Rozpoczął się maj i sezon komunijnych przyjęć. Choć co roku biskupi apelują o skupienie się na duchowej stronie uroczystości, jakieś przyjęcie dla rodziny musi się odbyć. Prezenty też muszą być i do końca nie wiadomo, czy pierwszokomunista czeka na spotkanie z Bogiem czy z nowym tabletem.
Trudno oszacować średni koszt przyjęcia komunijnego. Wiele zależy od gospodarza, czyli księdza proboszcza, który narzuca swój pomysł. Wraz z jedną z mam dziewczynki podchodzącej w tym roku do pierwszej komunii św. przeanalizowaliśmy koszty. Można je podzielić na dwie grupy: kościelną i restauracyjną.
W parafii w uroczystości weźmie udział około czterdziestu dzieci. Dzieci będą ubrane w alby - koszt jednej to 110 zł.
- Nie ma obowiązku skorzystania z oferty ks. proboszcza, w albę można się zaopatrzyć z własnych źródeł – mówi Monika Heldt przygotowująca córkę do uroczystości.
Do tego buty, dla dziewczynek białe, dla chłopców czarne. Najtańsze to około 70 zł, górnej granicy nie ma. Trzeba jednak pamiętać, że buty kupujemy dziecku, któremu rośnie jeszcze noga i długo to ono ich nie ponosi. Do tego dla dziewczynek wianek (od 30 zł) i rękawiczki (od 35 zł). Ksiądz dostaje 150 zł i z tych pieniędzy sfinansuje modlitewniki, pamiątkę pierwszej komunii oraz kwiaty do wystrojenia kościoła, 40 zł wziął kamerzysta. W zamian za to każdy kto zapłacił dostanie płytę DVD z filmem z uroczystości. A kto nie zapłacił?
- Dzieci, których rodzice zapłacili za film będą miały znaczek na albie, aby kamerzysta wiedział, na które osoby ma zwrócić uwagę - dodaje Monika Heldt.
Do tego dochodzi 20 zł na fotografa, za zdjęcia trzeba zapłacić osobno. Na mszy św. obowiązuje kategoryczny zakaz fotografowania za wyjątkiem opłaconego fotografa. Nie ma się czemu dziwić, bo gdyby chociaż połowa wujków i dziadków zaczęła fotografować, msza zmieniła by się w chaos. W końcu to jednak dom boży i chociaż w kościele pierwsza komunia święta powinna być przeżyciem duchowym. Pomóc ma w tym świeca (od 25 zł, chyba że ktoś ma jeszcze taką ze chrztu), łancuszek z medalikiem (od 50 zł), różaniec (od 18 zł) i pudełko na różaniec (12 zł). Razem 560 zł w wersji standard, bo można wydać i 1000 zł. Są jeszcze koszty pozafinansowe - trzy dni wcześniej rodzice sprzątają kościół, a dzień później go dekorują. Wypadałoby się jeszcze pokazać na próbach do uroczystości, a jest ich osiem.
Po mszy następuje uroczysty obiad dla rodziny. Coraz więcej osób decyduje się na obiad w restauracji, oszczędza to czas i nie trzeba sprzątać po gościach. Jakie są koszty?
- Za osobę trzeba zapłacić 80, 90 zł, ale są też restauracje, które liczą 120 zł - mówi p. Monika.
Zniżek na dzieci nie ma. W cenie znajduje się zupa, drugie danie, ciasta, kawa, herbata i zimne napoje. Tutaj trudno oszacować koszt. Trzydzieści osób z najbliższej rodziny to nie jest dużo, ale 2400 zł trzeba z portfela wyjąć. A i tak przysłowiowa ciocia Kazia, którą ostatnio wszyscy widzieli na chrzcinach się obrazi. Ewentualne wino do obiadu na własny koszt. Księżą apelują o bezalkoholowy charakter uroczystości, ale nie wszyscy się do tego stosują. Mocniejsze alkohole na komunijnym stole nie są zjawiskiem rzadkim i koszty podnoszą. Również tort jest osobną pozycją w kosztorysie. Kilogram śmietankowego kosztuje 40 zł i zaspokoi apetyt dziesięciu osób. Trzydziestu gości i 120 zł mniej.
Obiad trwa dwie, trzy godziny. To nie jest rzadkie zjawisko, że o tej same porze w tej samej restauracji odbywają się nawet trzy przyjęcia komunijne jednocześnie. Niemniej elbląscy restauratorzy nie narzekają na brak klientów. Pierwsze rezerwacje mają już w październiku. Koszty części restauracyjnej zaczynają się od 2500 zł w zależności od liczby gości.
I to na co czeka pierwszokomunista od początku mszy – prezenty. Bilety Narodowego Banku Polskiego cieszą się niesłabnącym powodzeniem - największym ten z Zygmuntem Starym, ale inne też mogą być. Najważniejsze, żeby portfel nie brzęczał tylko szeleścił. Dużym powodzeniem cieszy się elektronika - konsole do gier, komputery, tablety, telefony komórkowe. Pracownicy sklepów z elektroniką na hasło „coś na komunię” mają przygotowane specjalne oferty na każdą kieszeń. Do łask wracają również rowery różnego rodzaju. Tradycyjnym prezentem są zegarki, a także urządzenia przypominające czasomierze, w którym oprócz sprawdzenia godziny można sprawdzić tętno, swoją lokalizację, gdzie jest północ i kilkadziesiąt innych mniej lub bardziej przydatnych rzeczy.
W parafii w uroczystości weźmie udział około czterdziestu dzieci. Dzieci będą ubrane w alby - koszt jednej to 110 zł.
- Nie ma obowiązku skorzystania z oferty ks. proboszcza, w albę można się zaopatrzyć z własnych źródeł – mówi Monika Heldt przygotowująca córkę do uroczystości.
Do tego buty, dla dziewczynek białe, dla chłopców czarne. Najtańsze to około 70 zł, górnej granicy nie ma. Trzeba jednak pamiętać, że buty kupujemy dziecku, któremu rośnie jeszcze noga i długo to ono ich nie ponosi. Do tego dla dziewczynek wianek (od 30 zł) i rękawiczki (od 35 zł). Ksiądz dostaje 150 zł i z tych pieniędzy sfinansuje modlitewniki, pamiątkę pierwszej komunii oraz kwiaty do wystrojenia kościoła, 40 zł wziął kamerzysta. W zamian za to każdy kto zapłacił dostanie płytę DVD z filmem z uroczystości. A kto nie zapłacił?
- Dzieci, których rodzice zapłacili za film będą miały znaczek na albie, aby kamerzysta wiedział, na które osoby ma zwrócić uwagę - dodaje Monika Heldt.
Do tego dochodzi 20 zł na fotografa, za zdjęcia trzeba zapłacić osobno. Na mszy św. obowiązuje kategoryczny zakaz fotografowania za wyjątkiem opłaconego fotografa. Nie ma się czemu dziwić, bo gdyby chociaż połowa wujków i dziadków zaczęła fotografować, msza zmieniła by się w chaos. W końcu to jednak dom boży i chociaż w kościele pierwsza komunia święta powinna być przeżyciem duchowym. Pomóc ma w tym świeca (od 25 zł, chyba że ktoś ma jeszcze taką ze chrztu), łancuszek z medalikiem (od 50 zł), różaniec (od 18 zł) i pudełko na różaniec (12 zł). Razem 560 zł w wersji standard, bo można wydać i 1000 zł. Są jeszcze koszty pozafinansowe - trzy dni wcześniej rodzice sprzątają kościół, a dzień później go dekorują. Wypadałoby się jeszcze pokazać na próbach do uroczystości, a jest ich osiem.
Po mszy następuje uroczysty obiad dla rodziny. Coraz więcej osób decyduje się na obiad w restauracji, oszczędza to czas i nie trzeba sprzątać po gościach. Jakie są koszty?
- Za osobę trzeba zapłacić 80, 90 zł, ale są też restauracje, które liczą 120 zł - mówi p. Monika.
Zniżek na dzieci nie ma. W cenie znajduje się zupa, drugie danie, ciasta, kawa, herbata i zimne napoje. Tutaj trudno oszacować koszt. Trzydzieści osób z najbliższej rodziny to nie jest dużo, ale 2400 zł trzeba z portfela wyjąć. A i tak przysłowiowa ciocia Kazia, którą ostatnio wszyscy widzieli na chrzcinach się obrazi. Ewentualne wino do obiadu na własny koszt. Księżą apelują o bezalkoholowy charakter uroczystości, ale nie wszyscy się do tego stosują. Mocniejsze alkohole na komunijnym stole nie są zjawiskiem rzadkim i koszty podnoszą. Również tort jest osobną pozycją w kosztorysie. Kilogram śmietankowego kosztuje 40 zł i zaspokoi apetyt dziesięciu osób. Trzydziestu gości i 120 zł mniej.
Obiad trwa dwie, trzy godziny. To nie jest rzadkie zjawisko, że o tej same porze w tej samej restauracji odbywają się nawet trzy przyjęcia komunijne jednocześnie. Niemniej elbląscy restauratorzy nie narzekają na brak klientów. Pierwsze rezerwacje mają już w październiku. Koszty części restauracyjnej zaczynają się od 2500 zł w zależności od liczby gości.
I to na co czeka pierwszokomunista od początku mszy – prezenty. Bilety Narodowego Banku Polskiego cieszą się niesłabnącym powodzeniem - największym ten z Zygmuntem Starym, ale inne też mogą być. Najważniejsze, żeby portfel nie brzęczał tylko szeleścił. Dużym powodzeniem cieszy się elektronika - konsole do gier, komputery, tablety, telefony komórkowe. Pracownicy sklepów z elektroniką na hasło „coś na komunię” mają przygotowane specjalne oferty na każdą kieszeń. Do łask wracają również rowery różnego rodzaju. Tradycyjnym prezentem są zegarki, a także urządzenia przypominające czasomierze, w którym oprócz sprawdzenia godziny można sprawdzić tętno, swoją lokalizację, gdzie jest północ i kilkadziesiąt innych mniej lub bardziej przydatnych rzeczy.
Sebastian Malicki