W środowe (1 lipca) popołudnie przy fontannie na Placu Słowiańskim zebrało się około 20 osób, by pokazać happening pod roboczym tytułem „Bitwa na poduszki”. Pierwotnym założeniem tego niecodziennego spotkania miał być flash mob. To, co mogli zobaczyć widzowie, jeśliby w ogóle tam byli, do flash mobu, niestety, podobne nie było. Zobacz fotoreportaż Pawła Serockiego.
Miało być inaczej
Flash mob, jak już pisaliśmy, to rodzaj miejskiej akcji, w której udział biorą najczęściej obcy sobie ludzie i wykonują jakąś wcześniej umówioną czynność. Miejsce akcji, temat przewodni, pora zbiórki i czas trwania są ustalone przez pomysłodawcę. Informację o takich pomysłach wymieniane są w sieci, po to by zgromadzić jak największą ilość osób, które przyłączą się do „krótkiej zadymy w środku miasta”. Po przybyciu na miejsce pokazu każdy powinien zachowywać się normalnie, naturalnie, nie wzbudzając podejrzeń.
Było jak zwykle
Elbląski flash mob jednak odbiegał od tych założeń. Pomijając opóźnienie w rozpoczęciu poduszkowej bitwy, najgorszą rzeczą, jaką zrobiono, było wejście całą grupą na plac przy fontannie i rozpoczęcie okładania się poduchami. Wyglądało to na inscenizację. Małe uliczne przedstawienie. Co gorsza, ci młodzi ludzie pełni pasji, którzy chcieli organizacją flash mobu trochę elblążan zaintrygować i rozbawić, nie podjęli wyzwania, jakie rzuciły im dwie dziewczyny, które pierwsze o ustalonej porze rzuciły poduszkami w grupkę elbląskich flashmobowców. Skoro miała być to zabawa tylko i wyłącznie w swoim gronie, to równie dobrze można byłoby przeprowadzić ją na przydomowym trawniku.
Może będzie lepiej
O wrażenia i refleksje po środowym spotkaniu przy fontannie zapytaliśmy Laurę, organizatorkę spotkania: - Przebieg akcji oceniam bardzo pozytywnie, jednak jej początek był trochę niedopracowany. Tworząc plan kolejnej, dopisywałam didaskalia, które będą wskazywały na to, jak się zachować, aby było to zgodne z ideą flash mobu. Z każdą kolejną próbą będziemy się doskonalić. W tym pomagają nam niewątpliwie krytycy skłaniający nas do autorefleksji i poprawy. Śmiało można stwierdzić, że dopiero się rozwijamy, a postęp idzie w dobrym kierunku. Marzeniem każdego organizatora jest całkowita synchronizacja i zamierzam je ziścić przy okazji kolejnego flash mobu 27 lipca.
Nieco odmienne zdanie na ten temat ma Ewa, która przyszła na Plac Słowiański zachęcona pomysłem i samą ideą flash mobu: - To zbrodnia na flash mobie - krótko i dosadnie podsumowuje „Poduszkowców”. - I choć gratuluję młodym odwagi i pomysłu, to jednak to nie było to, czego oczekiwałam. Chciałam się dołączyć, a okazało się, że elbląscy flashmobowcy bawią się sami i nie chcą nikogo spoza swojej „paczki”.
Flash mob, jak już pisaliśmy, to rodzaj miejskiej akcji, w której udział biorą najczęściej obcy sobie ludzie i wykonują jakąś wcześniej umówioną czynność. Miejsce akcji, temat przewodni, pora zbiórki i czas trwania są ustalone przez pomysłodawcę. Informację o takich pomysłach wymieniane są w sieci, po to by zgromadzić jak największą ilość osób, które przyłączą się do „krótkiej zadymy w środku miasta”. Po przybyciu na miejsce pokazu każdy powinien zachowywać się normalnie, naturalnie, nie wzbudzając podejrzeń.
Było jak zwykle
Elbląski flash mob jednak odbiegał od tych założeń. Pomijając opóźnienie w rozpoczęciu poduszkowej bitwy, najgorszą rzeczą, jaką zrobiono, było wejście całą grupą na plac przy fontannie i rozpoczęcie okładania się poduchami. Wyglądało to na inscenizację. Małe uliczne przedstawienie. Co gorsza, ci młodzi ludzie pełni pasji, którzy chcieli organizacją flash mobu trochę elblążan zaintrygować i rozbawić, nie podjęli wyzwania, jakie rzuciły im dwie dziewczyny, które pierwsze o ustalonej porze rzuciły poduszkami w grupkę elbląskich flashmobowców. Skoro miała być to zabawa tylko i wyłącznie w swoim gronie, to równie dobrze można byłoby przeprowadzić ją na przydomowym trawniku.
Może będzie lepiej
O wrażenia i refleksje po środowym spotkaniu przy fontannie zapytaliśmy Laurę, organizatorkę spotkania: - Przebieg akcji oceniam bardzo pozytywnie, jednak jej początek był trochę niedopracowany. Tworząc plan kolejnej, dopisywałam didaskalia, które będą wskazywały na to, jak się zachować, aby było to zgodne z ideą flash mobu. Z każdą kolejną próbą będziemy się doskonalić. W tym pomagają nam niewątpliwie krytycy skłaniający nas do autorefleksji i poprawy. Śmiało można stwierdzić, że dopiero się rozwijamy, a postęp idzie w dobrym kierunku. Marzeniem każdego organizatora jest całkowita synchronizacja i zamierzam je ziścić przy okazji kolejnego flash mobu 27 lipca.
Nieco odmienne zdanie na ten temat ma Ewa, która przyszła na Plac Słowiański zachęcona pomysłem i samą ideą flash mobu: - To zbrodnia na flash mobie - krótko i dosadnie podsumowuje „Poduszkowców”. - I choć gratuluję młodym odwagi i pomysłu, to jednak to nie było to, czego oczekiwałam. Chciałam się dołączyć, a okazało się, że elbląscy flashmobowcy bawią się sami i nie chcą nikogo spoza swojej „paczki”.
Oby więc zapowiadany przez organizatorkę następny flash mob udał się im lepiej niż ten ostatni. Powodzenia!
kos