Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie… barbera. Doskonale wie o tym Sebastian Chełstowski, który dba o urodę elbląskich brodaczy. Co miesiąc pod jego brzytwę trafia ok. 60-100 klientów. Nie wszystkim udaje się gładko z tego wywinąć!
Anna Kaniewska: - Barber, golibroda, golarz. Które określenie lubisz najbardziej?
Sebastian Chełstowski: - Po prostu barber.
- Barber bez brody. Jakże to tak?
- Niestety, nie mam odpowiedniego zarostu.
- Jesteś także fryzjerem. Uczyłeś się w klasie fryzjerstwa męskiego czy nie istniał wówczas podział na specjalizacje?
- Nie istniał taki podział, uczyłem się fryzjerstwa damsko-męskiego. Jednak bardzo szybko zorientowałem się, że wolę specjalizować się w jednej dziedzinie i być w niej jak najlepszy. Oczywiście wybrałem fryzjerstwo męskie.
- Mężczyzna w szkole fryzjerskiej. To była norma czy raczej powód do drwin?
- Nie było to powodem drwin. Być może dlatego, że zawsze miałem silny charakter i mój zawód nie musiał świadczyć o mojej męskości.
- A skąd pomysł, aby zostać fryzjerem?
- Gdy byłem dzieckiem, strzygłem moich kolegów. Byłem w tym bardzo dobry, więc postanowiłem skorzystać z moich predyspozycji i nauczyć się tego fachu. Już w gimnazjum nieprofesjonalnym sprzętem strzygłem jak profesjonalny fryzjer. Potem poszedłem do szkoły zawodowej. I tak pracuję jako fryzjer już 11 rok.
- Profesja barbera to był kolejny krok w karierze fryzjera?
- Myślę, że tak. Po 10 latach pracy zaczęło mi czegoś brakować, zacząłem się nudzić. Straciłem motywację do pracy. W pewnym momencie poczułem, że chcę czegoś więcej. Gdy strzygłem klientów, obserwowałem ich brody i myślałem, że chciałbym się nimi zająć, sprawić, aby były bardziej atrakcyjne. Najpierw przystrzygałem brody moim stałym klientom, którzy od lat mi ufali i oddawali w opiekę swoje włosy. Nie ukończyłem żadnego kursu. Jeszcze zanim otrzymałem tytuł mistrza fryzjerskiego, mogłem nazwać się barberem.
- Golisz brzytwą czy to narzędzie już dawno odeszło do lamusa?
- Golę zarówno brzytwą, jak i maszynką. Jednak moja brzytwa jest elektryczna i po każdym przystrzyżeniu wymieniam ostrze.
- Wielu brodaczy odwiedza twój salon?
- Sporo, bo ok. 60- 100 osób miesięcznie.
- Czyli mężczyźni nadal chcą być drwaloseksualni? (śmiech)
- Tak, brody nadal są chętnie zapuszczane. Teraz modne są ostre kontury, wygolone łuki, tzw. brody tureckie.
- Czy twoi klienci to raczej młodzi, dbający o urodę panowie czy od czasu do czasu trafi ci się Gandalf Szary? (śmiech)
- Starsi panowie zazwyczaj nie przychodzą. Moi klientami są najczęściej młodzi mężczyźni, którzy doskonale wiedzą, że o brodę trzeba dbać.
- A jak współcześni mężczyźni powinni dbać o brodę?
- Trzeba pamiętać o konturach brody, bo wiadomo, że każdy zarost jest niepełny. Oprócz tego ważne są kosmetyki pielęgnacyjne. Myślę, że wielu mężczyzn nie dba o swoje brody, bo nawet nie wie, że istnieją fachowcy, którzy mogą pomóc im okiełznać zarost.
- Czy po tylu latach pracy klienci potrafią cię zaskoczyć swoimi pomysłami na fryzury, brody?
- Jasne! Chcą się na przykład strzyc na szlachcica lub chcą wymyślnych fryzur, do których nie mają odpowiedniej ilości włosów (śmiech). Jednak zawsze odradzam im niekorzystne dla nich fryzury czy kształty bród.
- Co jest najtrudniejsze w Twojej pracy?
- Ból kręgosłupa (śmiech). Z ludźmi sobie radzę. Gdy do salonu wchodzi klient i zamieniam z nim pierwsze trzy słowa, to już wiem, kiedy ma zły humor i chce się na mnie wyżyć. Naturalnie nie pozwalam wejść sobie na głowę.
- Najbliższych też strzyżesz?
- Oczywiście!
- Czy pod swoje nożyce brałeś także kobiety czy nie podejmujesz się takich wyzwań?
- Tak, ale staram się tego nie robić. Już na praktykach w szkole nie lubiłem zajmować się włosami pań. Kobiety u fryzjera lubią pogadać, dostać trochę komplementów. Ja za tym nie przepadam. Wolę być szczery. Chociaż kobiety zawsze sobie chwalą moje strzyżenia. Mówią, że robię to elegancko (śmiech).
- Jakie masz plany zawodowe na najbliższą przyszłość?
- Na razie mam salon męski, ale chciałbym mieć salon damsko- męski, a w nim grupę uczniów, którym przybliżałbym ten fach. Na razie nie myślę o konkursach, szkoleniach. Nie mam na to czasu, pracuję ok.10h dziennie. Poza tym staram się rozwijać także inne moje pasje.
- Uwielbiasz ptaki!
- I je hoduję. Nie jest to proste zadanie. Hodowałem pawie indyjskie, ale musiałem z tego zrezygnować. Było to bardzo czasochłonne i żmudne zajęcie. Teraz hoduję papugi. Poza tym interesuję się motoryzacją.
"Zawody znane i nieznane" to nasz nowy cykl tematyczny. Co niedzielę będziemy prezentować elblążan, którzy wykonują ciekawe profesje, czasami zapomniane, czasami wręcz przeciwnie - dopiero rozkwitające. Zapraszamy do lektury.
Sebastian Chełstowski: - Po prostu barber.
- Barber bez brody. Jakże to tak?
- Niestety, nie mam odpowiedniego zarostu.
- Jesteś także fryzjerem. Uczyłeś się w klasie fryzjerstwa męskiego czy nie istniał wówczas podział na specjalizacje?
- Nie istniał taki podział, uczyłem się fryzjerstwa damsko-męskiego. Jednak bardzo szybko zorientowałem się, że wolę specjalizować się w jednej dziedzinie i być w niej jak najlepszy. Oczywiście wybrałem fryzjerstwo męskie.
- Mężczyzna w szkole fryzjerskiej. To była norma czy raczej powód do drwin?
- Nie było to powodem drwin. Być może dlatego, że zawsze miałem silny charakter i mój zawód nie musiał świadczyć o mojej męskości.
- A skąd pomysł, aby zostać fryzjerem?
- Gdy byłem dzieckiem, strzygłem moich kolegów. Byłem w tym bardzo dobry, więc postanowiłem skorzystać z moich predyspozycji i nauczyć się tego fachu. Już w gimnazjum nieprofesjonalnym sprzętem strzygłem jak profesjonalny fryzjer. Potem poszedłem do szkoły zawodowej. I tak pracuję jako fryzjer już 11 rok.
- Profesja barbera to był kolejny krok w karierze fryzjera?
- Myślę, że tak. Po 10 latach pracy zaczęło mi czegoś brakować, zacząłem się nudzić. Straciłem motywację do pracy. W pewnym momencie poczułem, że chcę czegoś więcej. Gdy strzygłem klientów, obserwowałem ich brody i myślałem, że chciałbym się nimi zająć, sprawić, aby były bardziej atrakcyjne. Najpierw przystrzygałem brody moim stałym klientom, którzy od lat mi ufali i oddawali w opiekę swoje włosy. Nie ukończyłem żadnego kursu. Jeszcze zanim otrzymałem tytuł mistrza fryzjerskiego, mogłem nazwać się barberem.
- Golisz brzytwą czy to narzędzie już dawno odeszło do lamusa?
- Golę zarówno brzytwą, jak i maszynką. Jednak moja brzytwa jest elektryczna i po każdym przystrzyżeniu wymieniam ostrze.
- Wielu brodaczy odwiedza twój salon?
- Sporo, bo ok. 60- 100 osób miesięcznie.
- Czyli mężczyźni nadal chcą być drwaloseksualni? (śmiech)
- Tak, brody nadal są chętnie zapuszczane. Teraz modne są ostre kontury, wygolone łuki, tzw. brody tureckie.
- Czy twoi klienci to raczej młodzi, dbający o urodę panowie czy od czasu do czasu trafi ci się Gandalf Szary? (śmiech)
- Starsi panowie zazwyczaj nie przychodzą. Moi klientami są najczęściej młodzi mężczyźni, którzy doskonale wiedzą, że o brodę trzeba dbać.
- A jak współcześni mężczyźni powinni dbać o brodę?
- Trzeba pamiętać o konturach brody, bo wiadomo, że każdy zarost jest niepełny. Oprócz tego ważne są kosmetyki pielęgnacyjne. Myślę, że wielu mężczyzn nie dba o swoje brody, bo nawet nie wie, że istnieją fachowcy, którzy mogą pomóc im okiełznać zarost.
- Czy po tylu latach pracy klienci potrafią cię zaskoczyć swoimi pomysłami na fryzury, brody?
- Jasne! Chcą się na przykład strzyc na szlachcica lub chcą wymyślnych fryzur, do których nie mają odpowiedniej ilości włosów (śmiech). Jednak zawsze odradzam im niekorzystne dla nich fryzury czy kształty bród.
- Co jest najtrudniejsze w Twojej pracy?
- Ból kręgosłupa (śmiech). Z ludźmi sobie radzę. Gdy do salonu wchodzi klient i zamieniam z nim pierwsze trzy słowa, to już wiem, kiedy ma zły humor i chce się na mnie wyżyć. Naturalnie nie pozwalam wejść sobie na głowę.
- Najbliższych też strzyżesz?
- Oczywiście!
- Czy pod swoje nożyce brałeś także kobiety czy nie podejmujesz się takich wyzwań?
- Tak, ale staram się tego nie robić. Już na praktykach w szkole nie lubiłem zajmować się włosami pań. Kobiety u fryzjera lubią pogadać, dostać trochę komplementów. Ja za tym nie przepadam. Wolę być szczery. Chociaż kobiety zawsze sobie chwalą moje strzyżenia. Mówią, że robię to elegancko (śmiech).
- Jakie masz plany zawodowe na najbliższą przyszłość?
- Na razie mam salon męski, ale chciałbym mieć salon damsko- męski, a w nim grupę uczniów, którym przybliżałbym ten fach. Na razie nie myślę o konkursach, szkoleniach. Nie mam na to czasu, pracuję ok.10h dziennie. Poza tym staram się rozwijać także inne moje pasje.
- Uwielbiasz ptaki!
- I je hoduję. Nie jest to proste zadanie. Hodowałem pawie indyjskie, ale musiałem z tego zrezygnować. Było to bardzo czasochłonne i żmudne zajęcie. Teraz hoduję papugi. Poza tym interesuję się motoryzacją.
"Zawody znane i nieznane" to nasz nowy cykl tematyczny. Co niedzielę będziemy prezentować elblążan, którzy wykonują ciekawe profesje, czasami zapomniane, czasami wręcz przeciwnie - dopiero rozkwitające. Zapraszamy do lektury.
Anna Kaniewska