O tej wyprawie myśleli od dawna, ale jak zawsze, planowanie trasy zostawili na ostatnią chwilę. Ponad dwa tysiące kilometrów dzieliło ich od wymarzonej Albanii. - Mieszkańcy albańskich gór od kilkuset lat hołdują tradycji rodowej zemsty. Splamiony honor domaga się krwi, ale na określonych zasadach, krótko mówiąc pojechaliśmy to sprawdzić – śmieje się Jarek Jaroszuk, który wraz z żoną Anią, na małym motocyklu wyruszył po przygodę. Jak się okazało, nie jedyną tego lata.
- Strasznie się zapożyczyłem i zachorowałem na ten motocykl – wspomina dziś.
I jeździł, jeździł, jeździł. W latach 90., gdy urodził mu się syn, postanowił odpocząć od warczących dwóch kółek. Jednak wiedział, że przerwa kiedyś się skończy.
- Teraz, gdy mam już siwe włosy na głowie, pasja wróciła na dobre – przyznaje z uśmiechem.
Jeździ bezpiecznie, obecnie motocyklem Yamaha MT-03. Głównie z żoną Anią i głównie poza miasto.
- Nie chodzi o to, by jeździć po mieście i denerwować wszystkich kierowców -wyjaśnia. - Z żoną ruszamy w trasę wcześnie rano i kierujemy się np. na Kaszuby. Poza tym - dodaje - motocykl jest kapitalnym środkiem transportu, jeśli chodzi o zwiedzanie. Na drodze spotyka się więcej osób, w każdej chwili można z niego zsiąść i oglądać okolicę. Nie ma też problemu z parkowaniem - rekomenduje.
Podczas wakacji Jarek wraz z żoną wypuszczają się w dłużą trasę. W ubiegłym roku byli w Rumunii.
- Podążaliśmy śladami Drakuli – śmieje się elbląski motocyklista. - Piękna Szosa Fogarska, wiele kilometrów jechaliśmy w krajobrazie górskim. I ja się nasyciłem tą wyprawą – przyznaje Jarek Jaroszuk. - Przejechaliśmy 4500 km, a to dużo, jak na dwuosobową załogę na tak małym motocyklu. Ale moja żona rozsmakowała się i już w jej głowie powstał kolejny plan – pojedziemy do Albanii. W trasie żona jest moim nawigatorem, kucharzem, dyrektorem i sponsorem (śmiech). Taka żona to skarb. Ja z kolei jestem jestem mechanikiem i kierowcą. Człowiekiem, który musi bezpiecznie przejechać z punktu A do punktu B.
W tym roku marzenie o Albanii spełniło się. Kierunek: Góry Przeklęte (Prokletije), najwyższe pasmo Gór Dynarskich położone na granicy albańsko-czarnogórskiej oraz w Kosowie. Większa część z najwyższym szczytem Maja e Jezercës (2694 m n.p.m.) leży w Albanii. Planowanie trasy, tradycyjnie, odbywało się na ostatnią chwilę, ale już wiedzieli, że przeżyją przygodę. Wyjeżdżając z Polski nie wiedzieli, że nie jedyną tego lata.
- To był ostatni telefon, jaki odebrałem jeszcze przed przekroczeniem granicy – wspomina Jarek Jaroszuk. - Głos w słuchawce oznajmił ",Jest mi niezmiernie miło poinformować Pana, że został Pan zwycięzcą naszego konkursu „Odkryj swoją ciemną stronę”. W nagrodę serdecznie zapraszamy Pana na test premierowego motocykla Yamaha MT-09, który odbędzie się w terminie 7-9 września w Splicie w Chorwacji". Byłem szczerze zaskoczony – przyznaje. - Wziąłem udział w konkursie, który polegał na wykazaniu chęci pojeżdżenia motocyklem, nowym modelem Yamahy. Myślałem, że nie mam wielkiej szansy, ale napisałem, że jeśli chcecie wiedzieć dlaczego chcę pojeździć, poczytajcie sobie mojego bloga. I poczytali (śmiech).
Ale, póki co, Jaroszukowie jechali przecież do Albanii.
- Ten telefon pokrzyżował mi myśli, które momentami mocno odbiegały od wyznaczonej trasy – wspomina Jarek. - Przecież planem na ten rok była ta wyprawa, a nie konkurs Yamahy.
Jechali więc, choć ekscytacja laureata dawała o sobie znać. Pokonali 5300 km przez: Słowację, Węgry, Rumunię, Serbię, Macedonię, Albanię, Czarnogórę, Bośnię i Hercegowinę, Chorwację.
- Przejechaliśmy dziesięć państw małym motocyklem, zapakowani do granic możliwości – mówi Jarek Jaroszuk. - Co prawda, wielu też wyrusza w takie trasy, ale przeważnie każdy na swoim motocyklu, no i z zapleczem sponsorskim.
Naszym podróżnikom trudy jednak niestraszne. Z zachwytem przyjęli Macedonię: - Według statystyk ma ona być najbiedniejszym krajem Europy. No, ja chciałbym mieszkać w takim kraju – dzieli się wrażeniami Jarek Jaroszuk.
Wrażenie zrobiła również Albania.
- W małym miasteczku, które odwiedziliśmy, przepisy były kapitalne – mówi motocyklista. - Miejscowy szeryf pozwala jeździć bez kasku, w laczkach, w koszulce. Ja nie jestem zwolennikiem jazdy motocyklem na wariackich papierach – kask, rękawice raczej powinny być. Ale tam jest na taki strój za gorąco – tłumaczy.
W trasie spędzili 15 dni, a po jej zakończeniu elblążanin wybrał się w kolejną podróż – tym razem samolotem. Kierunek: Split, Chorwacja.
- To, co czekało mnie na miejscu przeszło moje najśmielsze oczekiwania – dzieli się wrażeniami Jarek Jaroszuk. - Pięciogwiazdkowy hotel, rejs wielkim katamaranem po Adriatyku. Jadłem to, czego bym nigdy nie kupił sklepie. Ale oczywiście najważniejsza była prezentacja nowego modelu Yamahy – "schodzi na ziemię". - Modelu MT-09, który ma zmienić rynek motocyklowy w Europie. Większość nowych motocykli, które są na rynku to zabawki, drogie zabawki – stwierdza Jaroszuk. - I tu Yamaha postanowiła wszystko zmienić. Ten najnowszy model, usiany najnowszą elektroniką, gadżetami będzie sprzedawany za 32 900 zł, gdy podobnej klasy motocykl konkurencji będzie znacznie droższy.
I wrażeń ciąg dalszy:
- Byłem pierwszym człowiekiem w Europie, "cywilem", który usiadł na tym motocyklu [tydzień wcześniej model oglądali dziennikarze branży motoryzacyjnej – red.] - kontynuuje Jarek Jaroszuk. - Odpaliłem stacyjkę, ale nie pozwolili mi jeździć po hotelowym tarasie (śmiech).
Prawdziwa niespodzianka była jednak dopiero przed elblążaninem. Jazda testowa MT-09.
- Zostaliśmy podzieleni na grupy i o godzinie 14 ruszyliśmy w trasę. W ruchu ulicznym, w pięknych okolicznościach, pokonując serpentyny górskie – jeszcze dziś elbląski motocyklista nie kryje emocji. - Byłem jedynym amatorem w mojej grupie i nawet zastanawiałem się czy technicznie sobie poradzę. Jechaliśmy "po bożemu", a szaleństwa - nawet jak były - to z głową i z dala od miasta. Później okazało się, że sama jazda też nie była główną atrakcją – mówi Jarek Jaroszuk. - Gwoździem programu była .... chwila dla mnie. Jeździłem po serpentynach i miałem profesjonalną sesję zdjęciową.
Jarek Jaroszuk sam od lat – z sukcesami - zajmuje się fotografią.
- Do tej pory myślałem, że najważniejszym konkursem, jaki wygrałem był ten ogłoszony przez National Geographic w 2009 r. [Ponad 12 tysięcy osób nadesłało blisko 70 tysięcy zdjęć na V Konkurs Fotograficzny National Geographic Polska. W kategorii „Pejzaż polski” zwyciężył Jarek Jaroszuk. Jego Tatry zachwyciły jurorów - red.]. I tak było - do czasu Yamahy (śmiech).
Zobacz zdjęcia z Albanii oraz z prezentacji Yamahy