UWAGA!

Czy jest tam pięknie? Pięknie nie do opisania! (Zawody znane i nieznane, odc. 50)

Jedni stąpają twardo po ziemi, ale on woli odlecieć. I to dosłownie. Cóż z tego, że ma lęk wysokości. Kiedy chwyta za stery i wzbija się w powietrze strach mija. - Świat wydaje się mały jak makieta, a będąc naprawdę blisko chmury doświadcza się niezapomnianych emocji - mówi pilot Jacek Sobolewski. Jednak nie traci głowy, bo tam, wysoko, choć pięknie, może być także niebezpiecznie. Zobacz zdjęcia i  film.

- Ile godzin spędził pan w powietrzu?
       Jacek Sobolewski: - Łącznie - uwzględniając loty samolotowe i szybowcowe - niewiele, bo ok. 300 godzin. Piloci liniowi, ci w moim wieku, potrafią mieć wylatanych nawet kilka tysięcy godzin.
      
       - A skąd w ogóle pomysł, by wzbijać się w powietrze? Impuls, fascynacja, tradycje rodzinne?

       - Tradycji rodzinnych nie było. Jeden z moich kolegów, z którym pracowałem jeszcze za czasów studenckich, rozpoczął kurs szybowcowy w jednym z ośrodków na północy Polski i opowiadał jak to wygląda, jakie emocje temu towarzyszą, jakie są możliwości. Na początku nie dowierzałem, że mógłby też coś takiego przejść, ale spróbowałem. Wypadło na Aeroklub Elbląski i w 2012 r. rozpocząłem kurs szybowcowy. I tak jestem tu do dnia dzisiejszego.
      
       - Co takiego jest w lataniu, że ludziom tak bardzo się to podoba?

       - Każdy na to pytanie odpowie inaczej, bo co innego podoba się pilotowi szybowcowemu, a inne spojrzenie towarzyszy pilotowi samolotowemu. To są różne doznania, bo różne są charakterystyki tych lotów. Latanie szybowcem daje wolność, daje możliwość bezpośredniego obcowania z siłami natury. Trzeba się z tymi siłami dogadać, rozpoznać i współpracować. Nie ma silnika więc trzeba samemu zadbać o to, by jak najdłużej utrzymać się w powietrzu. W samolocie możliwości wykonania długiego przelotu znacznie się zwiększają. Nie są też już tak groźne warunki pogodowe.
      
       - Zdanie się na łaskę i niełaskę sił natury jest ryzykowne.
       - Nie chodzi mi o poddawanie się temu, co przyniesie natura, bo ta może przynieść chmurę cumulonimbus, która może wciągnąć szybowiec i wyrzucić go połamanego – takie przypadki w przeszłości się zdarzały. Bardziej chodzi mi o wykorzystywanie pozytywnych symptomów. Każdy pilot zna swoje możliwości, przed każdym lotem zakłada sobie jakiś cel, który podstawia do warunków aktualnie panujących, a na trasie ocenia czy ten cel jest realny do zrealizowania. Sam stan podczas lotu szybowcem to coś, czego nie da się opisać słowami.
      
       - Czyli ma pan większe serce do szybowców?
       - Nie powiedziałbym. Każda z tych dyscyplin ma w sobie coś pięknego.
      
       - Latanie to hobby czy coś więcej?
       - Robię to głównie hobbystycznie, choć każdy w miarę młody (śmiech) pilot ma jakieś tam plany. Chce wylatać jak najwięcej godzin i uzyskać jak najwięcej uprawnień po to, żeby w przyszłości mieć szansę polatania w innej roli.
      
       - Czy dosłowne oderwanie się od ziemi wiąże się z oderwaniem od rzeczywistości?
       - Wielu pilotów twierdzi, że jak zamyka kabinkę szybowca czy drzwi samolotu to pozostawia wszelkie problemy poza statkiem powietrznym. Można rzeczywiście zauważyć, że jest to pewnego rodzaju odpoczynek od rzeczy, które nas trapią.
      
       - Czyli można odlecieć.
       - Tak.
      
       - W którym momencie, by było to bezpieczne?
      
- Wprawny pilot szybowcowy pilotuje w dużej mierze swoim ciałem. Polega na odczuciach, na bodźcach, na czuciu powietrza. Ale oczywiście, gdy przestaję centrować komin albo lecę do następnej chmurki to mam czas na relaks.(uśmiech).
      
       - Czy lubi pan latać jako pasażer czy jednak woli sytuację, gdy sam siada za sterami?

       - Generalnie, mam lęk wysokości, podobnie, jak wielu pilotów, ale lęk mija, gdy wsiadam do statku powietrznego. Jest jednak pewna różnica między pilotowaniem a byciem pasażerem. Można to porównać do choroby lokomocyjnej. Wielu pasażerów samochodów na nią cierpi, ale gdy sami stają się kierowcami to mija.
      
       - Czy pilotowanie to typowo męskie zajęcie?

       - Nie. Mamy wiele przykładów kobiet, które uprawiają ten sport, ale i zawód pilota. I to w lotnictwie mniejszym, a także bardzo dużym - cywilnym i wojskowym. Niedaleko, w Malborku, w bazie jest kilka młodych, nawet można powiedzieć dziewczynek, które latają MIGami 29. W Polskich Liniach Lotniczych LOT mamy koleżanki, które pilotują dreamlinery i latają na trasach transatlantyckich. U nas w aeroklubie mamy kilka szybowniczek. Kobiety potrafią i lubią latać.
      
       - Czy w waszym środowisku są stereotypy takie, jak wśród kierowców, że „baba za kółkiem” to nic dobrego?

       - Absolutnie nie. Traktujemy się na równi, nikt nie zwraca uwagi na płeć. Nigdy nie spotkałem się z dyskryminacją w lotnictwie, wręcz kobiety są bardzo wychwalane i podziwiane przez mężczyzn.
      
       - Czy da się przygotować na wszystko w powietrzu?
       - Nie. Pilota powinna charakteryzować zdolność przewidywania, szczególnie sytuacji niebezpiecznych. W momencie samego przygotowywania się do lotu, jeszcze w hangarze albo jeszcze przy biurku, gdy wypełnia się dokumentację powinno się przewidzieć wszelkie zdarzenia, które mogą danego dnia nastąpić. Począwszy od analizy pogody i dalej idąc, przygotowując się już fizycznie do startu trzeba przewidzieć, co zrobię, gdy np. będę miał awarię silnika albo zaraz po oderwaniu się od ziemi urwie się lina, która holuje mój szybowiec. Tego wszystkiego uczymy się jako uczniowie-piloci, w ramach szkolenia. I o tym wszystkim musimy pamiętać latając już jako samodzielni piloci. Na szczęście, nie przytrafiła mi się jeszcze jakaś ekstra ordynaryjna sytuacja awaryjna, która zmusiłaby mnie do natychmiastowego lądowania w terenie przygodnym. Raczej było to urwanie liny podczas startu szybowca albo niedziałająca prądnica w samolocie. Z tym można sobie poradzić (uśmiech).
      
       - A co najgorszego może wydarzyć się po starcie?
       - Myślę, że najgorszą sytuacją jest ta, w której pilot przecenia swoje możliwości, w której ryzykuje. Pilot w ogóle nie powinien ryzykować, chociaż obserwatorzy mówią, że samo latanie jest ryzykiem (uśmiech). Ojejku, jazda samochodem również jest związana z ryzykiem! Poważnie jednak, najgorsze jest lekceważenie sprzętu, pogody, powagi sytuacji, bo latanie jest przyjemnością, ale i rzeczą anormalną dla ludzi chodzących po ziemi.
      
       - Co by pan polecił komuś, kto chciałby rozpocząć swoją przygodę z lataniem? Zajęcia w modelarni? (uśmiech)

       - Gdy ktoś zastanawia się nad tym, ale robi to w sposób nieśmiały to zawsze polecamy, by taka osoba nie rzucała się od razu na głęboką wodę, bo być może nie podoła zadaniu. Lepiej by spróbowała poczuć ten stan skoku czy lotu korzystając z lotu zapoznawczego. Takie loty mamy w ofercie aeroklubu i wtedy da się zweryfikować predyspozycje.
       Modelarni bym nie bagatelizował, bo bardzo dużo karier lotniczych i to w dużym lotnictwie, tak właśnie się zaczęło. Modelarnia w Aeroklubie Elbląskim jest reaktywowana, wrócili do nas fachowcy i chcemy tu prowadzić zajęcia z dziećmi dwa razy w tygodniu. Myślę, że będą z tego pożytki.
      
       - Modelarstwo kształtuje charakter, bo trzeba wykazać się precyzją, cierpliwością...
       - Jest to odpowiedź na dziecięce fantazje. Sam pamiętam, że od zawsze interesowałem się transportem. Sklejałem samoloty, ale i budowałem budowle z klocków Lego, co zostało mi do dziś (śmiech).
      
       - Wiemy już, że lęk wysokości nie przeszkadza w spełnieniu marzenia o byciu pilotem, ale są cechy, które skreślają z listy kandydatów.

       - Tak, ale to wychodzi podczas badań lekarskich obowiązkowych dla każdego, kto zamierza szkolić się lotniczo. Specjaliści określają stan psychiczny i somatyczny kandydata.
      
       - Pana ulubiony statek powietrzny to?
       - Bardzo lubię latać starymi, drewnianymi szybowcami. O, tu za nami stoi 45-letni szybowiec „Bocian”, dwumiejscowy. Taki, od którego większość szybowników zaczyna swoją przygodę z lataniem. To statek powietrzny, który jest dosyć łatwy w pilotażu, wybacza błędy. Dla wyszkolonego pilota, nawet przy słabych warunkach atmosferycznych, to statek idealny. Potrafi utrzymać się w powietrzu nawet wtedy, gdy inne szybowce stoją już na ziemi. Bierze każde noszenie.
      

  Elbląg, O lataniu opowiada Jacek Sobolewski
O lataniu opowiada Jacek Sobolewski (fot. AD)


       - Pięknie jest tam w górze?
       - Pięknie nie do opisania, trzeba samemu spróbować. Świat wydaje się mały  jak makieta, a będąc naprawdę blisko chmury doświadcza się niezapomnianych emocji..
      
       - Jak już tak „odlecieliśmy”, jakie ma pan marzenia?
       - Razem z kolegami z zarządu chcielibyśmy wyprowadzić ten aeroklub na tory wznoszące. Nie mówimy o super fajerwerkach np. o betonowym pasie startowym, bo to obecnie nierealne - co nie oznacza, że nie będziemy próbowali. Chcemy sprawić, żeby nasz aeroklub był rozpoznawalną marką, miejscem przyjaznym dla elblążan i nie tylko, żeby na stałe zagościł na mapach przystankowych turystów lotniczych z całej Europy. I żeby dzięki nam Elbląg zyskał na popularności. Mamy nadzieję, że w ciągu najbliższych kilku lat uda nam się zrealizować te cele.
      
       - Jest pan dość młody, jak na pilota, ale chyba i na dyrektora aeroklubu?

       - Zaufano mi. Cieszę się, ze powierzono mi taki obowiązek, a to nie jest łatwa sprawa.
      

rozmawiała Agata Janik

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama