Zwróciłem uwagę na dwie typowe oferty pracy. Jedna brzmiała mniej więcej tak: „...oferta pracy na stanowisku pracownika administracyjnego, wymagania: wykształcenie wyższe, znajomość j. angielskiego, znajomość pakietu Office, znajomość sprzętu biurowego, miła aparycja, komunikatywność, dobra organizacja pracy”. Na tę ofertę wpłynęło 175 podań!
Druga oferta pracy - na stanowisku referenta. Wymagania: wykształcenie wyższe (preferowani absolwenci ekonomi lub zarządzania), znajomość pakietu Office oraz obsługi sprzętu biurowego, minimum 3 lata pracy na porównywalnym stanowisku. Na tę ofertę wpłynęło 85 podań.
W Elblągu są trzy wyższe uczelnie świeckie i jedno Seminarium Duchowne. Jeśli do tego doliczymy mieszkańców naszego miasta, którzy studiują na różnych stopniach edukacji w systemie bolońskim, to należy przyjąć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że w Elblągu jest około 10 tysięcy studiujących.
Niewątpliwie pęd do wiedzy i podnoszenie kwalifikacji jest bardzo chwalebne, tylko co pozostało tym wszystkim młodym i kreatywnym elblążanom? Na podstawie ilości złożonych CV w odpowiedzi na ofertę pracy na stanowisku referenta jednej z instytucji należy stwierdzić krótko - pozostało im przekwalifikowanie się lub szukanie pracy mniej prestiżowej, nierzadko fizycznej lub wyjazd do większych aglomeracji, jak Gdańsk, Poznań, Wrocław (wymieniam te miasta, bo do nich wyjechało wielu moich młodych znajomych).
Coraz więcej jest ludzi młodych i wykształconych, tylko w Elblagu pracy dla nich nie ma, nie ma również perspektyw, że w najbliższej przyszłości będzie lepiej. Jeśli teraz zastanowimy się, ile osób kończy edukację na szkole zawodowej lub średniej. Dla nich również nie ma pracy, ponieważ nawet szukając sprzedawcy w sklepie, właściciele preferują osoby z wyższym wykształceniem, nierzadko ze znajomością języka obcego. Brnąc dalej - co z trzydziestolatkami, czterdziestolatkami, pięćdziesięciolatkami...? Nie dziwi więc, że ludzie emigrują z naszego miasta. Jak tak dalej będzie, to pozostaną tu tylko renciści, emeryci i politycy... aha, jeszcze urzędnicy.
Jeżeli nasi złotouści politycy nie zrozumieją, gdzie jest problem, jak mu zaradzić, to czas najwyższy, aby wyborcy zaczęli ich rozliczać z przedwyborczych obietnic. Panowie na urzędach, dość propagandy sukcesu, wyliczania zajmowanych miejsc w rankingach, które nie mają żadnego przełożenia na życie przeciętnego mieszkańca. Dość tematów zastępczych typu przekop, kolejki linowe nad Zalewem, przenoszenie pomnika czy likwidacja pułku. Jeżeli nie potraficie stworzyć warunków, aby powstały nowe miejsca pracy, a przede wszystkim nie potraficie zadbać, aby istniejące etaty nie były likwidowane, to pora przekwalifikować się i ustąpić ludziom młodym, kreatywnym, wykształconym, o nieskrępowanym, otwartym umyśle. Jak wynika z ogólnie dostępnych informacji, jest ich parę tysięcy osób w naszym mieście.
W Elblągu są trzy wyższe uczelnie świeckie i jedno Seminarium Duchowne. Jeśli do tego doliczymy mieszkańców naszego miasta, którzy studiują na różnych stopniach edukacji w systemie bolońskim, to należy przyjąć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że w Elblągu jest około 10 tysięcy studiujących.
Niewątpliwie pęd do wiedzy i podnoszenie kwalifikacji jest bardzo chwalebne, tylko co pozostało tym wszystkim młodym i kreatywnym elblążanom? Na podstawie ilości złożonych CV w odpowiedzi na ofertę pracy na stanowisku referenta jednej z instytucji należy stwierdzić krótko - pozostało im przekwalifikowanie się lub szukanie pracy mniej prestiżowej, nierzadko fizycznej lub wyjazd do większych aglomeracji, jak Gdańsk, Poznań, Wrocław (wymieniam te miasta, bo do nich wyjechało wielu moich młodych znajomych).
Coraz więcej jest ludzi młodych i wykształconych, tylko w Elblagu pracy dla nich nie ma, nie ma również perspektyw, że w najbliższej przyszłości będzie lepiej. Jeśli teraz zastanowimy się, ile osób kończy edukację na szkole zawodowej lub średniej. Dla nich również nie ma pracy, ponieważ nawet szukając sprzedawcy w sklepie, właściciele preferują osoby z wyższym wykształceniem, nierzadko ze znajomością języka obcego. Brnąc dalej - co z trzydziestolatkami, czterdziestolatkami, pięćdziesięciolatkami...? Nie dziwi więc, że ludzie emigrują z naszego miasta. Jak tak dalej będzie, to pozostaną tu tylko renciści, emeryci i politycy... aha, jeszcze urzędnicy.
Jeżeli nasi złotouści politycy nie zrozumieją, gdzie jest problem, jak mu zaradzić, to czas najwyższy, aby wyborcy zaczęli ich rozliczać z przedwyborczych obietnic. Panowie na urzędach, dość propagandy sukcesu, wyliczania zajmowanych miejsc w rankingach, które nie mają żadnego przełożenia na życie przeciętnego mieszkańca. Dość tematów zastępczych typu przekop, kolejki linowe nad Zalewem, przenoszenie pomnika czy likwidacja pułku. Jeżeli nie potraficie stworzyć warunków, aby powstały nowe miejsca pracy, a przede wszystkim nie potraficie zadbać, aby istniejące etaty nie były likwidowane, to pora przekwalifikować się i ustąpić ludziom młodym, kreatywnym, wykształconym, o nieskrępowanym, otwartym umyśle. Jak wynika z ogólnie dostępnych informacji, jest ich parę tysięcy osób w naszym mieście.