O sposobach poprawy jakości powietrza w Elblągu można debatować, informować a nawet odpowiednie organy mogą przedsięwziąć stosowne kroki. Jakiś czas temu w sali posiedzeń Rady Miejskiej odbyła się mini debata poświęcona jakości powietrza, podczas której można było dowiedzieć się o szkodliwości, a także sposobach i metodach walki ze smogiem. I o tej batalii słów kilka.
Po pierwsze komunikacja
Dowiedziałem się, że na jakość powietrza ma wpływ m.in. komunikacja samochodowa. Prosta zależność: im mniej aut z silnikiem spalinowym w mieście tym mniej smogu. Przedstawiciele naszej umiłowanej władzy właśnie taką zależność wskazali, i tę drzazgę w oku mieszkańców wytknęli, acz belki w swoim wciąż nie chcą zauważyć jeżdżąc np.: kia sportage o pojemności co najmniej 1600 cm3 czy citroenem C5 (wg dostępnych oświadczeń majątkowych radnych i prezydenta).
Po drugie piece
Zwykle winą za złą jakość powietrza obarcza się albo właścicieli domów jednorodzinnych albo właścicieli prywatnych mieszkań. Do nich kierowane są dotacje finansowe, aby wymienili swoje stare piece na ogrzewanie, które będzie emitować mniej lub w ogóle pyłu 10 (wiedza zdobyta podczas debaty). Największe zanieczyszczenie powietrza powodują właśnie pyły z pieców o niskiej efektywności, w których spalane jest i drewno, i węgiel, i śmieci. Przemilcza się fakt, że bardzo dużym trucicielem jest … miasto!
Władza mimo olbrzymiej, bo dziewięćdziesięciopięcioprocentowej zachęty pozbycia się starej tkanki miejskiej, została z nierozwiązanym problemem, jakim są mieszkania w „zabytkowych” kamienicach. Lokatorzy okazali się sprytniejsi i kukułczego jaja choćby i za pięć procent wartości nie przyjęli.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy latem do sąsiadów z mieszkania lokatorskiego przyjechał najprawdziwszy zdun. Do tej pory myślałem, że zdun ma co najwyżej okazjonalną robotę przy budowie kominków w willach nowobogackich. Jednak okazało się, że piece kaflowe należy co kilka lat uszczelniać i dlatego w XXI wieku, w średniej wielkości mieście europejskim, w niemalże w centrum miasta zdun ma pełne ręce gliny tzn. roboty: budowa pieców – kopciuchów!
Zaradni sąsiedzi, jak w przypowieści o pannach roztropnych, już od później wiosny szykują się do mroźnej zimy. Ich komórki w czasie pierwszych przymrozków zapchane są po dach odpadami płyt wiórowych, paździerzowych albo fragmentami stolarki pozyskanej z rozbiórki. Ci nieprzewidujący, którzy nie zebrali dostatecznej ilości opału, wspomagają się teraz czym popadnie. Jak informuje serwis elbląskiej Straży Miejskiej „w dalszym ciągu zdarzają się jednak przypadki spalania odpadów komunalnych, jak np. worki foliowe, resztki jedzenia, opakowania po farbach, przedmioty z gumy czy odpady meblowe”. Lecz gdyby wszyscy lokatorzy, wszystkich mieszkań zaczęliby palić węglem lub drewnem kominkowym kupionym w markecie, a strażnicy miejscy z groźną miną staliby przy każdym piecu to sytuacja wcale nie uległaby poprawie. Przyczyną są – piece kopciuchy, które buduje magistrat!
Wygląda na to, że sytuacja jest patowa, bo lokatorzy sami w nieswoim mieszkaniu nie wymienią pieców, nie po to przecież nie kupili mieszkania, aby ponosić teraz koszty. Miasto nie przyzna sobie dotacji do wymiany pieców choćby dlatego, że standard mieszkań polepszy się i nici ze sprzedaży już mieszkań droższych w starych domach. Zgodnie z prawem można zmusić właściciela do wymiany pieców grzewczych, ale ZBK wymieni piec kaflowy na … piec kaflowy.
Strategiczni elbląscy wizjonerzy, którzy roztaczają plany Elbląga jako trójmiejskiej sypialni, argumentują swoje wizje m.in. tańszymi mieszkaniami. Niestety porównując inne czynniki np. jakość powietrza to nasze miasto w porównaniu do aglomeracji wypada bardzo słabo. Kto kupi mieszkanie choćby o połowę tańsze wiedząc, że nie zdąży nawet spłacić kredytu (100 - 120 elblążan umiera tylko dlatego, że stykają się z zanieczyszczeniami w powietrzu).
Dzisiaj widząc, a raczej czując w płucach benzo(a)coś tam, ulatniający się z kominów wspominam ustalenia pierwszej elbląskiej debaty o jakości powietrza.
Dowiedziałem się, że na jakość powietrza ma wpływ m.in. komunikacja samochodowa. Prosta zależność: im mniej aut z silnikiem spalinowym w mieście tym mniej smogu. Przedstawiciele naszej umiłowanej władzy właśnie taką zależność wskazali, i tę drzazgę w oku mieszkańców wytknęli, acz belki w swoim wciąż nie chcą zauważyć jeżdżąc np.: kia sportage o pojemności co najmniej 1600 cm3 czy citroenem C5 (wg dostępnych oświadczeń majątkowych radnych i prezydenta).
Po drugie piece
Zwykle winą za złą jakość powietrza obarcza się albo właścicieli domów jednorodzinnych albo właścicieli prywatnych mieszkań. Do nich kierowane są dotacje finansowe, aby wymienili swoje stare piece na ogrzewanie, które będzie emitować mniej lub w ogóle pyłu 10 (wiedza zdobyta podczas debaty). Największe zanieczyszczenie powietrza powodują właśnie pyły z pieców o niskiej efektywności, w których spalane jest i drewno, i węgiel, i śmieci. Przemilcza się fakt, że bardzo dużym trucicielem jest … miasto!
Władza mimo olbrzymiej, bo dziewięćdziesięciopięcioprocentowej zachęty pozbycia się starej tkanki miejskiej, została z nierozwiązanym problemem, jakim są mieszkania w „zabytkowych” kamienicach. Lokatorzy okazali się sprytniejsi i kukułczego jaja choćby i za pięć procent wartości nie przyjęli.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy latem do sąsiadów z mieszkania lokatorskiego przyjechał najprawdziwszy zdun. Do tej pory myślałem, że zdun ma co najwyżej okazjonalną robotę przy budowie kominków w willach nowobogackich. Jednak okazało się, że piece kaflowe należy co kilka lat uszczelniać i dlatego w XXI wieku, w średniej wielkości mieście europejskim, w niemalże w centrum miasta zdun ma pełne ręce gliny tzn. roboty: budowa pieców – kopciuchów!
Zaradni sąsiedzi, jak w przypowieści o pannach roztropnych, już od później wiosny szykują się do mroźnej zimy. Ich komórki w czasie pierwszych przymrozków zapchane są po dach odpadami płyt wiórowych, paździerzowych albo fragmentami stolarki pozyskanej z rozbiórki. Ci nieprzewidujący, którzy nie zebrali dostatecznej ilości opału, wspomagają się teraz czym popadnie. Jak informuje serwis elbląskiej Straży Miejskiej „w dalszym ciągu zdarzają się jednak przypadki spalania odpadów komunalnych, jak np. worki foliowe, resztki jedzenia, opakowania po farbach, przedmioty z gumy czy odpady meblowe”. Lecz gdyby wszyscy lokatorzy, wszystkich mieszkań zaczęliby palić węglem lub drewnem kominkowym kupionym w markecie, a strażnicy miejscy z groźną miną staliby przy każdym piecu to sytuacja wcale nie uległaby poprawie. Przyczyną są – piece kopciuchy, które buduje magistrat!
Wygląda na to, że sytuacja jest patowa, bo lokatorzy sami w nieswoim mieszkaniu nie wymienią pieców, nie po to przecież nie kupili mieszkania, aby ponosić teraz koszty. Miasto nie przyzna sobie dotacji do wymiany pieców choćby dlatego, że standard mieszkań polepszy się i nici ze sprzedaży już mieszkań droższych w starych domach. Zgodnie z prawem można zmusić właściciela do wymiany pieców grzewczych, ale ZBK wymieni piec kaflowy na … piec kaflowy.
Strategiczni elbląscy wizjonerzy, którzy roztaczają plany Elbląga jako trójmiejskiej sypialni, argumentują swoje wizje m.in. tańszymi mieszkaniami. Niestety porównując inne czynniki np. jakość powietrza to nasze miasto w porównaniu do aglomeracji wypada bardzo słabo. Kto kupi mieszkanie choćby o połowę tańsze wiedząc, że nie zdąży nawet spłacić kredytu (100 - 120 elblążan umiera tylko dlatego, że stykają się z zanieczyszczeniami w powietrzu).
Dzisiaj widząc, a raczej czując w płucach benzo(a)coś tam, ulatniający się z kominów wspominam ustalenia pierwszej elbląskiej debaty o jakości powietrza.