Była zdeterminowaną kobietą, walczącą o prawa człowieka. W kruchej i delikatnej posturze kryły się pokłady siły i wiary w słuszność walki. Zwolenniczka mediacji, która nad waśnie i spory przekładała rzeczową, spokojną rozmowę. Odważnie głosiła niepopularne poglądy. Kobieta lewicy, która walczyła o godne życie każdego człowieka. Tragicznie zmarłą posłankę Izabelę Jarugę-Nowacką wspominają elbląscy przyjaciele: Leokadia Prokurat i Krzysztof Sierżantowicz.
Leokadia Prokurat, którą z Izabelą Jarugą-Nowacką łączyła wieloletnia znajomość, wspominając posłankę, ciągle myli czasy. Ona dla niej nadal jest. Trudno jeszcze zaakceptować fakt, że ta silna i pełna energii kobieta już nigdy nie powie: „Nie martw się. Będzie dobrze. Damy radę”. Elbląska działaczka Ligi Kobiet Polskich poznała posłankę Jarugę-Nowacką właśnie dzięki Lidze: – Miałam przyjemność współpracować z Izabelą, wówczas gdy była honorową przewodniczącą Ligi Kobiet Polskich w latach 1990-2002. To bardzo trudny okres, czasy transformacji, Liga nie miała już żadnych dotacji, przez to wiele naszych oddziałów terenowych upadło. Miała więc bardzo trudną pracę, ale to była kobieta, która nas dyscyplinowała. Miała bowiem swoje przekonanie i siłę do pracy i tym „zarażała” nas. Była obowiązkowa, zdyscyplinowana, uczynna. Mało osób o tym wie, ale gdy była posłanką pierwszy raz, to ze swojej diety dokładała się do utrzymywania siedziby Ligi w Warszawie. Przede wszystkim jednak – jeśli miałabym ją opisać jednym słowem, to była tolerancyjna.
Leokadia Prokurat podkreśla, że Izabela Jaruga -Nowacka, będąc przewodniczącą Ligi, bardzo angażowała się w pracę ośrodków terenowych. Zwracała dużą uwagę na to, by współpracowały z kobietami, które po transformacji były wykluczone, na przykład ze wsi, szczególnie z byłych pgr-ów: – Miała olbrzymią wrażliwość na drugiego człowieka, którą i nam przekazała. Wszczepiła nam chęć działania społecznego.
Krzysztof Sierżantowicz poznał posłankę później, w 2004 roku, gdy pełniła funkcję pełnomocniczki rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. I choć wówczas była już znaną parlamentarzystką, nie zmieniła swojego podejścia do ludzi, nadal gotowa nieść pomoc: – Była niezwykle pomocna. Nikt nie wspominał o tym, ile robiła dla zwykłych osób, które zawitały do jej biura, jak pomagała tak poza sceną, pozaplanowo. Do nas – Młodych Socjalistów – gdy zaczynaliśmy działalność, to właśnie ona pierwsza wyciągnęła rękę, oferując konkretną pomoc. Każdy, kto ją poprosił o pomoc, taką pomoc otrzymał. Działając publicznie, poruszała tyle ważnych spraw i kwestii, które przez innych polityków były spychane na margines. Zawsze była blisko ludzi i ich problemów. Ona wiedziała i doskonale orientowała się w problemach mniejszości, dyskryminowanych, pomijanych, wykluczonych. Doskonale rozumiała problemy zwykłego, szarego człowieka. Nie walczyła o głosy mas. Poprzez swoje tak zwane niepopularne poglądy walczyła o jednostki, o mniejszości. Znała problemy zwykłego człowieka. Mówiła: „Jestem człowiekiem lewicy, zatem dbam o godne życie każdego człowieka” – przypomina Krzysztof Sierżantowicz.
Leokadia Prokurat zauważyła, że jej przyjaciółka nie była przez wszystkich lubiana: – Były osoby i środowiska, które nie rozumiały myśli i walki Izy o prawa człowieka, równość kobiet i mężczyzn, prawa dla dyskryminowanych, wykluczonych. Nawet w partii, z której list startowała do parlamentu, jej wyraziste poglądy często nie były dobrze widziane –przypomniała. Krzysztof Sierżantowicz zaś dodał: – To jednak był typ człowieka, który działał w myśl zasady: „Nie podzielam twoich poglądów, ale oddałbym życie za twoje prawo do ich głoszenia”. To był człowiek, który nie bał się mówić o niepowszechnych, nieoczywistych sprawach. Była odważna. Prawa człowieka były dla niej ponad wszystko. Ona chodziła na pierwsze manify w Polsce, na których początkowo zbierało się kilka osób – podkreśla.
Jak tolerancyjnym, szanującym innych człowiekiem była, zauważa Leokadia Prokurat: – Mało kto wiedział, że Iza była katoliczką. Nie zmieniało to jednak jej poglądów, że kobieta powinna mieć prawo do decydowania o sobie, i dlatego tak bliska była jej walka o prawo do aborcji czy też o powszechny dostęp do in vitro. A przy tym była kobietą, która miała klasę, w każdym calu. Z racji tego, że jej poglądy nie były popularne i powszechnie akceptowane, często była atakowana. Nie przypominam sobie jednak, by kiedykolwiek na takie ataki reagowała złością, nienawiścią. To było jej obce. Szanowała to, że ktoś ma inne poglądy od niej, zapraszała jednak do rozmowy o tym, by zaprezentować swój punkt widzenia. Ona często była też mediatorem. Zamiast walczyć na ostre argumenty, wolała spokojnie porozmawiać i rzeczowo przedstawić swoje przekonania – wspomina.
Trudno mówić o posłance w czasie przeszłym. Tragedia jest jeszcze zbyt świeża. Jej przyjaciele nadal są poruszeni tym, co się zdarzyło, i chyba nadal nie dowierzają, że ich Iza, którą tak ciepło wspominają, już ich nie odwiedzi: – Będzie nam bez niej bardzo trudno. Nie wiem, czy ktoś będzie taki jak ona. Trudno będzie ją zastąpić. To była kobieta, która szanowała innych i siebie. Będzie mi brakowało tego jej optymistycznego spojrzenia i przeogromnej wiary w to, że może być dobrze. Mówiła mi: „nie przejmuj się”, ale to nie było tylko takie tam gadanie. To było szczere zainteresowanie naszymi kłopotami, przy okazji zawsze była chętna do pomocy. Na nią zawsze można było liczyć – podkreśla Leokadia Prokurat.
Krzysztof Sierżantowicz: – Ona jako jedna z niewielu parlamentarzystów, by nie powiedzieć, jedyna, będąc w sejmie dawała nadzieję, szczególnie zwykłym ludziom, często wykluczonym, słabym, nadzieję na zmianę, na to, że w naszym kraju może być jeszcze normalnie, jeszcze coś się tu zmieni, bo ona upomni się o to. To był głos rozsądku, a nawet, powiedziałbym, sumienie parlamentu. Ona pomagała nie tylko organizacjom kobiecym, ale w ogóle wykluczonym, dyskryminowanym, słabym, mniejszościom seksualnym. Pomagała też nam, Młodym Socjalistom. Długo czekaliśmy na jej oficjalną wizytę u nas. Obiecała nam, że przyjedzie, i w końcu w nawale obowiązków znalazła czas. Spełniła naszą prośbę na dwa miesiące przed śmiercią... A miała przyjechać jeszcze teraz, pod koniec kwietnia, między innymi żeby się spotkać z prezydentem Henrykiem Słoniną. I już nie przyjedzie – mówi Krzysztof Sierżantowicz.
Leokadia Prokurat podkreśla, że Izabela Jaruga -Nowacka, będąc przewodniczącą Ligi, bardzo angażowała się w pracę ośrodków terenowych. Zwracała dużą uwagę na to, by współpracowały z kobietami, które po transformacji były wykluczone, na przykład ze wsi, szczególnie z byłych pgr-ów: – Miała olbrzymią wrażliwość na drugiego człowieka, którą i nam przekazała. Wszczepiła nam chęć działania społecznego.
Krzysztof Sierżantowicz poznał posłankę później, w 2004 roku, gdy pełniła funkcję pełnomocniczki rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. I choć wówczas była już znaną parlamentarzystką, nie zmieniła swojego podejścia do ludzi, nadal gotowa nieść pomoc: – Była niezwykle pomocna. Nikt nie wspominał o tym, ile robiła dla zwykłych osób, które zawitały do jej biura, jak pomagała tak poza sceną, pozaplanowo. Do nas – Młodych Socjalistów – gdy zaczynaliśmy działalność, to właśnie ona pierwsza wyciągnęła rękę, oferując konkretną pomoc. Każdy, kto ją poprosił o pomoc, taką pomoc otrzymał. Działając publicznie, poruszała tyle ważnych spraw i kwestii, które przez innych polityków były spychane na margines. Zawsze była blisko ludzi i ich problemów. Ona wiedziała i doskonale orientowała się w problemach mniejszości, dyskryminowanych, pomijanych, wykluczonych. Doskonale rozumiała problemy zwykłego, szarego człowieka. Nie walczyła o głosy mas. Poprzez swoje tak zwane niepopularne poglądy walczyła o jednostki, o mniejszości. Znała problemy zwykłego człowieka. Mówiła: „Jestem człowiekiem lewicy, zatem dbam o godne życie każdego człowieka” – przypomina Krzysztof Sierżantowicz.
Leokadia Prokurat zauważyła, że jej przyjaciółka nie była przez wszystkich lubiana: – Były osoby i środowiska, które nie rozumiały myśli i walki Izy o prawa człowieka, równość kobiet i mężczyzn, prawa dla dyskryminowanych, wykluczonych. Nawet w partii, z której list startowała do parlamentu, jej wyraziste poglądy często nie były dobrze widziane –przypomniała. Krzysztof Sierżantowicz zaś dodał: – To jednak był typ człowieka, który działał w myśl zasady: „Nie podzielam twoich poglądów, ale oddałbym życie za twoje prawo do ich głoszenia”. To był człowiek, który nie bał się mówić o niepowszechnych, nieoczywistych sprawach. Była odważna. Prawa człowieka były dla niej ponad wszystko. Ona chodziła na pierwsze manify w Polsce, na których początkowo zbierało się kilka osób – podkreśla.
Jak tolerancyjnym, szanującym innych człowiekiem była, zauważa Leokadia Prokurat: – Mało kto wiedział, że Iza była katoliczką. Nie zmieniało to jednak jej poglądów, że kobieta powinna mieć prawo do decydowania o sobie, i dlatego tak bliska była jej walka o prawo do aborcji czy też o powszechny dostęp do in vitro. A przy tym była kobietą, która miała klasę, w każdym calu. Z racji tego, że jej poglądy nie były popularne i powszechnie akceptowane, często była atakowana. Nie przypominam sobie jednak, by kiedykolwiek na takie ataki reagowała złością, nienawiścią. To było jej obce. Szanowała to, że ktoś ma inne poglądy od niej, zapraszała jednak do rozmowy o tym, by zaprezentować swój punkt widzenia. Ona często była też mediatorem. Zamiast walczyć na ostre argumenty, wolała spokojnie porozmawiać i rzeczowo przedstawić swoje przekonania – wspomina.
Trudno mówić o posłance w czasie przeszłym. Tragedia jest jeszcze zbyt świeża. Jej przyjaciele nadal są poruszeni tym, co się zdarzyło, i chyba nadal nie dowierzają, że ich Iza, którą tak ciepło wspominają, już ich nie odwiedzi: – Będzie nam bez niej bardzo trudno. Nie wiem, czy ktoś będzie taki jak ona. Trudno będzie ją zastąpić. To była kobieta, która szanowała innych i siebie. Będzie mi brakowało tego jej optymistycznego spojrzenia i przeogromnej wiary w to, że może być dobrze. Mówiła mi: „nie przejmuj się”, ale to nie było tylko takie tam gadanie. To było szczere zainteresowanie naszymi kłopotami, przy okazji zawsze była chętna do pomocy. Na nią zawsze można było liczyć – podkreśla Leokadia Prokurat.
Krzysztof Sierżantowicz: – Ona jako jedna z niewielu parlamentarzystów, by nie powiedzieć, jedyna, będąc w sejmie dawała nadzieję, szczególnie zwykłym ludziom, często wykluczonym, słabym, nadzieję na zmianę, na to, że w naszym kraju może być jeszcze normalnie, jeszcze coś się tu zmieni, bo ona upomni się o to. To był głos rozsądku, a nawet, powiedziałbym, sumienie parlamentu. Ona pomagała nie tylko organizacjom kobiecym, ale w ogóle wykluczonym, dyskryminowanym, słabym, mniejszościom seksualnym. Pomagała też nam, Młodym Socjalistom. Długo czekaliśmy na jej oficjalną wizytę u nas. Obiecała nam, że przyjedzie, i w końcu w nawale obowiązków znalazła czas. Spełniła naszą prośbę na dwa miesiące przed śmiercią... A miała przyjechać jeszcze teraz, pod koniec kwietnia, między innymi żeby się spotkać z prezydentem Henrykiem Słoniną. I już nie przyjedzie – mówi Krzysztof Sierżantowicz.
Wczoraj (22 kwietnia) na Starych Powązkach w Warszawie pożegnano Izabelę Jarugę-Nowacką. W ostatniej drodze towarzyszyli jej między innymi przedstawiciele Młodych Socjalistów z Elbląga.
Angelika Kosielska