
Pozbawieni swojej ojczyzny, nigdzie nie czują się, jak u siebie. To ptaki, którym kiedyś odcięto skrzydła i nakazano żyć wbrew naturze, z dala od ukochanych pól i lasów. Asymilują się, bo muszą. Gdyby nie ten narzucony przed laty przymus, dziś znów wędrowaliby w taborach - szczęśliwi i wolni. O elbląskich Romach rozmawiamy z zawodowym asystentem edukacji romskiej, Izą Stankiewicz.
- Ilu Romów mieszka obecnie w Elblągu?
- Iza Stankiewicz: - 54.
- Czy określenie „Cyganie” ma zabarwienie pejoratywne?
- Jest to określenie negatywne. Jednak starsi Romowie stosują oba określenia - „Romowie” i „Cyganie”. Od zarania dziejów byli nazywani Cyganami, więc trudno im się przestawić na określenie Rom. Mówią więc: Jestem starym Cyganem lub Cyganką.
- A dlaczego określenie „Cygan” jest pejoratywne?
- Z greckiego „cyganos” znaczy złodziej. Zawsze uznawano nas za złodziei, posądzano nas o kradzież.
- Dotknęliśmy więc dość delikatnego tematu. Ludzie często są nieufni wobec Cyganów. Czy taka nieufność rzeczywiście ma swoje podstawy?
- Mimo, że lokalna społeczność coraz bardziej integruje się z Romami, do tej pory tak jest, że gdy spotka się w sklepie czy na ulicy Cygana, ludzie często chowają torebkę czy pieniądze, bo boją się zostać okradzionymi. Jest to dość smutne.
- Przekonanie, że Cygan to złodziej, jest więc jedynie stereotypem?
- Tak, jedynie stereotypem.
- Czy Panie nadal wróżą?
- Oczywiście to typowy zawód Romek. Przetrwał do dzisiaj. Wiadomo, że wróżby cygańskie były zawsze prawdziwe i trafne i nadal się je praktykuje. Wszystkie nasze Cyganki, Romki, wróżą. Jednak młodzież nie potrafi już wróżyć.
- Dlaczego tak jest? Czy wróżenia wystarczy się nauczyć czy trzeba mieć to „coś”?
- Trzeba mieć to „coś”. Mama i babcia zawsze przekazywały swoim pociechom ten dar wróżenia, jednak obecnie mamy doszły do wniosku, że najważniejsza jest edukacja.
- Cyganie znani są z zamiłowania do wędrówek i wolności. Jeszcze nie tak dawno tabory cygańskie wędrowały, przenosząc się z miejsca na miejsce. Kilkadziesiąt lat temu niejako zmuszono Romów do prowadzenia osiadłego trybu życia. Czy są jeszcze jakieś cygańskie ludy, które, mimo wszystko, łamią ten zakaz i wędrują po świecie?
- Wędrują koczownicze kasty we Francji. W Polsce od 1964 roku wszyscy Romowie prowadzą osiadły tryb życia. Wyjeżdżają na wczasy, jak każdy, ale taborami już nie wędrują.
- Czyżby w Pani głosie zabrzmiał smutek?
- Ta wolność jest teraz inaczej postrzegana przez Romów niż przedtem. Jest to taka wolność trochę za kratkami. Taka wolność trochę zakazana. Wcześniejsza wolność to słońce, przestrzeń, powietrze. Kiedyś byliśmy ptakami, teraz jakby odcięto nam skrzydła!
- A tym młodym Romom, którzy wyrośli w nowoczesnym świecie, którzy nigdy nie prowadzili wędrownego trybu życia, również ta wolność za kratkami przeszkadza?
- U nas nie ma zakazów, nakazów. Nie ma szefów. Nie ma presji, nie trzeba być zdyscyplinowanym. Nie liczymy czasu. Czujemy się od tego wolni. Nie tylko my, dorośli, ale i dzieci. Dlatego na początku były kłopoty z chodzeniem dzieci do szkoły, bo Romowie zawsze czuli się wolni.

- Będąc niedawno w Rumunii i Bułgarii, obserwowałam życie tamtejszych Romów. Muszę powiedzieć, że są oni trochę nieokrzesani, nieucywilizowani, inni niż nasi polscy Romowie. Dzieci nie chodzą do szkoły, dorośli nie pracują, jeżdżą zaprzęgiem konnym nawet w wielkich europejskich miastach. Dla mnie to była egzotyka. Coś niespotykanego.
- To nie jest tak, że Romowie nie chcą uczyć się czy pracować, obojętnie, w jakim miejscu kuli ziemskiej by się znajdowali. Romowie czasami są odpychani, nie są akceptowani. A mówię to na podstawie doświadczeń własnej pracy zawodowej. Romów to drażni, czują się niechciani. Dlatego dla świętego spokoju, nie chcą się wcinać. I robią dalej to, co robili przed wiekami - wróżą, żebrzą, wędrują. Wiadomo, że Romowie nie mają własnego państwa, dlatego potrzebują pomocy, wsparcia i podania ręki, a nie zawsze tę pomocną dłoń otrzymują. I wtedy są pozostawieni samym sobie i muszą radzić sobie sami. Czasami nie potrafią wyjść z matni i trwają w tym, w czym byli przed wiekami.
- A czym zawodowo zajmują się nasi elbląscy Romowie?
- Pracują w krawiectwie, mechanice samochodowej, budownictwie. Dużo Romów wyjechało do Anglii w poszukiwaniu pracy. Kobiety wróżą.