Rozmowa z posłem Samoobrony Adamem Ołdakowskim.
Joanna Ułanowska-Horn: Często pan bywa w Elblągu?
Adam Ołdakowski: Ostatnio często. Po wyborach założyłem biuro w Elblągu przy ul. Grunwaldzkiej, a teraz przyjeżdżam, by pełnić dyżury, żeby zająć się waszymi sprawami i w miarę swoich możliwości wam pomagać.
J.U.: Czy przychodzi do pana wielu elblążan ze swoimi sprawami i problemami, by pan interweniował?
A.O.: Nawet jak mnie nie ma, to biuro jest czynne od 8.00 do 16.00 codziennie i mój pracownik przyjmuje wszystkie sprawy. Przesyła je do biura w Bartoszycach; tam mieszkam i mam najbliżej. Tam rozpatrujemy sprawy i w miarę jak możemy, pomagamy. Tych spraw w dużych miastach jest sporo.
J.U.: A nie ma przypadkiem więcej spraw ze wsi?
A.O.: A właśnie jest więcej od mieszkańców miasta: a to z ZUS-em , a to z innymi urzędami. Takie sprawy do dogrania, by obywatelowi było lżej. Spraw ze wsi jest trochę mniej, ale uruchamiam wkrótce biuro w Pasłęku. Sądzę, że tam będzie ono bardziej dostępne dla mieszkańców wsi.
J.U.: Jak liczna jest Samoobrona w Elblągu?
A.O.: Na razie struktury powstają. Na dzisiaj jest to około 80 osób, do 100. Coraz więcej ludzi podpisuje deklaracje.
J.U.: A czy wzorem innych miast, również w Elblągu będzie tworzona młodzieżówka?
Tak. W maju, w Warszawie, będzie zjazd organizacyjny młodzieży związanej z Samoobroną. Tam też zawiążą się władze młodzieżówki.
J.U.: Młodych ludzi z Samoobrony często, być może złośliwie, określa się "żołnierzami Samoobrony”...
A.O.: Nie wiem, dlaczego. Wprawdzie na kilku zjazdach wojewódzkich i krajowych była młodzież ogolona na krótko... Może stąd te skojarzenia? Partia jest partią, ale może w związku byłyby bardziej potrzebne takie oddziały szturmowe... Sytuacja w kraju jest ciężka i jeżeli się nie poprawi, to np. w Bartoszycach zapowiedziano, że jeżeli nie ubędzie zboża w elewatorach przed żniwami, to dojdzie do bardzo ostrych protestów rolników.
J.U.: Czego tak naprawdę młodzież oczekuje od ugrupowania bądź co bądź o proweniencji rolniczej?
A.O.: To związek jest skierowany na sprawy rolnictwa, a przecież na nas głosowało dużo więcej mieszkańców miast niż wsi. My w swoim programie mamy dla każdej grupy społecznej coś do zaproponowania.
J.U.: W wielu komentarzach po I Kongresie Samoobrony w Warszawie słyszałam stwierdzenia, że Andrzej Lepper jeszcze umocnił swoją pozycję i jego rządy będą autokratyczne... Czy tak rzeczywiście się stało?
A.O.: My tego nie odczuwamy. Podczas spotkań Andrzej Lepper słucha i przyjmuje nasze uwagi, a to że tak się zachowuje? Ja się mu nie dziwię. 12 lat walki, nieraz w sytuacjach beznadziejnych... I że on to wytrzymał... To dzięki niemu Samoobrona wytrzymała. Brak Leppera pięć, sześć lat temu sprawiłby, że ugrupowanie by zanikło.
J.U.: A gdyby teraz zabrakło Leppera?
A.O.: Ugrupowanie by się utrzymało, ale na pewno byłoby gorzej. Jak on jest, to my wszyscy go słuchamy. A jak zabraknie przywódcy? Różnie to bywa. To by były ciężkie czasy dla Samoobrony.
J.U.: Czy uważa pan, że Andrzej Lepper jest "gnębiony" przez sądy?
A.O.: Oczywiście, jeżeli obecnie rządząca władza, która wówczas nie rządziła, mówi, że protesty były słuszne, że innego wyjścia nie było i przyznawali nam rację, to powinno się np. wprowadzić abolicję. Powinno się umorzyć sprawy tym ludziom. Walczyliśmy w imieniu wielkiej grupy społecznej. To dzięki nam rządzący zwrócili nań uwagę.
J.U.: Ale przyzna pan, że szef Samoobrony podczas rolniczych blokad zbyt ładnie się nie wyrażał...
A.O.: W Polsce politycy zachowują się jak krasawice, jak niewiasty, które nie potrafią przyjąć tego, co jest prawdą i co boli. W polityce trzeba liczyć się z tym, że takie słowa każdego polityka mogą spotkać. Związkowiec musi mówić twardo. Co innego polityk. Andrzej Lepper jako polityk nie powinien tak mówić, ale jako związkowiec, miał do tego prawo.
J.U.: Czy pomaga pan posłance Hojarskiej w poszukiwaniach męża?
A.O.: Ja nie jestem osobą, która go szuka osobiście, ale jeżeli tylko mógłbym, w każdej sprawie służę jej pomocą. Tę naszą koleżankę spotyka dużo takich spraw niespodziewanych, bolących. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to zawsze jej pomogę.
J.U.: A sąd elbląski wysłał za panem Hojarskim list gończy, bo uznał, że mąż posłanki jednak się ukrywa.
A.O.: To mnie dziwi. Skoro posłanka Hojarska szuka pomocy wśród jasnowidzów, sprawę zgłoszono policji, poszukiwania trwają, to przecież jakakolwiek nieprawda i tak wyjdzie na jaw. Sądzę, że ona ma wystarczającą na ten temat wiedzę. Tu zniknięcie męża, a ludzie od razu myślą: to ona go ukrywa. Ja wiem, że to nieprawda.
J.U.: Czy Samoobrona do wyborów samorządowych pójdzie sama, czy też myśli o jakiejś koalicji?
A.O.: Na razie nie ma decyzji, aby z kimś pójść do wyborów. Na razie sami się przygotowujemy, umacniamy w poszczególnych powiatach. Myślimy, żeby w dużych miastach wystawić kandydatów na prezydentów. Raczej chyba pójdziemy sami.
Rozmowy Studia El prezentowane są we wtorki i piątki na antenie Telewizji Elbląskiej wieczorem, około 18.30
Adam Ołdakowski: Ostatnio często. Po wyborach założyłem biuro w Elblągu przy ul. Grunwaldzkiej, a teraz przyjeżdżam, by pełnić dyżury, żeby zająć się waszymi sprawami i w miarę swoich możliwości wam pomagać.
J.U.: Czy przychodzi do pana wielu elblążan ze swoimi sprawami i problemami, by pan interweniował?
A.O.: Nawet jak mnie nie ma, to biuro jest czynne od 8.00 do 16.00 codziennie i mój pracownik przyjmuje wszystkie sprawy. Przesyła je do biura w Bartoszycach; tam mieszkam i mam najbliżej. Tam rozpatrujemy sprawy i w miarę jak możemy, pomagamy. Tych spraw w dużych miastach jest sporo.
J.U.: A nie ma przypadkiem więcej spraw ze wsi?
A.O.: A właśnie jest więcej od mieszkańców miasta: a to z ZUS-em , a to z innymi urzędami. Takie sprawy do dogrania, by obywatelowi było lżej. Spraw ze wsi jest trochę mniej, ale uruchamiam wkrótce biuro w Pasłęku. Sądzę, że tam będzie ono bardziej dostępne dla mieszkańców wsi.
J.U.: Jak liczna jest Samoobrona w Elblągu?
A.O.: Na razie struktury powstają. Na dzisiaj jest to około 80 osób, do 100. Coraz więcej ludzi podpisuje deklaracje.
J.U.: A czy wzorem innych miast, również w Elblągu będzie tworzona młodzieżówka?
Tak. W maju, w Warszawie, będzie zjazd organizacyjny młodzieży związanej z Samoobroną. Tam też zawiążą się władze młodzieżówki.
J.U.: Młodych ludzi z Samoobrony często, być może złośliwie, określa się "żołnierzami Samoobrony”...
A.O.: Nie wiem, dlaczego. Wprawdzie na kilku zjazdach wojewódzkich i krajowych była młodzież ogolona na krótko... Może stąd te skojarzenia? Partia jest partią, ale może w związku byłyby bardziej potrzebne takie oddziały szturmowe... Sytuacja w kraju jest ciężka i jeżeli się nie poprawi, to np. w Bartoszycach zapowiedziano, że jeżeli nie ubędzie zboża w elewatorach przed żniwami, to dojdzie do bardzo ostrych protestów rolników.
J.U.: Czego tak naprawdę młodzież oczekuje od ugrupowania bądź co bądź o proweniencji rolniczej?
A.O.: To związek jest skierowany na sprawy rolnictwa, a przecież na nas głosowało dużo więcej mieszkańców miast niż wsi. My w swoim programie mamy dla każdej grupy społecznej coś do zaproponowania.
J.U.: W wielu komentarzach po I Kongresie Samoobrony w Warszawie słyszałam stwierdzenia, że Andrzej Lepper jeszcze umocnił swoją pozycję i jego rządy będą autokratyczne... Czy tak rzeczywiście się stało?
A.O.: My tego nie odczuwamy. Podczas spotkań Andrzej Lepper słucha i przyjmuje nasze uwagi, a to że tak się zachowuje? Ja się mu nie dziwię. 12 lat walki, nieraz w sytuacjach beznadziejnych... I że on to wytrzymał... To dzięki niemu Samoobrona wytrzymała. Brak Leppera pięć, sześć lat temu sprawiłby, że ugrupowanie by zanikło.
J.U.: A gdyby teraz zabrakło Leppera?
A.O.: Ugrupowanie by się utrzymało, ale na pewno byłoby gorzej. Jak on jest, to my wszyscy go słuchamy. A jak zabraknie przywódcy? Różnie to bywa. To by były ciężkie czasy dla Samoobrony.
J.U.: Czy uważa pan, że Andrzej Lepper jest "gnębiony" przez sądy?
A.O.: Oczywiście, jeżeli obecnie rządząca władza, która wówczas nie rządziła, mówi, że protesty były słuszne, że innego wyjścia nie było i przyznawali nam rację, to powinno się np. wprowadzić abolicję. Powinno się umorzyć sprawy tym ludziom. Walczyliśmy w imieniu wielkiej grupy społecznej. To dzięki nam rządzący zwrócili nań uwagę.
J.U.: Ale przyzna pan, że szef Samoobrony podczas rolniczych blokad zbyt ładnie się nie wyrażał...
A.O.: W Polsce politycy zachowują się jak krasawice, jak niewiasty, które nie potrafią przyjąć tego, co jest prawdą i co boli. W polityce trzeba liczyć się z tym, że takie słowa każdego polityka mogą spotkać. Związkowiec musi mówić twardo. Co innego polityk. Andrzej Lepper jako polityk nie powinien tak mówić, ale jako związkowiec, miał do tego prawo.
J.U.: Czy pomaga pan posłance Hojarskiej w poszukiwaniach męża?
A.O.: Ja nie jestem osobą, która go szuka osobiście, ale jeżeli tylko mógłbym, w każdej sprawie służę jej pomocą. Tę naszą koleżankę spotyka dużo takich spraw niespodziewanych, bolących. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, to zawsze jej pomogę.
J.U.: A sąd elbląski wysłał za panem Hojarskim list gończy, bo uznał, że mąż posłanki jednak się ukrywa.
A.O.: To mnie dziwi. Skoro posłanka Hojarska szuka pomocy wśród jasnowidzów, sprawę zgłoszono policji, poszukiwania trwają, to przecież jakakolwiek nieprawda i tak wyjdzie na jaw. Sądzę, że ona ma wystarczającą na ten temat wiedzę. Tu zniknięcie męża, a ludzie od razu myślą: to ona go ukrywa. Ja wiem, że to nieprawda.
J.U.: Czy Samoobrona do wyborów samorządowych pójdzie sama, czy też myśli o jakiejś koalicji?
A.O.: Na razie nie ma decyzji, aby z kimś pójść do wyborów. Na razie sami się przygotowujemy, umacniamy w poszczególnych powiatach. Myślimy, żeby w dużych miastach wystawić kandydatów na prezydentów. Raczej chyba pójdziemy sami.
Rozmowy Studia El prezentowane są we wtorki i piątki na antenie Telewizji Elbląskiej wieczorem, około 18.30
przyg. Joanna Ułanowska-Horn (Radio Olsztyn)