Dziś (21 grudnia) w Sądzie Rejonowym w Elblągu zapadł wyrok w sprawie oszustwa na tzw. pokazach dla seniorów. Oskarżeni Patryk P. i Sebastian N. zostali uznani za winnych zarzucanych im czynów. Wyrok nie jest prawomocny.
Przypomnijmy. Prokuratura oskarżyła mężczyzn o to, że podczas pokazu sprzętu rehabilitacyjnego 22 maja 2019 roku usiłowali oszukać 89-letnią panią Urszulę. Kobieta nagrała przeprowadzone w Elblągu spotkanie dyktafonem, po wcześniejszych ustaleniach z miejskim rzecznikiem konsumentów. Podczas niego sprzedawca poinformował ją, że wygrała nagrody rzeczowe o wartości 40 tys. zł. (miał to być materac wibracyjny, odkurzacz wieloczynnościowy, wczasy w Zakopanem, naczynia wysokiej jakości, poduszka i mata wełniana), jednak by je otrzymać, musiała podpisać umowę, zrzec się prawa do jej odstąpienia i zapłacić podatek w wysokości 8900 zł. Gdy 89-latka poszła odebrać sprzęt, sprzedawcy zostali zatrzymani przez policję i przesłuchani. Dodajmy od razu, że seniorce nie było dane doczekać wyroku w tej sprawie, zmarła w tym roku.
Jak wskazano podczas odczytania wyroku, Patryk P. i Sebastian N., którzy działali w imieniu i na rzecz firmy z Torunia, otrzymali karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok, obciążono ich też kosztami sądowymi w związku z prowadzonym postępowaniem. Podczas ogłoszenia wyroku oskarżeni nie byli obecni na sali. Uzasadnienie przedstawiła sędzia Katarzyna Słyś, odwołując się do nagrania wykonanego przez panią Urszulę w dniu pokazu. Jak można z niego wywnioskować, prowadzący pokaz Sebastian N. najpierw zadbał o miłą i życzliwą atmosferę spotkania.
- Kiedy już zostały zaprezentowane poszczególne produkty, na spotkaniu oskarżony stwierdził, że teraz nastąpi losowanie. Używał takich słów, że „wylosowano 25 nazwisk szczęśliwców”, że „ktoś już wygrał nagrodę” - mówiła sędzia. Osoba wylosowana miała podchodzić do prowadzącego i wybierać jedną z kopert. - W toku postępowania było podnoszone, że we wszystkich tych kopertach było to samo, ale o tym osoby na pokazie nie wiedziały – podkreśliła sędzia. - Wszystkie te zabiegi miały na celu wywołanie u osób uczestniczących w pokazie przekonanie, że biorą udział w losowaniu. Urząd Skarbowy słusznie zauważył, że nie była to loteria, nie była to gra losowa – podkreśliła jednak Katarzyna Słyś. Gra losowa jest bowiem obliczona na czerpanie zysków bezpośrednio z zakupu kuponów, tu jednak było inaczej.
- Jak stwierdził jeden z oskarżonych, miało to na celu jakby usystematyzowanie przeprowadzenia całej późniejszej bezpośredniej już formy rozmów z klientami – kontynuowała sędzia. Zaznaczyła, że osoby, które podchodziły po kopertę, były zapraszane na rozmowę na osobności z kimś innym i nie wracały już na pokaz. Tę rozmowę z panią Urszulą przeprowadził Patryk P., który również podkreślał, że wygrała określone nagrody.
- To wszystko moim zdaniem miało na celu wytworzenie u osoby pokrzywdzonej (poczucia – red.), że jest osobą wyjątkową, że spotkało ją coś wyjątkowego – mówiła sędzia. - Rozumiem, że sprzedawca ma na celu sprzedać towar, ma z tego osiągnąć jakiś określony zysk, to też podnosił obrońca – przyznała. Dodała jednak od razu, że nie można się godzić na użycie określonych metod wprowadzających w błąd osoby kupujące. Według sędzi z rozmowy Patryka P. z pokrzywdzoną trudno było wręcz wywnioskować, co wygrała, czy w ogóle wygrała, czy ma odprowadzić podatek, a jeśli tak, to od czego i w jakiej kwocie.
W rozmowie pada np. kwestia zapłacenia 62 proc. podatku.
- Nie wiem, co to ma być za podatek, proszę państwa, oskarżony też miał problem z wyjaśnieniem, czego ten podatek miał dotyczyć – skomentowała sędzia Słyś. Ostatecznie cała rozmowa miała zdaniem sądu mieć na celu wprowadzenie w błąd i doprowadzić do zawarcia umowy kupna-sprzedaży.
- W związku z tym, że nie doszło jakby do oszustwa, bo została rozwiązana umowa, czyli tak naprawdę te pieniądze nie zostały przelane, sąd uznał, że jest to w formie tylko usiłowania oszustwa – mówiła Katarzyna Słyś. Sąd po zbadaniu okoliczności sprawy uznał też, że oskarżeni działali w porozumieniu, mimo twierdzeń obrony, że nie ma na to dowodów. Sędzia wskazywała również, że w przypadku tej sprawy sąd nie dokonywał oceny pokazów w ogóle, ale konkretnego zachowania oskarżonych wobec pokrzywdzonej 89-latki. Dodała, że zaangażowany w sprawę miejski rzecznik konsumentów wnosił o najwyższy wymiar kary, tj. 8 lat pozbawienia wolności, sąd uwzględnił jednak kwestie takie jak wcześniejsza niekaralność oskarżonych. Chociaż oskarżeni popełnili przestępstwo umyślne, szkoda, którą mogli wyrządzić oskarżonej, wynosiłaby 8900 zł, co nie kwalifikuje się zdaniem sądu na wyższy wyrok niż ten, który zapadł.
- Jeżeli chodzi o koszty sądowe, biorąc pod uwagę sytuację majątkową oskarżonych, którzy posiadają majątek, sąd uznał, iż zasadnym jest obciążenie ich kosztami sądowymi i opłatą, która zależy od kary orzeczonej – podkreśliła sędzia Słyś. W tym przypadku ta opłata wyniesie 180 zł.
Wyrok nie jest prawomocny. Po jego ogłoszeniu sprawę skomentował dla mediów Paweł Rodziewicz, miejski rzecznik konsumentów, obecny na sali rozpraw.
- Wyrok jest niski, natomiast jest skazujący i dla mnie to jest bardzo istotne, że sąd uznał, że oskarżeni dopuścili się czynu zabronionego – podkreślił. Dodał, że to jeden z pierwszych wyroków, które zapadły w związku z oszustwami na tzw. pokazach.