Nie każdy może sobie pozwolić na taki komfort podróży po mieście jak jazda własnym samochodem. Duża część mieszkańców nie ma wyjścia i musi korzystać na co dzień z komunikacji miejskiej, chociaż wybieramy ją też często ze względów praktycznych - nie musimy martwić się gdzie zaparkować nasze auto.
Kierowcy autobusów (zwłaszcza!) potrafią z impetem zatrzymać się na przystanku lub z niego ruszyć. Mam wrażenie, że czasami niestety utożsamiają pasażerów, których przewożą, z workiem kartofli. Osoby stojące (i nie tylko) są przecież narażone na wypadek i wcale nie trzeba mocno się starać, żeby przewrócić się w czasie jazdy czy (wersja bardziej optymistyczna) wpaść na któregoś ze współpasażerów. Drodzy kierowcy – miejcie to na uwadze!
Druga sprawa – niezbyt przyjemnie czeka się zimą na autobus czy tramwaj marznąc na przystanku. Oczywiście mam na myśli przystanki przy pętlach. Kierowcy czy motorniczy mogliby wykazać czasem ludzkie odruchy czy po prostu odrobinę zwykłej życzliwości i podjechać szybciej na przystanek, by pasażerowie mogli poczekać w środku. W innych miastach często tak właśnie robią.
I kolejna rzecz – ogrzewanie w środkach komunikacji miejskiej. Niestety wielokrotnie miałem „przyjemność” podróżowania tramwajem, w zimowej aurze, w którym motorniczy nie włączył ogrzewania. W rezultacie zimno było niemal tak samo jak na zewnątrz, a o siedzeniu na metalowych siedziskach aż strach było pomyśleć. Z kolei latem parokrotnie zastała mnie wprost odwrotna sytuacja – na zewnątrz upał, a w tramwaju grzeją! Czyli tak jak w popularnej komedii – jest zima to musi być zimno, a jak jest lato to musi być gorąco!
Druga sprawa – niezbyt przyjemnie czeka się zimą na autobus czy tramwaj marznąc na przystanku. Oczywiście mam na myśli przystanki przy pętlach. Kierowcy czy motorniczy mogliby wykazać czasem ludzkie odruchy czy po prostu odrobinę zwykłej życzliwości i podjechać szybciej na przystanek, by pasażerowie mogli poczekać w środku. W innych miastach często tak właśnie robią.
I kolejna rzecz – ogrzewanie w środkach komunikacji miejskiej. Niestety wielokrotnie miałem „przyjemność” podróżowania tramwajem, w zimowej aurze, w którym motorniczy nie włączył ogrzewania. W rezultacie zimno było niemal tak samo jak na zewnątrz, a o siedzeniu na metalowych siedziskach aż strach było pomyśleć. Z kolei latem parokrotnie zastała mnie wprost odwrotna sytuacja – na zewnątrz upał, a w tramwaju grzeją! Czyli tak jak w popularnej komedii – jest zima to musi być zimno, a jak jest lato to musi być gorąco!