W każdą sobotę przewodnicy elbląskiego PTTK – u zabierają mieszkańców miasta na wycieczki. Tym razem Bohdan Mejer wyruszył śladem mniejszości narodowych. Jednak po spacerze dominowało uczucie niedosytu. Zobacz zdjęcia ze spaceru.
Temat dzisiejszego spaceru z przewodnikiem „Śladami mniejszości narodowych” wydawał się interesujący. W naszym mieście mamy mniejszość ukraińską, mniejszość romską. Wydawać by się mogło, że przewodnik PTTK opowie o skomplikowanych losach tych ludzi, którzy zdecydowali się (a czasami zdecydowano za nich) spędzić swoje życie w Elblągu i jego okolicach. Mamy konsula honorowego Mołdawii – dzisiejszy spacer mógłby dać odpowiedź na pytanie:co robią i skąd się wzięli w Elblągu obywatele tego państwa.
Wydawać by się mogło, że nie można zapomnieć o autochtonach – Niemcach, którzy po II wojnie światowej zostali w Elblągu i w regionie elbląskim. Co dziś robią, jak patrzą na polski Elbląg, jak utrwalają pamięć o przedwojennym mieście? W niemieckim Elbingu też nie zamieszkiwali sami Niemcy. Można było się spodziewać opowieści o tragicznych losach mniejszości żydowskiej, o konsulacie szwajcarskim, może o mniejszości polskiej na Powiślu. Cofając się jeszcze bardziej w przeszłość: nasuwa się pytanie co się stało z mennonitami?
Dlatego po dzisiejszym spacerze mam poczucie niedosytu. Przewodnik PTTK liczną grupę zabrał na wycieczkę po elbląskich nekropoliach.
Spacer zaczął się przy Szkole Muzycznej. Można więc było przypuszczać, że wycieczka rozpocznie się od opowieści o Ukraińcach, którzy trafili pod Elbląg (i nie tylko) w ramach „akcji Wisła” po II wojnie światowej. Z pewnością interesująca byłaby opowieść w jaki sposób Ukraińcy kultywują swoją tożsamość narodową, jak nie poddają się asymilacji. Nadzieję podsycał fakt, że przewodnik Bohdan Majer oprócz polskiego ma też obywatelstwo ukraińskie. I cóż się dowiedzieliśmy? Że na msze uczęszcza ok 300 osób i przewodnik brał ślub w tej cerkwi (oraz parę innych nieistotnych rzeczy z życia osobistego przewodnika).
W parku Traugutta wycieczka dowiedziała się, że w przedwojennym Elbingu był tu cmentarz, na którym pochowano wybitnych obywateli miasta.
- Ferdinand Schichau, Henryk Nitchmann, Max Toeppen, Robert Dorr i Georg Steenke. Nie jest tu tak do końca, jakby się chciało. Mogiły, do kogo by nie należały to są jednak mogiły – mówił Bohdan Majer prowadzący wycieczkę.
Ciekawostka, tylko, że w okresie w którym ww. obywatele Elbinga byli chowani, to nie byli oni mniejszością narodową. Kolejny przystanek: budowa cerkwi grekokatolickiej przy ul. Traugutta. Wstęp na teren budowy jest zabroniony, więc wycieczka pod płotem dowiedziała się, że być może w 2023 r. budowa się skończy.
I idziemy dalej do kościoła przy ul. Agrykoli. Dokładnie nie wiadomo jakie ma on związku z mniejszościami narodowymi oprócz tego, że na pobliskim cmentarzu są pochowane osoby różnych narodowości. Na przeciwko jest stadion Olimpii, więc można było poświęcić kilka słów o obcokrajowcach grających w Elblągu (niekoniecznie w Olimpii, ale też np. Starcie). Ale skoro o Olimpii mowa parę anegdotek o Miszy Czesnakowie (i zamieszaniu wywołanym przez PZPN w wyniku którego mało brakowało, a Rosjanin nie zapisałby swojej karty w historii klubu), o Antonie Kolosovie czy innych piłkarzach i trenerach, którzy część swojego życia zapisali przy A8.
Przewodnik wolał iść jednak na cmentarz żołnierzy radzieckich. Gdzie m. in powiedział, że wojna jest zła, a na cmentarzu leżą szczątki zarówno żołnierzy Armii Czerwonej jak i Niemców. I wycieczka pomaszerowała dalej.
Interesujący temat nie został poruszony nawet „po łebkach”. Spacer, który mógłby być lekcją współczesnej historii Elbląga, kopalnią anegdot zarówno o czasach przedwojennych jak i powojennych. A tak... pozostało tylko poczucie niedosytu.
Wydawać by się mogło, że nie można zapomnieć o autochtonach – Niemcach, którzy po II wojnie światowej zostali w Elblągu i w regionie elbląskim. Co dziś robią, jak patrzą na polski Elbląg, jak utrwalają pamięć o przedwojennym mieście? W niemieckim Elbingu też nie zamieszkiwali sami Niemcy. Można było się spodziewać opowieści o tragicznych losach mniejszości żydowskiej, o konsulacie szwajcarskim, może o mniejszości polskiej na Powiślu. Cofając się jeszcze bardziej w przeszłość: nasuwa się pytanie co się stało z mennonitami?
Dlatego po dzisiejszym spacerze mam poczucie niedosytu. Przewodnik PTTK liczną grupę zabrał na wycieczkę po elbląskich nekropoliach.
Spacer zaczął się przy Szkole Muzycznej. Można więc było przypuszczać, że wycieczka rozpocznie się od opowieści o Ukraińcach, którzy trafili pod Elbląg (i nie tylko) w ramach „akcji Wisła” po II wojnie światowej. Z pewnością interesująca byłaby opowieść w jaki sposób Ukraińcy kultywują swoją tożsamość narodową, jak nie poddają się asymilacji. Nadzieję podsycał fakt, że przewodnik Bohdan Majer oprócz polskiego ma też obywatelstwo ukraińskie. I cóż się dowiedzieliśmy? Że na msze uczęszcza ok 300 osób i przewodnik brał ślub w tej cerkwi (oraz parę innych nieistotnych rzeczy z życia osobistego przewodnika).
W parku Traugutta wycieczka dowiedziała się, że w przedwojennym Elbingu był tu cmentarz, na którym pochowano wybitnych obywateli miasta.
- Ferdinand Schichau, Henryk Nitchmann, Max Toeppen, Robert Dorr i Georg Steenke. Nie jest tu tak do końca, jakby się chciało. Mogiły, do kogo by nie należały to są jednak mogiły – mówił Bohdan Majer prowadzący wycieczkę.
Ciekawostka, tylko, że w okresie w którym ww. obywatele Elbinga byli chowani, to nie byli oni mniejszością narodową. Kolejny przystanek: budowa cerkwi grekokatolickiej przy ul. Traugutta. Wstęp na teren budowy jest zabroniony, więc wycieczka pod płotem dowiedziała się, że być może w 2023 r. budowa się skończy.
I idziemy dalej do kościoła przy ul. Agrykoli. Dokładnie nie wiadomo jakie ma on związku z mniejszościami narodowymi oprócz tego, że na pobliskim cmentarzu są pochowane osoby różnych narodowości. Na przeciwko jest stadion Olimpii, więc można było poświęcić kilka słów o obcokrajowcach grających w Elblągu (niekoniecznie w Olimpii, ale też np. Starcie). Ale skoro o Olimpii mowa parę anegdotek o Miszy Czesnakowie (i zamieszaniu wywołanym przez PZPN w wyniku którego mało brakowało, a Rosjanin nie zapisałby swojej karty w historii klubu), o Antonie Kolosovie czy innych piłkarzach i trenerach, którzy część swojego życia zapisali przy A8.
Przewodnik wolał iść jednak na cmentarz żołnierzy radzieckich. Gdzie m. in powiedział, że wojna jest zła, a na cmentarzu leżą szczątki zarówno żołnierzy Armii Czerwonej jak i Niemców. I wycieczka pomaszerowała dalej.
Interesujący temat nie został poruszony nawet „po łebkach”. Spacer, który mógłby być lekcją współczesnej historii Elbląga, kopalnią anegdot zarówno o czasach przedwojennych jak i powojennych. A tak... pozostało tylko poczucie niedosytu.
SM