Ostatnimi czasy coraz częściej jesteśmy świadkami przykrych incydentów w środkach komunikacji miejskiej. I nie mam na myśli zaśmiecania pojazdów i niszczenia ich, bo to, niestety, przeszło do porządku dziennego. Bardziej niepokoją bójki wszczynane przez pasażerów.
Niedawno, jadąc tramwajem, byłam świadkiem nieprzyjemnego zdarzenia. Między dwójką nietrzeźwych mężczyzn doszło do kłótni. Panowie zaczęli krzyczeć i rzucać obelgi, awantura przybierała na sile, padały wyzwiska, nagle doszło do bójki. O dziwo, nie zauważyłam żadnej reakcji ze strony pasażerów ani prowadzącego pojazd. Zirytowana i wystraszona zachowaniem mężczyzn postanowiłam opuścić tramwaj.
Natomiast kilka miesięcy temu mój znajomy był świadkiem sytuacji, w której dwóch mężczyzn zaczepiało jadącą z tyłu młodą dziewczynę. Ponieważ ta ich zignorowała, rzucili w nią puszką po piwie. Kolega stanął w obronie kobiety, widząc, że sama nie jest w stanie sobie poradzić, a motorniczy nie widzi lub nie chce widzieć, co się dzieje. Zwrócił napastnikom uwagę, co przypłacił przeniesieniem agresji na swoją osobę. W tej sytuacji również nie było reakcji pasażerów. Każdy, zajęty sobą, udawał, że niczego nie widzi. W końcowym rozrachunku obrońca padł ofiarą bezpośredniej przemocy, w wyniku czego stracił telefon komórkowy.
Zastanawiałam się, co robić w takich sytuacjach, oraz, czy można coś zrobić, by do nich nie dopuszczać. W niektórych miastach organizowane są specjalne kursy, doradzające, jak zachować się podczas takiego zagrożenia.
Uważam, że ZKM, podnosząc ceny biletów, powinien podnieść standard oferowanych usług, a przede wszystkim zapewnić pasażerom bezpieczny przejazd.
Natomiast kilka miesięcy temu mój znajomy był świadkiem sytuacji, w której dwóch mężczyzn zaczepiało jadącą z tyłu młodą dziewczynę. Ponieważ ta ich zignorowała, rzucili w nią puszką po piwie. Kolega stanął w obronie kobiety, widząc, że sama nie jest w stanie sobie poradzić, a motorniczy nie widzi lub nie chce widzieć, co się dzieje. Zwrócił napastnikom uwagę, co przypłacił przeniesieniem agresji na swoją osobę. W tej sytuacji również nie było reakcji pasażerów. Każdy, zajęty sobą, udawał, że niczego nie widzi. W końcowym rozrachunku obrońca padł ofiarą bezpośredniej przemocy, w wyniku czego stracił telefon komórkowy.
Zastanawiałam się, co robić w takich sytuacjach, oraz, czy można coś zrobić, by do nich nie dopuszczać. W niektórych miastach organizowane są specjalne kursy, doradzające, jak zachować się podczas takiego zagrożenia.
Uważam, że ZKM, podnosząc ceny biletów, powinien podnieść standard oferowanych usług, a przede wszystkim zapewnić pasażerom bezpieczny przejazd.