Do napisania tego maila natchnął mnie niedzielny spacer - pisze nasza Czytelniczka, opisując swoje wrażenia z elbląskiej starówki. Do maila dołączyła zdjęcie.
Trzy lata temu przechodząc przez ul. Studzienną przy skrzyżowaniu z ul. Wodną potknęłam się o luźne, wystające kocie łby. Upadłam, poobijałam ręce, kolana, ponieważ upadając uderzyłam twarzą o miałam naruszone dwa zęby, rozciętą wargę. Uszkodzeniu uległ również telefon, który miałam w kieszeni kurtki. Świadkami tego nieprzyjemnego wydarzenia był dzielnicowy i pan z biura przy ul. Wodnej. Poinformowałam o całym wydarzeniu Zarząd Dróg, pracownicy udzieli mi informacji, że mogę złożyć dokumenty do ubezpieczyciela miasta o odszkodowanie. Dokumenty oczywiście złożyłam, decyzja była odmowna. Ubezpieczyciel twierdził, że miasto należycie dba o tę drogę. Udałam się w to miejsce jeszcze kilka razy, ale te kocie łby były w takim samym stanie. Odwołałam się od tej decyzji, sprawa trafiła nawet do biura Rzecznika Finansowego, bez skutku. Ubezpieczyciel nadal twierdził, że nie ma żadnej winy po stronie miasta.
W niedzielę, 8 maja, udałam się na spacer na Stare Miasto. Na bulwarze, blisko miejsca gdzie cumuje katamaran, natknęłam się na widok jak na załączonym zdjęciu - powyrywane, luźne kostki brukowe. Pierwsze co pomyślałam, to "oby nikt się na nich nie potknął". Jaka jest to wizytówka dla naszego miasta? Chcemy by elblążanie i turyści odwiedzali i zwiedzali Stare Miasto, ale jak już tam dotrą, to mogą połamać nogi. Na ul. Rybackiej piękne kamienice, a kilka metrów dalej rozwalone chodniki.
Drugą fatalną ulicą jest ul. Wieżowa. Nie wyobrażam sobie być osobą na wózku inwalidzkim i próbować przejechać z jednej strony ulicy na drugą. Ta ulica nawet dla osoby sprawnej jest jak tor przeszkód.
Mamy chwalić się naszym Starym Miastem czy mamy się go wstydzić?