Suszona wołowina, smalec ze śliwkami, pralinki z fasoli, pierogi z kaszanką czy dżem z dyni. Tworzone na bazie przepisów albo całkowicie od podstaw, głęboko zakorzenione w regionie. Smaki Warmii, Mazur oraz Powiśla to konkurs z tradycją, a jego pierwszy etap odbył się w elbląskim Zespole Szkół Gospodarczych. Zobacz więcej zdjęć.
Promujmy to, co nasze
To już dziesiąta edycja konkursu, który ma promować produkty lokalne i pomóc w podtrzymywaniu tradycji produkowania żywności, która ma dobrą jakość. Został podzielony na trzy etapy, a pierwszy z nich odbył się w Elblągu. Kolejne dwa rozegrają się w Szczytnie oraz w Ełku, natomiast finał zaplanowano w Olsztynie.
- Wybieramy ciekawe produkty, które są potwierdzeniem tradycji i dziedzictwa kulinarnego. Nasz region jest zlepkiem kilku namiastek narodowości, dlatego obecne są trzy krainy: Warmia, Mazury i Powiśle – opowiadał Jarosław Sarnowski, dyrektor Departamentu Rozwoju Obszarów Wiejskich i Rolnictwa w Urzędzie Marszałkowskim. To on, razem z Warmińsko- Mazurską Izbą Rolniczą, organizuje konkurs.
Uczestnicy musieli zaprezentować produkt i opowiedzieć z czego dana rzecz jest zrobiona. Komisja konkursowa zwracała z kolei uwagę na to, czy podczas tworzenia korzystano z lokalnych surowców, a także na smak.
- Oczywiście dobrze, gdy są to produkty przygotowane na bazie starszych przepisów – mówił Jarosław Sarnowski. - Warto jednak powiedzieć, że pojawiły się tu również potrawy wymyślone przez uczestników. Mnie zaskoczyły pierogi faszerowane kaszanką, którą najczęściej spożywamy samą.
Pewni smaku
W tym roku pojawiło się 38 produktów i 16 potraw przygotowanych zarówno przez przedsiębiorców, jak i przez szkoły gastronomiczne oraz osoby prywatne. Jedną z nich jest Marzena Piekarska z Rogit położonych koło Braniewa.
- Dziś przywiozłam gołąbki ziemniaczane w sosie serowo- śmietanowym. Chciałam spróbować czegoś nowego i innego, bo powiem szczerze, że gołąbki z mięsnym farszem już mi się przejadły. Lubię wymyślać potrawy, a moimi krytykami jest mój mąż i synowie – opowiadała uczestniczka, która w ubiegłej edycji finalnie zajęła trzecie miejsce w jednej z podkategorii konkursu. Wtedy podbiła serca, a raczej podniebienia jury pierogami z ciasta drożdżowego, faszerowane grzybami, z sosem chrzanowym. - Inspirują mnie panie z Tolkmicka, z klubu Gosposia. To niezwykle kontaktowe kobiety, które mają świetne pomysły i potrafią doradzić.
Z kolei Mateusz Wileński, który w konkursie wziął udział po raz pierwszy, przyjechał z własnymi miodami.
- Do konkursu wystawiłem klasykę północnej Warmii, czyli miód rzepakowy, najbardziej standardowy, tuż po "wielokwiacie". Uważam, że to taki produkt sztandarowy tego terenu – mówił.
Jak dodał każdy, kto poważnie myśli o pszczelarstwie powinien mieć... zdrowy kręgosłup, bo jak mówił "swoje trzeba przepracować".
Jak jednak utrzymuje Mateusz Wileński to dość przyjemne zajęcie i bardzo wartościowe.
- To zajęcie relaksujące, pracujemy z naturą – opowiadał. - Często jesteśmy mniej ważni niż nasze pszczoły. Nieważne, co zrobimy, one i tak zrobią to po swojemu. Trzeba więc wczuć się w to, co one robią.
Według niego takie konkursy, jak ten, w którym właśnie wziął udział są przydatne, bo pomagają dotrzeć do szerszego grona klientów.
- Poza tym pokazujemy, że nie boimy się własnych produktów i jesteśmy ich pewni, więc startujemy – wyjaśniał Mateusz Wileński. - Ten, który odbył się dzisiaj mógłby być troszkę bardziej rozreklamowany. Szkoda, że elblążanie nie wiedzą, że coś takiego jest, nie spotkałem ich zbyt wielu.
To już dziesiąta edycja konkursu, który ma promować produkty lokalne i pomóc w podtrzymywaniu tradycji produkowania żywności, która ma dobrą jakość. Został podzielony na trzy etapy, a pierwszy z nich odbył się w Elblągu. Kolejne dwa rozegrają się w Szczytnie oraz w Ełku, natomiast finał zaplanowano w Olsztynie.
- Wybieramy ciekawe produkty, które są potwierdzeniem tradycji i dziedzictwa kulinarnego. Nasz region jest zlepkiem kilku namiastek narodowości, dlatego obecne są trzy krainy: Warmia, Mazury i Powiśle – opowiadał Jarosław Sarnowski, dyrektor Departamentu Rozwoju Obszarów Wiejskich i Rolnictwa w Urzędzie Marszałkowskim. To on, razem z Warmińsko- Mazurską Izbą Rolniczą, organizuje konkurs.
Uczestnicy musieli zaprezentować produkt i opowiedzieć z czego dana rzecz jest zrobiona. Komisja konkursowa zwracała z kolei uwagę na to, czy podczas tworzenia korzystano z lokalnych surowców, a także na smak.
- Oczywiście dobrze, gdy są to produkty przygotowane na bazie starszych przepisów – mówił Jarosław Sarnowski. - Warto jednak powiedzieć, że pojawiły się tu również potrawy wymyślone przez uczestników. Mnie zaskoczyły pierogi faszerowane kaszanką, którą najczęściej spożywamy samą.
Pewni smaku
W tym roku pojawiło się 38 produktów i 16 potraw przygotowanych zarówno przez przedsiębiorców, jak i przez szkoły gastronomiczne oraz osoby prywatne. Jedną z nich jest Marzena Piekarska z Rogit położonych koło Braniewa.
- Dziś przywiozłam gołąbki ziemniaczane w sosie serowo- śmietanowym. Chciałam spróbować czegoś nowego i innego, bo powiem szczerze, że gołąbki z mięsnym farszem już mi się przejadły. Lubię wymyślać potrawy, a moimi krytykami jest mój mąż i synowie – opowiadała uczestniczka, która w ubiegłej edycji finalnie zajęła trzecie miejsce w jednej z podkategorii konkursu. Wtedy podbiła serca, a raczej podniebienia jury pierogami z ciasta drożdżowego, faszerowane grzybami, z sosem chrzanowym. - Inspirują mnie panie z Tolkmicka, z klubu Gosposia. To niezwykle kontaktowe kobiety, które mają świetne pomysły i potrafią doradzić.
Z kolei Mateusz Wileński, który w konkursie wziął udział po raz pierwszy, przyjechał z własnymi miodami.
- Do konkursu wystawiłem klasykę północnej Warmii, czyli miód rzepakowy, najbardziej standardowy, tuż po "wielokwiacie". Uważam, że to taki produkt sztandarowy tego terenu – mówił.
Jak dodał każdy, kto poważnie myśli o pszczelarstwie powinien mieć... zdrowy kręgosłup, bo jak mówił "swoje trzeba przepracować".
Jak jednak utrzymuje Mateusz Wileński to dość przyjemne zajęcie i bardzo wartościowe.
- To zajęcie relaksujące, pracujemy z naturą – opowiadał. - Często jesteśmy mniej ważni niż nasze pszczoły. Nieważne, co zrobimy, one i tak zrobią to po swojemu. Trzeba więc wczuć się w to, co one robią.
Według niego takie konkursy, jak ten, w którym właśnie wziął udział są przydatne, bo pomagają dotrzeć do szerszego grona klientów.
- Poza tym pokazujemy, że nie boimy się własnych produktów i jesteśmy ich pewni, więc startujemy – wyjaśniał Mateusz Wileński. - Ten, który odbył się dzisiaj mógłby być troszkę bardziej rozreklamowany. Szkoda, że elblążanie nie wiedzą, że coś takiego jest, nie spotkałem ich zbyt wielu.
mw