - jego miłościa są komputery (fot. WS)

Zanim zasiadł przed monitorem komputera, namiętnie tworzył konstrukcje z klocków lego. Rósł, a wraz z nim rozwijały się jego architektoniczne zapędy. Z biegiem lat zmienił nie tylko budulec, ale i rodzaj wznoszonych przez siebie konstrukcji - dzisiaj Marcin Bogiel rozbudowuje oprogramowania i komputerowe gry.

To była miłość od pierwszego wejrzenia. Migoczący monitor wciągał, stukot klawiatury łagodził obyczaje, a ożywiony ciąg liter na ekranie sprawiał, że przed komputerem mógł spędzać długie godziny. Nowe technologie, podobnie, jak konstrukcje z klocków lego, od zawsze i niezmiennie pasjonowały Marcina Bogiela, dlatego naturalną koleją rzeczy podjął decyzję o rozpoczęciu nauki w Zespole Szkół Techniczno-Informatycznych. Nie miał też wątpliwości, gdy wśród wielu kierunków studiów oferowanych przez elbląską PWSZ wybierał informatykę.
       Ambasadorami najbardziej rozpoznawalnych firm mogą zostać tylko pasjonaci - przedstawicielem Microsoftu w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej stał się nie kto inny, jak Marcin Bogiel. Pełniąc swoją funkcję elblążanin opowiada studentom o nowoczesnych rozwiązaniach firmy, uczy ich tworzenia oprogramowań, a przy okazji robi to, co kocha najbardziej - „buduje” gry.
      
       - Mówiąc o początkach Pana pasji trzeba cofnąć się jakieś 20 lat wstecz. Pierwszy komputer?
       - Dokładnej sytuacji nie pamiętam, ale wiem, że pierwszy komputer, z którym miałem do czynienia był w pracy mojego taty. Miałem może wtedy jakieś 4-5 lat, w każdym razie chodziłem jeszcze do przedszkola. Komputer był wyposażony w system DOS; na ekranie wyświetlał się tylko ciąg tekstu, nie było żadnych gier. Ja bawiłem się w ten sposób, że wklepywałem ciąg znaków z klawiatury, naciskałem klawisz Enter i otrzymywałem komunikat o błędzie, którego jeszcze nie potrafiłem przeczytać. To był dla mnie taki interaktywny telewizor. Swój pierwszy komputer otrzymałem w wieku 9 lat.
      
       - Ten komputer na pewno dobrze Pan pamięta....

       - Zgadza się. System operacyjny to był Windows Millenium. Oczywiście komputer miał służyć do nauki, ale ja przede wszystkim na nim grałem. Dopiero w gimnazjum zaczęły mnie interesować inne, bardziej ambitne zastosowania komputera. Wszystko zaczęło się, gdy pewnego razu mój tata wrócił z jakiegoś szkolenia i przyniósł ze sobą książkę do tworzenia stron internetowych. Możliwość zbudowania czegoś własnego wydała mi się niezwykle interesująca... i tak zacząłem pochłaniać kolejne rozdziały, krok po kroku uczyłem się podstaw technologii webowych. Moja pierwsza strona dotyczyła mnie i moich zainteresowań, nie miałem nawet zamiaru jej publikować, po prostu chciałem mieć jakiś materiał do ćwiczeń. Jeżeli czegoś nie wiedziałem, to dopytywałem na informatyce.
      
       - Pan na lekcjach informatyki więcej grał czy się uczył?
       - Jedno i drugie, muszę przyznać. Na szczęście na lekcjach uczyliśmy się nie tylko obsługi pakietu Office. Pod koniec trzeciej klasy gimnazjum poznawaliśmy język HTML - ja wtedy już potrafiłem tworzyć strony internetowe, więc chętnie pomagałem pozostałym... a gdy była chwila czasu, to oczywiście grałem w gry.
      
       - Gra wszech czasów w Pana osobistym notowaniu to...

       - „Emergency” – grałem w nią u kolegi. To jest gra, którą naprawdę dobrze pamiętam. Gracz wcielał się w rolę dowódcy akcji ratowniczej; w zależności od sytuacji musiał np. ewakuować ludzi z wypadku samochodowego albo ugasić pożar mając do dyspozycji straż pożarną, policję i pogotowie.
       „Emergency” interesowała mnie tym bardziej, że mój tata jest strażakiem. Chyba każdy chłopiec jest zafascynowany swoim tatą i dla mnie ta gra była pewnego rodzaju formą realizacji.
      
       - Rozumiem, że to „Emergency” była dla Pana inspiracją, by w przyszłości tworzyć gry.
       - Niezupełnie... ja od dziecka uwielbiałem budować. Jako kilkulatek spędzałem dużo czasu przy komputerze... i przy klockach lego, z których tworzyłem różne konstrukcje. Wiele lat później, wybierając kierunek studiów, postanowiłem połączyć obie pasje... i zostać programistą, tzn. budować własne oprogramowania dla komputera. Od początku moim celem było tworzenie gier.
      
       - Kiedy udało się Panu „zbudować” swoją pierwszą grę?
       - Pierwsza gra, którą zaprogramowałem, była, podobnie jak w przypadku strony internetowej, stworzona dla treningu. Gracz poruszał się samochodzikiem i zbierał gwiazdki, za które naliczane były punkty. Na drodze pojawiały się też głazy; za uderzenie w jeden z nich traciło się czas, bo cała gra trwała minutę. To był początek studiów, wtedy miałem 19-20 lat.
      
       - Na studiach zaczął Pan swoją przygodę z firmą Microsoft. Jednym z Pana obowiązków jest prowadzenie studenckiego koła naukowego. Czym się zajmuje wasza grupa?

       - Przede wszystkim tworzymy oprogramowania w platformie Dot.NET, czyli technologii Microsoftu. Zazwyczaj spotykamy się raz w tygodniu; przychodzi zazwyczaj 10-15 osób. W spotkaniach uczestniczą nie tylko ludzie z instytutu informatyki stosowanej. W naszym gronie mamy np. studentkę ekonomii.
      
       - Zajmujecie się także tworzeniem gier...
       - To prawda. Obecnie pracujemy nad grą edukacyjno-historyczną, którą chcemy zaprezentować na konkursie ImagineCup. Jest to gra, która oprócz historii uczy strategicznego myślenia. Gracz wciela się w rolę dowódcy jednego z historycznych starć i musi poprowadzić swoje oddziały do zwycięstwa. Aktualnie rozwijamy bitwę pod Grunwaldem, która jest powszechnie znana i głęboko zakorzeniona w naszej kulturze, ale okazuje się, że nie wiele o niej wiemy. Z reguły opieramy swoją wiedzę dotyczącą przebiegu bitwy na fabule „Krzyżaków” Sienkiewicza. Niestety, treść powieści nie do końca pokrywa się z realnymi wydarzeniami. W naszej grze stawiamy na fakty historyczne; najpierw szukamy wiarygodnych źródeł, potem piszemy scenariusz bitwy, łącznie ze ścieżkami alternatywnymi, żeby gracz miał możliwość sprawdzenia swoich umiejętności.
       W tym momencie sam rozwijam jeszcze jedną grę. To ma być prosta zręcznościówka na smartfony, ale póki nie jest gotowa, nie chciałbym zdradzać, czego będzie dotyczyła.
      
       - Rozumiem. A co po studiach?
       - Miliardy (śmiech). Na początku chciałbym poszukać jakiejś pracy u producentów gier, a potem otworzyć własną działalność w dziedzinie gier mobilnych.
      
       - W Elblągu?
       - Zobaczymy. Jeżeli uznam, że jest ku temu potencjał, to jak najbardziej.
      
Aleksandra Szocik

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama