UWAGA!

Witold Gintowt-Dziewałtowski: Każdy znaczek jest małym dziełem sztuki

 Elbląg, Witold Gintowt - Dziewałtowski
Witold Gintowt - Dziewałtowski (fot. Mikołaj Sobczak)

- Dla mnie najważniejsza była możliwość korespondencji. W tygodniu otrzymywałem dwa, trzy listy z zagranicy. Jak dziś szacuję, chyba nie ma na świecie państwa, z którego choć raz nie otrzymałem korespondencji. - mówi Witold Gintowt-Dziewałtowski, jeden z ostatnich w Elblągu filatelistów.

- Jak się zaczęło?

- Od odklejania znaczków z kopert w pierwszych klasach szkoły podstawowej. Było tego niewiele, ponieważ niewiele też przychodziło korespondencji do domu. Najpierw trzeba było znaleźć kontakt do osoby, z którą można by wymieniać znaczki. Już nie pamiętam, od kogo dostałem namiary na klub wymiany filatelistycznej w Gosselies. To nieduże miasteczko w Belgii. Zarejestrowałem się i... O nawiązaniu korespondencji trudno było myśleć z bardzo prozaicznego powodu. Władałem tylko językiem ojczystym, nawet języka rosyjskiego zacząłem się uczyć w następnym roku. Ale już dużą atrakcją był fakt, że do domu zaczęły przychodzić listy z zagranicy. Z ładnymi znaczkami. Belgijski klub wymagał, żeby na kopertach były naklejone znaczki okolicznościowe. Nie obiegowe, ale właśnie wydawane okolicznościowo. Polska w tych czasach była krajem relatywnie zamkniętym, trudno było dowiedzieć się czegoś więcej o świecie. Dla kilkuletniego chłopca znaczki ze świata były egzotyką. Czasem nawet ktoś coś napisał, ale i tak nie wiedziałem co. Z klubu dostawałem formularz z trzema, czasem czterema adresami, do kogo mam wysyłać. Jeżeli wysłałem „ładne” znaczki, to mniej więcej takiej samej jakości otrzymywałem w zamian.

.

- Skąd się brało te namiary? W jakiś czasopismach były adresy?

- Skądże znowu. Kontakty z zagranicą wymagały wyjaśnienia. Pamiętam, że w piątej klasie szkoły podstawowej do domu zapukał dzielnicowy. Rodziców nie było, zapytałem się o co chodzi. "Twój tata dostaje listy zza granicy.". "To nie tata, to ja". Zdziwił się bardzo. To że dziesięciolatek w Polsce Ludowej w tamtych czasach dostawał listy z zagranicy było ewenementem, a już w Nowym Dworze Gdańskim nie do pomyślenia. Wyjaśniłem mu, że zbieram znaczki, o co chodzi w filatelistyce. On sobie zapisał w notatniku i poszedł. Rodzicom na wszelki wypadek nic nie powiedziałem. Władze nie były już potem moją działalnością filatelistyczną zainteresowane.

.

- Kolejnym krokiem było wykupienie abonamentu filatelistycznego.

- Na to potrzebne już były pieniądze. A jako dziecko pieniędzy nie miałem. Nie dostawałem kieszonkowego. Trzeba było więc jakoś zarabiać np. sprzedając butelki, makulaturę lub imając się tego typu zajęć. Chyba dopiero od liceum wykupowałem roczny abonament. Od tego czasu zacząłem zbierać regularnie znaczki wydawane przez Pocztę Polską.

.

- Wybrał Pan sobie trudną jak na owe czasy dziedzinę – znaczki zagraniczne.

- Wymiana to najłatwiejsza droga w filatelistyce. W inny sposób pozyskać znaczki jest dużo trudniej. Przyznam się, że polskie interesowały mnie w mniejszym stopniu. Z kolei moi zagraniczni korespondenci byli nimi bardzo zainteresowani. Powód też prozaiczny: na rynku międzynarodowym polskie znaczki były rzadkością i trudno było je dostać. A druga kwestia: nasze znaczki były relatywnie ładnie wydawane. Od 1950 r. najwięcej polskich znaczków projektował, chyba najsłynniejszy wśród Europejczyków twórca, Czesław Slania. Projektował znaczki także dla bardzo wielu poczt całego świata. Jako twórca projektów ponad tysiąca znaczków znalazł się w księdze rekordów Guinnessa.

.

- Jest jakiś kraj na świecie, który nie wydaje swoich znaczków?

- Chyba nie ma. Ale polityki poczt w różnych krajach są różne. Są takie, gdzie emisje są ograniczane i przechodzi się na obsługę elektroniczną przesyłek. W Polsce to zjawisko też ma miejsce. Listy polecone są już wysyłane bez znaczka na kopercie. Ubolewam nad tym. Czasy się zmieniają. Moi koledzy za granicą chcieliby dostawać listy polecone ze znaczkiem. Ale zdarza się że listy ze znaczkami giną, nie wszyscy są nadmiernie uczciwi.

Znaczki są okazją do przypomnienia ważnych rocznic z życia społeczności. Nie tylko narodowej, ale także regionalnej. Poczta Polska emituje znaczki z żywnością regionalną. Można tam znaleźć m.in. rogal świętomarciński, oscypek góralski. Poczta francuska emitowała w swoim czasie serię poświęconą potrawom charakterystycznym dla poszczególnych regionów tego kraju. W Stanach Zjednoczonych pokazały się znaczki z McDonaldem. Są znaczki poświęcone komiksom, filmom m. in. Disneya czy Hanna Barbery. Jest znaczek z królikiem Bugsem wydany przez pocztę w USA. W Polsce wydano m. in. bloczek z Kajkiem i Kokoszem, nawiasem mówiąc bardzo poszukiwany przez zagranicznych kolekcjonerów. Tematyka jest bardzo różna i na ogół nawiązuje do jakiś potrzeb wewnętrznych: lokalnych, patriotycznych. Właśnie wracam z poczty z zakupem dla mojego przyjaciela z Litwy. Poczta Polska wydała znaczek z okazji 30. rocznicy wyjścia wojsk rosyjskich z Polski. Prosił, żeby mu też przesłać, bo on trochę utożsamia historię naszych państw. I jednym z obszarów jego zainteresowań są znaczki poświęcone wspólnej historii: odsieczy wiedeńskiej, bitwy pod Chocimiem...

  Elbląg, Witold Gintowt-Dziewałtowski: Każdy znaczek jest małym dziełem sztuki
fot. Mikołaj Sobczak

.

- Większość filatelistów zbiera znaczki pod względem tematycznym.

- Fauna i flora, samochody, wiatraki, latarnie morskie... Tematów jest nieskończona ilość. Jeżeli Poczta Polska wydawała znaczki z zakresu, który interesował zagranicznego zbieracza, to był zainteresowany pozyskaniem takiej serii. W latach 50. pojawiła się bardzo pięknie wydana seria z ołtarzem Wita Stwosza. Co prawda duży nakład zmniejszał jej wartość. Cieszyła się dużym zainteresowaniem.

.

- A Pana najbardziej interesuje...

- Fauna i flora, okręty wojenne i statki żaglowe. Jak przyjdzie coś innego z zagranicy, to nie odrzucam. Mam kilka państw, których staram się zgromadzić komplety: wszystkie znaczki wydane przez tamtejsze poczty. Dotyczy to Australii, Nowej Zelandii, Chin, Litwy od odzyskania niepodległości w 1991 r... Jak już trochę nauczyłem się języków i zacząłem rozumieć, co do mnie napisano, to w naturalny sposób zacząłem prowadzić korespondencję. I to nie tylko o znaczkach, ale też wymieniając poglądy na tematy wszelakie. Z Berlińczykiem np. wymieniamy uwagi na temat utrzymywania przydomowych ogródków.

Ubolewam nad kondycją filatelistyki. Jeszcze 30 lat temu w Elblągu było około 500 filatelistów zrzeszonych w Polskim Związku Filatelistów. W Sielance co tydzień odbywały się spotkania wymienne, cała świetlica była pełna. Dziś jest nas trzech.

.

- Wymarli, znudzili się?

- Część zmarła. Część osób zwyczajnie się zniechęciła. Nie ma bodźców, które by zachęcały do takiej aktywności. Poczta Polska dość umiejętnie zniechęca do zbierania znaczków. Dla mnie najważniejsza była możliwość korespondencji. W tygodniu otrzymywałem dwa, trzy listy z zagranicy. Jak dziś szacuję, chyba nie ma na świecie państwa, z którego choć raz nie otrzymałem korespondencji. Na świecie zbiera się znaczki pocztowe, stemple pocztowe, całostki czyli pocztówki z wydrukowanym znaczkiem, koperty pierwszego dnia obiegu oraz koperty oklejone znaczkami oraz wysłane do odbiorcy. Ja kopert nie zbieram. Służą mi jako „waluta wymienna” w wymianach z moimi przyjaciółmi.

Obecnie należę do dwóch regularnie funkcjonujących klubów wymiany znaczków. Jeden z nich ma swoją siedzibę w Londynie, drugi – w Kazachstanie. Klub kazachstański prowadzi sympatyczny pan. „Poza konkursem” czyli nie w ramach klubowej wymiany dostaję od niego znaczki wydawane przez Kazachstan dotyczące różnego rodzaju „poloników”. Tamtejsza poczta regularnie emituje znaczki np. z okazji rocznicy urodzin Chopina, kontaktów polsko-kazachskich. Niedawno pojawiły się znaczki poświęcone wystawie polskiej w Astanie. A poza tym mam sentyment rodzinny do Kazachów. Moja babcia opowiadała jak po deportacji z Wileńszczyzny w 1940 r., to właśnie Kazachowie uratowali ją i mojego ojca od śmierci.

.

- W Pana przypadku to hobby trwa to już ponad 60 lat...

- To jest wyśmienity sposób na spędzenie wolnego czasu. Na dobre zagospodarowanie wolnego czasu w samotności. Bywają takie chwile, a im człowiek starszy, tym więcej takich chwil może mieć. Filatelistyka wzbogaca, daje szansę poznania świata, jego obyczajów, kultury. Ułatwia absorpcję uczuć wyższych. To jest sfera kultury, sfera twórczości. Każdy znaczek jest małym dziełem sztuki: mniej lub bardziej udanym. Poczty na świecie prześcigają się w wymyślaniu nowych form emisji. W czasach mojej młodości sensacją były znaczki trójkątne. W Polsce była seria grzybów wydanych w tym formacie. Pojawiły się znaczki okrągłe, w różnych innych kształtach. Są filateliści, którzy swoje zbiory konstruują na podstawie kształtu znaczka. Są już w kształcie zwierząt, figur geometrycznych. Myślę, że to wzbudza większe zainteresowanie.

Każdy człowiek powinien mieć jakieś hobby, obojętnie czy to jest wędkarstwo, filatelistyka, zbieranie kapsli czy etykiet na butelki po piwie. To pozwala zagospodarować nasz wolny czas i gwarantuje brak nudy. A druga sprawa to bodziec do działania, do szukania nowych znajomości, ludzi, którzy lubią to samo.

.

- Ile ma Pan znaczków?

- Dużo. Prawie wszystkie wydane w Polsce po 1953 r. Wiele lat temu stwierdziłem, że na wcześniejsze mnie nie stać. Co roku kompletuję kolejny, aktualny rocznik. Do tego są wydawane specjalne klasery, w których są strony dopasowane do tego, co poczta wydała. Każdy znaczek ma swoje miejsce. I tak jak mówiłem wcześniej: komplet fauny i flory z Australii, prawie komplet z Nowej Zelandii i Chin... Na pewno jest to coś warte, ale to wszystko wiąże się też z sentymentem: to lubię, to mi się podoba. Znajomi zbierają np. polonica z całego świata. Poczta amerykańska wydała m. in. znaczek z białym orłem na czerwonym tle poświęcony 1000-leciu państwa polskiego. Francuzi mają słabość do Chopina, też ze względu na jego francuskie korzenie. Niemcy wydali znaczek z wizerunkiem kancerze Willy Brandta klęczącego przez pomnikiem Bohaterów Getta Warszawskiego.

.

- Jest możliwe w miarę obiektywnie określenie wartości konkretnego znaczka?

- Są zbieracze, którzy wymieniają się „znaczek za znaczek”. Ale są też tacy, którzy swoje zbiory konstruują w oparciu o wartości przedstawione w katalogach. Na świecie istnieje kilka takich katalogów. W Europie stosuje się głównie niemiecki katalog Michla. Są w nim wymienione wszystkie znaczki wydane przez określone państwo. Są one opisane oraz jest podana orientacyjna wartość. Polskie znaczki opisane są w katalogu Fischera – od pierwszego do ostatniego wydanego w 2022 r. Mamy zdjęcie, opis i cenę katalogową. Ona nie musi być uwzględniana w wymianie między filatelistami, ale jest ceną orientacyjną. Generalnie przy wymianach stosuje się cenę katalogową minus 30 procent wartości. Oczywiście występuje element negocjacji. I są również tacy filateliści, którzy zajmują się handlem. To są ludzie, którzy mają poważniejsze zbiory, poważniejsze ambicje i traktują to jako działalność dochodową. Na świecie są też firmy specjalizujące się w sprzedaży znaczków. Ich ofertę można znaleźć w Internecie.

.

- Z technicznego punktu widzenia znaczek jest drukiem.

- Tak. Ale jest też pewnego rodzaju papierem wartościowym. Już w momencie emisji znaczek ma jakąś wartość: 3,90 zł za list zwykły, 8 zł za list zagraniczny. Warto zwrócić uwagę, że Poczta Polska jest relatywnie drogim usługodawcą. Z tego, co się orientuję, taryfa za wysłanie listu z Polski za granicę jest wyższa niż w analogicznych przypadkach w pocztach wielu innych państw. Kiedy ja wysyłam list do Niemiec płacę 8 zł., mój przyjaciel z Niemiec, który w ramach wymiany przysyła list do mnie płaci... 1,1 euro. Różnica dość dramatyczna: prawie dwa razy więcej.

.

- Co ze znaczkami, które z drukarni wyszły z błędami w druku?

- Zdarzają się. Teraz rzadziej, po roku 1990 było częściej. Poczta zapowiada, że jakaś seria znaczków zostanie wyemitowana w określonej ilości egzemplarzy. |W okienku pocztowym znaczek jest oferowany w cenie np. 3,90 zł. Po jakim czasie okazuje się, że pojawia się znaczek z błędem: jedna literka jest krzywo wydrukowana lub niewidoczna. I kosztuje już np. 1500 zł. Takie znaczki w toku produkcji powinny zostać zniszczone. Jakimś cudem taki „uszkodzony” arkusz wydostaje się na zewnątrz i trafia do spekulantów. Ja nie zbieram tego typu znaczków, bo moim zdaniem są to wydawnictwa spekulacyjne.

.

- W przeszłości popularne były wystawy filatelistyczne.

- One nadal się odbywają. W Polsce co roku mamy Krajową Wystawę Filatelistyczną. Z tej okazji poczta emituje specjalne wydawnictwa dostępne tylko dla członków Polskiego Związku Filatelistów. I z góry wiadomo, że będą kosztowały więcej niż ich nominalna wartość, chociażby z racji jego elitarności i stosunkowo małego nakładu. Kiedyś były też wystawy regionalne. Mieliśmy wystawy w Elblągu: w szkołach w placówkach kulturalnych. Niestety, to umarło chociażby ze względu na spadek liczby filatelistów. Oczywiście ludzie mają zbiory, często bardzo ciekawe. Ja mogę pochwalić się zbiorem znaczków wydanych z nadrukiem „Port Gdański” w latach 20. tych i 30. tych XX wieku. Zupełnie przypadkiem stałem się ich właścicielem. Bardzo ciekawa jest historia tych znaczków. Gdańsk wówczas był Wolnym Miastem, a znaczki wydawała administracja niemiecka. Ale port gdańskim jako polska instytucja, od 5 stycznia 1925 r. używał tych znaczków w korespondencji na terenie Gdańska. Do obiegu w całej Polsce trafiły dopiero od 1937 r. Dziś są świadectwem historii. Materialnie nie stanową wielkiej wartości, mimo że komplet jest zbiorem rzadkim. Ale mam satysfakcję, że znajduje się to w moim klaserze. Może kiedyś sprzedam, może komuś podaruję...

.

- Dziękuję za rozmowę.

rozmawiał Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Uwaga! Opinia zostanie zamieszczona na stronie po zatwierdzeniu przez redakcję.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Bardzo ładnie Bohater tego artykułu przedstawił szczegóły i niuanse swojej pięknej pasji. Jednak pragnę nadmienić, a właściwie uszczegółowić, że przy Sielance działało Koło Nr 4 PZF. No i z satysfakcją wymienię chyba najstarszego filatelistę elbląskiego Pana Kazimierza Czernikowskiego, którego od czasu do czasu spotykam i prowadzimy niedługie pogaduchy. Życzę Panu Witoldowi oraz innym filatelistom Dużo zdrowia i Pomyślności w Nowym Roku.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    32
    5
    Wiktor Mazurkiewicz(2023-12-26)
  • Dziełem sztuki, to było wciśnięcie Elbląga pod ilsztyn
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    79
    17
    Neverforget(2023-12-26)
  • Dokładnie tak, filatelistyka znaczków była kiedyś modna i bardzo bardzo interesująca, też tym się zajmowałem, ale widać nie tak zawodowo z taką pasją bo nawet nie pamiętam gdzie i komu oddałem swoje albumy ? Dzisiaj kiedy mam 60-tke na karku wspominam te czasy z zachwytem, mimo że komuna swoje zrobiła, cenzurował i krzywdziła to nie mając internetu, komórki mieliśmy czas na swoje wynalazki, pasje.... każda zabawka samemu zrobiona była skarbem, wielką radością i wyczynem ! Filatelistyka jest wdzięczna bo przekazuje nam historię...
  • No tak w tym macie to może o expert ale mieszkańcy pamiętają cię inaczej
  • Naprawdę chyba tematów brak -:)
  • Generalnie cokolwiek mozna by rzec czas prezydentury tego Pana przynajmniej byl pelen kultury, szacunku i normalności w stosunku do mieszkańców i pracowników!
  • Czy ten pan zamierza kandydować???
  • Amerykańskie media o działaniach kliki Tuska: „Bardzo zły dzień dla Polski”. Przywołano grudzień 1981 roku! Brutalny zamach na media publiczne w Polsce odbija się szerokim echem na całym świecie. To nie dziwi, ponieważ - jak informowaliśmy wielokrotnie - działania te były po prostu bezprawne. Sytuację tę opisuje również jedno z kluczowych amerykańskich dzienników - „New York Post” - w bardzo krytycznym tonie... I nie tylko.
  • Proszę o informację gdzie w Elblągu można sprzedać znaczki pocztowe i monety ? Pozdrawiam @b. filatelista i numizmatyk.
  • No tak - myślę, że te znaczki to listek figowy którym się zaslania Pan Witold. Nie o tym chcielibyśmy czytać my czytelnicy tylko o tym co bohater czynił w głównym nurcie swojej działalności. Nie przecież za sprawa znaczkow zostal prezydentem Elbląga w drugiej kadencji po 1990.Te znaczki to trochę grotedkowa opowiesc. Jak "Sonata Kreutzerowska"
  • Jak na artykuł o filateliście i filatelistyce to dziwnym sie jawi umieszczanie opinii po zatwierdzeniu przez redakcję. Jednak my wiemy, że Wy wiecie że my wiemy o co chodzi, a pomysł na ocieplanie wizerunku trzeba przyznać, sprytny. Co zaś do filatelistyki to długie lata istniał sklep Filatelistyka na 12 Lutego (po schodkach obok Azalii ) i tam w latach 60tych i 70tych mieli duże zainteresowanie kupujących. Wtedy to hobby miało szczyty zainteresowania. W EDK (światowit) było koło filatelistyczne, koła istniały w szkołach, a nawet zakładach pracy. Równolegle rozwijało sie esperanto mające swój kącik w Głosie Zamechu. Czasy w których ludziom się jeszcze'' chciało ''.
  • Pamiętamy panie Witoldzie pamiętamy. Ludzie mają dobrą pamięć
Reklama