Na początku był impuls, kiedy Bartosz Rutkowski dowiedział się, że ISIS ukrzyżowało dwunastoletniego chłopca. Po czym zaczął pomagać odbudowywać życie ludziom, którzy zostali w północnym Iraku.
- Przyszedłem do pracy 7 października 2015 r. i przeczytałem, że ISIS ukrzyżowało żywcem dwunastolatka. Sam jestem ojcem dwójki chłopców, starszy miał wówczas właśnie 12 lat. Wówczas byłem nurkiem w wojsku. Po powrocie do domu podjąłem decyzję o przejściu na emeryturę. I zająłem się pomocą ludziom dotkniętym wojną – mówił Bartosz Rutkowski, który przyjechał do Elbląga, aby rozpropagować pomoc ofiarom terroryzmu na Bliskim Wschodzie.
I pojechał do Iraku zorientować się na miejscu, jak to wygląda.
- Pojechałem do północnego Iraku, byłem na linii frontu, mieszkałem z jazydami, spędziłem dziesiątki godzin na rozmowach z ludźmi, chciałem „na własne oczy” się przekonać jak to wygląda – mówił Bartosz Rutkowski.
Założył fundację „Orla Straż” i zaczął działać. W fundacji na razie działają trzy osoby, efekty jednak już widać.
- Nie chodzi nam o to, żeby pomóc jednorazowo. Chcemy zmienić czyjeś życie, a żeby to zrobić musimy ich ustabilizować ekonomicznie. W związku z tym odbudowujemy np. miejsca pracy: warsztaty, sklepy, punkty usługowe, gabinet lekarski, małe firmy budowlane, wypożyczalnia narzędzi. W ramach naszego programu „Dobra praca” odbudowaliśmy ponad 50 warsztatów pracy – chwalił się założyciel fundacji. - Chcemy tak pomagać, żeby po naszym odejściu ci ludzie nie potrzebowali już dalszej pomocy i byli w stanie sami się utrzymać.
Ale także „drobnostki” z europejskiego punktu widzenia, takie jak remont traktora, który rozwoził wodę, czy zakup generatora prądu. Fundacja swoją pomoc kieruje do osób, które zostały (z różnych względów) w północnym Iraku, gdzie sytuacja jest najcięższa. Jej działalność w wielkim skrócie: zdobywanie pieniędzy w Polsce i współpraca z organizacjami charytatywnymi w Iraku, które z tych funduszy finansują lokalne działania.
- Ważny jest fakt, że prawie niczego tam nie przywozimy. Jeżeli kupujemy np. zwierzęta dla mieszkańców obozów, to one pochodzą stamtąd. W ten sposób wspieramy także lokalną społeczność – mówił Bartosz Rutkowski. - Iracki rolnik nie będzie mógł odbudować swojego gospodarstwa, jeżeli kraje zachodnie będą przysyłać mu cały czas pomoc żywnościową. Gdyby świat naprawdę chciał mu pomóc, to odbudowałby jego gospodarstwo i zapewnił, że przez pięć lat będzie od niego kupował.
Do tego jednak potrzebne są pieniądze.
- Śmieję się, że jak ktoś pyta, jak może pomóc, to proszę o umówienie z lokalnym proboszczem. I zbieram pod kościołami do puszki, spotykam się z ludźmi i opowiadam. Wbrew niemal powszechnej opinii Polacy chcą pomagać i pomagają. Mamy też konto w banku, na które można przelać środki – opowiadał Bartosz Rutkowski.
Strona fundacji Orla Straż
I pojechał do Iraku zorientować się na miejscu, jak to wygląda.
- Pojechałem do północnego Iraku, byłem na linii frontu, mieszkałem z jazydami, spędziłem dziesiątki godzin na rozmowach z ludźmi, chciałem „na własne oczy” się przekonać jak to wygląda – mówił Bartosz Rutkowski.
Założył fundację „Orla Straż” i zaczął działać. W fundacji na razie działają trzy osoby, efekty jednak już widać.
- Nie chodzi nam o to, żeby pomóc jednorazowo. Chcemy zmienić czyjeś życie, a żeby to zrobić musimy ich ustabilizować ekonomicznie. W związku z tym odbudowujemy np. miejsca pracy: warsztaty, sklepy, punkty usługowe, gabinet lekarski, małe firmy budowlane, wypożyczalnia narzędzi. W ramach naszego programu „Dobra praca” odbudowaliśmy ponad 50 warsztatów pracy – chwalił się założyciel fundacji. - Chcemy tak pomagać, żeby po naszym odejściu ci ludzie nie potrzebowali już dalszej pomocy i byli w stanie sami się utrzymać.
Ale także „drobnostki” z europejskiego punktu widzenia, takie jak remont traktora, który rozwoził wodę, czy zakup generatora prądu. Fundacja swoją pomoc kieruje do osób, które zostały (z różnych względów) w północnym Iraku, gdzie sytuacja jest najcięższa. Jej działalność w wielkim skrócie: zdobywanie pieniędzy w Polsce i współpraca z organizacjami charytatywnymi w Iraku, które z tych funduszy finansują lokalne działania.
- Ważny jest fakt, że prawie niczego tam nie przywozimy. Jeżeli kupujemy np. zwierzęta dla mieszkańców obozów, to one pochodzą stamtąd. W ten sposób wspieramy także lokalną społeczność – mówił Bartosz Rutkowski. - Iracki rolnik nie będzie mógł odbudować swojego gospodarstwa, jeżeli kraje zachodnie będą przysyłać mu cały czas pomoc żywnościową. Gdyby świat naprawdę chciał mu pomóc, to odbudowałby jego gospodarstwo i zapewnił, że przez pięć lat będzie od niego kupował.
Do tego jednak potrzebne są pieniądze.
- Śmieję się, że jak ktoś pyta, jak może pomóc, to proszę o umówienie z lokalnym proboszczem. I zbieram pod kościołami do puszki, spotykam się z ludźmi i opowiadam. Wbrew niemal powszechnej opinii Polacy chcą pomagać i pomagają. Mamy też konto w banku, na które można przelać środki – opowiadał Bartosz Rutkowski.
Strona fundacji Orla Straż
SM