Ośmioletni Adam Tomaszewski z kamerą jest za pan brat. Pierwszy raz stanął przed nią jako dwuipółlatek, kiedy wziął udział w reklamie. W ślad za tym poszły kolejne projekty, udziały w reklamach, sesjach fotograficznych, serialach. Ostatnio wystąpił w filmie „Carte Blanche” u boku Andrzeja Chyry. Nam mały elblążanin zdradza, jak pracowało mu się ze znanymi aktorami i co w graniu sprawia mu największą frajdę.
- Dominika Kiejdo: - Jak na tak małego chłopca masz za sobą sporo aktorskich przygód. Pojawiłeś się w jednym z odcinków „Przyjaciółek”, zagrałeś główną rolę w jednym z odcinków „Pielęgniarek”, epizod w „Królu życia” i w końcu w „Carte Blanche”…
- Adam Tomaszewski: - Mi się na planie bardzo podobało, głównie dlatego, że mogłem wyjechać do innego miasta i mogłem grać ze znanymi aktorami i ich poznać.
- Występujesz u boku Andrzeja Chyry i Urszuli Grabowskiej, Twojej filmowej mamy. Jak wspominasz pracę na planie?
- Bardzo dobrze mi się z nimi grało. Są bardzo mili i bardzo fajni.
- A w jakich scenach grałeś?
- Była taka scena, że malowałem z panem Andrzejem Chyrą pokój. Była też scena przy stole, kiedy to oglądałem przez lupę jedzenie.
- A co z tremą? Towarzyszy Ci ona choć trochę podczas nagrań?
- Raczej nie.
- A co jest dla Ciebie najtrudniejsze w graniu?
- Na razie nie ma dla mnie w tym nic trudnego. Jestem jeszcze dzieckiem.
- Co zatem sprawia Ci w tym zawodzie największą frajdę?
- Że mogę grać ze znanymi aktorami i mogę się przy tym po prostu dobrze pobawić. Granie daje mi zadowolenie.
- A zapamiętywanie tekstu przychodzi Ci z łatwością?
- Łatwo jest mi zapamiętywać, bo mam raczej dobrą pamięć. Uczę się przed nagraniami stopniowo, jedna, dwie sceny dziennie.
- Dużo do zapamiętania masz z pewnością w sztuce „Medea”, w której występujesz u boku Magdaleny Boczarskiej na deskach warszawskiego teatru Polonia. Opowiedz, kogo tam grasz?
- W tym spektaklu gram Teosia. Jest to syn Medei, czyli aktorki Magdaleny Boczarskiej. Medeę opuścił taki pan Jazon i znalazł sobie nową panią. Nasza mama chciała zrobić temu panu na złość i dlatego otruła mnie oraz mojego brata Leona.
- Brzmi przerażająco… A jak Ci się gra z Magdaleną Boczarską?
- Bardzo fajnie, bo ona lubi dzieci.
- Chciałbyś w przyszłości zostać aktorem? Myślisz już o tym?
- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem.
- A jak godzisz szkołę z graniem?
- Czasami jest trudno, ale udaje mi się nadrobić straty. Czasami muszę opuszczać zajęcia w szkole, jak mam nagrania w tygodniu. Spektakl jest wieczorem, więc to akurat nie koliduje ze szkołą.
- A w czym ostatnio jeszcze zagrałeś?
- Ostatnio skończyły się nagrania serialu „Żony więźniów”.
- Co to za serial?
- Serial opowiada o kilku rodzinach, o mężach takich pań, którzy trafiają do więzienia. Gram tam Szymona. To syn Oli, która sprzedaje narkotyki. Serial pojawi się na ekranach we wrześniu, w jesiennej ramówce.
- Często przyjeżdżasz do Elbląga?
- Jak miałem dwa latka, wyprowadziliśmy się z rodzicami do Warszawy, ale bardzo często przyjeżdżam do Elbląga do dziadków, bo rodzice pochodzą stąd i z okolic. W Elblągu mi się bardzo podoba, ponieważ jest tutaj tak cicho i spokojnie, wszędzie jest blisko.
- A którą rolę grało Ci się najtrudniej?
- Chyba syna Oli z „Żon więźniów”, bo ona sprzedawała narkotyki i czasami sceny wyglądały strasznie.
- Joanna Tomaszewska, mama Adama: – Dużo rozmawiamy z synem na temat roli, zanim zacznie grać. Tłumaczymy mu różne rzeczy, a on jest już wystarczająco duży, by zrozumieć, że to jest tylko gra aktorska. Myślę, że sobie z tym radzi. Były na przykład sceny z krwią, a Adaś boi się jej widoku. Powiedziałam wówczas reżyserowi, by mu wytłumaczył, że tak naprawdę ta krew to substancja służąca do charakteryzacji. Ekipa filmowa też bardzo dba o to, by nie zrobić emocjonalnej krzywdy dziecku i pokazać, że to tylko gra aktorska.
- Podobno reżyserzy bardzo Cię chwalą i mówią, że dobrze się spisujesz na planie.
- Adam: - Tego nie wiedziałem…
- Joanna Tomaszewska: - Bo Adaś nawet tego nie słyszy na planie. Często słyszymy, jak członkowie ekipy filmowej komplementują go między sobą. Muszę wyznać, że bardzo zasmuciły nas komentarze, które ukazały się pod poprzednim artykułem o Adasiu. To nie jest tak, że my zabieramy dziecku dzieciństwo, że „robimy na dziecku kasę”. Nasze dziecko naprawdę jest świadome tego, co robi. Zdaje sobie sprawę z tego, że to jest gra. Nie da się przecież do niczego zmusić dziecka. Nie zagra ono pod przymusem w naturalny sposób. A Adaś bardzo lubi grać, świetnie mu to wychodzi, może będzie robił to w przyszłości, może nie, ale teraz ma przynajmniej okazję spróbować i może kiedyś stwierdzi: „ale fajnie, że rodzice pozwolili mi na taką przygodę”. I bardziej tak to należy traktować, że jest to przygoda, która może mu się kiedyś w życiu przyda.
- Adam Tomaszewski: - Mi się na planie bardzo podobało, głównie dlatego, że mogłem wyjechać do innego miasta i mogłem grać ze znanymi aktorami i ich poznać.
- Występujesz u boku Andrzeja Chyry i Urszuli Grabowskiej, Twojej filmowej mamy. Jak wspominasz pracę na planie?
- Bardzo dobrze mi się z nimi grało. Są bardzo mili i bardzo fajni.
- A w jakich scenach grałeś?
- Była taka scena, że malowałem z panem Andrzejem Chyrą pokój. Była też scena przy stole, kiedy to oglądałem przez lupę jedzenie.
- A co z tremą? Towarzyszy Ci ona choć trochę podczas nagrań?
- Raczej nie.
- A co jest dla Ciebie najtrudniejsze w graniu?
- Na razie nie ma dla mnie w tym nic trudnego. Jestem jeszcze dzieckiem.
- Co zatem sprawia Ci w tym zawodzie największą frajdę?
- Że mogę grać ze znanymi aktorami i mogę się przy tym po prostu dobrze pobawić. Granie daje mi zadowolenie.
- A zapamiętywanie tekstu przychodzi Ci z łatwością?
- Łatwo jest mi zapamiętywać, bo mam raczej dobrą pamięć. Uczę się przed nagraniami stopniowo, jedna, dwie sceny dziennie.
- Dużo do zapamiętania masz z pewnością w sztuce „Medea”, w której występujesz u boku Magdaleny Boczarskiej na deskach warszawskiego teatru Polonia. Opowiedz, kogo tam grasz?
- W tym spektaklu gram Teosia. Jest to syn Medei, czyli aktorki Magdaleny Boczarskiej. Medeę opuścił taki pan Jazon i znalazł sobie nową panią. Nasza mama chciała zrobić temu panu na złość i dlatego otruła mnie oraz mojego brata Leona.
- Brzmi przerażająco… A jak Ci się gra z Magdaleną Boczarską?
- Bardzo fajnie, bo ona lubi dzieci.
- Chciałbyś w przyszłości zostać aktorem? Myślisz już o tym?
- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem.
- A jak godzisz szkołę z graniem?
- Czasami jest trudno, ale udaje mi się nadrobić straty. Czasami muszę opuszczać zajęcia w szkole, jak mam nagrania w tygodniu. Spektakl jest wieczorem, więc to akurat nie koliduje ze szkołą.
- A w czym ostatnio jeszcze zagrałeś?
- Ostatnio skończyły się nagrania serialu „Żony więźniów”.
- Co to za serial?
- Serial opowiada o kilku rodzinach, o mężach takich pań, którzy trafiają do więzienia. Gram tam Szymona. To syn Oli, która sprzedaje narkotyki. Serial pojawi się na ekranach we wrześniu, w jesiennej ramówce.
- Często przyjeżdżasz do Elbląga?
- Jak miałem dwa latka, wyprowadziliśmy się z rodzicami do Warszawy, ale bardzo często przyjeżdżam do Elbląga do dziadków, bo rodzice pochodzą stąd i z okolic. W Elblągu mi się bardzo podoba, ponieważ jest tutaj tak cicho i spokojnie, wszędzie jest blisko.
- A którą rolę grało Ci się najtrudniej?
- Chyba syna Oli z „Żon więźniów”, bo ona sprzedawała narkotyki i czasami sceny wyglądały strasznie.
- Joanna Tomaszewska, mama Adama: – Dużo rozmawiamy z synem na temat roli, zanim zacznie grać. Tłumaczymy mu różne rzeczy, a on jest już wystarczająco duży, by zrozumieć, że to jest tylko gra aktorska. Myślę, że sobie z tym radzi. Były na przykład sceny z krwią, a Adaś boi się jej widoku. Powiedziałam wówczas reżyserowi, by mu wytłumaczył, że tak naprawdę ta krew to substancja służąca do charakteryzacji. Ekipa filmowa też bardzo dba o to, by nie zrobić emocjonalnej krzywdy dziecku i pokazać, że to tylko gra aktorska.
- Podobno reżyserzy bardzo Cię chwalą i mówią, że dobrze się spisujesz na planie.
- Adam: - Tego nie wiedziałem…
- Joanna Tomaszewska: - Bo Adaś nawet tego nie słyszy na planie. Często słyszymy, jak członkowie ekipy filmowej komplementują go między sobą. Muszę wyznać, że bardzo zasmuciły nas komentarze, które ukazały się pod poprzednim artykułem o Adasiu. To nie jest tak, że my zabieramy dziecku dzieciństwo, że „robimy na dziecku kasę”. Nasze dziecko naprawdę jest świadome tego, co robi. Zdaje sobie sprawę z tego, że to jest gra. Nie da się przecież do niczego zmusić dziecka. Nie zagra ono pod przymusem w naturalny sposób. A Adaś bardzo lubi grać, świetnie mu to wychodzi, może będzie robił to w przyszłości, może nie, ale teraz ma przynajmniej okazję spróbować i może kiedyś stwierdzi: „ale fajnie, że rodzice pozwolili mi na taką przygodę”. I bardziej tak to należy traktować, że jest to przygoda, która może mu się kiedyś w życiu przyda.