
Przekleństwa, plucie, zastraszanie, słuchanie głośno muzyki z telefonu, w której „artyści” nie przebierają w słowach, podobnie jak sami właściciele komórek – na takie „atrakcje” można liczyć w elbląskim tramwaju czy autobusie, o czym przekonała się jedna z naszych Czytelniczek.
W liście od niej czytamy:
„12 maja około godziny 16 wsiadłam z siostrą na Placu Grunwaldzkim do tramwaju linii numer 2. Spokojnie dojechałyśmy do Placu Słowiańskiego, gdzie wsiadł młody chłopak i kontrolerzy biletów. Chłopak okazał bilet kontrolerom z uśmiechem, stwierdzając, że dziś im się nie uda znów wystawić mu mandatu. Po chwili przesunął się w moją stronę i siostry, po czym głośno beknął. Odwróciłam się w jego stronę i poprosiłam grzecznie, aby zaczął się kulturalnie zachowywać. Wtedy wpadł w furię i zaczął mnie wyzywać od najgorszych, wymachiwać rękoma, groził, że zaraz oberwę (delikatnie mówiąc). Bałam się o siebie, dlatego szybko podeszłam do kierowcy pojazdu, prosząc, aby na najbliższym przystanku zatrzymał się i zablokował drzwi, a ja wezwę policję, na co usłyszałam: „Nie będę się zatrzymywał, bo nie mam czasu”.
Ani kierowca, ani kontrolerzy w ogóle nie zareagowali, chociaż w kodeksie ZKM wyraźnie jest uwzględniony punkt, który mówi o tym, iż w przypadku, kiedy pasażer jest agresywny w stosunku do innych pasażerów, kierowca ma prawo go usunąć z pojazdu lub zatrzymać do czasu przyjazdu policji. Przystanek dalej chłopak, widząc, że dzwonię po policję, najnormalniej w świecie sobie wysiadł, opluwając mnie na odchodne. Wysiadłyśmy za nim, ale uciekł. Potem przyjechali policjanci, ale chłopaka już nie było. Razem z policją szukałyśmy go w okolicznych uliczkach – to było jak szukanie igły w stogu siana.
Jestem oburzona zachowaniem kierowcy tramwaju i kontrolerów, którzy w żaden sposób nie zareagowali i mam do nich, a zwłaszcza do kierowcy, którego prosiłam o pomoc, ogromny żal. Tak sobie myślę, że gdyby ten chłopak nie miał biletu, to na pewno nikt by go z tego tramwaju nie wypuścił! Ciekawa jestem, co jeszcze ten chłopak musiałby mi powiedzieć, a nie daj Boże zrobić, aby ktoś zareagował.
Byłabym wdzięczna, gdyby mój list mogli przeczytać inni czytelnicy i wypowiedzieć się, co o tym myślą.”
Policja potwierdziła informację o zajściu w tramwaju i interwencji: – 12 maja o godzinie 16.10 policjanci podjęli interwencję na zgłoszoną sytuację, która miała miejsce przy ul. Zacisze – informuje sierż. Krzysztof Nowacki, oficer prasowy KMP w Elblągu. – Sprawca zdarzenia zbiegł jeszcze przed przybyciem patrolu. Interwencja zakończyła się na pouczeniu osoby zgłaszającej co do dalszego postępowania.
Co dziwne, tylko policjanci uznali za podstawne interweniowanie w takiej sytuacji, a kontrolerzy wraz z kierowcą tramwaju – nie. Nawet prośba o pomoc skierowana do kierowcy pozostała bez echa. W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje, dotarliśmy do kierowniczki Działu Organizacji Kontroli Przewozów ZKM w Elblągu.
– Może wyglądało to niegroźnie. Każdy może ten przypadek potraktować inaczej. Jeżeli motorniczy czy kontrolerzy widzą i kwalifikują czyn jako zagrażający życiu i zdrowiu, to wiem, że reagują w takich sytuacjach. Pamiętam, że były takie interwencje, kiedy to kierowcy wzywali policję – informuje kierowniczka.
Natomiast w przepisach porządkowych ZKM w Elblągu można znaleźć zapis dotyczący przewozu osób, z którego jasno wynika, że ten przypadek kwalifikował się do interwencji kierowcy i kontrolerów. W punkcie 16. czytamy: „Pasażer zagrażający bezpieczeństwu lub porządkowi w pojazdach, a także uciążliwy lub zachowujący się agresywnie w stosunku do innych pasażerów, który nie stosuje się do wezwań obsługi pojazdu lub kontrolerów biletów, obowiązany jest opuścić pojazd na ich wezwanie na najbliższym przystanku.”
To smutne, że osoby prowokujące sytuacje konfliktowe czują się bezkarne, bo nikt nie ma odwagi zwrócić im uwagi. Jeżeli ktoś ośmieli się to zrobić, poniesie dotkliwą karę w postaci niecenzuralnych słów i gróźb pod swoim adresem, i nie może liczyć na pomoc innych pasażerów i kierowcy, nie wspominając już o kontrolerach. Wniosek płynie z tego prosty: w takich sytuacjach lepiej udawać, że nic się nie dzieje i czekać do ostatniego przystanku. Pozostaje jednak pytanie, czy jeśli nie będziemy reagowali na przejawy chamstwa i agresji, to kiedyś nie obróci się to przeciwko nam?
„12 maja około godziny 16 wsiadłam z siostrą na Placu Grunwaldzkim do tramwaju linii numer 2. Spokojnie dojechałyśmy do Placu Słowiańskiego, gdzie wsiadł młody chłopak i kontrolerzy biletów. Chłopak okazał bilet kontrolerom z uśmiechem, stwierdzając, że dziś im się nie uda znów wystawić mu mandatu. Po chwili przesunął się w moją stronę i siostry, po czym głośno beknął. Odwróciłam się w jego stronę i poprosiłam grzecznie, aby zaczął się kulturalnie zachowywać. Wtedy wpadł w furię i zaczął mnie wyzywać od najgorszych, wymachiwać rękoma, groził, że zaraz oberwę (delikatnie mówiąc). Bałam się o siebie, dlatego szybko podeszłam do kierowcy pojazdu, prosząc, aby na najbliższym przystanku zatrzymał się i zablokował drzwi, a ja wezwę policję, na co usłyszałam: „Nie będę się zatrzymywał, bo nie mam czasu”.
Ani kierowca, ani kontrolerzy w ogóle nie zareagowali, chociaż w kodeksie ZKM wyraźnie jest uwzględniony punkt, który mówi o tym, iż w przypadku, kiedy pasażer jest agresywny w stosunku do innych pasażerów, kierowca ma prawo go usunąć z pojazdu lub zatrzymać do czasu przyjazdu policji. Przystanek dalej chłopak, widząc, że dzwonię po policję, najnormalniej w świecie sobie wysiadł, opluwając mnie na odchodne. Wysiadłyśmy za nim, ale uciekł. Potem przyjechali policjanci, ale chłopaka już nie było. Razem z policją szukałyśmy go w okolicznych uliczkach – to było jak szukanie igły w stogu siana.
Jestem oburzona zachowaniem kierowcy tramwaju i kontrolerów, którzy w żaden sposób nie zareagowali i mam do nich, a zwłaszcza do kierowcy, którego prosiłam o pomoc, ogromny żal. Tak sobie myślę, że gdyby ten chłopak nie miał biletu, to na pewno nikt by go z tego tramwaju nie wypuścił! Ciekawa jestem, co jeszcze ten chłopak musiałby mi powiedzieć, a nie daj Boże zrobić, aby ktoś zareagował.
Byłabym wdzięczna, gdyby mój list mogli przeczytać inni czytelnicy i wypowiedzieć się, co o tym myślą.”
Policja potwierdziła informację o zajściu w tramwaju i interwencji: – 12 maja o godzinie 16.10 policjanci podjęli interwencję na zgłoszoną sytuację, która miała miejsce przy ul. Zacisze – informuje sierż. Krzysztof Nowacki, oficer prasowy KMP w Elblągu. – Sprawca zdarzenia zbiegł jeszcze przed przybyciem patrolu. Interwencja zakończyła się na pouczeniu osoby zgłaszającej co do dalszego postępowania.
Co dziwne, tylko policjanci uznali za podstawne interweniowanie w takiej sytuacji, a kontrolerzy wraz z kierowcą tramwaju – nie. Nawet prośba o pomoc skierowana do kierowcy pozostała bez echa. W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje, dotarliśmy do kierowniczki Działu Organizacji Kontroli Przewozów ZKM w Elblągu.
– Może wyglądało to niegroźnie. Każdy może ten przypadek potraktować inaczej. Jeżeli motorniczy czy kontrolerzy widzą i kwalifikują czyn jako zagrażający życiu i zdrowiu, to wiem, że reagują w takich sytuacjach. Pamiętam, że były takie interwencje, kiedy to kierowcy wzywali policję – informuje kierowniczka.
Natomiast w przepisach porządkowych ZKM w Elblągu można znaleźć zapis dotyczący przewozu osób, z którego jasno wynika, że ten przypadek kwalifikował się do interwencji kierowcy i kontrolerów. W punkcie 16. czytamy: „Pasażer zagrażający bezpieczeństwu lub porządkowi w pojazdach, a także uciążliwy lub zachowujący się agresywnie w stosunku do innych pasażerów, który nie stosuje się do wezwań obsługi pojazdu lub kontrolerów biletów, obowiązany jest opuścić pojazd na ich wezwanie na najbliższym przystanku.”
To smutne, że osoby prowokujące sytuacje konfliktowe czują się bezkarne, bo nikt nie ma odwagi zwrócić im uwagi. Jeżeli ktoś ośmieli się to zrobić, poniesie dotkliwą karę w postaci niecenzuralnych słów i gróźb pod swoim adresem, i nie może liczyć na pomoc innych pasażerów i kierowcy, nie wspominając już o kontrolerach. Wniosek płynie z tego prosty: w takich sytuacjach lepiej udawać, że nic się nie dzieje i czekać do ostatniego przystanku. Pozostaje jednak pytanie, czy jeśli nie będziemy reagowali na przejawy chamstwa i agresji, to kiedyś nie obróci się to przeciwko nam?
Agnieszka Jasionowska