Gdy w październikowy wieczór wraz z Michałem wchodzimy do elbląskiego Arcade Classics Muzeum, otwiera się przed nami inny świat. Z automatów do gier dobywają się charakterystyczne dźwięki, migają ekrany, a my czujemy, jakbyśmy przenieśli się w czasie. Dzień, w którym odwiedzamy to miejsce, wiąże się też z ciekawą rocznicą – jednak po kolei. Zobacz również zdjęcia z otwarcia muzeum (maj 2021).
Joystick z kraju nad Wisłą
W salonie-muzeum wita nas Andrzej Krawczyński. Do rozmowy siadamy oczywiście przy automatach do gier. Przypada mi miejsce przy Terminatorze 2, za Andrzejem Krawczyńskim na ekranie miga z kolei demo Tekkena 3. Zanim przystępujemy do rozmowy – a jej motywem przewodnim jest rocznica powstania polskiego joysticka go gier, który stworzył śp. Andrzej Krawczyński senior (1946-2016) – kustosz Arcade Classics Muzeum musi poświęcić trochę czasu na wyłączenie tych głośniejszych automatów...
- 28 października przypada jubileusz skonstruowania pierwszego polskiego joysticka, który wykonał patron Arcade Classic Muzeum Elbląg, mój tata – tak zaczyna opowieść Andrzej Krawczyński junior. Chociaż joystick nie zachował się do dziś, warto o nim posłuchać. Przede wszystkim trzeba podkreślić, że był on efektem wielu lat pracy i był – jak na czasy, w których powstał – dość innowacyjny. A wszystko zaczęło się jesienią 1977 roku od... zachwytu nowymi technologiami.
- Wtedy, podczas 49. Międzynarodowych Targów Poznańskich, po raz pierwszy w Polsce, jak wynika z moich informacji, została zaprezentowana zachodnia gra telewizyjna. W targach uczestniczył mój tata i gdy zobaczył coś tak niezwykłego, jako elektronik i elektrotechnik uznał, że warto byłoby stworzyć coś podobnego.
Jednym z dowodów na duże zainteresowanie Andrzeja Krawczyńskiego seniora nowymi technologiami jest artykuł z lat 70' w czechosłowackim czasopiśmie, który opowiadał o grach telewizyjnych, a który konstruktor przechowywał w swoich zbiorach. Patron Arcade Classic Muzeum mocno wyprzedzał swoje czasy, bo kto w latach 70' w Polsce myślał o takich grach, co więcej: podejmował się konstrukcji sprzętu z nimi związanego?
- Co ciekawe, Pong, gra, którą widział mój tata w czasie wspomnianych targów, zezwalała na poruszanie rakietką za pośrednictwem dwóch przycisków. Jeden "nakazywał" skierowanie rakietki do góry, drugi na dół. Takie sterowanie nie było proste, ale w tamtych czasach i tak było to naprawdę coś. Niedługo potem mój tata zrealizował swoją własną wizję i zamiast tych przycisków zastosował nowatorskie rozwiązanie, a było to możliwe dzięki temu, że na co dzień zajmował się naprawą radiotelefonów lub inaczej urządzeń nadawczo-odbiorczych (pracował w dziale łączności Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnych w Elblągu - red.). Na początek stwierdził, że zamiast skupiać dwóch graczy przy zbudowanej przez siebie grze telewizyjnej, może wykorzystać mikrofonogłośnik z przyciskiem manipulacyjnym, potocznie zwany szczekaczką od radiotelefonu, jako manipulator, żeby dać grającym więcej przestrzeni...
Tu Andrzej Krawczyński junior przystępuje do dość fachowych wyjaśnień: konstruktor wymontował z mikrofonogłośnika mikrofon, w jego miejsce zainstalował potencjometr z dużą, praktyczną gałką. Dzięki kablowi spiralnemu, który był elementem radiostacji, można było za pośrednictwem wtyczki i gniazda wbudowanego w płytę czołową gry, połączyć urządzenia.
- To jeszcze nie joystick, o którym mowa, ale elementarny manipulator przygotowany przez tatę – podkreśla syn konstruktora. Jednak m. in. dzięki temu urządzeniu cztery lata później Andrzej Krawczyński senior ostatecznie skonstruował polski joystick, któremu "stuknęła" pod koniec października 37. rocznica powstania... Joystick wyjątkowy, bo Zachodnie sprzęty miały dwa potencjometry do wydawania poleceń, oddzielnie dla ruchu horyzontalnego i wertykalnego, a Andrzej Krawczyński, zgodnie ze swoją wizją, połączył pracę dwóch potencjometrów. Innymi słowy: jednym drążkiem można było poruszać w górę, w dół i na boki.
- Dzisiaj to jest oczywiste, nikt z nas nie myśli, że mogłoby być inaczej. W 1984 roku było to niezwykłym odkryciem – mówi nasz gospodarz.
Dodajmy, że patron Arcade Classic Muzeum Elbląg stworzył wcześniej dwie konsole z sześcioma grami, jednak potem zdobył układ scalony – jak podkreśla Andrzej Krawczyński junior – "o symbolu AY-3-8600", który zapewniał już osiem gier.
Ilu ludzi potrzeba do stworzenia konsoli?
Gdy tak słuchamy o pasji Krawczyńskiego seniora do gier i konstruowania, nie sposób pozbyć się pewnego smutku i zdziwienia, że pozostaje on mocno nieodkrytą postacią. Z jego dokonań korzystał przecież tylko wąski krąg rodziny, przyjaciół i znajomych.
- Czasy były niezwykle trudne dla takich osób, jak mój tata. Nie będę tutaj szczegółowo opowiadał, jak działał wtedy aparat państwowy. Powiem tyle, że posiadając kilkanaście egzemplarzy jakiegoś podzespołu elektronicznego, można było zostać uznanym za spekulanta. Dziś powiedzielibyśmy o nim hurtownik czy importer, wtedy taka osoba była uznawana za przestępcę gospodarczego.
W tym momencie podskakuję na fotelu, bo przy jednym z automatów za moimi plecami uruchamia się głośne demo. Widzę kątem oka, jak śmieje się ze mnie Michał. Wracamy do rozmowy, a w tej nie może nie paść to pytanie:
- Jakie to uczucie dostać konsole do gier przygotowaną przez własnego ojca?
- Dość niezwykłe, szczególnie jeśli chodzi właśnię o tę trzecią, z joystickiem, którą dostałem na swoje 11 urodziny. Byłem wtedy uczniem IV klasy. Nasz dom rodzinny już pod koniec lat 70' był naszpikowany nowinkami elektrotechnicznymi. Pamiętam np., jaka to była radość dla nas, słuchać muzyki z magnetofonu i patrzeć, jak świeci się na zmianę kilka kolorowych żarówek (Andrzej Krawczyński senior samodzielnie zbudował też iluminofonię – red.). Gdy w 1980' roku otrzymałem pierwszą grę telewizyjną, którą wykonał mój tata, nie przypominam sobie, by ktoś inny miał takie urządzenie – dodaje syn konstruktora. A grą, która "hulała" na wykonanym przez Krawczyńskiego seniora sprzęcie, był właśnie nieśmiertelny Pong. Dodajmy, że konstruktor stworzył też w 1978 zegar kwarcowy z budzikiem z wykorzystaniem lamp nixie i dodatkowym zasilaniem...
A w co chętnie grał dla przyjemności twórca polskiego joysticka? Jak wspomina Andrzej Krawczyński junior, w jego domu rodzinnym nie brakowało wspólnych, "zwykłych" gier: kości, masterminda, bierek. Jeśli chodzi o gry telewizyjne, dużo czasu obu Krawczyńskim upłynęło oczywiście na Pongu.
- Tata na budowie joysticka i konsol spędzał wiele tygodni, musiał zaangażować w to wszystkie swoje zdolności, oprócz elektronicznych również ślusarskie i lakiernicze – podkreśla syn konstruktora...
… i szczegółowo opisuje nam cały proces. Najpierw powstawał rysunek techniczny płyty, którą trzeba było wytrawić, a później obstawić ją komponentami. Na koniec trzeba było przygotować obudowę. O tym, co działo się pomiędzy tymi etapami, Andrzej Krawczyński junior opowiada szczegółowo i z pasją... i nie sposób nie chylić czoła przed umiejętnościami Krawczyńskiego seniora, ale nie sposób też cały proces szczegółowo nakreślić tutaj. Dziś trudno uwierzyć, że za stworzeniem konsoli do gier może stać jedna osoba, nie firma, taśmy produkcyjne, całe zespoły techników...
A co się stało z konsolą z pierwszym polskim joystickiem? Andrzej Krawczyński sprzedał ją i kupił swojemu synowi Atari 65XE.
- Ktoś może chciałby mi zarzucić, że ja to sobie wymyśliłem, stworzyłem muzeum i szukam poklasku, ale to nie tak – komentuje Andrzej Krawczyński junior. - Jednak dopiero w pewnym momencie zacząłem interesować się rosnącym ponownie zainteresowaniem grami arcade i to wtedy natrafiłem na publikację Bartłomieja Kluski, który zajmuje się tą tematyką. Zainteresowało mnie to, że ona jest dedykowana jego tacie i uznałem, że mamy coś wspólnego. Książka, o której mowa to "Dawno temu w grach. Czas pionierów" z 2008 roku. Bartek napisał w niej, że pierwsze gry telewizyjne powstały w Polsce w 1983 r. i realizowały je państwowe przedsiębiorstwa. Oczywiście nie mogłem się z tym zgodzić, bo przecież ja miałem od taty grę telewizyjną znacznie wcześniej. Udało mi się spotkać z Bartkiem w czasie ostatniego Pixel Heaven (festiwal związany z grami wideo – red.) i po rozmowie ze mną przyznał, że jest pretekst do tego, by napisać kolejną książkę lub zaktualizować dane z poprzednich wydawnictw.
Sztafeta pokoleń
Jak w ogóle doszło do powstania Arcade Classic Muzeum Elbląg?
- W 2016 r. stworzyłem w mojej firmie sekcję rewitalizacji automatów – mówi Andrzej Krawczyński junior. - Pierwszym zrewitalizowanym był OutRun z 1986 roku - podkreśla. - Automaty magazynowałem od lat 90', większość z nich to te, które były eksploatowane dokładnie w tym miejscu, w salonie gier wideo na Wyczółkowskiego, powstałym w 1997 r. W ostatnich latach nie miałem jednak czasu na zajęcie się stworzeniem muzeum, obsługą takiego miejsca... Postanowiłem stworzyć tylko wirtualne muzeum, w których opowiadałbym o grach arcade przy wykorzystaniu social mediów.
Jak przyznaje Andrzej Krawczyński junior, czas znalazł się jednak podczas... pandemii. Gdy przyszedł lockdown i sparaliżował branżę rozrywkową, udało się zrealizować marzenie i stworzyć "stacjonarne" muzeum. Mimo koronawirusowych przeszkód udało się je oficjalnie otworzyć w 2021 roku. 21 maja, dokładnie w 41. urodziny Pac-Mana.
- Wcześniej, 7 lutego, projekt otrzymał patrona, Andrzeja Krawczyńskiego seniora. - zaznacza elblążanin. Nie tylko dlatego, że był świetnym konstruktorem... - Jestem to tacie winien. To był człowiek, który stronił od jakichkolwiek kłótni i był niczym dyplomata. Zmarł w 2016 r., gdy ja miałem 43 lata. Przez całe życie nie miałem z nim nawet najdrobniejszej utarczki słownej. Poświęcał się dla mnie, a ja starałem się być dobrym, oddanym synem – mówi nasz rozmówca. Jak podkreśla, wielu odwiedzających muzeum to jego dawni klienci, którzy po ponad 24 latach wracają, w dziś już kultowe miejsce, by pograć na automatach. Tych samych, na których grali podczas złotej ery gier wideo w Polsce.
- Tylko że teraz przychodzą tutaj ze swoimi dziećmi – uśmiecha się. I po chwili przedstawia nam swojego syna – oczywiście Andrzeja Krawczyńskiego, "trzeciego", który o grach, mimo młodego wieku, też ma sporo do powiedzenia... Niedaleko pada jabłko od jabłoni, bo mały Andrzej lubi się uczyć, rysować, ale bardzo bliska jest mu też elektronika i gry. Najchętniej gra i programuje... w Minecrafcie.
- Zbudowałem dom pod ziemią, kościół, McDonalda... - wymienia mały Andrzej. - Lubię też zdobywać złoto. Teraz będę kopać diamenty – dodaje. Jak tłumaczy, te przydadzą mu się w kolejnych minecraftowych projektach.
A w co gra na automatach w muzeum zainicjowanym przez tatę?
- W Tekkena 3 – odpowiada szybko. Momentalnie przypomina mi się moja podstawówka i rozgrywki z kolegami na pierwszym PlayStation, aż chciałoby się od razu siąść do automatu, wybrać Jina lub Heihachiego i zmierzyć z najmłodszym Krawczyńskim. Tylko że, jak się po chwili dowiadujemy, na ostatnim festiwalu Pixel Heaven, w turnieju Tekkena 5, Andrzej dopiero co zdobył brąz. Po rozgrywkach zdobywca srebra zaproponował rewanż... i po przegranej z „młodym” zamienił się z nim na medale.
- A jak ci się grało na turnieju z tyloma starszymi graczami?
- Łatwo – odpowiada bez ogródek turniejowy medalista. Wybuchamy śmiechem... ale może jednak wypadałoby trochę potrenować przed rozgrywką z nim...
Powoli zbieramy się do wyjścia, chociaż o nietypowym muzeum, grach i konstruktorze z Elbląga moglibyśmy z Krawczyńskimi przegadać jeszcze długie godziny. Nasi gospodarze – ojciec i syn – żegnają nas, a w tle znów pobrzmiewają dźwięki automatów. Pewnie jeszcze tu wrócimy. Także po to, żeby po ponad 20 latach ograć znów trzeciego Tekkena...
O Andrzeju Krawczyńskim seniorze przeczytamy też w artykule Michała Miśko na geekweb.pl. Pisał o nim także Łukasz Dziatkiewicz w numerach 7 i 8/ 2021 czasopisma PSX Extreme. O Arcade Classics Muzeum Elbląg pisaliśmy już na portEl.pl, więcej dowiemy się również tutaj.