Co mogą mieć wspólnego zniszczenia po pożarze z pasją? Krzysztof Raczkowski udowadnia, że nawet ze spalonego drewna można wyczarować prawdziwe cuda, które na dodatek będą... świecić.
w życiu bywa, o wszystkim decydował przypadek.
- Mieszkamy w Krasnym Lesie od dziesięciu lat, przez moje ręce przewija się ze 20 metrów sześciennych drewna rocznie, palę nim w przydomowej kotłowni. Czasami w ręce wpadały różne ciekawie wyglądające kawałki, które systematycznie odkładałem na bok. Albo naturalnie splątane, albo w jakimś innym ciekawym kształcie. Trochę się tego nazbierało, ale tak naprawdę impulsem do tego, by coś z nich zrobić, był pożar u mojego znajomego – opowiada Krzysztof Raczkowski.
Czytelników uspokajamy. W pożarze nikomu nic się nie stało, zniszczeniu uległy za to gospodarcze pomieszczenia, które jak się okazało, były budowane z tak zwanego muru pruskiego. - Któregoś dnia znajomy poprosił mnie, bym przyjechał mu pomóc przy sprzątaniu po pożarze. Oglądając kolejne kawałki spalonego, nienadającego się w zasadzie do niczego drewna, stwierdziłem, że byłby to świetny materiał na świeczniki. I tak się to wszystko zaczęło – dodaje Krzysztof Raczkowski.
Dzisiaj w swojej kolekcji pan Krzysztof ma co najmniej kilkadziesiąt różnego rodzaju świeczników, niektóre podarował znajomym w prezencie. - Nie robię tego ani dla pieniędzy, ani za karę – śmieje się pan Krzysztof. - Zajmuję się na co dzień budowlanką, a że akurat sezon dopiero przede mną, to wiele wolnych chwil poświęcam na obróbkę tego drewna, zamiast przesiadywać godzinami przed telewizorem czy przy komputerze.
Wszystkie drewniane świeczniki powstają w małym warsztacie w piwnicy. Każdy kawałek drewna jest myty, cięty, nawiercany, dwukrotnie szlifowany, trzykrotnie lakierowany. - Można powiedzieć, że każdy ze świeczników trzymam w ręku około dwóch-trzech godzin, ale oczywiście cały proces rozłożony jest w czasie i wytworzenie jednej sztuki trwa około tygodnia – dodaje elblążanin. - Nie robię specjalnych wycieczek po drewno, mimo że mieszkam blisko lasu. Ale zdarza się, że wypatrzę jakiś kawałek drewna, który gdzieś leży i niszczeje, a jego kształt jest na tyle interesujący, że można coś z niego fajnego wydobyć...
Prace pana Krzysztofa można będzie podziwiać podczas jarmarku sztuki ludowej towarzyszącemu imprezie „Pogrzeb żuru i śledzia”, która odbędzie się 28 marca w CSE Światowid.