@Szymon Goldberg - Nie, zniesmaczył mnie fakt ewidentnej uciechy i chorobliwego ożywienia kilku przysypiających podczas większości spotkania panów z wąsem, którzy na przaśne żarciochy autora o żydowskim otieczestwie fotografa zareagowali z satysfakcją, poruszeniem i błyskiem w oku głośnym: - Żydy!
A spotkania autorskie, w jakich do tej pory uczestniczyłem, zwykle zakładały możliwość pytań od publiczności oraz odpowiadały jednak na ew. kontrowersyjne tezy postawione przez autora kilka lat wcześniej - tu, dot. osoby dowódcy rajdu, który był/nie był obecny wraz ze swymi żołnierzami podczas opisywanych wydarzeń. Od trzymania czytelnika w napięciu do ostatniej strony są pisarze-fantaści, twórcy kryminałów czy innego suspensu, ale nie tego rodzaju intelektualnych dreszczy oczekuje się od historyka i naukowca, który właśnie napisał książkę pod promowaną przez siebie, jednoznaczną tezę.
Panie Robercie, spod pióra pisarza - fantasty mogła wyjść pierwsza część Pańskiego komentarza (do wykrzyknika). Będąc na tym spotkaniu nic takiego nie zauważyłem, chyba że siedziałem w mniej antysemickiej części sali. Panie Robercie, niesmaczne są Pańskie manipulacje, wszak przysypiający jegomość z wąsem, z przaśnym poczuciem humoru, to wypisz, wymaluj Polak - faszyzujący katol, zwolennik tez stawianych przez dr Glinieckiego. Następny akapit Pańskiego wywodu, to silne zaznaczenie faktu, iż jest Pan stałym i wytrawnym bywalcem spotkań autorskich (taka mała autopromocja). Na koniec deprecjacja Tomasza Glinieckiego, jako historyka i naukowca. Panie Robercie, proszę wpierw przeczytać książkę i dopiero wtedy podejmować się merytorycznej dyskusji.