Niedzielne przedpołudnie. Przybyłowo, kilka kilometrów za Milejewem, gospodarstwo agroturystyczne Andrzeja Łasińskiego i Anny Surowiec. Dom z zabudowaniami gospodarczymi, około 40 koni i stajnia, która na dwa dni stała się torem łuczniczym dla uczestników warsztatów łucznictwa wschodniego. Przyjechali tu z różnych stron kraju, by uczyć się od najlepszych na świecie. Zobacz zdjęcia.
- Jak byłem małym chłopcem, zrobiłem sobie łuk z wikliny. Teraz mając 50 lat na karku, próbuję ponownie strzelać, ale już na profesjonalnym sprzęcie. Bardzo mi się podoba to zajęcie, uspokaja i wycisza. Myślę, że będę się chciał w tym doskonalić – przyznaje pan Andrzej, który gości uczestników szkolenia i sam próbował tej konkurencji.
- Strzelam od pięciu lat. Dotychczas techniką europejską, czyli z długiego łuku i trzech palców. Od wakacji próbuję czegoś nowego, czyli techniki wschodniej – strzelania z kciuka i pierścienia łuczniczego, to bardziej intuicyjna metoda – przyznaje Katarzyna Kimel z Gdańska, która ma już za sobą pierwsze turnieje łucznicze. - Kiedyś jeździłam konno, ale mam długą przerwę, może do tego wrócę i połączę strzelanie z jazdą konną...
Dobre oko można sobie wyrobić
I Katarzyna, i pan Andrzej mają się od kogo uczyć. Anna Sokólska to mistrzyni Polski w łucznictwie konnym i najwyżej notowana kobieta w tym sporcie na świecie. A Michał Sanczenko - menadżer białostockiej drużyny AMM Archery oraz wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Łucznictwa Konnego objął w tym roku stanowisko wiceprezydenta Światowej Federacji Łucznictwa Konnego i promuje tę dyscyplinę w Polsce i na świecie.
- Trenuję od 2007 roku dzięki Michałowi. To połączenie dwóch sportów: jeździectwa i łucznictwa. W łucznictwie konnym oddajesz strzały w pełnym galopie. Co jest potrzebne w tej dyscyplinie? Przede wszystkim chęci, dobre oko można sobie wyrobić. Najważniejsza jest technika, dzięki niej łatwiej się celuje i trafia. Trzeba się nauczyć, jak trzymać palce, kciuk, pierścień, łuk... – przyznaje Anna Sokólska. - Nasze szkolenia organizujemy w różnych częściach kraju i biorą w nich udział osoby w różnym wieku. Zaczynają już 9-, 10-letnie dzieci, a ostatnio mieliśmy kursanta w wieku 75 lat... Dla chcącego nic trudnego, to fajna przygoda. Zachęcamy do hobbystycznego uprawiania tego sportu, ale szkolimy również młodzież, by mogła startować na arenie międzynarodowej.
- Strzelamy z łuków tradycyjnych, bez celowników, bez nowoczesnego oporządzenia, nawiązujących do historii – tłumaczy Michał Sanczenko. - Są to łuki refleksyjne, zwane także wschodnimi lub kompozytowymi. W czasach I Rzeczpospolitej, od Turcji, poprzez Azję Środkową, Mongolię, Japonię po Koreę strzelano z takich łuków – w przeciwieństwie do Europy Zachodniej, gdzie dominowały łuki proste, tzw. angielskie, walijskie. Łuki były lekkie i bardzo dynamiczne, można było z niego strzelać z konia w różnych kierunkach. Obecne łuki nawiązują kształtem i zdobnictwem do tych historycznych, są wykonane z laminatów – drewna połączonego z włóknem szklanym czy węglowym
Jak przyznaje pan Michał, w Polsce jest wielu wybitnych łuczarzy, czyli producentów łuków. - Są znani na całym świecie. Co ciekawe, produkcja łuków z naturalnych materiałów, w kształcie i wyglądzie sprzed 500-600 lat, przeżywa obecnie renesans – dodaje Michał Sanczenko.
Do mistrzostwa w łucznictwie tradycyjnym prowadzi kręta droga. - Bazą są dobre umiejętności jeździeckie. Podczas weekendowych kursów jesteśmy w stanie nauczyć osobę średnio jeżdżącą konno oddawać strzały na torze łuczniczym. Ale by nauczyć bardzo dobrego łucznika pieszego strzelać z konia, potrzeba o wiele więcej czasu – przyznaje trener.
Stoi za nami tradycja
Podlasie jest ważnym ośrodkiem łucznictwa tradycyjnego w Polsce, ale Anna i Michał rozwijają tę dyscyplinę również w innych częściach kraju. Współpracują z klubami i stajniami na Pomorzu, w okolicach Warszawy, w województwie wielkopolskim, okolicach Krakowa i innych miejscach w kraju.
- Polscy zawodnicy odnoszą liczne sukcesy na świecie, co w przypadku tej dyscypliny ma podłoże historyczne. Prezentujemy swoje umiejętności w kraju i za granicą również na różnego rodzaju pokazach, które zawsze cieszą się uznaniem publiczności. W maju przyszłego roku na polach bitwy pod Grunwaldem organizujemy już po raz 10. międzynarodowe zawody w łucznictwie konnym IMAG Grunwald, które tym razem będą eliminacjami do mistrzostw świata – dodaje Michał Sanczenko.
Być może kolejny ośrodek łucznictwa konnego powstanie koło Elbląga. To marzenie Karoliny Kühn, która wróciła w rodzinne strony i razem z rodzicami prowadzi gospodarstwo rolne w odległym o ok. 15 km od Przybyłowa Krzyżewie. - Wiążę swoją przyszłość z końmi i łucznictwem. Znamy się z Anią i Michałem od dłuższego czasu, śledziłam ich osiągnięcia, spotykałam ich na zawodach i pokazach, a dzisiaj współpracujemy. Sama też jeżdżę konno i pomyślałam, że łucznictwo konne to może być nowa przygoda – mówi pani Karolina.
Łucznikom kibicuje też Anna Surowiec, która gościła ich w swoim gospodarstwie w Przybyłowie w miniony weekend. - Karolina to moja koleżanka, to ona powiedziała mi o łucznikach, o Ani, Michale. Są niesamowici. Uwielbiam historię, w dzieciństwie marzyłam o tym, by być amazonką. Może zaszczepię miłość do tej dyscypliny w moim synu? - śmieje się pani Anna.