Gdy była dzieckiem, chciała zostać drugą Britney Spears. Teraz śpiewa muzykę jazzową i marzy o mundurze oraz Audi R8. Maja Kadłubowska trzy lata temu wystąpiła w „Bitwie na głosy”, a dziś opowiada nam, jak od tego czasu zmieniło się jej życie.
- Anna Kaniewska: - Jak to się stało, że w Twoim życiu pojawiła się muzyka?
- Maja Kadłubowska: - Wszystko zaczęło się w szóstej klasie podstawówki. Usłyszałam o konkursie piosenki angielskiej i stwierdziłam, że wezmę w tym udział. Wystąpiłam z koleżankami i wygrałyśmy ten konkurs. Wtedy zauważyłam, że śpiewanie to coś dla mnie. W końcu moja mama stwierdziła, że muszę zacząć się rozwijać w tym kierunku i zapisała mnie na zajęcia do Młodzieżowego Domu Kultury. Minęło już siedem lat od momentu, gdy śpiewam u pani Katarzyny Panicz.
- Na pewno wielkim przełomem w Twoim życiu był udział w „Bitwie na głosy”. Jak wspominasz ten program?
- Cała historia z programem zaczęła się MDK-u. Dzień przed castingiem miałam próbę. Nasza instruktorka namówiła nas żebyśmy spróbowali. Byłam sceptycznie nastawiona, sądziłam, że nie znajdę czasu. Byłam w ostatniej klasie gimnazjum. Przede mną były egzaminy. Byłam jedną z ostatnich przesłuchiwanych osób. Wieczorem dostałam telefon z informacją, że następnego dnia mam się zjawić na castingu z Ryszardem Rynkowskim. Był to dla mnie ogromnym szok i nie mogłam uwierzyć, gdy dowiedziałam się, że się udało. Było to 70 dni ciężkiej pracy. Ćwiczyliśmy chorografię, ćwiczyliśmy wokal. Bardzo się ze sobą zżyliśmy. Weekendy spędzaliśmy w Warszawie. Teraz nasze relacje wyglądają trochę gorzej. Niektórym urodziły się dzieci, niektórzy zmienili miejsce zamieszkania, ale mimo wszystko nadal ze sobą piszemy i utrzymujemy kontakt.
Ryszard jest przesympatyczny. Mówiliśmy, że jest naszym tatą (śmiech). Przyjeżdżał do nas na próby, pomagał nam, doradzał. Z Ryszardem mieliśmy kontakt jeszcze długo, długo po bitwie. Starał się organizować nam wiele koncertów, bo przecież nagraliśmy płytę, która ma status złotej. Udział w „Bitwie na głosy” był dla mnie dużym doświadczeniem i prawdziwą lekcją. Musiałam m.in. po raz pierwszy zmierzyć się ze słowami krytyki w Internecie.
- Było ciężko?
- Tak. Moi rówieśnicy obrażali mnie w Internecie przez 24 godziny na dobę (śmiech). Ja rozumiem, że komuś może się nie podobać moje śpiewanie. To jest naturalne i normalne. Jednak zawsze proszę o uzasadnienie albo wyrażenie tego w kulturalny sposób. Bezpodstawne wyzywanie mnie tylko dlatego, że się pokazałam, bo miałam odwagę? Moja mama dużo mi tłumaczyła. Jest moją prawdziwą przyjaciółką. Nawet jeśli się pokłócimy, to wiem, że zawsze mogę do niej przyjść, a ona mnie wysłucha. Moi znajomi również mnie dopingują. Przychodzą na moje koncerty, podnoszą na duchu. Dzięki nim już uodporniłam. A krytyka konstruktywna jest mi bardzo potrzebna, bo motywuje mnie do pracy.
- I do czego zmotywowała Cię ta krytyka? Od „Bitwy” minęły trzy lata. Co w tym czasie działo się w Twoim życiu?
- Przede wszystkim dużo śpiewałam. MDK dał mi wiele możliwości. Najpierw w zespole „Szalone małolaty”, „Szalone”, a teraz w zespole „Now”. Sporo koncertowaliśmy. Występowałam również jako solistka. Udało mi się również zdobyć kilka nagród. Otrzymałam m.in. nagrodę specjalną na VII Ogólnopolskim Młodzieżowym Festiwalu HOFFER SUPERHIT FESTIVAL DZIAŁDOWO 2014, zdobywałam pierwsze miejsca w IX Edycji Powiatowego Konkursu Piosenki Obcej w Pasłęku i w IX Edycji Powiatowego Konkursu Piosenki obcej w Pasłęku. Ta jesień jest również dla mnie czasem festiwali i przesłuchać. Teraz rozpoczęłam studia i pracuję, więc tego czasu mam niewiele. Myślę, że jakoś będę tę muzykę wplatać. Dwa razy otrzymała stypendium Miasta Elbląg.
- Zastanawiasz się jeszcze nad udziałem w jakimś talent-show czy wolałabyś spokojnie krok po kroku realizować się muzycznie?
- Za każdym razem jak jest jakiś casting, to rozważam taką drogę. Już nawet sąsiedzi mnie namawiają do udziału w tego typu programach. Chcą mnie nawet zawieźć (śmiech). Nie mówię, że nie. Może kiedyś. Chociaż nie wiem, czy chciałabym ciągle wykonywać muzykę rozrywkową. Jednak wolę takie niszowe granie. Teraz szykuję recital na 29 listopada. Stworzymy niesamowity, jazzowo- bluesowy klimat w Mjazzdze. Pracuję również nad pewnym projektem, ale na razie nie mogę nic więcej powiedzieć. Mam swoje piosenki, swój własny repertuar, ale nie chcę jeszcze wydawać płyty.
- Mówisz, że wolisz niszowe granie. Jaką muzykę wykonujesz z największą przyjemnością?
- Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna (śmiech). Zaczynałam od jazzu, bluesa i taka muzyka siedzi we mnie bardzo głęboko, często lubię do niej wracać. Przechodziłam również przez poezję śpiewaną, piosenkę aktorską, soul. Podobnie mam z muzyką, której słucham. Lubię taką, która jest dobra. Słucham hip-hopu, rapu, jazzu, bluesa, R'n'B, soul, zdarza mi się posłucham rocka, piosenki aktorskiej, poezji śpiewanej. Wszystko zależy od nastroju.
- Jesteś świeżo upieczoną studentką administracji. Dlaczego nie zdecydowałaś się na szkołę muzyczną?
- Długo zastanawiałam się nad Akademią Muzyczną i wokalistyką jazzową. Zastanawiałam się, co ja z tego będę miała. Śpiewać mogę zawsze. Jeśli mi się uda w muzyce, to będzie fajnie, jednak ja muszę mieć „normalne” wykształcenie. Administracja z bezpieczeństwem publicznym to kierunek dla mnie. Zawsze marzył mi się mundur. Od małego podobali mi się mundurowi (śmiech). Można powiedzieć, że władza mi imponuje. Poza tym moja rodzina jest związana ze strażą graniczną, wojskiem, więc takie studia były moim marzeniem. Zresztą ja mam dużo marzeń.
- To jakie masz jeszcze marzenia?
- Jako mała dziewczynka chciałam być drugą Britney Spears (śmiech). Na spotkaniach rodzinnych włączałam kasetę z jej piosenkami i wszyscy przez minimum godzinę musieli patrzeć jak tańczę i udaję, że śpiewam do mikrofonu. A teraz marzy mi się Audi R8 (śmiech). A tak na poważnie to chciałabym się spełniać w życiu.
- Maja Kadłubowska: - Wszystko zaczęło się w szóstej klasie podstawówki. Usłyszałam o konkursie piosenki angielskiej i stwierdziłam, że wezmę w tym udział. Wystąpiłam z koleżankami i wygrałyśmy ten konkurs. Wtedy zauważyłam, że śpiewanie to coś dla mnie. W końcu moja mama stwierdziła, że muszę zacząć się rozwijać w tym kierunku i zapisała mnie na zajęcia do Młodzieżowego Domu Kultury. Minęło już siedem lat od momentu, gdy śpiewam u pani Katarzyny Panicz.
- Na pewno wielkim przełomem w Twoim życiu był udział w „Bitwie na głosy”. Jak wspominasz ten program?
- Cała historia z programem zaczęła się MDK-u. Dzień przed castingiem miałam próbę. Nasza instruktorka namówiła nas żebyśmy spróbowali. Byłam sceptycznie nastawiona, sądziłam, że nie znajdę czasu. Byłam w ostatniej klasie gimnazjum. Przede mną były egzaminy. Byłam jedną z ostatnich przesłuchiwanych osób. Wieczorem dostałam telefon z informacją, że następnego dnia mam się zjawić na castingu z Ryszardem Rynkowskim. Był to dla mnie ogromnym szok i nie mogłam uwierzyć, gdy dowiedziałam się, że się udało. Było to 70 dni ciężkiej pracy. Ćwiczyliśmy chorografię, ćwiczyliśmy wokal. Bardzo się ze sobą zżyliśmy. Weekendy spędzaliśmy w Warszawie. Teraz nasze relacje wyglądają trochę gorzej. Niektórym urodziły się dzieci, niektórzy zmienili miejsce zamieszkania, ale mimo wszystko nadal ze sobą piszemy i utrzymujemy kontakt.
Ryszard jest przesympatyczny. Mówiliśmy, że jest naszym tatą (śmiech). Przyjeżdżał do nas na próby, pomagał nam, doradzał. Z Ryszardem mieliśmy kontakt jeszcze długo, długo po bitwie. Starał się organizować nam wiele koncertów, bo przecież nagraliśmy płytę, która ma status złotej. Udział w „Bitwie na głosy” był dla mnie dużym doświadczeniem i prawdziwą lekcją. Musiałam m.in. po raz pierwszy zmierzyć się ze słowami krytyki w Internecie.
- Było ciężko?
- Tak. Moi rówieśnicy obrażali mnie w Internecie przez 24 godziny na dobę (śmiech). Ja rozumiem, że komuś może się nie podobać moje śpiewanie. To jest naturalne i normalne. Jednak zawsze proszę o uzasadnienie albo wyrażenie tego w kulturalny sposób. Bezpodstawne wyzywanie mnie tylko dlatego, że się pokazałam, bo miałam odwagę? Moja mama dużo mi tłumaczyła. Jest moją prawdziwą przyjaciółką. Nawet jeśli się pokłócimy, to wiem, że zawsze mogę do niej przyjść, a ona mnie wysłucha. Moi znajomi również mnie dopingują. Przychodzą na moje koncerty, podnoszą na duchu. Dzięki nim już uodporniłam. A krytyka konstruktywna jest mi bardzo potrzebna, bo motywuje mnie do pracy.
- I do czego zmotywowała Cię ta krytyka? Od „Bitwy” minęły trzy lata. Co w tym czasie działo się w Twoim życiu?
- Przede wszystkim dużo śpiewałam. MDK dał mi wiele możliwości. Najpierw w zespole „Szalone małolaty”, „Szalone”, a teraz w zespole „Now”. Sporo koncertowaliśmy. Występowałam również jako solistka. Udało mi się również zdobyć kilka nagród. Otrzymałam m.in. nagrodę specjalną na VII Ogólnopolskim Młodzieżowym Festiwalu HOFFER SUPERHIT FESTIVAL DZIAŁDOWO 2014, zdobywałam pierwsze miejsca w IX Edycji Powiatowego Konkursu Piosenki Obcej w Pasłęku i w IX Edycji Powiatowego Konkursu Piosenki obcej w Pasłęku. Ta jesień jest również dla mnie czasem festiwali i przesłuchać. Teraz rozpoczęłam studia i pracuję, więc tego czasu mam niewiele. Myślę, że jakoś będę tę muzykę wplatać. Dwa razy otrzymała stypendium Miasta Elbląg.
- Zastanawiasz się jeszcze nad udziałem w jakimś talent-show czy wolałabyś spokojnie krok po kroku realizować się muzycznie?
- Za każdym razem jak jest jakiś casting, to rozważam taką drogę. Już nawet sąsiedzi mnie namawiają do udziału w tego typu programach. Chcą mnie nawet zawieźć (śmiech). Nie mówię, że nie. Może kiedyś. Chociaż nie wiem, czy chciałabym ciągle wykonywać muzykę rozrywkową. Jednak wolę takie niszowe granie. Teraz szykuję recital na 29 listopada. Stworzymy niesamowity, jazzowo- bluesowy klimat w Mjazzdze. Pracuję również nad pewnym projektem, ale na razie nie mogę nic więcej powiedzieć. Mam swoje piosenki, swój własny repertuar, ale nie chcę jeszcze wydawać płyty.
- Mówisz, że wolisz niszowe granie. Jaką muzykę wykonujesz z największą przyjemnością?
- Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna (śmiech). Zaczynałam od jazzu, bluesa i taka muzyka siedzi we mnie bardzo głęboko, często lubię do niej wracać. Przechodziłam również przez poezję śpiewaną, piosenkę aktorską, soul. Podobnie mam z muzyką, której słucham. Lubię taką, która jest dobra. Słucham hip-hopu, rapu, jazzu, bluesa, R'n'B, soul, zdarza mi się posłucham rocka, piosenki aktorskiej, poezji śpiewanej. Wszystko zależy od nastroju.
- Jesteś świeżo upieczoną studentką administracji. Dlaczego nie zdecydowałaś się na szkołę muzyczną?
- Długo zastanawiałam się nad Akademią Muzyczną i wokalistyką jazzową. Zastanawiałam się, co ja z tego będę miała. Śpiewać mogę zawsze. Jeśli mi się uda w muzyce, to będzie fajnie, jednak ja muszę mieć „normalne” wykształcenie. Administracja z bezpieczeństwem publicznym to kierunek dla mnie. Zawsze marzył mi się mundur. Od małego podobali mi się mundurowi (śmiech). Można powiedzieć, że władza mi imponuje. Poza tym moja rodzina jest związana ze strażą graniczną, wojskiem, więc takie studia były moim marzeniem. Zresztą ja mam dużo marzeń.
- To jakie masz jeszcze marzenia?
- Jako mała dziewczynka chciałam być drugą Britney Spears (śmiech). Na spotkaniach rodzinnych włączałam kasetę z jej piosenkami i wszyscy przez minimum godzinę musieli patrzeć jak tańczę i udaję, że śpiewam do mikrofonu. A teraz marzy mi się Audi R8 (śmiech). A tak na poważnie to chciałabym się spełniać w życiu.