Jedni uważają pomaganie innym za rzecz oczywistą, inni jako nową modę, a jeszcze inni jako niepotrzebne zawracanie sobie głowy. Pani Barbara Szczepińska, starsza niepełnosprawna osoba, nie może doprosić się wykonania wąskiego podjazdu do swojej klatki, który jest jej niezbędny do normalnego funkcjonowania. Administrator budynku nie zważa jednak na stan zdrowia kobiety i nieustannie odkłada w czasie wykonanie prostych prac. - Ja bym chciała jeszcze tylko troszkę normalnie pożyć... – mówi pani Barbara.
Pani Barbara to starsza niepełnosprawna kobieta, którą dotknęły dwa udary. Przeszła również kilka operacji, a obecnie boryka się z zaawansowaną osteoporozą. Do normalnego poruszania się niezbędny jest jej tzw. balkonik. Jednak na drodze do normalnego funkcjonowania pani Barbarze stoją trzy schodki w budynku przy ul. Hetmańskiej.
- Mój stan zdrowia nie pozwala mi na dźwiganie czegokolwiek, nie mówiąc już o targaniu wózka po schodach. Sprawę rozwiązałby wąski podjazd, po którym mogłabym wciągnąć „balkonik”, jednak na to wyrazić zgodę musi administrator budynku. Chętnie zapłacę za wykonanie podjazdu, żeby tylko on powstał. Tyle miesięcy nie mogę doprosić się o pomoc i sama czuję się bezsilna, bo nikt nie zwraca uwagi na potrzeby starszej kobiety – mówi pani Szczepińska.
Obecnie wózek pozostawia pod klatką przypinając go do poręczy. Balkonik pozostawiany na powietrzu przez cały dzień i noc narażony jest na szkodliwe działanie warunków atmosferycznych, a jest to jednak urządzenie rehabilitacyjne, które musi być w pełni sprawne, aby spełniać odpowiednio swoją funkcję. Pozostaje jeszcze ciągła obawa przed kradzieżą.
Ze sprawą podjazdu zwróciliśmy się do Józefa Sowy, zarządcy budynku przy ulicy Hetmańskiej. Obiecał, że się nią zajmie i podjazd na trzy schodki wykona. Kilka dni po naszej rozmowie zarządca poszedł jednak na ponadmiesięczny urlop, podczas którego nie było z nim kontaktu. Po powrocie stwierdził, że nie ma sensu budować podjazdu, bo „przecież można wózek spokojnie pozostawiać na dworze, jak do tej pory”. Później ponownie obiecał, że jednak go wykona.
Od pierwszej rozmowy z zarządcą mijają już dwa miesiące, a podjazdu jak nie było, tak nie ma. Budynek, w którym mieszka pani Barbara, należy do wspólnoty mieszkaniowej i to jej zarządca powinien działać na rzecz mieszkańców. Niestety, w tym wypadku tak nie jest... - Ja nie chcę być dla nikogo problemem. Chciałabym tylko jeszcze trochę normalnie pożyć… - podsumowuje całą sprawę pani Barbara.
Zdecydowaliśmy się na publikację tego artykułu, bo uznaliśmy, że to może być jedyny sposób, by zmobilizować zarządcę do wykonania tych drobnych prac. Co sądzicie o tej sprawie?
- Mój stan zdrowia nie pozwala mi na dźwiganie czegokolwiek, nie mówiąc już o targaniu wózka po schodach. Sprawę rozwiązałby wąski podjazd, po którym mogłabym wciągnąć „balkonik”, jednak na to wyrazić zgodę musi administrator budynku. Chętnie zapłacę za wykonanie podjazdu, żeby tylko on powstał. Tyle miesięcy nie mogę doprosić się o pomoc i sama czuję się bezsilna, bo nikt nie zwraca uwagi na potrzeby starszej kobiety – mówi pani Szczepińska.
Obecnie wózek pozostawia pod klatką przypinając go do poręczy. Balkonik pozostawiany na powietrzu przez cały dzień i noc narażony jest na szkodliwe działanie warunków atmosferycznych, a jest to jednak urządzenie rehabilitacyjne, które musi być w pełni sprawne, aby spełniać odpowiednio swoją funkcję. Pozostaje jeszcze ciągła obawa przed kradzieżą.
Ze sprawą podjazdu zwróciliśmy się do Józefa Sowy, zarządcy budynku przy ulicy Hetmańskiej. Obiecał, że się nią zajmie i podjazd na trzy schodki wykona. Kilka dni po naszej rozmowie zarządca poszedł jednak na ponadmiesięczny urlop, podczas którego nie było z nim kontaktu. Po powrocie stwierdził, że nie ma sensu budować podjazdu, bo „przecież można wózek spokojnie pozostawiać na dworze, jak do tej pory”. Później ponownie obiecał, że jednak go wykona.
Od pierwszej rozmowy z zarządcą mijają już dwa miesiące, a podjazdu jak nie było, tak nie ma. Budynek, w którym mieszka pani Barbara, należy do wspólnoty mieszkaniowej i to jej zarządca powinien działać na rzecz mieszkańców. Niestety, w tym wypadku tak nie jest... - Ja nie chcę być dla nikogo problemem. Chciałabym tylko jeszcze trochę normalnie pożyć… - podsumowuje całą sprawę pani Barbara.
Zdecydowaliśmy się na publikację tego artykułu, bo uznaliśmy, że to może być jedyny sposób, by zmobilizować zarządcę do wykonania tych drobnych prac. Co sądzicie o tej sprawie?
Michał Skorupa